W duchu dziękowałam, że mój dom znajdował się niedaleko. Z wielkiej torby spośród butelek z mlekiem i herbatką, dwóch pampersów, chusteczek, smoczka i grzechotek odnalazłam klucze. Jak dawno tu nie byłam... Zrzuciłam buty, zostawiłam w hallu torbę i weszłam do salonu. Bałagan; no jasne, zostawić Schlierenzauera samego... Na kominku stał rządek zdjęć. Podeszłam bliżej i przyjrzałam się im dokładniej: ja i Gregor, ja i Cristina, cała nasza czwórka, jakieś stare zdjęcie z Pointnerem... Zrobiło mi się słabo. Resztkami sił wdrapałam się na piętro i rzuciłam na łóżko w sypialni, uprzednio zdejmując z niego dresy Gregora. W głowie miałam kompletną pustkę i mimo tego, że uwierzyłam w słowa Morgiego, że Cristina jest szczęśliwa, byłam przepełniona goryczą. Przykryłam się kołdrą, próbując powstrzymać cisnące się do oczu łzy.
[punkt widzenia Thomasa]
Nie mam bladego pojęcia gdzie jest Dominika, z cmentarza zniknęła jak torpeda. Chciałem za nią biec, ale znałem ją już na tyle żeby wiedzieć, że w takich sytuacjach woli zostać sama. Nie mogę opisać, jaką nienawiścią zapałałem wtedy do matki Cristiny. Przecież równie dobrze ten wypadek mógł mieć miejsce w zupełnie innych okolicznościach. A jeśli już musimy zwalać na kogoś winę, to tą osobą jest Sandra. Z Gregorem zamieniłem kilka słów, nie chciałem nawet pytać o to, co teraz z tym dziwnym trójkątem jego, Domi i Sandry. Tulph ma mnie za kompletnego drania, któremu na rękę jest śmierć narzeczonej. To nie prawda. Pęka mi serce kiedy myślę, że Lilly nigdy nie pozna matki. Nie tego dla niej chciałem. Wiem, że teraz muszę być silny, Cris nie chciałaby żebym się załamał. Mam nadzieję, że Domi pomoże mi z tym wszystkim... tak przecież obiecała Cristinie. Oby nic głupiego nie przyszło jej do głowy...
-Gdzie ona pobiegła?- zapytałem Maćka, który niemal podrzucał Lilly, by ją uspokoić.
-Miałem nadzieję, że ty mi to powiesz- odpowiedział- Wybiegła gadając, że przeprasza...
-Cholera, gdzie ona może być?- przetarłem twarz dłońmi.
-Thomas, ja jej poszukam, a ty musisz jechać- pokazał na tłum ludzi- Stypa- pomachał mi ręką przed twarzą.
-Dobra- spróbowałem przywołać się do porządku.
-Wezmę Lilly, ale daj mi kluczyki do auta Domi- westchnął- Chyba wiem, gdzie może być.
[punkt widzenia Domi]
Otworzyłam oczy. Zarówno w pokoju jak i za oknem było ciemno.
-Cholerka- syknęłam pod nosem, szybko podnosząc się z łóżka. Dziwne, miałam wrażenie, że zostawiłam otwarte drzwi do pokoju. Cicho zeszłam po schodach słysząc jak ktoś krząta się po kuchni. Chwyciłam jakąś mosiężną figurkę z komody w celu samoobrony, gdyby okazało się, że to ktoś niemile widziany. Uniosłam ją nad głową i na palcach wtargnęłam do pomieszczenia. Zobaczyłam Maćka stojącego tyłem do mnie, a przodem do kuchenki i Thomasa siedzącego na krześle przodem do oparcia ukrywającego twarz w przedramionach, na blacie stał zaś fotelik ze śpiącą dziewczynką. Szybko odłożyłam figurkę na miejsce i po raz kolejny weszłam do kuchni.
-Cześć- powiedziałam cicho opierając się o framugę drzwi. Morgi powoli podniósł głowę i uśmiechnął się blado, a Kocur pomachał mi, w jednej ręce trzymając garnek z mlekiem.
-Jak się czujesz?- zapytał Thomas.
-Dobrze- szepnęłam- Przepraszam, że zwiałam, ale nie miałam siły...
-W porządku- chłopak delikatnie się uśmiechnął.
-O hej- usłyszałam za plecami dobrze znany mi głos. O nie, błagam.
-Cześć Gregor- powiedziałam nie odwracając się.
-Pogadamy?- zapytał, kładąc rękę na moi ramieniu. Pokiwałam głową i ruszyłam za nim, wychodząc z kuchni. Kiedy tylko weszliśmy do sypialni rzuciłam się na łóżko, a Gregor zamknął drzwi.
-Co teraz?- zapytał, siadając obok mnie.
-Co masz na myśli?- zmrużyłam oczy.
-Co z nami?
-A co ma być? Nic- westchnęłam, a on pokiwał głową- Posłuchaj, obiecałam Cristinie, że pomogę Thomasowi zaopiekować się Lilly i muszę dotrzymać obietnicy- Gregor spojrzał na mnie pytająco- Przeprowadzam się do niego.
-Co? Dlaczego? Przecież tutaj jest twój dom!- podniósł się szybko i zaczął krążyć po pokoju- Mieszkając tutaj też możesz u pomagać.
-Gregor, ty nie rozumiesz- wstałam i położyłam rękę na jego ramieniu- Kiedy ja się wyprowadzę to ty będziesz mógł tu zamieszkać...
-Domi, jestem tak cholernie wściekły- uderzył pięścią w ścianę, a ja odskoczyłam wystraszona- Gdyby nie ta jedna noc, kiedy się upiłem jak idiota wszystko byłoby dobrze!
-Schlieri, tak najwidoczniej miało być...- szepnęłam, wtulając się w jego klatkę.
-Przepraszam... Za wszystko- uniosłam głowę i zobaczyłam, że łzy wielkie jak grochy toczą się po jego policzkach.
-Ej, no co ty- uśmiechnęłam się i delikatnie je otarłam- To nie jest twoja wina, że jakaś kretynka postanowiła cię wykorzystać...
-Dobrze mieć kogoś takiego jak ty...- westchnął przytulając mnie tak mocno, że przez chwilę myślałam, że mnie udusi.
-Domi, gdzie jest butelka Lilly?- zapytał Maciek, wpadając do pokoju jak burza.
-W mojej torbie- mruknęłam odsuwając się od Schlieriego- Już ci daje- dodałam, kierując się schodami na dół.
-Thomas, zostańmy tu na noc- mruknęłam, siadając na blacie i machając butelką z mlekiem.
-Jeśli chcesz- odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc.
-Jutro rano pakuję rzeczy i przeprowadzam się- powiedziałam niedbale, wbijając w niego wzrok i uśmiechając się pod nosem.
-Tak? No dobrze, dzięki- zagrał średnio zainteresowanego czując na sobie spojrzenie Gregora. Wiedziałam jednak, że w środku skacze jak dziecko na widok cukierka.
-Domi?- usłyszałam cichy szept, kiedy byłam już w pół- śnie.
-Co jest?- mruknęłam nie otwierając oczu.
-Posuń się- poczułam jak ciało Thomasa napiera na moje, przesuwając je w kierunku ściany.
-O nie, spadaj z drugiej strony- dotknęłam miejsca po swojej lewej- I jak wejdzie tu Gregor to mamy przesrane- przypomniałam.
-Spokojnie, zajął się chrześnicą- mruknął, kładąc się obok.
-To dobranoc- szepnęłam odwracając się tyłem.
-Co? Jakie dobranoc?- zapytał zdziwiony, wbijając palec w moje żebra.
-Ała!- pisnęłam, nie wiadomo czy bardziej ze śmiechu czy z bólu. Usłyszałam kroki na schodach i zaczęłam panikować- To Gregor- szepnęłam zakrywając usta dłońmi- Złaź- popchnęłam go stopą w stronę dziury między łóżkiem, a ścianą. Dokładnie wtedy, gdy Thomas ściągnął z łóżka drugą nogę w pokoju pojawiła się postać Schlierenzauera.
CO SĄDZICIE? :))))
OSTATNIO PODRZUCAM WAM SPORO ROZDZIAŁÓW, ALE JEŚLI JUŻ ZDARZYŁO SIĘ TAK, ŻE MIAŁAM TYLE DNI WOLNYCH TO ŻAL BYŁOBY ICH NIE WYKORZYSTAĆ :D
EH, A TAK POZA TYM IM WIĘCEJ CZYTAM O ŻYCIU PRYWATNYM THOMASA TYM BARDZIEJ ROZCZAROWUJĘ SIĘ NIM JAKO CZŁOWIEKIEM... MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE ZAWAŻY TO NA BLOGU :)
SWOJĄ DROGĄ: MA KTOŚ SPRAWDZONY ADRESIK DO NIEGO? NAJLEPIEJ PRYWATNY. Z GÓRY DZIĘKUJĘ, BUZIACZKI :*
ENJOY!
KOMENTARZ= KARMA DLA PANI WENY :)
[punkt widzenia Thomasa]
Nie mam bladego pojęcia gdzie jest Dominika, z cmentarza zniknęła jak torpeda. Chciałem za nią biec, ale znałem ją już na tyle żeby wiedzieć, że w takich sytuacjach woli zostać sama. Nie mogę opisać, jaką nienawiścią zapałałem wtedy do matki Cristiny. Przecież równie dobrze ten wypadek mógł mieć miejsce w zupełnie innych okolicznościach. A jeśli już musimy zwalać na kogoś winę, to tą osobą jest Sandra. Z Gregorem zamieniłem kilka słów, nie chciałem nawet pytać o to, co teraz z tym dziwnym trójkątem jego, Domi i Sandry. Tulph ma mnie za kompletnego drania, któremu na rękę jest śmierć narzeczonej. To nie prawda. Pęka mi serce kiedy myślę, że Lilly nigdy nie pozna matki. Nie tego dla niej chciałem. Wiem, że teraz muszę być silny, Cris nie chciałaby żebym się załamał. Mam nadzieję, że Domi pomoże mi z tym wszystkim... tak przecież obiecała Cristinie. Oby nic głupiego nie przyszło jej do głowy...
-Gdzie ona pobiegła?- zapytałem Maćka, który niemal podrzucał Lilly, by ją uspokoić.
-Miałem nadzieję, że ty mi to powiesz- odpowiedział- Wybiegła gadając, że przeprasza...
-Cholera, gdzie ona może być?- przetarłem twarz dłońmi.
-Thomas, ja jej poszukam, a ty musisz jechać- pokazał na tłum ludzi- Stypa- pomachał mi ręką przed twarzą.
-Dobra- spróbowałem przywołać się do porządku.
-Wezmę Lilly, ale daj mi kluczyki do auta Domi- westchnął- Chyba wiem, gdzie może być.
[punkt widzenia Domi]
Otworzyłam oczy. Zarówno w pokoju jak i za oknem było ciemno.
-Cholerka- syknęłam pod nosem, szybko podnosząc się z łóżka. Dziwne, miałam wrażenie, że zostawiłam otwarte drzwi do pokoju. Cicho zeszłam po schodach słysząc jak ktoś krząta się po kuchni. Chwyciłam jakąś mosiężną figurkę z komody w celu samoobrony, gdyby okazało się, że to ktoś niemile widziany. Uniosłam ją nad głową i na palcach wtargnęłam do pomieszczenia. Zobaczyłam Maćka stojącego tyłem do mnie, a przodem do kuchenki i Thomasa siedzącego na krześle przodem do oparcia ukrywającego twarz w przedramionach, na blacie stał zaś fotelik ze śpiącą dziewczynką. Szybko odłożyłam figurkę na miejsce i po raz kolejny weszłam do kuchni.
-Cześć- powiedziałam cicho opierając się o framugę drzwi. Morgi powoli podniósł głowę i uśmiechnął się blado, a Kocur pomachał mi, w jednej ręce trzymając garnek z mlekiem.
-Jak się czujesz?- zapytał Thomas.
-Dobrze- szepnęłam- Przepraszam, że zwiałam, ale nie miałam siły...
-W porządku- chłopak delikatnie się uśmiechnął.
-O hej- usłyszałam za plecami dobrze znany mi głos. O nie, błagam.
-Cześć Gregor- powiedziałam nie odwracając się.
-Pogadamy?- zapytał, kładąc rękę na moi ramieniu. Pokiwałam głową i ruszyłam za nim, wychodząc z kuchni. Kiedy tylko weszliśmy do sypialni rzuciłam się na łóżko, a Gregor zamknął drzwi.
-Co teraz?- zapytał, siadając obok mnie.
-Co masz na myśli?- zmrużyłam oczy.
-Co z nami?
-A co ma być? Nic- westchnęłam, a on pokiwał głową- Posłuchaj, obiecałam Cristinie, że pomogę Thomasowi zaopiekować się Lilly i muszę dotrzymać obietnicy- Gregor spojrzał na mnie pytająco- Przeprowadzam się do niego.
-Co? Dlaczego? Przecież tutaj jest twój dom!- podniósł się szybko i zaczął krążyć po pokoju- Mieszkając tutaj też możesz u pomagać.
-Gregor, ty nie rozumiesz- wstałam i położyłam rękę na jego ramieniu- Kiedy ja się wyprowadzę to ty będziesz mógł tu zamieszkać...
-Domi, jestem tak cholernie wściekły- uderzył pięścią w ścianę, a ja odskoczyłam wystraszona- Gdyby nie ta jedna noc, kiedy się upiłem jak idiota wszystko byłoby dobrze!
-Schlieri, tak najwidoczniej miało być...- szepnęłam, wtulając się w jego klatkę.
-Przepraszam... Za wszystko- uniosłam głowę i zobaczyłam, że łzy wielkie jak grochy toczą się po jego policzkach.
-Ej, no co ty- uśmiechnęłam się i delikatnie je otarłam- To nie jest twoja wina, że jakaś kretynka postanowiła cię wykorzystać...
-Dobrze mieć kogoś takiego jak ty...- westchnął przytulając mnie tak mocno, że przez chwilę myślałam, że mnie udusi.
-Domi, gdzie jest butelka Lilly?- zapytał Maciek, wpadając do pokoju jak burza.
-W mojej torbie- mruknęłam odsuwając się od Schlieriego- Już ci daje- dodałam, kierując się schodami na dół.
-Thomas, zostańmy tu na noc- mruknęłam, siadając na blacie i machając butelką z mlekiem.
-Jeśli chcesz- odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc.
-Jutro rano pakuję rzeczy i przeprowadzam się- powiedziałam niedbale, wbijając w niego wzrok i uśmiechając się pod nosem.
-Tak? No dobrze, dzięki- zagrał średnio zainteresowanego czując na sobie spojrzenie Gregora. Wiedziałam jednak, że w środku skacze jak dziecko na widok cukierka.
-Domi?- usłyszałam cichy szept, kiedy byłam już w pół- śnie.
-Co jest?- mruknęłam nie otwierając oczu.
-Posuń się- poczułam jak ciało Thomasa napiera na moje, przesuwając je w kierunku ściany.
-O nie, spadaj z drugiej strony- dotknęłam miejsca po swojej lewej- I jak wejdzie tu Gregor to mamy przesrane- przypomniałam.
-Spokojnie, zajął się chrześnicą- mruknął, kładąc się obok.
-To dobranoc- szepnęłam odwracając się tyłem.
-Co? Jakie dobranoc?- zapytał zdziwiony, wbijając palec w moje żebra.
-Ała!- pisnęłam, nie wiadomo czy bardziej ze śmiechu czy z bólu. Usłyszałam kroki na schodach i zaczęłam panikować- To Gregor- szepnęłam zakrywając usta dłońmi- Złaź- popchnęłam go stopą w stronę dziury między łóżkiem, a ścianą. Dokładnie wtedy, gdy Thomas ściągnął z łóżka drugą nogę w pokoju pojawiła się postać Schlierenzauera.
CO SĄDZICIE? :))))
OSTATNIO PODRZUCAM WAM SPORO ROZDZIAŁÓW, ALE JEŚLI JUŻ ZDARZYŁO SIĘ TAK, ŻE MIAŁAM TYLE DNI WOLNYCH TO ŻAL BYŁOBY ICH NIE WYKORZYSTAĆ :D
EH, A TAK POZA TYM IM WIĘCEJ CZYTAM O ŻYCIU PRYWATNYM THOMASA TYM BARDZIEJ ROZCZAROWUJĘ SIĘ NIM JAKO CZŁOWIEKIEM... MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE ZAWAŻY TO NA BLOGU :)
SWOJĄ DROGĄ: MA KTOŚ SPRAWDZONY ADRESIK DO NIEGO? NAJLEPIEJ PRYWATNY. Z GÓRY DZIĘKUJĘ, BUZIACZKI :*
ENJOY!
KOMENTARZ= KARMA DLA PANI WENY :)
Super rozdział! Umilił nudną podróż autokarem do Niemiec :) czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńGenialny :D Kiedy następny proszę jak najszybciej :*
OdpowiedzUsuńświetny! czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny tak wiele się dzieje i bardzo dobrze czekam na next :*
OdpowiedzUsuńGenialny! Fajnie że są tak często :) powodzenia i weny !
OdpowiedzUsuńCudowny! Podziwiam, ze tak czesto dajesz takie dlugie i ciekawe; p a jakie fakty czytalas o Thomasie? Bo glownie idzie sie natknac wlasnie na te pozytywne. Podaj stronki ; )) chetnie poczytjam ; p
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny :) z niecierpliwością czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń