-Nie przejmuj się, mała- powiedział pocieszająco Maciek, kiedy tylko weszliśmy do pokoju.
-Przecież ja się nie przejmuję- skłamałam, rzucając się na łóżko.
-No dobra, pomyślmy. Co możemy zrobić żeby przyhamować tę blond kretynkę- zamyślił się.
-Wyrzucimy ją przez okno?- ucieszyłam się.
-Jestem gotów na takie poświecenia- zaśmiał się- Ale myślę raczej o pozbyciu się bierności Gregora.
-Jak to filozoficznie zabrzmiało- skrzywiłam się- A tak prościej ujmując to po prostu będziesz udawał, że się do mnie przystawiasz?
-A może nie będę udawał?- poruszał brwiami, kładąc się obok mnie.
-Maciek, błagam- przyłożyłam dłoń do jego twarzy i odsunęłam od swojej- Mam was dosyć- zaśmiałam się- A ten plan jest słaby.
-Oj, przecież żartuję- zawtórował mi- Teraz to ja się skupiam na karierze i sorry Gregory, ale nie w głowie mi laseczki.
-Sorry Gregory?- zachichotałam, podnosząc do pozycji siedzącej.
-No co?- wzruszył ramionami szeroko się uśmiechając.
-Uwielbiam cię- mruknęłam, odgarniając włosy z czoła.
-Wiem przecież- objął mnie od tyłu i pocałował w policzek.
-Domi, możesz iść po swoje...- w drzwiach pojawiła się potargana głowa Gregora.
-Puka się- skarciłam go, wyplątując się z ramion Kocura.
-Tak, następnym razem na pewno nie zapomnę- mruknął z nieprzytomnym spojrzeniem- To idziesz?
-Idę, idę- podniosłam się z łóżka.
-Widzisz, działa od początku- powiedział po polsku Maciek.
-Jesteś kocim geniuszem- zaśmiałam się, posyłając mu buziaka w powietrzu.
-Masz pretensje do mnie, a sama nie jesteś lepsza- warknął Gregor, kiedy tylko zamknęłam drzwi apartamentu.
-O co ci chodzi? To mój przyjaciel.
-Przyjaciele się tak nie zachowują...- mruknął.
-Znowu wraca ta twoja zazdrość?- syknęłam, kierując się w stronę windy- Nie jesteśmy już razem. A ty masz tu Sandrę, więc lepiej zachowujmy się jakby nigdy nic- uśmiechnęłam się lekko.
-Chyba sobie jaja robisz- zaśmiał się rozpaczliwie, po czym wepchnął mnie do windy.
-Zgłupiałeś?- warknęłam uderzając plecami o poręcz, która zahamowała mój niechybny upadek na lustro.
-Na twoim punkcie- mruknął zagryzając wargę i wciskając przycisk ,,0''.
-Słaby tekst- pokręciłam głową z politowaniem.
-Może. Ale uczucia szczere- pocałował mnie delikatnie.
-Co zrobimy z Sandrą?- zapytałam, odsuwając go delikatnie od siebie.
-Będziemy olewać?- zaproponował.
-A nie mogłeś po prostu kazać wrócić jej do domu z lotniska?
-Kazałem- rzucił, nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
-I co ci powiedziała?- drążyłam.
-Że teraz jesteśmy rodziną i musimy trzymać się razem... I dopóki będzie mogła to będzie jeździła ze mną na wszystkie zawody.
-Chyba żartujesz!- warknęłam ściszając głos ze względu na otwierające się drzwi windy- Jak jesteś facetem to ją ogarnij, bo na razie zachowujesz się jak pantoflarz albo inna ciota!- ruszyłam w stronę wyjścia z hotelu. Pobiegłam do autobusu i z luku bagażowego wyjęłam swoją walizkę.
-Domi, to wszystko jest bardzo skomplikowane...- szepnął Gregor, biorąc ją ode mnie.
-Myślisz, że nie wiem?- zapytałam niezbyt miłym tonem.
-Posłuchaj- złapał mnie za podbródek- Wytłumaczę jej to wszystko jeszcze raz... Że mieszkam z nią tylko ze względu na dziecko, że nadal kocham ciebie- uśmiechnął się lekko- I żeby się hamowała jeśli już tu musi być, dobrze?
-Mam nadzieję, że cię posłucha- szepnęłam, po czym niespodziewanie wtuliłam się w jego klatkę.
-Mam pomysł- powiedział, odstawiając walizkę przed drzwiami mojego pokoju- Może randka?
-Randka? A gdzie ty chcesz tu mnie zabrać? Do domku Norwegów?- zaśmiałam się- Przecież tu nie ma prywatności.
-Znam fajne miejsce- uśmiechnął się- To jak?
-W porządku- odwzajemniłam gest, delikatnie zagryzając wargę.
-Będę o dziewiątej.
-A jak mam się ubrać?- zawołałam za nim.
-We wszystkim wyglądasz ślicznie!- odkrzyknął, kiedy już nie mogłam go dostrzec, bo znikł na schodach prowadzących w dół.
-Która lepsza?- machałam bluzkami przed twarzą Maćka.
-Domi, ja ledwo widzę- jęknął ściągając buty.
-Stary, za okno z nimi- niemal krzyknęłam zatykając nos.
-Sorry, trening to nie zakupy!- wystawił buty na balkon po czym wrócił do pokoju- Zresztą tu nie ma miejsca na fajną randkę. Znając Gregora to pewnie zabierze cię do baru na piwo i lotki.
-Też o tym pomyślałam- podrapałam się po brodzie- Gorzej jeśli pójdziemy do jakiejś restauracji...
-Ja byłbym za jeansami- rzucił się na łóżko, po czym sięgnął po pilota- Pasują niemal na każdą okazję.
-Obyś się nie mylił- jęknęłam. Założyłam ciemne spodnie, białą koszulkę z nadrukami i szeroki czarny sweter- I jak?- zapytałam, pokazując się współlokatorowi.
-Jak zwykle ładnie- puścił mi oczko.
-Denerwuję się- przyznałam, siadając obok niego.
-To nie wasza pierwsza randka- uniósł brew.
-Pierwsza od dłuższego czasu- zagryzłam dolną wargę.
-Tulph, nie spinaj się- uderzył mnie w plecy jak dobrego kumpla.
-Strugnę cię zaraz- warknęłam, czując piekącą plamę na plecach.
-Weź może łyknij sobie czegoś na rozluźnienie- zachichotał.
-Boję się, że nagle wparuje Sandra i znowu wszystko zepsuje...- westchnęłam.
-Chyba nie będzie was śledzić- powiedział z kpiną w głosie.
-Kto ją tam wie...- mruknęłam. Usłyszeliśmy pukanie. Powoli podeszłam do drzwi i uchyliłam je.
-Hej- jak zwykle uśmiechnięty Schlieri wkroczył do pokoju- Cześć- skinął w stronę rozłożonego na łóżku Maćka.
-Tylko wezmę kurtkę- mruknęłam, udając się do drugiego pokoju. Narzuciłam na siebie czarny materiał i oplotłam szyję chustką.
-Stary, przysięgam, że jeśli wróci smutna to jutro nie wystartujesz- zatrzymałam się słysząc ściszony głos Maćka.
-Nie wróci smutna... Poza tym dlaczego tak się tym przejmujesz?- zapytał Schlieri.
-Bo to moja przyjaciółka. I lepiej żebyś jej nie skrzywdził jeszcze raz...
-Hola, hola, panowie- weszłam między nich- Spokojnie.
-Tylko uświadamiam kolegę- uśmiechnął się Kocur.
-Wrócę przed północą, tatusiu- powiedziałam po polsku i delikatnie pocałowałam go w policzek.
-Tylko nie zgub pantofelka, kopciuszku- zaśmiał się, a ja wychodząc z pokoju wypięłam mu język.
-Nie cierpię nic nie rozumieć po polsku- jęknął Gregor, gdy schodziliśmy po schodach.
-Może pora się nauczyć?- zasugerowałam z uśmiechem- Ja się niemieckiego nauczyłam... w miarę...- zachichotaliśmy.
-Ale polski jest dużo trudniejszy!
-Wydaje ci się- uśmiechnęłam się lekko- Mogę cię nauczyć.
-Ehe, już ty mnie kiedyś nauczyłaś. Jak to było? 'Koza liże mi stopy'?- narysował cudzysłów w powietrzu, a ja wybuchłam głośnym śmiechem, przyciągając zdziwione spojrzenie recepcjonistki- Jeszcze rok temu jakiś góral się pytał czy przypadkiem nie chcę wypożyczyć kozy- mruknął z miną zbitego psa.
-Biednyś...- zachichotałam- A tak w ogóle gdzie się wybieramy?
-Niespodzianka- uśmiechnął się.
-A chociaż dobrze się ubrałam?
-Domi, i tak będziemy tam sami- mruknął.
-Naprawdę?- zdziwiłam się- To tutaj jest to możliwe?
-Jak się ma znajomości to i owszem- pociągnął mnie za rękę w stronę skoczni.
-Wiedziałam, że pójdziemy do domku Norwegów!- zaśmiałam się głośno, a Gregor mi zawtórował.
-Nie, nie idziemy do domku Norwegów. Idziemy tam, gdzie zapewniam, jeszcze nigdy nie byłaś- posłał mi piękny uśmiech- Wujek Walter pożyczył mi klucze.
-A już myślałam, że romantycznie się gdzieś włamiemy- udałam smutek.
-Coś mi się zdaje, że inaczej rozumiemy pojęcie 'romantyczny'- zachichotał, wprowadzając mnie na wąskie schody.
-Ej, daleko jeszcze?- mruknęłam, kiedy byliśmy na wysokości mniej więcej czwartego piętra.
-No jeszcze z dwa piętra...- odpowiedział niczym niestrudzony Schlieri.
-Nogi mnie bolą. Strajk. Miało być romantycznie, a ja padnę zanim dojdziemy na miejsce- oparłam się o ścianę.
-Wybacz, ale gdybym chciał uruchomić windę to musiałbym wtajemniczyć kilka osób. A nie chciałem- mruknął, całując mnie w czoło- Wskakuj- pochylił się, pokazując na swoje plecy.
-Dobra- wzruszyłam ramionami i wykonałam jego polecenie.
-Czy ty w ogóle coś jesz? Jesteś taka lekka- zapytał, kiedy splotłam dłonie na jego klatce.
-Jem zdecydowanie za dużo- zaśmiałam się- A teraz wio!
MUZYCZKA
Po kilkunastu sekundach w końcu zeskoczyłam z pleców chłopaka. Znajdowaliśmy się w dość dużym pomieszczeniu. Ściany pokoju do wysokości około metra pomalowane były na łososiowy kolor, wyżej zaś były tylko szyby. Pod ścianami rozstawione były stoły, na których znajdowały się różne konsole i urządzenia, których nie potrafiłam nazwać. Podeszłam do jednego z ogromnych okien i wyjrzałam przez nie- mogłam zobaczyć całą skocznię!
-Woooooow- wyrwało się z moich ust- Piękne widoki.
-A tu? Trochę się postarałem...- odwróciłam się w stronę, skąd dochodził głos i lekko uchyliłam wargi.
-Jejku, Gregor... Ja jestem...- nie wiedziałam co dokładnie powiedzieć.
-Głodna?- podsunął, pokazując na mały stół z wieloma przysmakami.
-Też- zachichotałam zajmując miejsce i zdejmując kurtkę- Naprawdę się postarałeś...
-Dzięki- uśmiechnął się nalewając szampana do kieliszków.
-Wiedziałam, że źle się ubiorę...- pokręciłam głową.
-A ja niby dobrze się ubrałem?- pokazał na swoje jeansy i bluzę- Więc proponuję wypić za więcej nieformalnych spotkań w niekorzystnych strojach- uśmiechnął się lekko. Pociągnęłam łyk szampana, po czym wstałam od stołu, sprzątnęłam wszystko z szerokiego parapetu, a następnie otworzyłam okno.
-Nienawidzę uroczystych kolacji- stęknęłam, zabierając ze stołu miseczkę z truskawkami oraz kieliszek szampana, po czym usiadłam na marmurowym parapecie.
-Wiem- Gregor się zaśmiał- Przeczuwałem, że coś takiego odwalisz- usiadł obok mnie.
-Dobrze jest tu być sam na sam...- westchnęłam, napełniając płuca górskim powietrzem.
-W końcu...- uśmiechnął się lekko i podsunął mi truskawkę pod nos. Ugryzłam kawałek i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Ale nam się wszystko pokomplikowało...- mruknęłam.
-Jeszcze będzie okej...- pocałował mnie w skroń. Skorzystałam z tego, że przez chwilę był bardzo blisko i zacisnęłam palce na jego bluzie, tym samym uniemożliwiając mu odsunięcie się.
-Kocham cię- szepnęłam.
-Ja ciebie też...- odpowiedział również szeptem- Spróbuję tego nie spieprzyć...
GOTOWE! :3 I JAK SIĘ WAM PODOBA?
-Przecież ja się nie przejmuję- skłamałam, rzucając się na łóżko.
-No dobra, pomyślmy. Co możemy zrobić żeby przyhamować tę blond kretynkę- zamyślił się.
-Wyrzucimy ją przez okno?- ucieszyłam się.
-Jestem gotów na takie poświecenia- zaśmiał się- Ale myślę raczej o pozbyciu się bierności Gregora.
-Jak to filozoficznie zabrzmiało- skrzywiłam się- A tak prościej ujmując to po prostu będziesz udawał, że się do mnie przystawiasz?
-A może nie będę udawał?- poruszał brwiami, kładąc się obok mnie.
-Maciek, błagam- przyłożyłam dłoń do jego twarzy i odsunęłam od swojej- Mam was dosyć- zaśmiałam się- A ten plan jest słaby.
-Oj, przecież żartuję- zawtórował mi- Teraz to ja się skupiam na karierze i sorry Gregory, ale nie w głowie mi laseczki.
-Sorry Gregory?- zachichotałam, podnosząc do pozycji siedzącej.
-No co?- wzruszył ramionami szeroko się uśmiechając.
-Uwielbiam cię- mruknęłam, odgarniając włosy z czoła.
-Wiem przecież- objął mnie od tyłu i pocałował w policzek.
-Domi, możesz iść po swoje...- w drzwiach pojawiła się potargana głowa Gregora.
-Puka się- skarciłam go, wyplątując się z ramion Kocura.
-Tak, następnym razem na pewno nie zapomnę- mruknął z nieprzytomnym spojrzeniem- To idziesz?
-Idę, idę- podniosłam się z łóżka.
-Widzisz, działa od początku- powiedział po polsku Maciek.
-Jesteś kocim geniuszem- zaśmiałam się, posyłając mu buziaka w powietrzu.
-Masz pretensje do mnie, a sama nie jesteś lepsza- warknął Gregor, kiedy tylko zamknęłam drzwi apartamentu.
-O co ci chodzi? To mój przyjaciel.
-Przyjaciele się tak nie zachowują...- mruknął.
-Znowu wraca ta twoja zazdrość?- syknęłam, kierując się w stronę windy- Nie jesteśmy już razem. A ty masz tu Sandrę, więc lepiej zachowujmy się jakby nigdy nic- uśmiechnęłam się lekko.
-Chyba sobie jaja robisz- zaśmiał się rozpaczliwie, po czym wepchnął mnie do windy.
-Zgłupiałeś?- warknęłam uderzając plecami o poręcz, która zahamowała mój niechybny upadek na lustro.
-Na twoim punkcie- mruknął zagryzając wargę i wciskając przycisk ,,0''.
-Słaby tekst- pokręciłam głową z politowaniem.
-Może. Ale uczucia szczere- pocałował mnie delikatnie.
-Co zrobimy z Sandrą?- zapytałam, odsuwając go delikatnie od siebie.
-Będziemy olewać?- zaproponował.
-A nie mogłeś po prostu kazać wrócić jej do domu z lotniska?
-Kazałem- rzucił, nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
-I co ci powiedziała?- drążyłam.
-Że teraz jesteśmy rodziną i musimy trzymać się razem... I dopóki będzie mogła to będzie jeździła ze mną na wszystkie zawody.
-Chyba żartujesz!- warknęłam ściszając głos ze względu na otwierające się drzwi windy- Jak jesteś facetem to ją ogarnij, bo na razie zachowujesz się jak pantoflarz albo inna ciota!- ruszyłam w stronę wyjścia z hotelu. Pobiegłam do autobusu i z luku bagażowego wyjęłam swoją walizkę.
-Domi, to wszystko jest bardzo skomplikowane...- szepnął Gregor, biorąc ją ode mnie.
-Myślisz, że nie wiem?- zapytałam niezbyt miłym tonem.
-Posłuchaj- złapał mnie za podbródek- Wytłumaczę jej to wszystko jeszcze raz... Że mieszkam z nią tylko ze względu na dziecko, że nadal kocham ciebie- uśmiechnął się lekko- I żeby się hamowała jeśli już tu musi być, dobrze?
-Mam nadzieję, że cię posłucha- szepnęłam, po czym niespodziewanie wtuliłam się w jego klatkę.
-Mam pomysł- powiedział, odstawiając walizkę przed drzwiami mojego pokoju- Może randka?
-Randka? A gdzie ty chcesz tu mnie zabrać? Do domku Norwegów?- zaśmiałam się- Przecież tu nie ma prywatności.
-Znam fajne miejsce- uśmiechnął się- To jak?
-W porządku- odwzajemniłam gest, delikatnie zagryzając wargę.
-Będę o dziewiątej.
-A jak mam się ubrać?- zawołałam za nim.
-We wszystkim wyglądasz ślicznie!- odkrzyknął, kiedy już nie mogłam go dostrzec, bo znikł na schodach prowadzących w dół.
-Która lepsza?- machałam bluzkami przed twarzą Maćka.
-Domi, ja ledwo widzę- jęknął ściągając buty.
-Stary, za okno z nimi- niemal krzyknęłam zatykając nos.
-Sorry, trening to nie zakupy!- wystawił buty na balkon po czym wrócił do pokoju- Zresztą tu nie ma miejsca na fajną randkę. Znając Gregora to pewnie zabierze cię do baru na piwo i lotki.
-Też o tym pomyślałam- podrapałam się po brodzie- Gorzej jeśli pójdziemy do jakiejś restauracji...
-Ja byłbym za jeansami- rzucił się na łóżko, po czym sięgnął po pilota- Pasują niemal na każdą okazję.
-Obyś się nie mylił- jęknęłam. Założyłam ciemne spodnie, białą koszulkę z nadrukami i szeroki czarny sweter- I jak?- zapytałam, pokazując się współlokatorowi.
-Jak zwykle ładnie- puścił mi oczko.
-Denerwuję się- przyznałam, siadając obok niego.
-To nie wasza pierwsza randka- uniósł brew.
-Pierwsza od dłuższego czasu- zagryzłam dolną wargę.
-Tulph, nie spinaj się- uderzył mnie w plecy jak dobrego kumpla.
-Strugnę cię zaraz- warknęłam, czując piekącą plamę na plecach.
-Weź może łyknij sobie czegoś na rozluźnienie- zachichotał.
-Boję się, że nagle wparuje Sandra i znowu wszystko zepsuje...- westchnęłam.
-Chyba nie będzie was śledzić- powiedział z kpiną w głosie.
-Kto ją tam wie...- mruknęłam. Usłyszeliśmy pukanie. Powoli podeszłam do drzwi i uchyliłam je.
-Hej- jak zwykle uśmiechnięty Schlieri wkroczył do pokoju- Cześć- skinął w stronę rozłożonego na łóżku Maćka.
-Tylko wezmę kurtkę- mruknęłam, udając się do drugiego pokoju. Narzuciłam na siebie czarny materiał i oplotłam szyję chustką.
-Stary, przysięgam, że jeśli wróci smutna to jutro nie wystartujesz- zatrzymałam się słysząc ściszony głos Maćka.
-Nie wróci smutna... Poza tym dlaczego tak się tym przejmujesz?- zapytał Schlieri.
-Bo to moja przyjaciółka. I lepiej żebyś jej nie skrzywdził jeszcze raz...
-Hola, hola, panowie- weszłam między nich- Spokojnie.
-Tylko uświadamiam kolegę- uśmiechnął się Kocur.
-Wrócę przed północą, tatusiu- powiedziałam po polsku i delikatnie pocałowałam go w policzek.
-Tylko nie zgub pantofelka, kopciuszku- zaśmiał się, a ja wychodząc z pokoju wypięłam mu język.
-Nie cierpię nic nie rozumieć po polsku- jęknął Gregor, gdy schodziliśmy po schodach.
-Może pora się nauczyć?- zasugerowałam z uśmiechem- Ja się niemieckiego nauczyłam... w miarę...- zachichotaliśmy.
-Ale polski jest dużo trudniejszy!
-Wydaje ci się- uśmiechnęłam się lekko- Mogę cię nauczyć.
-Ehe, już ty mnie kiedyś nauczyłaś. Jak to było? 'Koza liże mi stopy'?- narysował cudzysłów w powietrzu, a ja wybuchłam głośnym śmiechem, przyciągając zdziwione spojrzenie recepcjonistki- Jeszcze rok temu jakiś góral się pytał czy przypadkiem nie chcę wypożyczyć kozy- mruknął z miną zbitego psa.
-Biednyś...- zachichotałam- A tak w ogóle gdzie się wybieramy?
-Niespodzianka- uśmiechnął się.
-A chociaż dobrze się ubrałam?
-Domi, i tak będziemy tam sami- mruknął.
-Naprawdę?- zdziwiłam się- To tutaj jest to możliwe?
-Jak się ma znajomości to i owszem- pociągnął mnie za rękę w stronę skoczni.
-Wiedziałam, że pójdziemy do domku Norwegów!- zaśmiałam się głośno, a Gregor mi zawtórował.
-Nie, nie idziemy do domku Norwegów. Idziemy tam, gdzie zapewniam, jeszcze nigdy nie byłaś- posłał mi piękny uśmiech- Wujek Walter pożyczył mi klucze.
-A już myślałam, że romantycznie się gdzieś włamiemy- udałam smutek.
-Coś mi się zdaje, że inaczej rozumiemy pojęcie 'romantyczny'- zachichotał, wprowadzając mnie na wąskie schody.
-Ej, daleko jeszcze?- mruknęłam, kiedy byliśmy na wysokości mniej więcej czwartego piętra.
-No jeszcze z dwa piętra...- odpowiedział niczym niestrudzony Schlieri.
-Nogi mnie bolą. Strajk. Miało być romantycznie, a ja padnę zanim dojdziemy na miejsce- oparłam się o ścianę.
-Wybacz, ale gdybym chciał uruchomić windę to musiałbym wtajemniczyć kilka osób. A nie chciałem- mruknął, całując mnie w czoło- Wskakuj- pochylił się, pokazując na swoje plecy.
-Dobra- wzruszyłam ramionami i wykonałam jego polecenie.
-Czy ty w ogóle coś jesz? Jesteś taka lekka- zapytał, kiedy splotłam dłonie na jego klatce.
-Jem zdecydowanie za dużo- zaśmiałam się- A teraz wio!
MUZYCZKA
Po kilkunastu sekundach w końcu zeskoczyłam z pleców chłopaka. Znajdowaliśmy się w dość dużym pomieszczeniu. Ściany pokoju do wysokości około metra pomalowane były na łososiowy kolor, wyżej zaś były tylko szyby. Pod ścianami rozstawione były stoły, na których znajdowały się różne konsole i urządzenia, których nie potrafiłam nazwać. Podeszłam do jednego z ogromnych okien i wyjrzałam przez nie- mogłam zobaczyć całą skocznię!
-Woooooow- wyrwało się z moich ust- Piękne widoki.
-A tu? Trochę się postarałem...- odwróciłam się w stronę, skąd dochodził głos i lekko uchyliłam wargi.
-Jejku, Gregor... Ja jestem...- nie wiedziałam co dokładnie powiedzieć.
-Głodna?- podsunął, pokazując na mały stół z wieloma przysmakami.
-Też- zachichotałam zajmując miejsce i zdejmując kurtkę- Naprawdę się postarałeś...
-Dzięki- uśmiechnął się nalewając szampana do kieliszków.
-Wiedziałam, że źle się ubiorę...- pokręciłam głową.
-A ja niby dobrze się ubrałem?- pokazał na swoje jeansy i bluzę- Więc proponuję wypić za więcej nieformalnych spotkań w niekorzystnych strojach- uśmiechnął się lekko. Pociągnęłam łyk szampana, po czym wstałam od stołu, sprzątnęłam wszystko z szerokiego parapetu, a następnie otworzyłam okno.
-Nienawidzę uroczystych kolacji- stęknęłam, zabierając ze stołu miseczkę z truskawkami oraz kieliszek szampana, po czym usiadłam na marmurowym parapecie.
-Wiem- Gregor się zaśmiał- Przeczuwałem, że coś takiego odwalisz- usiadł obok mnie.
-Dobrze jest tu być sam na sam...- westchnęłam, napełniając płuca górskim powietrzem.
-W końcu...- uśmiechnął się lekko i podsunął mi truskawkę pod nos. Ugryzłam kawałek i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Ale nam się wszystko pokomplikowało...- mruknęłam.
-Jeszcze będzie okej...- pocałował mnie w skroń. Skorzystałam z tego, że przez chwilę był bardzo blisko i zacisnęłam palce na jego bluzie, tym samym uniemożliwiając mu odsunięcie się.
-Kocham cię- szepnęłam.
-Ja ciebie też...- odpowiedział również szeptem- Spróbuję tego nie spieprzyć...
GOTOWE! :3 I JAK SIĘ WAM PODOBA?
I oby tak dalej Greg rozdział niesamowity i nie ma w ty przesady, na plus też to, że nie ma w nim sandry, a oni robią kroczek w dobrą stronę, buziaki :*
OdpowiedzUsuńO cudowny. Tak ma właśnie być. Ta romantyczna kolacja <3 I co najważniejsze nie ma Sandry hehe Weny :*
OdpowiedzUsuńGregor się wreszcie przebudził! Kocur, Kocur, Kocur <3 Weny ;*
OdpowiedzUsuńTeż bym tak chciała *.*
OdpowiedzUsuńNie kończ tego! :C
No, no, no. Jakoś rzywię niechęć do Gregora, ale Thomas też mnie denerwuje ;p Maciek byłby najlepszy dla Domi <3 ;*
OdpowiedzUsuń(byłabym wdzięczna, jakyś odwiedziła moja stronę i powiedziała co sądzisz ;) )
Świetny!! W końcu bez Sandry :D No i romantyczna kolacja <333 Chciałabym, żeby im się udało :)) Weny! :*
OdpowiedzUsuńJestem za wypchnieciem Sandry za okno. A tak wogóle ciekawie się porobiło, oby znaleźli szczęście i to wszyscy ;-)
OdpowiedzUsuńRozdział genialny<3
Pozdrowienia i weny ;-)
Może nie że domi ją wypchnie ale mogła by sama wypaść :p
UsuńHahaha "Wujek Walter" i "tatuś" Kot :D Jesteś ge-nia-lna! Mam nadzieję że wszystko się poukłada i Domi z Gregorem będą szczęśliwi razem we dwójkę a nie z Sandrą za plecami.. <3 Weny, z niecierpliwością czekam na następny rozdział :*
OdpowiedzUsuńNAJLEPSZY <3
OdpowiedzUsuń