Stałam z otwartymi ustami wpatrując się w swoje odbicie w lustrze i nadal mocno ściskając coś lepkiego.
-O kurczę- tylko tyle byłam w stanie wydusić.
-Sam lepiej bym tego nie opisał- podniósł się z ziemi i chwycił mnie za dłonie, próbując przechwycić mydło.
-Nie- syknęłam- Odwróć się- wykonał moje polecenie. Szybko odłożyłam mydło do mydelniczki, opukałam dłonie i wsunęłam na siebie białą koszulkę.
-Już?- zapytał tłumiąc śmiech.
-Tak- mruknęłam patrząc jak się odwraca.
-Musze pamiętać żeby zawsze przed twoim przyjściem pochować mydła- zaśmiał się.
-Bardzo śmieszne- wypięłam mu język- Po prostu nie wchodź, kiedy piszczę żebyś tego nie robił- zagryzłam wargę.
-Dobrze, mój pisiu- pysiu- załapał mnie za policzki.
-A spadaj- mruknęłam i wyszłam z łazienki. Weszłam do sypialni ze szklanym dachem, podeszłam do biurka, by pociągnąć łyka coli, a następnie rzucić się na łóżko. Po kilku minutach do pokoju wszedł uśmiechnięty Maciek ubrany tylko w dresowe spodnie, klęknął obok posłania, po czym z ogromnej szuflady wyjął koc.
-Idę na kanapę- mruknął.
-No coś ty- klęknęłam na łóżku- Przecież jesteś u siebie, to ja powinnam iść- zacisnęłam palce na kocu.
-Właśnie dlatego, że jesteś moim gościem zostajesz tu- szarpnął materiał na tyle mocno, by wypadł z moich dłoni.
-Maciek, przestań. Przecież nie będziesz spał w salonie...- mruknęłam zrezygnowana.
-To śpijmy tu oboje- zaproponował z uśmiechem.
-Dobra- uśmiechnęłam się delikatnie i ułożyłam pod kołdrą. Maciek obszedł łóżko z drugiej strony i wsunął się pod pościel tuż obok mnie.
-Dobranoc- szepnął odwracając się tyłem.
-Dobranoc- odpowiedziałam czując na nogach ciężar Lucy.
Co to wszystko właściwie miało znaczyć? Zdecydowanie nadaliśmy temu zbyt szybkie tempo. Podniosłam wzrok, by spojrzeć na gwieździste niebo. Zastanawiałam się, gdzie teraz jest Gregor i co robi. Nie zamierzałam do niego wracać i nie wiadomo dlaczego taki obrót sytuacji chyba był mi na rękę. Czy ja już go nie kochałam? Nie wiem. Faktycznie, coraz częściej denerwowała mnie jego arogancka postawa, to, że nie potrafił przegrywać, ale do cholery, za kilka miesięcy mieliśmy wziąć ślub. Chwila, czy to oznacza, że gdyby nie ciąża Sandry, to prawdopodobnie popełniłabym błąd, którego długo bym żałowała? Następnie moje myśli powędrowały w stronę Thomasa. Przedwczoraj to z nim byłam bardzo blisko, a dziś leżę w łóżku z niemal obcym mi chłopakiem. Co mi w ogóle przyszło do głowy? Przecież zostawanie tu na noc jest czystą głupotą, nie znam go. Cały przyjazd do Polski był czystą paranoją. Powinnam zostać w Austrii i rozwiązać wszystkie swoje problemy, a nie uciekać od nich, przy okazji pakując się w jeszcze jedno bagno. Bardzo przystojne bagno. W dodatku dlaczego to bagno było na mnie takie otwarte? Kiedy po raz pierwszy go spotkałam, miałam wrażenie, że jest bardzo cichy i nieśmiały, dobrze pamiętam, że nawet nie podszedł do mnie by się przedstawić, więc dlaczego dziś tak po prostu zaczepił mnie na skoczni? Właśnie. Przecież my DZIŚ się poznaliśmy... Chwila. Coś tu jest nie tak. Jak to jest możliwe, że poznałam go kilkanaście godzin temu, a teraz leżę z nim w jednym łóżku? Przecież to zupełnie do mnie nie pasuje... Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i zaczęłam głośno oddychać.
-Co się stało?- usłyszałam zaniepokojony głos chłopaka.
-Źle robię...- szepnęłam- Źle robię...
-Hej, nie prawda...- pociągnął mnie za nadgarstek tak, bym położyła się obok niego- Wcale nie robisz źle...- przysunął się tak, że dotykałam czołem jego nagiej klatki.
-Robię...- szepnęłam.
-Nie... Jesteś młoda...- mruknął mi do ucha- Jesteś młoda...- jego głos zaczynał odpływać dalej i dalej, a ja nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Przecież wcale nie byłam zmęczona. Wiedziałam, że ta znajomość źle się skończy... Przecież miałam takie przeczucie... Co ja najlepszego zrobiłam...
-Jesteś szmatą...- co? Dlaczego tak mówił? Nic nie rozumiałam, a w dodatku miałam dziwne odczucie, że ten głos wcale nie należy do niego.
- Jesteśmy na miejscu...- gdzie?- Haaaalo- usłyszałam blisko siebie znajomy głos, ale nie do końca mogłam rozpoznać do kogo należy, wiedziałam tylko, że na pewno nie do Maćka- Domi, jesteśmy na miejscu- szybko otworzyłam oczy nerwowo wyskakując do przodu, jednak poczułam jak coś przy klatce piersiowej stanowczo mnie hamuje.
-W porządku?- ktoś z lewej strony dotknął mojego ramienia.
-Kamil?- wycharczałam.
-A kogo się spodziewałaś?- zaśmiał się- Chyba miałaś jakieś fajne sny, bo mruczałaś co parę minut.
Chwila. Czyli to wszystko był sen? Mój mózg zmyślił całą tę historię? Faktycznie, w samolocie w jakimś magazynie przewinęło mi się przed oczami kilka zdjęć Maćka, ale to przecież nie było nic znaczącego.
-Wracamy z lotniska?- szepnęłam.
-Taaaak- powiedział powoli- Dobrze się czujesz?
-Miałam dziwny sen...- zakryłam oczy rękami.
-Chcesz pogadać?- zapytał zaniepokojony, ale ja tylko pokręciłam głową i odpięłam pasy- Poczekaj- zatrzymał mnie- Jesteśmy na początku tej wioski, musiałem cię obudzić, bo nie znam numeru domu.
-Trzydzieści...- szepnęłam opadając na fotel.
-Chyba ten sen musiał być na prawdę realistyczny...- rzucił, ruszając dalej.
-Żebyś wiedział...- mruknęłam- Dobrze, że to naprawdę tylko sen...
-Jutro będę przed południem, okej?- zapytał zwalniając.
-Dobrze, dobrze- szepnęłam.
-Źle się czujesz?
-Po prostu ten sen... Trochę mną wstrząsnął...
-Widzę właśnie- zatrzymał samochód, po czym wysiadł z niego i wyjął z bagażnika moją walizkę- Chodź- otworzył drzwi od strony pasażera i podał mi dłoń. Chwyciłam ją i wysunęłam się na świeże powietrze- Idź spać od razu, nie myśl już o tym... To tylko sen, nic realistycznego- przytulił mnie- Widzę, że bardzo go przeżyłaś, ale to nie zdarzyło się na prawdę- mruknął w moje włosy- Jest dobrze.
-Dzięki- spróbowałam delikatnie się uśmiechnąć- Jesteś najlepszy.
-Staram się- zaśmiał się cicho- Jakbyś jednak chciała pogadać o tym śnie albo o czymkolwiek innym, to wiesz... Wal jak w dym. Nawet w nocy.
-Dziękuję- szepnęłam i chwyciłam walizkę- To do jutra.
-Śpij dobrze- mruknął i poczekał aż wejdę do domu, dopiero wtedy odjechał.
Babcia na szczęście nie zadawała zbędnych pytań. Szybko przekonałam ją, że jestem zmęczona i obiecawszy, że wszystko wytłumaczę jej jutro udałam się do 'swojego' pokoju.
Jak cudownie, że to naprawdę tylko sen. Trzech facetów to o dwóch za dużo. Nawet nie wiedziałam, że mam tak bogatą wyobraźnię... Z tą myślą zasnęłam, choć nadal bardzo się bałam, że ten senny koszmar powróci.
Obudziły mnie delikatnie promienie słońca padające na moją twarz. Szybko poszłam się wykąpać, a następnie wyciągnęłam z walizki jakieś ciuchy, narzuciłam je na siebie i zeszłam do kuchni, gdzie siedzieli już dziadkowie. Przez cały czas miałam okropne deja vu. Gdy opowiadałam im, co stało się kilka dni temu wszystko brzmiało dokładnie tak jak w śnie, a ja nie wiedziałam, czy nie powtarzam się w swojej wypowiedzi. Uważałam, żeby pominąć fragment związany z Morgensternem i nie pisnąć o tym przykrym incydencie chociażby słowa.
-Dziecko, czy ty dobrze się czujesz?- zapytał w końcu dziadek.
-Tak, po prostu te ostatnie wydarzenia trochę mnie przytłoczyły- przyznałam niemal zgodnie z prawdą.
-Na to jest tylko jedno lekarstwo- wstał od stołu- Dziadkowe kakao- zaśmiał się przygotowując mi napój.
-Jadę dziś z Kamilem do Wisły...- mruknęłam.
-Jakim Kamilem?- zaciekawiła się babcia.
-Stochem... To mój przyjaciel- uśmiechnęłam się delikatnie zdając sobie sprawę, że powiedziałam szczerą prawdę.
-Taka resuscytacja złamanego serduszka?- uśmiechnęła się kobieta.
-Coś w ten deseń- przyznałam.
-I bardzo dobrze- przyznał dziadek- Jeśli tam będzie ten śmieszny Piotrek, to na pewno wrócisz w dużo lepszym nastroju- uśmiechnął się- Wiesz, w tej chwili ten Gregor powinien się cieszyć, że mnie nie poznał- jego nozdrza groźnie zadrżały- A ty powinnaś go olać. To jak postąpił świadczy tylko o jego niedojrzałości. Najwidoczniej nie dorósł jeszcze do roli ani męża, ani ojca. I szczerze współczuję tej dziewczynie, która z nim wpadła.
-Jej to chyba nie przeszkadza- mruknęłam.
-Wnusiu, wydaje mi się, że ty z tej całej sytuacji wyszłaś najlepiej z nich wszystkich- westchnął odwracając się w moją stronę- Proszę, nie smuć się już tak, bo łamiesz mi serce- pogłaskał mnie po głowie, a ja zastanawiałam się, gdzie podziali się tacy mężczyźni jak on. Są na wyginięciu?
I JAK SIĘ WAM PODOBA? :)))
-O kurczę- tylko tyle byłam w stanie wydusić.
-Sam lepiej bym tego nie opisał- podniósł się z ziemi i chwycił mnie za dłonie, próbując przechwycić mydło.
-Nie- syknęłam- Odwróć się- wykonał moje polecenie. Szybko odłożyłam mydło do mydelniczki, opukałam dłonie i wsunęłam na siebie białą koszulkę.
-Już?- zapytał tłumiąc śmiech.
-Tak- mruknęłam patrząc jak się odwraca.
-Musze pamiętać żeby zawsze przed twoim przyjściem pochować mydła- zaśmiał się.
-Bardzo śmieszne- wypięłam mu język- Po prostu nie wchodź, kiedy piszczę żebyś tego nie robił- zagryzłam wargę.
-Dobrze, mój pisiu- pysiu- załapał mnie za policzki.
-A spadaj- mruknęłam i wyszłam z łazienki. Weszłam do sypialni ze szklanym dachem, podeszłam do biurka, by pociągnąć łyka coli, a następnie rzucić się na łóżko. Po kilku minutach do pokoju wszedł uśmiechnięty Maciek ubrany tylko w dresowe spodnie, klęknął obok posłania, po czym z ogromnej szuflady wyjął koc.
-Idę na kanapę- mruknął.
-No coś ty- klęknęłam na łóżku- Przecież jesteś u siebie, to ja powinnam iść- zacisnęłam palce na kocu.
-Właśnie dlatego, że jesteś moim gościem zostajesz tu- szarpnął materiał na tyle mocno, by wypadł z moich dłoni.
-Maciek, przestań. Przecież nie będziesz spał w salonie...- mruknęłam zrezygnowana.
-To śpijmy tu oboje- zaproponował z uśmiechem.
-Dobra- uśmiechnęłam się delikatnie i ułożyłam pod kołdrą. Maciek obszedł łóżko z drugiej strony i wsunął się pod pościel tuż obok mnie.
-Dobranoc- szepnął odwracając się tyłem.
-Dobranoc- odpowiedziałam czując na nogach ciężar Lucy.
Co to wszystko właściwie miało znaczyć? Zdecydowanie nadaliśmy temu zbyt szybkie tempo. Podniosłam wzrok, by spojrzeć na gwieździste niebo. Zastanawiałam się, gdzie teraz jest Gregor i co robi. Nie zamierzałam do niego wracać i nie wiadomo dlaczego taki obrót sytuacji chyba był mi na rękę. Czy ja już go nie kochałam? Nie wiem. Faktycznie, coraz częściej denerwowała mnie jego arogancka postawa, to, że nie potrafił przegrywać, ale do cholery, za kilka miesięcy mieliśmy wziąć ślub. Chwila, czy to oznacza, że gdyby nie ciąża Sandry, to prawdopodobnie popełniłabym błąd, którego długo bym żałowała? Następnie moje myśli powędrowały w stronę Thomasa. Przedwczoraj to z nim byłam bardzo blisko, a dziś leżę w łóżku z niemal obcym mi chłopakiem. Co mi w ogóle przyszło do głowy? Przecież zostawanie tu na noc jest czystą głupotą, nie znam go. Cały przyjazd do Polski był czystą paranoją. Powinnam zostać w Austrii i rozwiązać wszystkie swoje problemy, a nie uciekać od nich, przy okazji pakując się w jeszcze jedno bagno. Bardzo przystojne bagno. W dodatku dlaczego to bagno było na mnie takie otwarte? Kiedy po raz pierwszy go spotkałam, miałam wrażenie, że jest bardzo cichy i nieśmiały, dobrze pamiętam, że nawet nie podszedł do mnie by się przedstawić, więc dlaczego dziś tak po prostu zaczepił mnie na skoczni? Właśnie. Przecież my DZIŚ się poznaliśmy... Chwila. Coś tu jest nie tak. Jak to jest możliwe, że poznałam go kilkanaście godzin temu, a teraz leżę z nim w jednym łóżku? Przecież to zupełnie do mnie nie pasuje... Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i zaczęłam głośno oddychać.
-Co się stało?- usłyszałam zaniepokojony głos chłopaka.
-Źle robię...- szepnęłam- Źle robię...
-Hej, nie prawda...- pociągnął mnie za nadgarstek tak, bym położyła się obok niego- Wcale nie robisz źle...- przysunął się tak, że dotykałam czołem jego nagiej klatki.
-Robię...- szepnęłam.
-Nie... Jesteś młoda...- mruknął mi do ucha- Jesteś młoda...- jego głos zaczynał odpływać dalej i dalej, a ja nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Przecież wcale nie byłam zmęczona. Wiedziałam, że ta znajomość źle się skończy... Przecież miałam takie przeczucie... Co ja najlepszego zrobiłam...
-Jesteś szmatą...- co? Dlaczego tak mówił? Nic nie rozumiałam, a w dodatku miałam dziwne odczucie, że ten głos wcale nie należy do niego.
- Jesteśmy na miejscu...- gdzie?- Haaaalo- usłyszałam blisko siebie znajomy głos, ale nie do końca mogłam rozpoznać do kogo należy, wiedziałam tylko, że na pewno nie do Maćka- Domi, jesteśmy na miejscu- szybko otworzyłam oczy nerwowo wyskakując do przodu, jednak poczułam jak coś przy klatce piersiowej stanowczo mnie hamuje.
-W porządku?- ktoś z lewej strony dotknął mojego ramienia.
-Kamil?- wycharczałam.
-A kogo się spodziewałaś?- zaśmiał się- Chyba miałaś jakieś fajne sny, bo mruczałaś co parę minut.
Chwila. Czyli to wszystko był sen? Mój mózg zmyślił całą tę historię? Faktycznie, w samolocie w jakimś magazynie przewinęło mi się przed oczami kilka zdjęć Maćka, ale to przecież nie było nic znaczącego.
-Wracamy z lotniska?- szepnęłam.
-Taaaak- powiedział powoli- Dobrze się czujesz?
-Miałam dziwny sen...- zakryłam oczy rękami.
-Chcesz pogadać?- zapytał zaniepokojony, ale ja tylko pokręciłam głową i odpięłam pasy- Poczekaj- zatrzymał mnie- Jesteśmy na początku tej wioski, musiałem cię obudzić, bo nie znam numeru domu.
-Trzydzieści...- szepnęłam opadając na fotel.
-Chyba ten sen musiał być na prawdę realistyczny...- rzucił, ruszając dalej.
-Żebyś wiedział...- mruknęłam- Dobrze, że to naprawdę tylko sen...
-Jutro będę przed południem, okej?- zapytał zwalniając.
-Dobrze, dobrze- szepnęłam.
-Źle się czujesz?
-Po prostu ten sen... Trochę mną wstrząsnął...
-Widzę właśnie- zatrzymał samochód, po czym wysiadł z niego i wyjął z bagażnika moją walizkę- Chodź- otworzył drzwi od strony pasażera i podał mi dłoń. Chwyciłam ją i wysunęłam się na świeże powietrze- Idź spać od razu, nie myśl już o tym... To tylko sen, nic realistycznego- przytulił mnie- Widzę, że bardzo go przeżyłaś, ale to nie zdarzyło się na prawdę- mruknął w moje włosy- Jest dobrze.
-Dzięki- spróbowałam delikatnie się uśmiechnąć- Jesteś najlepszy.
-Staram się- zaśmiał się cicho- Jakbyś jednak chciała pogadać o tym śnie albo o czymkolwiek innym, to wiesz... Wal jak w dym. Nawet w nocy.
-Dziękuję- szepnęłam i chwyciłam walizkę- To do jutra.
-Śpij dobrze- mruknął i poczekał aż wejdę do domu, dopiero wtedy odjechał.
Babcia na szczęście nie zadawała zbędnych pytań. Szybko przekonałam ją, że jestem zmęczona i obiecawszy, że wszystko wytłumaczę jej jutro udałam się do 'swojego' pokoju.
Jak cudownie, że to naprawdę tylko sen. Trzech facetów to o dwóch za dużo. Nawet nie wiedziałam, że mam tak bogatą wyobraźnię... Z tą myślą zasnęłam, choć nadal bardzo się bałam, że ten senny koszmar powróci.
Obudziły mnie delikatnie promienie słońca padające na moją twarz. Szybko poszłam się wykąpać, a następnie wyciągnęłam z walizki jakieś ciuchy, narzuciłam je na siebie i zeszłam do kuchni, gdzie siedzieli już dziadkowie. Przez cały czas miałam okropne deja vu. Gdy opowiadałam im, co stało się kilka dni temu wszystko brzmiało dokładnie tak jak w śnie, a ja nie wiedziałam, czy nie powtarzam się w swojej wypowiedzi. Uważałam, żeby pominąć fragment związany z Morgensternem i nie pisnąć o tym przykrym incydencie chociażby słowa.
-Dziecko, czy ty dobrze się czujesz?- zapytał w końcu dziadek.
-Tak, po prostu te ostatnie wydarzenia trochę mnie przytłoczyły- przyznałam niemal zgodnie z prawdą.
-Na to jest tylko jedno lekarstwo- wstał od stołu- Dziadkowe kakao- zaśmiał się przygotowując mi napój.
-Jadę dziś z Kamilem do Wisły...- mruknęłam.
-Jakim Kamilem?- zaciekawiła się babcia.
-Stochem... To mój przyjaciel- uśmiechnęłam się delikatnie zdając sobie sprawę, że powiedziałam szczerą prawdę.
-Taka resuscytacja złamanego serduszka?- uśmiechnęła się kobieta.
-Coś w ten deseń- przyznałam.
-I bardzo dobrze- przyznał dziadek- Jeśli tam będzie ten śmieszny Piotrek, to na pewno wrócisz w dużo lepszym nastroju- uśmiechnął się- Wiesz, w tej chwili ten Gregor powinien się cieszyć, że mnie nie poznał- jego nozdrza groźnie zadrżały- A ty powinnaś go olać. To jak postąpił świadczy tylko o jego niedojrzałości. Najwidoczniej nie dorósł jeszcze do roli ani męża, ani ojca. I szczerze współczuję tej dziewczynie, która z nim wpadła.
-Jej to chyba nie przeszkadza- mruknęłam.
-Wnusiu, wydaje mi się, że ty z tej całej sytuacji wyszłaś najlepiej z nich wszystkich- westchnął odwracając się w moją stronę- Proszę, nie smuć się już tak, bo łamiesz mi serce- pogłaskał mnie po głowie, a ja zastanawiałam się, gdzie podziali się tacy mężczyźni jak on. Są na wyginięciu?
CZYTASZ= KOMENTARZ
I JAK SIĘ WAM PODOBA? :)))
Uff odetchnęłam z ulgą gdy przeczytałam, że to był tylko sen :) Rozdział bardzo się mi podoba i czekam co tak naprawdę się wydarzy w tej Polsce :* Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńale to ja już nic nie rozumiem, snem był tylko ten wieczór u Maćka czy to, że wgl go poznała? ej dziwne to wszystko się tu porobiło... :/
OdpowiedzUsuńŚwietne! W sumie to się ucieszyłam, że to tylko sen. Aż się boje pomyśleć co jeszcze wymyślisz :D
OdpowiedzUsuńCzyli nie ma Maćka : c
OdpowiedzUsuńA ja go tak uwielbiam xD
Fajny rozdział :))