-Nie śpij!- Kamil wrzasnął mi do ucha, a ja podskoczyłam na przednim siedzeniu jego mitsubischi.
-Kurna, Stoch, zgłupiałeś?- jęknęłam masując skronie.
-Jesteśmy na miejscu- powiedział ignorując moje pytanie.
-Tak szybko?- zdziwiłam się przecierając oczy.
-Dam dam, magia- zachichotał i wysiadł z samochodu, a ja poszłam w jego ślady.
-Ej, to ja pójdę już na trybuny sobie gdzieś klapnąć, dobra?- zapięłam kurtkę i zacisnęłam palce na kubku termicznym z gorącą kawą (wspominałam już jak bardzo kocham moją babunię?).
-W porządku. Tu masz przepustkę- podał mi kartę- Tak na wszelki wypadek, gdyby nie chcieli cię wpuścić. Do zobaczenia- pomachał mi i udał się w przeciwną stronę. Zawiesiłam smyczkę na szyi i ruszyłam w stronę sfery przeznaczonej dla kibiców. Postawiłam kołnierzyk przy kurtce, przez co przycięłam sobie włosy. Zaczęłam szybko manipulować przy suwaku próbując uwolnić swoje loki, dokładnie w tej samej chwili słysząc wesoły dźwięk wydawany przez mój telefon.
-Cholera- warknęłam wyciągając komórkę; przycisnęłam ją ramieniem do ucha i w jednej ręce trzymając kubek próbowałam wyciągnąć zakleszczone włosy- Halo?
-Hej, Domi- usłyszałam głos Cristiny.
-Cześć, co tam?- zapytałam mechanicznie, nadal siłując się z suwakiem.
-W porządku, Thomas jakoś dziwnie się zachowuje- na dźwięk jego imienia kubek wyśliznął mi się z ręki i lekko odkręcił przez co moja błękitna kurtka nosiła na sobie brązową plamę.
-Cholee...sterol mi skoczył- warknęłam, a po chwili usłyszałam za sobą stłumiony śmiech.
-Co jest?- zapytała przyjaciółka.
-Nic...- mruknęłam ignorując śmiech i pochylając się, by podnieść kubek, jednak ktoś mnie uprzedził- Oddzwonię- zerwałam połączenie i wsunęłam telefon do kieszeni spodni. Spojrzałam na chłopaka, który właśnie się prostował.
-W porządku?- zapytał z lekkim uśmiechem-Twój cholesterol...- stłumił śmiech.
-Tak- niedbale rzuciłam patrząc na swoją zaplamioną kurtkę.
-Coś mi się nie wydaje...- zaczął grzebać w kieszeni, z której po chwili wyjął chusteczkę- Proszę.
-Dzięki- wzięłam ją od niego i wytarłam materiał.
-My się chyba znamy?- pochylił się nieco, by lepiej mi się przyjrzeć.
-Chyba nie osobiście- mruknęłam.
-Chyba nie... W każdym bądź razie Maciek jestem- podał mi rękę. Dobrze wiedziałam kim jest; interesowałam się skokami, więc naturalnym było to, że znam Maćka Kota.
-Dominika- odparłam delikatnie ściskając jego dłoń.
-Chyba ci zimno będzie w tej mokrej kurtce?- zapytał nieśmiało.
-To chyba nie twój problem- siliłam się na uśmiech, ale chyba niewiele z tego wyszło.
-Mogę ci na trochę oddać moją i tak idę się przebrać- pokazał w stronę szatni.
-Zawsze jesteś taki pomocny?- rzuciłam głosem pozbawionym emocji.
-Tylko kiedy widzę piękną kobietę, zresztą dziewczynę kumpla po fachu, zalaną kawą- uśmiechnął się.
-Byłą dziewczynę- szybko go poprawiłam.
-Wybacz...- mruknął targając sobie włosy; najwidoczniej nie zdawał sobie sprawy, że walnął gafę.
-Nie ma sprawy- rzuciłam.
-To jak z tą kurtką?- uśmiechnął się lekko.
-Ale na pewno jej nie potrzebujesz?- patrzyłam jak rzuca na ziemię torbę treningową i mój kubek, by ściągnąć kurtkę.
-Na pewno- uśmiechnął się patrząc jak ściągam swoją.
-Dziękuję- ubrałam o wiele na mnie za dużą górną część garderoby Maćka.
-Proszę- znowu się uśmiechnął. Dlaczego on ciągle cieszył ten ryjek?
-Nie powinieneś już iść?- zapytałam chichocząc.
-Ach tak- szybko schylił się po torbę- Coś tu jeszcze zostało- zakołysał moim kubkiem.
-Zajmę się tym- zabrałam mu moją własność.
-Mogę powiesić ci tą kurtkę w szatni na kaloryferze. Pewnie szybciej wyschnie niż na tym ziąbie...- mruknął.
-Na prawdę nie chcę ci robić kłopotu, już mi pomogłeś, dziękuję- powiedziałam nieśmiało.
-Żaden problem- chwycił materiał, przypadkiem muskając moją dłoń. Podniosłam wzrok zerkając na jego twarz- Pójdę już- szepnął, gdy spojrzeniem pożerałam każdy jej szczegół.
-Mhm- mruknęłam, delikatnie wysuwając dłoń spod kurtki.
-Do zobaczenia- powiedział i ruszył w stronę szatni.
Co to właściwie miało znaczyć? Szybko potrząsnęłam głową wybudzając się ze swoistego transu. Przeszłam obok ochroniarza pokazując mu przepustkę i zajęłam miejsce na trybunach- rzecz jasna najbliżej zeskoku. Myślami nie mogłam ogarnąć swojego życia. Jeszcze przedwczoraj byłam z Gregorem, tego samego dnia całowałam się z Morgensternem, a dziś coś drży mi w środku na widok cudownych oczu Kocura? O w życiu, potrzebuję przerwy od związków, zdecydowanie. Jestem wolna, pierwszy raz od tylu lat i szczerze powiedziawszy jest mi z tym cudownie, pora zacząć korzystać z życia! Pociągnęłam łyk kawy i wyciągnęłam telefon w celu zadzwonienia do Cristiny; spojrzałam na wyświetlacz i natychmiast się rozmyśliłam. Nie miałam ochoty na rozmowę z nią. Nie miałam ochoty na rozmowę z kimkolwiek.
Po kilku chwilach na rozbiegu zobaczyłam szczupłą sylwetkę, ale z daleka nie byłam w stanie wywnioskować do kogo ona należy. Szybująca postać wyglądała wprost idealnie- nienaganna postura i pełne skupienie. Dopiero kiedy wylądowała, zorientowałam się, że to przecież Maciek. Zgięte w kolanach nogi oparłam o barierkę przede mną, a połowę twarzy schowałam w wysokim jak dla mnie kołnierzu kurtki Kota.
-Ciepło?- zapytał jej właściciel pochylając się, by odpiąć narty.
-Ujdzie-mruknęłam w materiał i uśmiechnęłam się tak, że nie mógł tego dostrzec.
-Jesteś...- zawahał się- Specyficzna...
-Tak?- zaciekawiłam się.
-Tak. Oczywiście w każdym pozytywnym tego słowa znaczeniu- dodał szybko zsuwając gogle na szyję.
-Miło to słyszeć- podniosłam się z ławeczki i oparłam o barierkę tak, że twarz moją i Maćka dzieliło zaledwie piętnaście centymetrów.
-Miło, że ci miło- mruknął rezolutnie.
-To się robi skomplikowane- zachichotałam.
-Nie da się ukryć- puścił mi oczko. Co on, podrywa mnie?- Masz jakieś plany na wieczór?- wypalił nagle, a ja po raz kolejny zadałam sobie to pytanie.
-Hmm- udałam, że się zastanawiam i zachciało mi się śmiać patrząc na jego niepewną minę- Nie mam- dodałam z uśmiechem.
-A może wybrałabyś się ze mną, Kamilem i Ewą do jakiegoś klubu?- czekając na odpowiedź zagryzł dolną wargę.
-Chętnie- zagarnęłam włosy za ucho.
-Oj, Macieju, co ty tam wyrwałeś, hehehehe- za plecami chłopaka usłyszałam wesoły głosik i nawet nie musiałam spoglądać w kierunku, z którego dochodził żeby rozpoznać jego właściciela.
-Oj, Piotrze, najlepszy towar w mieście- odpowiedział Kocur nie odwracając wzroku od mojej twarzy.
-No proszę, czy to nie nasza przyszła pani Schlierenzauer?- zaśmiał się Żyła.
-Niedoszła- powiedzieliśmy równo z Maćkiem, po czym cała nasza trójka wybuchła głośnym śmiechem.
-Ja to tam nie wnikam hehehe- Piotrek klepnął młodszego kolegę w ramię- Jadę na górę- dodał i jak powiedział, tak zrobił.
-Też lecę- mruknął po chwili Maciek.
-Leć. Daleko- zaśmiałam się ponownie zajmując swoje miejsce na ławce i patrząc na oddalającą się sylwetkę Kota. Siedziałam tak jeszcze dobrą godzinę obserwując jak wygląda praca skoczka od kuchni. Zapatrzona w jeden punkt myślałam nad tym jak właściwie nadrobię zaległości na uczelni. Muszę do kogoś zadzwonić i poprosić o skany notatek, może trochę się tu pouczę... Zajęta kwestią studiów zupełnie nie spostrzegłam, że skocznia od jakiegoś czasu jest już zupełnie pusta. Chwila, gdzie są wszyscy? Zdziwiłam się, że nie zauważyłam tego, kiedy zakończyli trening. Leniwie podniosłam się z ławki i udałam w stronę napakowanego ochroniarza.
-Przepraszam, gdzie skoczkowie się przebierają?- zapytałam nieśmiało.
-W drugim domku po lewo- pokazał palcem.
-Dziękuję- mruknęłam i udałam się w tamtą stronę. Nie zastanawiając się nad tym, czy powinnam zapukać wtargnęłam do środka- O kurrrrrrczę- wyrwało mi się, gdy tylko zamknęłam drzwi- Przepraszam- rzuciłam patrząc na Maćka, który w domku był sam, a w dodatku skąpo przyodziany- bo tylko w czarne slipki- Ja chciałam tylko oddać...- szybko rozpięłam kurtkę i starając się na niego nie patrzeć oddałam ją właścicielowi. Następnie zaczęłam wodzić wzrokiem po pomieszczeniu w poszukiwaniu mojej.
-W porządku- nie patrzyłam na niego, a mimo to wiedziałam, że się uśmiecha. Kiedy tylko zlokalizowałam błękitny materiał, szybko zgarnęłam go z kaloryfera.
-Chyba powinnam już iść, muszę znaleźć Kamila...- mruknęłam cofając się do wyjścia, nadal nie zaszczycając go spojrzeniem.
-Jestem aż tak brzydki, że nie możesz na mnie patrzeć?- zbliżył się w moją stronę z dźwięcznym śmiechem.
-Co?- zachichotałam lekko unosząc głowę, jak zwykle niezorientowana. Zdziwiło mnie to, jak blisko mnie stał; niemal dotykałam jego półnagiego ciała. Cóż, trzeba przyznać, że całkiem niezłego ciała.
-Jesteś niesamowita...- chwycił delikatnie moją brodę i uniósł tak, bym patrzyła na jego twarz.
-Nie znasz mnie- mruknęłam cicho.
-Jeszcze nie...- przysunął się jeszcze bliżej.
-Krępujesz mnie...- szepnęłam, czując jak mój oddech niebezpiecznie przyspiesza.
-Nie celowo- zmrużył oczy przez co wyglądał jeszcze bardziej kocio. Poczułam jak nachalnie zaczyna wnikać w moją przestrzeń osobistą i najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam jak powinnam się zachować. Dobra, przyznaję, tęskniłam za polskimi facetami, ale to przecież nie oznaczało, że miałam całować się z pierwszym lepszym.
-Halo, korzystaj z życia- usłyszałam cieniutki głosik w mojej głowie. Pomyślałam, że chyba wariuję, ale nie obchodziło mnie to. Pachniał tak przyjemnie, tak inaczej niż to co wąchałam przez ostatnie siedem lat, kusząco. Poczułam ciepłe dłonie na szyi i miałam wrażenie, że moje serce na chwilę się zatrzymało. Zobaczyłam jak nieco się pochyla aby po chwili sięgnąć moich ust i delikatnie je musnąć. Czy umarłam i jestem w raju? To była pierwsza myśl jaka mi się nasunęła. Dawał mi czas na wycofanie się, ale wcale nie zamierzałam tego robić. Wręcz przeciwnie- oparłam dłonie o jego nagą klatkę i delikatnie wspięłam się na palce, by sięgnąć różowych ust.
-Maciek, nie widziałeś Do...- na dźwięk głosu Kamila natychmiast odskoczyłam od chłopaka, który stał w progu domku z uchylonymi ze zdziwienia ustami- No cudnie... Na chwilę was samych nie można zostawić...- splótł ręce na klatce piersiowej- Romansów się zachciało...
-A co? Zazdrosny?- zaśmiał się Maciek- Jakiś niewyżyty jesteś? Czaję, że Ewa w Krakowie, ale to dopiero od wczoraj...- wybuchłam głośnym śmiechem i przybiłam piątkę z Kotem.
-Bardzo śmieszne- powiedział sarkastycznie Stoch- Czuję się niemal jak starszy brat tej młodej damy- pokazał na mnie- więc się pilnuj.
-Oj, spokojnie, braciszku- zachichotałam- Będziesz miał dziś szansę na wykazanie się w pilnowaniu siostrzyczki, bo wybieram się do z wami do klubu- posłałam mu buziaka w powietrzu.
-Tym bardziej mi się tu nie mizdrzyć- warknął jak komandos- Jak nie będę widział to proszę bardzo, ale na razie widzę- potupał kilkakrotnie.
-Spokojnie- Maciek uniósł ręce w geście poddania- Widzimy się wieczorem?- zwrócił się do mnie.
-A przyjedziesz po mnie?- posłałam mu najsłodszy uśmiech na jaki było mnie stać. Ciekawiło mnie jak na to zareaguje. Cóż, był całkiem przewidywalny- lekko uchylił usta i patrzył na mnie jak na objawienie- Małe Ciche 30- dodałam z chichotem i wyszłam z domku.
I jak? Tego się nie spodziewaliście, hm? :DDDD
Tak na osłodę skoro nadal nie podjęto decyzji co do skoków.
Kolejny w poniedziałek
-Kurna, Stoch, zgłupiałeś?- jęknęłam masując skronie.
-Jesteśmy na miejscu- powiedział ignorując moje pytanie.
-Tak szybko?- zdziwiłam się przecierając oczy.
-Dam dam, magia- zachichotał i wysiadł z samochodu, a ja poszłam w jego ślady.
-Ej, to ja pójdę już na trybuny sobie gdzieś klapnąć, dobra?- zapięłam kurtkę i zacisnęłam palce na kubku termicznym z gorącą kawą (wspominałam już jak bardzo kocham moją babunię?).
-W porządku. Tu masz przepustkę- podał mi kartę- Tak na wszelki wypadek, gdyby nie chcieli cię wpuścić. Do zobaczenia- pomachał mi i udał się w przeciwną stronę. Zawiesiłam smyczkę na szyi i ruszyłam w stronę sfery przeznaczonej dla kibiców. Postawiłam kołnierzyk przy kurtce, przez co przycięłam sobie włosy. Zaczęłam szybko manipulować przy suwaku próbując uwolnić swoje loki, dokładnie w tej samej chwili słysząc wesoły dźwięk wydawany przez mój telefon.
-Cholera- warknęłam wyciągając komórkę; przycisnęłam ją ramieniem do ucha i w jednej ręce trzymając kubek próbowałam wyciągnąć zakleszczone włosy- Halo?
-Hej, Domi- usłyszałam głos Cristiny.
-Cześć, co tam?- zapytałam mechanicznie, nadal siłując się z suwakiem.
-W porządku, Thomas jakoś dziwnie się zachowuje- na dźwięk jego imienia kubek wyśliznął mi się z ręki i lekko odkręcił przez co moja błękitna kurtka nosiła na sobie brązową plamę.
-Cholee...sterol mi skoczył- warknęłam, a po chwili usłyszałam za sobą stłumiony śmiech.
-Co jest?- zapytała przyjaciółka.
-Nic...- mruknęłam ignorując śmiech i pochylając się, by podnieść kubek, jednak ktoś mnie uprzedził- Oddzwonię- zerwałam połączenie i wsunęłam telefon do kieszeni spodni. Spojrzałam na chłopaka, który właśnie się prostował.
-W porządku?- zapytał z lekkim uśmiechem-Twój cholesterol...- stłumił śmiech.
-Tak- niedbale rzuciłam patrząc na swoją zaplamioną kurtkę.
-Coś mi się nie wydaje...- zaczął grzebać w kieszeni, z której po chwili wyjął chusteczkę- Proszę.
-Dzięki- wzięłam ją od niego i wytarłam materiał.
-My się chyba znamy?- pochylił się nieco, by lepiej mi się przyjrzeć.
-Chyba nie osobiście- mruknęłam.
-Chyba nie... W każdym bądź razie Maciek jestem- podał mi rękę. Dobrze wiedziałam kim jest; interesowałam się skokami, więc naturalnym było to, że znam Maćka Kota.
-Dominika- odparłam delikatnie ściskając jego dłoń.
-Chyba ci zimno będzie w tej mokrej kurtce?- zapytał nieśmiało.
-To chyba nie twój problem- siliłam się na uśmiech, ale chyba niewiele z tego wyszło.
-Mogę ci na trochę oddać moją i tak idę się przebrać- pokazał w stronę szatni.
-Zawsze jesteś taki pomocny?- rzuciłam głosem pozbawionym emocji.
-Tylko kiedy widzę piękną kobietę, zresztą dziewczynę kumpla po fachu, zalaną kawą- uśmiechnął się.
-Byłą dziewczynę- szybko go poprawiłam.
-Wybacz...- mruknął targając sobie włosy; najwidoczniej nie zdawał sobie sprawy, że walnął gafę.
-Nie ma sprawy- rzuciłam.
-To jak z tą kurtką?- uśmiechnął się lekko.
-Ale na pewno jej nie potrzebujesz?- patrzyłam jak rzuca na ziemię torbę treningową i mój kubek, by ściągnąć kurtkę.
-Na pewno- uśmiechnął się patrząc jak ściągam swoją.
-Dziękuję- ubrałam o wiele na mnie za dużą górną część garderoby Maćka.
-Proszę- znowu się uśmiechnął. Dlaczego on ciągle cieszył ten ryjek?
-Nie powinieneś już iść?- zapytałam chichocząc.
-Ach tak- szybko schylił się po torbę- Coś tu jeszcze zostało- zakołysał moim kubkiem.
-Zajmę się tym- zabrałam mu moją własność.
-Mogę powiesić ci tą kurtkę w szatni na kaloryferze. Pewnie szybciej wyschnie niż na tym ziąbie...- mruknął.
-Na prawdę nie chcę ci robić kłopotu, już mi pomogłeś, dziękuję- powiedziałam nieśmiało.
-Żaden problem- chwycił materiał, przypadkiem muskając moją dłoń. Podniosłam wzrok zerkając na jego twarz- Pójdę już- szepnął, gdy spojrzeniem pożerałam każdy jej szczegół.
-Mhm- mruknęłam, delikatnie wysuwając dłoń spod kurtki.
-Do zobaczenia- powiedział i ruszył w stronę szatni.
Co to właściwie miało znaczyć? Szybko potrząsnęłam głową wybudzając się ze swoistego transu. Przeszłam obok ochroniarza pokazując mu przepustkę i zajęłam miejsce na trybunach- rzecz jasna najbliżej zeskoku. Myślami nie mogłam ogarnąć swojego życia. Jeszcze przedwczoraj byłam z Gregorem, tego samego dnia całowałam się z Morgensternem, a dziś coś drży mi w środku na widok cudownych oczu Kocura? O w życiu, potrzebuję przerwy od związków, zdecydowanie. Jestem wolna, pierwszy raz od tylu lat i szczerze powiedziawszy jest mi z tym cudownie, pora zacząć korzystać z życia! Pociągnęłam łyk kawy i wyciągnęłam telefon w celu zadzwonienia do Cristiny; spojrzałam na wyświetlacz i natychmiast się rozmyśliłam. Nie miałam ochoty na rozmowę z nią. Nie miałam ochoty na rozmowę z kimkolwiek.
Po kilku chwilach na rozbiegu zobaczyłam szczupłą sylwetkę, ale z daleka nie byłam w stanie wywnioskować do kogo ona należy. Szybująca postać wyglądała wprost idealnie- nienaganna postura i pełne skupienie. Dopiero kiedy wylądowała, zorientowałam się, że to przecież Maciek. Zgięte w kolanach nogi oparłam o barierkę przede mną, a połowę twarzy schowałam w wysokim jak dla mnie kołnierzu kurtki Kota.
-Ciepło?- zapytał jej właściciel pochylając się, by odpiąć narty.
-Ujdzie-mruknęłam w materiał i uśmiechnęłam się tak, że nie mógł tego dostrzec.
-Jesteś...- zawahał się- Specyficzna...
-Tak?- zaciekawiłam się.
-Tak. Oczywiście w każdym pozytywnym tego słowa znaczeniu- dodał szybko zsuwając gogle na szyję.
-Miło to słyszeć- podniosłam się z ławeczki i oparłam o barierkę tak, że twarz moją i Maćka dzieliło zaledwie piętnaście centymetrów.
-Miło, że ci miło- mruknął rezolutnie.
-To się robi skomplikowane- zachichotałam.
-Nie da się ukryć- puścił mi oczko. Co on, podrywa mnie?- Masz jakieś plany na wieczór?- wypalił nagle, a ja po raz kolejny zadałam sobie to pytanie.
-Hmm- udałam, że się zastanawiam i zachciało mi się śmiać patrząc na jego niepewną minę- Nie mam- dodałam z uśmiechem.
-A może wybrałabyś się ze mną, Kamilem i Ewą do jakiegoś klubu?- czekając na odpowiedź zagryzł dolną wargę.
-Chętnie- zagarnęłam włosy za ucho.
-Oj, Macieju, co ty tam wyrwałeś, hehehehe- za plecami chłopaka usłyszałam wesoły głosik i nawet nie musiałam spoglądać w kierunku, z którego dochodził żeby rozpoznać jego właściciela.
-Oj, Piotrze, najlepszy towar w mieście- odpowiedział Kocur nie odwracając wzroku od mojej twarzy.
-No proszę, czy to nie nasza przyszła pani Schlierenzauer?- zaśmiał się Żyła.
-Niedoszła- powiedzieliśmy równo z Maćkiem, po czym cała nasza trójka wybuchła głośnym śmiechem.
-Ja to tam nie wnikam hehehe- Piotrek klepnął młodszego kolegę w ramię- Jadę na górę- dodał i jak powiedział, tak zrobił.
-Też lecę- mruknął po chwili Maciek.
-Leć. Daleko- zaśmiałam się ponownie zajmując swoje miejsce na ławce i patrząc na oddalającą się sylwetkę Kota. Siedziałam tak jeszcze dobrą godzinę obserwując jak wygląda praca skoczka od kuchni. Zapatrzona w jeden punkt myślałam nad tym jak właściwie nadrobię zaległości na uczelni. Muszę do kogoś zadzwonić i poprosić o skany notatek, może trochę się tu pouczę... Zajęta kwestią studiów zupełnie nie spostrzegłam, że skocznia od jakiegoś czasu jest już zupełnie pusta. Chwila, gdzie są wszyscy? Zdziwiłam się, że nie zauważyłam tego, kiedy zakończyli trening. Leniwie podniosłam się z ławki i udałam w stronę napakowanego ochroniarza.
-Przepraszam, gdzie skoczkowie się przebierają?- zapytałam nieśmiało.
-W drugim domku po lewo- pokazał palcem.
-Dziękuję- mruknęłam i udałam się w tamtą stronę. Nie zastanawiając się nad tym, czy powinnam zapukać wtargnęłam do środka- O kurrrrrrczę- wyrwało mi się, gdy tylko zamknęłam drzwi- Przepraszam- rzuciłam patrząc na Maćka, który w domku był sam, a w dodatku skąpo przyodziany- bo tylko w czarne slipki- Ja chciałam tylko oddać...- szybko rozpięłam kurtkę i starając się na niego nie patrzeć oddałam ją właścicielowi. Następnie zaczęłam wodzić wzrokiem po pomieszczeniu w poszukiwaniu mojej.
-W porządku- nie patrzyłam na niego, a mimo to wiedziałam, że się uśmiecha. Kiedy tylko zlokalizowałam błękitny materiał, szybko zgarnęłam go z kaloryfera.
-Chyba powinnam już iść, muszę znaleźć Kamila...- mruknęłam cofając się do wyjścia, nadal nie zaszczycając go spojrzeniem.
-Jestem aż tak brzydki, że nie możesz na mnie patrzeć?- zbliżył się w moją stronę z dźwięcznym śmiechem.
-Co?- zachichotałam lekko unosząc głowę, jak zwykle niezorientowana. Zdziwiło mnie to, jak blisko mnie stał; niemal dotykałam jego półnagiego ciała. Cóż, trzeba przyznać, że całkiem niezłego ciała.
-Jesteś niesamowita...- chwycił delikatnie moją brodę i uniósł tak, bym patrzyła na jego twarz.
-Nie znasz mnie- mruknęłam cicho.
-Jeszcze nie...- przysunął się jeszcze bliżej.
-Krępujesz mnie...- szepnęłam, czując jak mój oddech niebezpiecznie przyspiesza.
-Nie celowo- zmrużył oczy przez co wyglądał jeszcze bardziej kocio. Poczułam jak nachalnie zaczyna wnikać w moją przestrzeń osobistą i najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam jak powinnam się zachować. Dobra, przyznaję, tęskniłam za polskimi facetami, ale to przecież nie oznaczało, że miałam całować się z pierwszym lepszym.
-Halo, korzystaj z życia- usłyszałam cieniutki głosik w mojej głowie. Pomyślałam, że chyba wariuję, ale nie obchodziło mnie to. Pachniał tak przyjemnie, tak inaczej niż to co wąchałam przez ostatnie siedem lat, kusząco. Poczułam ciepłe dłonie na szyi i miałam wrażenie, że moje serce na chwilę się zatrzymało. Zobaczyłam jak nieco się pochyla aby po chwili sięgnąć moich ust i delikatnie je musnąć. Czy umarłam i jestem w raju? To była pierwsza myśl jaka mi się nasunęła. Dawał mi czas na wycofanie się, ale wcale nie zamierzałam tego robić. Wręcz przeciwnie- oparłam dłonie o jego nagą klatkę i delikatnie wspięłam się na palce, by sięgnąć różowych ust.
-Maciek, nie widziałeś Do...- na dźwięk głosu Kamila natychmiast odskoczyłam od chłopaka, który stał w progu domku z uchylonymi ze zdziwienia ustami- No cudnie... Na chwilę was samych nie można zostawić...- splótł ręce na klatce piersiowej- Romansów się zachciało...
-A co? Zazdrosny?- zaśmiał się Maciek- Jakiś niewyżyty jesteś? Czaję, że Ewa w Krakowie, ale to dopiero od wczoraj...- wybuchłam głośnym śmiechem i przybiłam piątkę z Kotem.
-Bardzo śmieszne- powiedział sarkastycznie Stoch- Czuję się niemal jak starszy brat tej młodej damy- pokazał na mnie- więc się pilnuj.
-Oj, spokojnie, braciszku- zachichotałam- Będziesz miał dziś szansę na wykazanie się w pilnowaniu siostrzyczki, bo wybieram się do z wami do klubu- posłałam mu buziaka w powietrzu.
-Tym bardziej mi się tu nie mizdrzyć- warknął jak komandos- Jak nie będę widział to proszę bardzo, ale na razie widzę- potupał kilkakrotnie.
-Spokojnie- Maciek uniósł ręce w geście poddania- Widzimy się wieczorem?- zwrócił się do mnie.
-A przyjedziesz po mnie?- posłałam mu najsłodszy uśmiech na jaki było mnie stać. Ciekawiło mnie jak na to zareaguje. Cóż, był całkiem przewidywalny- lekko uchylił usta i patrzył na mnie jak na objawienie- Małe Ciche 30- dodałam z chichotem i wyszłam z domku.
I jak? Tego się nie spodziewaliście, hm? :DDDD
Tak na osłodę skoro nadal nie podjęto decyzji co do skoków.
Kolejny w poniedziałek
łoooo ale się porobiło :O zobaczymy co będzie dalej, czkam ze zniecierpliwieniem :)
OdpowiedzUsuńNo nie wierze najpierw romans z Morgim potem z Kotem za wiele się dzieje ale to dobrze. Czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuń