CZYTASZ= KOMENTARZ
-I jak tam się czujesz?- zapytał Kamil wyjeżdżając z wioski.
-Lepiej, dzięki- uśmiechnęłam się lekko- Boję się tam trochę jechać...-Dlaczego?- zdziwił się.
-Bo to wszystko mi się śniło... I średnio dobrze się skończyło...- przyznałam.
-Spokojnie- mruknął- Nic ci nie będzie. Dopilnuję tego, dobrze?
-Nie o to chodzi...- Stoch spojrzał na mnie pytająco- Nie chcę się po prostu wpakować w żadne nowe bagno, jak w tym śnie...
-Powiesz coś więcej?- zachęcił mnie.
-Raczej nie...- mruknęłam- Przepraszam, ale strasznie głupio mi o tym mówić. Zawstydza mnie ten temat...
-Okej, rozumiem- uśmiechnął się. Przez dwadzieścia minut jazdy czułam się tak, jakby dziadkowe kakao zaraz miało znaleźć się na tapicerce Kamila. Wiedząc, że na pewno by mu się to nie spodobało, starałam się zdusić tę chęć w zarodku.
-Jesteśmy- mruknął gasząc silnik. Powoli wysiadłam z auta kierując się w stronę domków- Czekaj- Stoch zatrzasnął bagażnik i dogonił mnie, po czym objął ramieniem.
-Ja tu poczekam- powiedziałam zatrzymując się przez budynkiem, z którego dochodziły roześmiane głosy.
-Zwariowałaś? Nie będziesz przecież stała na tym chłodzie- otworzył przede mną drzwi- No właź.
-Nie, na prawdę tu poczekam- wolałam uniknąć konfrontacji z Maćkiem twarzą w twarz.
-Chłopaki, zobaczcie kogo przyprowadziłem!- zawołał do wnętrza domku, z którego po chwili zaczęły wyłaniać się znajome twarze Dawida Kubackiego, Piotrka Żyły, Janka Ziobry i Maćka Kota. Na widok tego ostatniego coś przeskoczyło mi w żołądku i czułam jak mimowolnie się krzywię.
-Proszę, proszę- mruknął Janek- Miło widzieć.
-Cześć- powiedziałam cicho starając się uśmiechnąć.
-Koleżanka potrzebuje pomocy, bo nie chce wejść do domku- rzucił Stoch.
-Oj, my już takie znamy- zaśmiał się Dawid i podszedł do mnie- Wybacz, to lider- wskazał głową na Kamila, po czym chwycił mnie w pasie, podniósł dość wysoko, przerzucił sobie przez ramię i wniósł do domku.
-Czy ty zwariowałeś?- pisnęłam wybuchając głośnym śmiechem.
-Nie wiem, całkiem możliwe- zawtórował mi, stawiając na ławce tak, że patrzyłam na nich z góry.
-To część oficjalna, da dam!- Kamil zamknął drzwi, a następnie podszedł do mnie i klęknął przed ławką- Oto dziewczyna, która właśnie uwolniła się z oślizgłych macek pana trzęsipupki Schlierenzauera- Dominika Tulph!- wskazał na mnie, a domek niemal zatrząsł się od śmiechu.
-Zamknij się- syknęłam zeskakując na ziemię i posyłając mu mordercze spojrzenie. Fakt, nienawidziłam Gregora za to, co zrobił, ale to nie dawało im pretekstu do wyzywania go, choć częściowo mieli rację.
-Już się tak nie denerwuj- Stoch posłał mi uroczy uśmiech, po czym zarzucił rękę na moje ramię- A teraz to ty poznaj moich ziomeczków. To jest Roszpunka- pokazał na Dawida, z którego pośladkami zdążyłam się już zaprzyjaźnić- Kocur albo jak wolisz Skarb- ze śmiechem wskazał na Maćka, który nieśmiało się do mnie uśmiechnął- Wiewiór- skinął na Piotrka, który charakterystycznie się zaśmiał i pomachał mi- A to po prostu Janeczek!- wskazał na Ziobrę. W tej samej chwili drzwi do domku się otworzyły i stanął w nich Łukasz Kruczek- A oto i nasz trenejro!- uśmiechnął się do mężczyzny.
-Panowie, mamy gościa?- uśmiechnął się do mnie- Łukasz jestem- podał mi rękę, którą uścisnęłam.
-Dominika, miło mi- odwzajemniłam uśmiech.
-Czekaj, bo nie jestem pewien- ta Dominika?- zaakcentował przedostatnie słowo.
-Tak, zdaje się, że jedna i ta sama- zachichotałam.
-Tak właśnie myślałem- odwrócił się, by powiedzieć coś w stronę chłopaków- Panowie, piętnaście minut i widzimy się na górze- uśmiechnął się do mnie, a następnie wyszedł.
-Dobra- Kamil klasnął w dłonie- Przebieramy się- wszyscy jednocześnie odwrócili się do swoich toreb, wyrzucając ich zawartość na ławki.
-Ej, to ja może wyjdę?- charakterystycznie dla siebie pokazałam palcem na drzwi.
-Ale po co?- zapytał zdziwiony Żyła.
-Bo to trochę krępująca sytuacja...- zagryzłam wargę.
-Co ty...- mruknął Dawid, po czym minął mnie i z kąta pomieszczenia przysunął ogromny fotel- Siadaj i czuj się jak u siebie. Jak coś to tam jest bufecik, kawka, herbatka co chcesz- posłał mi uśmiech i wrócił na swoje miejsce.
-Dzięki- westchnęłam, po czym zapadłam się w pufo-podobnym fotelu. Zauważyłam, że odkąd tu byłam, jedynie Maciek nie odezwał się ani słowem. Skrępowana widokiem tylu umięśnionych ciał w jednym pomieszczeniu wyciągnęłam telefon i udałam, że piszę sms'a, tak na prawdę przyglądając się Kocurowi i konfrontując realistyczny wygląd jego ciała z tym, które mi się śniło.
-Lecimy, panowie?- zapytał Janek chwytając narty oparte o ścianę.
-Ta jes- mruknął Piotrek robiąc dokładnie to samo, po czym tuż za Ziobrą opuścił pomieszczenie. Trochę mi zajęło zanim wydostałam się z głębokiego fotela, a w końcu w domku zostałam tylko ja i Maciek. Szybko ruszyłam w stronę drzwi o mało się z nim nie zderzając.
-Panie przodem- uśmiechnął się delikatnie pokazując ręką, żebym wyszła pierwsza. Starałam się odwzajemnić gest, ale nie wiem na ile mi się to udało. Skupiłam się tylko na tym, że jego prawdziwy głos był bardzo odległy od tego powstałego w mojej wyobraźni. Naprawdę był o wiele miększy, przyjazny i nieśmiały.
-Panowie, nasza koleżanka potrzebuje się dziś nieco rozerwać- rzucił Stoch, kiedy zmierzaliśmy w stronę skoczni.
-Taaak? A to cudownie, bo znam fajne miejsce- szybko powiedział Dawid.
-Wiecie, chyba nie za bardzo mam ochotę na zabawy...- mruknęłam cicho.
-Zawsze tak jest po złamanym serduszku- Ziobro zrównał swój krok z moim, po czym objął mnie ramieniem.
-Nie mam złamanego serduszka- syknęłam łapiąc gogle wiszące na jego szyi, po czym bez ostrzeżenia je puściłam, co skutkowało ich mocnym odbiciem się od gładkiej skóry- Widzimy się na dole- dodałam (zmienionym o sto osiemdziesiąt stopni) wesołym tonem, po czym wycofałam w stronę trybun. Nikt nie będzie mi dmuchał w kaszę. Faktycznie, może i nie było mi najlepiej z myślą, że chłopak, z którym dzieliłam siedem lat mojego życia w jedną noc wszystko zniszczył robiąc dziecko innej, ale zawsze też dochodziłam do wniosku, że świat toczy się dalej i nie mogę wiecznie się przejmować. Okej, tym akurat może powinnam, ale jak już wcześniej wspomniałam, chyba trochę było mi to na rękę. Czułam jak uczucie między nami wygasa, cichnie. Nie działaliśmy na siebie już jak magnesy, po prostu żyliśmy- nie razem, a obok siebie.
Usiadłam na trybunach i przyglądałam się, jak trenują. Obserwując Maćka doszłam do wniosku, że moja głowa stworzyła dokładne jego przeciwieństwo. Ten chłopak był cichy i małomówny, za to w powietrzu wyglądał jak eksplodująca bomba. Kiedy tylko wylądował i odpiął narty spojrzał w moją stronę. Zawstydziłam się. Ten nieśmiały chłopak, którego przecież wcale nie znam wprawiał mnie w nie lada zakłopotanie. Uśmiechnęłam się delikatnie, jednak nie otrzymałam odpowiedzi. Co on, ja się staram, przełamuję swoją senną niechęć do niego, a ten mnie ignoruje? To było właśnie to, co najbardziej wyprowadzało mnie z równowagi.
-Cześć- to było pierwsze słowo, które przyszło mi namyśl i szczerze powiedziawszy od razu go pożałowałam. Cześć? Przecież już się widzieliśmy. Szybko podniosłam się z ławki i oparłam o poręcz.
-Cześć- odpowiedział, obdarzając mnie delikatnym uśmiechem.
-Co tam?- zapytałam, od razu mając ochotę sturlać się z rozbiegu znajdującego się kilkadziesiąt metrów dalej.
-W porządku- powiedział podchodząc bliżej. Przyjrzałam się dokładnie jego twarzy pochłaniając każdy jej kawałek- Dobrze się czujesz?
-Tak, tak, dobrze- odpowiedziałam szybko, nerwowo mrugając. Nagle obok nas przebiegł wysoki, w wyciągniętej ręce trzymający telefon, mężczyzna. Zatrzymał się kilka metrów dalej, najwidoczniej oczekując na Kamila, który właśnie pojawił się na belce.
-Chyba coś się stało- mruknął Maciek, czekając na rozwój sytuacji.
-Już zaraz dam- powiedział zziajany dryblas do słuchawki. Stoch oddał dobry skok, po czym podjechał w naszą stronę.
-Ej, nie flirt...- zaczął z uśmiechem, ale ochroniarz mu przerwał.
-Żona- wysapał podając Kamilowi urządzenie. Zdziwiony szybko ściągnął rękawicę i przyłożył telefon do ucha.
-Halo, Ewa? Tata? Jak to? W którym? Cholera jasna... Przepraszam, kochanie... Już jadę. Tak, jadę- rozłączył się.
-Co się stało?- zapytałam natychmiast.
-Tata Ewy jest w szpitalu, miał zatrzymanie akcji serca- powiedział cicho.
-To na co czekasz? Jedź!- niemal krzyknął Maciek. Krzyknął? Wow, ten cichutki chłopak jednak potrafi.
-Odwieziesz Dominikę?- zapytał odpinając kask.
-Tak, nic się nie martw- złapał jego narty.
-Jedź już- powiedziałam- No szybko!
-Dzięki- krzyknął, biegiem oddalając się w stronę domku.
Po około godzinie ponownie siedziałam z chłopakami w domku. Łukasz stwierdził, że dalszy trening nie ma sensu, bo chłopaki i tak nie myśleli o niczym innym prócz sytuacji Kamila. Wciśnięta w fotel zastanawiałam się, czy aby nie powinnam zadzwonić po dziadka i nie kłopotać Maćka; nie wiedziałam jak będzie nam się rozmawiać, poza tym czułam się nieco skrępowana jego obecnością, a przede wszystkim tym, że był taki cichy.
-Gotowa?- zapytał, zarzucając torbę na ramię.
-Ej, gotowa na co?- zaciekawił się Dawid.
-Kamil mnie prosił żebym odwiózł Domi- Maciek posłał mi uśmiech, a ja zdziwiona lekko go odwzajemniłam.
-A może ja chcę ją odwieźć?- wtrącił blondyn.
-Ja chcę!- dodał Janek, a ja ze śmiechem przyglądałam się całej tej sytuacji.
-Ja też!- Żyła wtrącił swoje trzy grosze.
-Tylko się nie pobijcie- mruknęłam, po czym wszyscy się zaśmiali- Dobra, jedziemy?- z trudem wstałam z miękkiego fotela.
-Tak, tak- Kot chwycił swoje narty stojące pod ścianą, a następnie Kamila leżące na ziemi, po czym pożegnawszy się z kolegami, udał się w stronę drzwi, a ja ruszyłam tuż za nim.
-Ej, no wiesz!- odwróciłam się i zobaczyłam Dawida z ustami wygiętymi w podkówkę.
-Co jest?- zdziwiłam się.
-Nie pożegnasz się?
-O rety. Jesteście gorsi niż Austriacy, serio- zaśmiałam się podchodząc do niego i obdarowując buziakiem w policzek.
-A ja to co? Szpinak?- Janek zrobił minę, jakby zaraz miał się rozpłakać.
-Brukselka- zmarszczyłam nos, po czym i jego cmoknęłam.
-No ze mną też musisz, hehehe- Piotrek zmierzał w moją stronę z wyciągniętymi ramionami. Uśmiechnęłam się szeroko i wtuliłam w niego.
-Ojej, jakie mięciutkie- popukałam palcem w jego klatkę, przyodzianą w kombinezon termiczny.
-Prawda? Heheheh- zaśmiał się.
-Zmień ten śmiech, błagam- zaśmiałam się głośno, po czym zapięłam kurtkę- Cześć- powiedziałam do reszty chłopaków, po czym wyszłam z domku. Szłam obok Maćka, a moje najgorsze przewidywania właśnie się ziściły- okropna cisza, na szczęście w końcu przerwana przez dzwonek mojego telefonu.
-Przepraszam- mruknęłam odsuwając się kawałek i spoglądając na wyświetlacz. Czułam, jak wielka gula staje w moim gardle. Thomas...
TAK POMYŚLAŁAM, ŻE MOŻE Z OKAZJI 50 ROZDZIAŁU CHCIELIBYŚCIE JAKIŚ BONUSIK?
MACIE JAKIEŚ ZAMÓWIENIA? :D CO CHCECIE, NP. JAKIŚ KONTAKT DO MNIE? :P
MACIE JAKIEŚ ZAMÓWIENIA? :D CO CHCECIE, NP. JAKIŚ KONTAKT DO MNIE? :P
POSTARAM SIĘ SPEŁNIĆ ZACHCIANKI :D
Thomas tak na to właśnie czekam ;)
OdpowiedzUsuńNo, no, no. ;) Jak dobrze, że tak często dodajesz rozdziały, bo sie kolejnego doczekać nie mogę ;p
OdpowiedzUsuńAaa super :) Już 50 rozdział normalnie nie wierzę heheh Kolejny świetny rozdział trzymający w napięciu. Hmmm ja chciałabym zobaczyć twoje zdjęcie, bo bardzo ciekawi mnie jak wygląda osoba która pisze mojego ulubionego, genialnego bloga. Pozdrawiam :* :*
OdpowiedzUsuńNo właśnie chcemy fotke ;)
Usuń