-Nie
no, ja go kiedyś zabiję- jęknęłam, kiedy sprzedawczyni w salonie
wciskała na mnie suknię.
-Tulph, nie jojcz!- powiedziała ostro Ewa, szykując kosmetyki.
-Nie jojcz?- warknęłam- To miał być wyjątkowy dzień! A nie taki, kiedy mam wory pod oczami i siano zamiast włosów!
-Na szczęście masz także mnie- Bilan ukazała swoje śnieżnobiałe zęby w szerokim uśmiechu. -Musisz mnie zrobić na bóstwo- szepnęłam, zagryzając wargę.
-Spokojnie, będzie pani wyglądać jak księżniczka- zapewniła sprzedawczyni, zapinając suknię.
-Zaraz chyba wyskoczy mi serce- westchnęłam, wychodząc z salonu- A jeśli coś pójdzie nie tak? -Spokojnie. Chyba nie uwierzyłaś kiedy Thomas powiedział, że to będzie zupełnie spontaniczne?- puściła mi oczko.
-A nie powinnam?- ze zdziwienia aż wytrzeszczyłam oczy.
-Oczywiście, że nie, głuptasku!- zachichotała- Przecież on to knuł od samego początku!- poprawiła swoją sukienkę w odcieniu moreli.
-Czekaj, czyli, że co?- zrobiło mi się gorąco.
-Czyli to, że Thomas za Chiny ludowe nie pozwoliłby żeby wasz ślub był kwestią przypadku. Od samego początku była ustalona data, wiadomo było kiedy jedziemy po sukienki i tak dalej... Tylko mu nie mów, że wiesz, bo mnie zabije- spojrzała na mnie poważnie.
-Ależ on cwany...- wygięłam usta w dzióbek i zastanowiłam się przez chwilkę- To się zemści- uśmiechnęłam się pod nosem.
-A to chyba po nas- Ewa pokazała dłonią na białą limuzynę, która właśnie podjeżdżała pod salon- Nie martw się, wyglądasz cudownie.
Przejrzałam się w szybie wystawowej; wyglądałam naprawdę nieźle- suknia z przodu sięgająca do kolan, zaś z tyłu niemal wlekąca się po ziemi, ładny welon, w rękach mały bukiecik. Nie mogłam się już doczekać, by zobaczyć minę Thomasa.
-Co jest?- zapytałam zdziwiona, kiedy szofer zatrzymał się przed skocznią.
-No, wysiadamy- mruknęła Ewa, poprawiając moje włosy.
-Dalej na pieszo, tak?
-Nie no, jesteśmy na miejscu- Bilan wdzięcznie się zaśmiała.
-Chyba żartujesz!- warknęłam- Nie ma mowy! Ślub na Bergisel? I kto nam go udzieli? Pointner?- warknęłam, patrząc jak szofer otwiera drzwi.
-Wyłaź, nie chrzań, będzie super- położyła dłoń na moich plecach, sugerując, że powinnam wysiąść. Powoli wysunęłam się z limuzyny i zobaczyłam, że dziesięć metrów dalej stoi Andreas- mój ojczym. -Może mi to ktoś, do cholery,wytłumaczyć?!- zapytałam, siląc się na spokój.
-Hej, księżniczko, złość piękności szkodzi- zaśmiał się, ruszając w moją stronę. Byłam tak przejęta, że stałam nieruchomo i czekałam, co się wydarzy. Andreas wsunął moją rękę pod swoje ramię i ruszył w stronę skoczni.
-Andi, o co tu chodzi?- zapytałam, widząc rozwinięty biały dywan.
-O to, skarbie, że będziesz miała bajkowy ślub- uśmiechnął się. Ruszyliśmy pokazywaną przez materiał drogą, na końcu której dostrzegłam Morgiego w towarzystwie trzech mężczyzn. Miałam szczerą ochotę go zamordować. Stał uśmiechnięty pod czymś w rodzaju małej białej altanki i patrzył jak pod ostrzałem spojrzeń około stu gości niepewnie podążam w jego stronę. Czułam pod stopami miękką trawę, przygotowaną już do LGP. Po mojej lewej i prawej stronie na krzesełkach siedzieli ludzie, którzy niekulturalnie wgapiali we mnie nachalne spojrzenia. Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam się uśmiechnąć widząc, skierowane w moją stronę czujne oko kamery. Kiedy byłam w odległości kilku metrów od Thomasa bardzo się zdziwiłam, bowiem zauważyłam, że jeden z mężczyzn ma na sobie togę i długi wisior na szyi, drugi sutannę, a trzeci kolorowe łaszki, a na czole czerwoną plamkę. -O rety- wyrwało się z moich ust, a do oczu mimo starań cisnęły się łzy. Wśród gości weselnych rozpoznałam mamę, rodziców Thomasa, Lilly, Alę, Maćka Kota, Andiego Wellingera, Freunda, Stocha, Kubackiego, Żyłę, Ziobrę, Bardala, Hildego i wielu, wielu innych skoczków (wszyscy rzecz jasna byli z pięknymi dziewczynami).
-Opiekuj się nią- usłyszałam zachrypnięty głos Andreasa, a kiedy podniosłam wzrok dostrzegłam, że stoję bardzo blisko Thomasa.
-Oczywiście- odpowiedział chłopak, przejmując moją dłoń.
-Zabiję cię- powiedziałam kącikiem ust, widząc jak za mną staje Ewa, a za Morgim Kofler.
-E tam, za bardzo mnie kochasz- puścił mi oczko i poprowadził w stronę mężczyzn.
-Więc może zaczniemy od ślubu kościelnego- w moim ojczystym języku odezwał się ksiądz, a mnie ze zdziwienia niemal opadła szczęka.
-Tak, sprowadziłem polskiego księdza- szepnął mi Thomas na ucho.
-Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński? Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i złej doli aż do końca życia? Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?- zapytał po polsku, a ja bałam się, czy Morgi będzie potrafił na to odpowiedzieć.
-Chcemy- powiedziałam śmiało, jakby za dwoje. Okazało się jednak, że niepotrzebnie, bo Tommy bardzo dobrze się przygotował.
-Jeśli ktoś z tu obecnych zna powód dla którego tych dwoje nie mogłoby zawrzeć związku małżeńskiego, niech przemówi teraz bądź zamilknie na wieki- powiedział ksiądz, a ja bałam się, że skądś zaraz wyskoczy Gregor i zepsuje moją piękną bajkę. Nic takiego jednak nie miało miejsca, więc ksiądz dodał: -Podajcie sobie prawe dłonie- przewiązał je stułą. Spojrzałam na Thomasa i zobaczyłam jak bierze głęboki oddech i zaczyna recytować po polsku:
-Ja Thomas, biorę sobie ciebie Dominiko za zonę i slubuję Ci milosc- łzy napłynęły mi do oczu- wiernosc i uczciwosc malzenska- jedna kropla samotnie spłynęła po moim policzku- oraz, że coe nie opuszcze az do śmierci. Tak mi dopomoz Panie Boze Wszechmogący w Trojcy Jedyny i wszyscy świeci- zobaczyłam jak ksiądz przesuwa mikrofon w moją stronę i mimo że znałam tę formułkę na pamięć, bałam się, że coś pomylę.
-Ja Dominika, biorę sobie Ciebie Thomasie za męża- czułam jak robi mi się słabo- i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz- niemal zakrztusiłam się łzami- że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci- odetchnęłam głęboko, ciesząc się, że powiedziałam to nie wylewając z siebie potoku łez.
Spojrzałam ponad głowę urzędnika, za którym stał chłopak ubrany w jeansy i ciemną bluzę- dość nietypowo jak na ślub (dlatego właśnie przykuł moją uwagę). Przyjrzałam się uważniej i zrobiło mi się słabo. Ścisnęłam mocniej dłoń Thomasa, a ten od razu wiedział o co mi chodzi. Gregor...
-Nie jojcz?- warknęłam- To miał być wyjątkowy dzień! A nie taki, kiedy mam wory pod oczami i siano zamiast włosów!
-Na szczęście masz także mnie- Bilan ukazała swoje śnieżnobiałe zęby w szerokim uśmiechu. -Musisz mnie zrobić na bóstwo- szepnęłam, zagryzając wargę.
-Spokojnie, będzie pani wyglądać jak księżniczka- zapewniła sprzedawczyni, zapinając suknię.
-Zaraz chyba wyskoczy mi serce- westchnęłam, wychodząc z salonu- A jeśli coś pójdzie nie tak? -Spokojnie. Chyba nie uwierzyłaś kiedy Thomas powiedział, że to będzie zupełnie spontaniczne?- puściła mi oczko.
-A nie powinnam?- ze zdziwienia aż wytrzeszczyłam oczy.
-Oczywiście, że nie, głuptasku!- zachichotała- Przecież on to knuł od samego początku!- poprawiła swoją sukienkę w odcieniu moreli.
-Czekaj, czyli, że co?- zrobiło mi się gorąco.
-Czyli to, że Thomas za Chiny ludowe nie pozwoliłby żeby wasz ślub był kwestią przypadku. Od samego początku była ustalona data, wiadomo było kiedy jedziemy po sukienki i tak dalej... Tylko mu nie mów, że wiesz, bo mnie zabije- spojrzała na mnie poważnie.
-Ależ on cwany...- wygięłam usta w dzióbek i zastanowiłam się przez chwilkę- To się zemści- uśmiechnęłam się pod nosem.
-A to chyba po nas- Ewa pokazała dłonią na białą limuzynę, która właśnie podjeżdżała pod salon- Nie martw się, wyglądasz cudownie.
Przejrzałam się w szybie wystawowej; wyglądałam naprawdę nieźle- suknia z przodu sięgająca do kolan, zaś z tyłu niemal wlekąca się po ziemi, ładny welon, w rękach mały bukiecik. Nie mogłam się już doczekać, by zobaczyć minę Thomasa.
-Co jest?- zapytałam zdziwiona, kiedy szofer zatrzymał się przed skocznią.
-No, wysiadamy- mruknęła Ewa, poprawiając moje włosy.
-Dalej na pieszo, tak?
-Nie no, jesteśmy na miejscu- Bilan wdzięcznie się zaśmiała.
-Chyba żartujesz!- warknęłam- Nie ma mowy! Ślub na Bergisel? I kto nam go udzieli? Pointner?- warknęłam, patrząc jak szofer otwiera drzwi.
-Wyłaź, nie chrzań, będzie super- położyła dłoń na moich plecach, sugerując, że powinnam wysiąść. Powoli wysunęłam się z limuzyny i zobaczyłam, że dziesięć metrów dalej stoi Andreas- mój ojczym. -Może mi to ktoś, do cholery,wytłumaczyć?!- zapytałam, siląc się na spokój.
-Hej, księżniczko, złość piękności szkodzi- zaśmiał się, ruszając w moją stronę. Byłam tak przejęta, że stałam nieruchomo i czekałam, co się wydarzy. Andreas wsunął moją rękę pod swoje ramię i ruszył w stronę skoczni.
-Andi, o co tu chodzi?- zapytałam, widząc rozwinięty biały dywan.
-O to, skarbie, że będziesz miała bajkowy ślub- uśmiechnął się. Ruszyliśmy pokazywaną przez materiał drogą, na końcu której dostrzegłam Morgiego w towarzystwie trzech mężczyzn. Miałam szczerą ochotę go zamordować. Stał uśmiechnięty pod czymś w rodzaju małej białej altanki i patrzył jak pod ostrzałem spojrzeń około stu gości niepewnie podążam w jego stronę. Czułam pod stopami miękką trawę, przygotowaną już do LGP. Po mojej lewej i prawej stronie na krzesełkach siedzieli ludzie, którzy niekulturalnie wgapiali we mnie nachalne spojrzenia. Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam się uśmiechnąć widząc, skierowane w moją stronę czujne oko kamery. Kiedy byłam w odległości kilku metrów od Thomasa bardzo się zdziwiłam, bowiem zauważyłam, że jeden z mężczyzn ma na sobie togę i długi wisior na szyi, drugi sutannę, a trzeci kolorowe łaszki, a na czole czerwoną plamkę. -O rety- wyrwało się z moich ust, a do oczu mimo starań cisnęły się łzy. Wśród gości weselnych rozpoznałam mamę, rodziców Thomasa, Lilly, Alę, Maćka Kota, Andiego Wellingera, Freunda, Stocha, Kubackiego, Żyłę, Ziobrę, Bardala, Hildego i wielu, wielu innych skoczków (wszyscy rzecz jasna byli z pięknymi dziewczynami).
-Opiekuj się nią- usłyszałam zachrypnięty głos Andreasa, a kiedy podniosłam wzrok dostrzegłam, że stoję bardzo blisko Thomasa.
-Oczywiście- odpowiedział chłopak, przejmując moją dłoń.
-Zabiję cię- powiedziałam kącikiem ust, widząc jak za mną staje Ewa, a za Morgim Kofler.
-E tam, za bardzo mnie kochasz- puścił mi oczko i poprowadził w stronę mężczyzn.
-Więc może zaczniemy od ślubu kościelnego- w moim ojczystym języku odezwał się ksiądz, a mnie ze zdziwienia niemal opadła szczęka.
-Tak, sprowadziłem polskiego księdza- szepnął mi Thomas na ucho.
-Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński? Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i złej doli aż do końca życia? Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?- zapytał po polsku, a ja bałam się, czy Morgi będzie potrafił na to odpowiedzieć.
-Chcemy- powiedziałam śmiało, jakby za dwoje. Okazało się jednak, że niepotrzebnie, bo Tommy bardzo dobrze się przygotował.
-Jeśli ktoś z tu obecnych zna powód dla którego tych dwoje nie mogłoby zawrzeć związku małżeńskiego, niech przemówi teraz bądź zamilknie na wieki- powiedział ksiądz, a ja bałam się, że skądś zaraz wyskoczy Gregor i zepsuje moją piękną bajkę. Nic takiego jednak nie miało miejsca, więc ksiądz dodał: -Podajcie sobie prawe dłonie- przewiązał je stułą. Spojrzałam na Thomasa i zobaczyłam jak bierze głęboki oddech i zaczyna recytować po polsku:
-Ja Thomas, biorę sobie ciebie Dominiko za zonę i slubuję Ci milosc- łzy napłynęły mi do oczu- wiernosc i uczciwosc malzenska- jedna kropla samotnie spłynęła po moim policzku- oraz, że coe nie opuszcze az do śmierci. Tak mi dopomoz Panie Boze Wszechmogący w Trojcy Jedyny i wszyscy świeci- zobaczyłam jak ksiądz przesuwa mikrofon w moją stronę i mimo że znałam tę formułkę na pamięć, bałam się, że coś pomylę.
-Ja Dominika, biorę sobie Ciebie Thomasie za męża- czułam jak robi mi się słabo- i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz- niemal zakrztusiłam się łzami- że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci- odetchnęłam głęboko, ciesząc się, że powiedziałam to nie wylewając z siebie potoku łez.
Spojrzałam ponad głowę urzędnika, za którym stał chłopak ubrany w jeansy i ciemną bluzę- dość nietypowo jak na ślub (dlatego właśnie przykuł moją uwagę). Przyjrzałam się uważniej i zrobiło mi się słabo. Ścisnęłam mocniej dłoń Thomasa, a ten od razu wiedział o co mi chodzi. Gregor...
EH, PRZEPRASZAM, ALE USUNĄŁ MI SIĘ CAŁY ROZDZIAŁ I MUSIAŁAM RATOWAĆ- JAK WIDAĆ NIECO NIEUDOLNIE...
KUŹWA...
A, I DZIĘKUJE, ŻE TYLU Z WAS DOŁĄCZYŁO DO GRUPY :)))
EDIT: W NASTĘPNYM ODCINKU GOŚĆ SPECJALNY- ZUZANKA! :D
EDIT: W NASTĘPNYM ODCINKU GOŚĆ SPECJALNY- ZUZANKA! :D
Jej ślub!!!!! Na to czekałam od samego początku Hahahaha <3
OdpowiedzUsuńOczywiście ślub bez gregora to co toz ślub XD jestem mega ciekawa cossię wydarzy :) Ooooooooo i chciałam napisać jeszcze że długo nawet Bardzooooo długo nie piszesz o Lilly :'( weny życzę!!!!!!! /m.
Kurczę, przez ten usunięty post w poprawce zapomniałam o niej chociaż wspomnieć. Już to naprawiłam, spokojnie :D
Usuńoo jejku ale super ślub :D kurcze ciekawe co Gregor wymyśli.. czekam na następny :) :*
OdpowiedzUsuńTak jak zawsze super ♥
OdpowiedzUsuńRozdzial świetny :) widze że jednak Gregor coś namiesza :D to dobrze bo jakoś dalej nie moge sie przyzwyczaic do Domi i Thomasa :D nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu , duużo weny i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńKiedy next ? :(
OdpowiedzUsuńPostaram się jutro (dziś), bo jakoś nie mam weny :c
Usuń