Kiedy tylko wsiadłam do taksówki i podałam kierowcy adres, wyciągnęłam komórkę i wybrałam numer Kamila Stocha.
-Halo?- usłyszałam jego serdeczny głos.
-Cześć, tu Domi.
-Heej, miło cię słyszeć- ucieszył się.
-Ciebie również- uśmiechnęłam się nieco- Mam do ciebie prośbę...
-Wal śmiało- powiedział szybko.
-Jestem w drodze na lotnisko, lecę do Polski. Ląduję w Krakowie o 22 i chciałabym jechać do babci do Małego Cichego. I nie sądzę żeby jakiś taksówkarz chciał wieźć mnie tak daleko, więc wyjechałbyś po mnie, proszę?
-Nie ma sprawy- powiedział wesoło.
-Ale na pewno? Bo jak masz inne plany to nie było rozmowy...
-Żartujesz? Przecież Małe Ciche jest tak blisko Zęba, że w ogóle nie ma o czym mówić. Poza tym tak się składa, że właśnie jestem w Krakowie, więc mogę na ciebie poczekać.
-Na pewno?
-Tak, nie ma sprawy. Czekam. Jak coś to się zdzwonimy, okej?- zapytał.
-W porządku, dzięki- rzuciłam słysząc jakiś szmer.
-Masz pozdrowienia od Ewy- mruknął.
-O, też ją pozdrów- uśmiechnęłam się- Kończę, bo tu są drogie rozmowy, pa- z chichotem się rozłączyłam.
Po sześciu godzinach wylądowałam w Krakowie. Kiedy tylko wysiadłam z samolotu poczułam to czego w Austrii najbardziej mi brakowało- zanieczyszczone polskie powietrze. Przez to całe zamieszanie nawet nie uprzedziłam babci o moim przyjeździe i łudziłam się, że ta nigdzie się nie wybrała.
Szybko odebrałam bagaż i wyszłam przed budynek lotniska rozglądając się w poszukiwaniu Stocha. Nagle ktoś stojący za mną zakrył mi oczy, a tak się składało, że doskonale wiedziałam kim był owy ktoś.
-Kamil!- pisnęłam rzucając mu się na szyję- Tak dobrze cię znowu widzieć.
-Ciebie też mała- szepnął mocno mnie przytulając- Ciebie też. A teraz mów co cię skłoniło do przyjazdu tu?- odsunął mnie lekko od siebie i spojrzał w moje oczy.
-Skomplikowane...- westchnęłam.
-Chodź- objął mnie ramieniem, a w drugą rękę chwycił moją walizkę i udaliśmy się w stronę jego mitsubishi zaparkowanego nieopodal.
-A Ewa nie przyjechała?- zaciekawiłam się.
-Nie, Ewa jest u rodziców, właśnie w Krakowie- uśmiechnął się lekko- A ja muszę wracać do Zęba, bo jutro trening- westchnął.
-Przed czym?- zdziwiłam się.
-Oj, Domi, widzę, że od kiedy Gregor zrobił sobie przerwę jesteś kompletnie nie na czasie- zaśmiał się wkładając walizkę do bagażnika- W lotach oczywiście.
-No niestety, nie jestem na czasie nie tylko z tym...- szepnęłam.
-O co chodzi?- zamknął klapę i oparł się o nią.
-Ta dziewczyna jest w ciąży...- mruknęłam splatając dłonie na piersiach.
-Ta z Wisły?- zdziwił się.
-Właśnie ta...- westchęłam.
-O matko...- przytulił mnie mocno- Przykro mi...
-Mnie też...- jęknęłam- Dlaczego to się przytrafia właśnie nam?
-Nie wiem, malutka...- objął mnie jeszcze mocniej- Wszystko się ułoży...
-Nie. Ja mam dość. Już niczego nie będę układać...- szepnęłam.
-Żartujesz?- spojrzał na mnie.
-A wyglądam?- zapytałam spokojnie.
-Ale jesteś pewna?- nadal nie mógł w to uwierzyć.
-Tak. Ja mam dosyć... Mogłam wybaczyć zdradę, ale nie coś takiego...
-Dobra, to nie moja sprawa, nie będę się wtrącał... Ale mam coś dla ciebie na poprawę humoru- pstryknął mnie w nos- Jedziesz jutro ze mną na trening!
-W sumie chętnie- zgodziłam się niepewnie i wsiadłam do czarnego auta.
-Ej, tak mi się kiedyś przypomniało, a nie miałem okazji żeby cię o to zapytać- zaczął- Czy przypadkiem na jakiś zawodach, tylko za Chiny nie mogę sobie przypomnieć jakich, ty przypadkiem nie stałaś z Cristiną i nie piszczałaś kiedy skakałem?- zaśmiał się.
-Myślę, że przesadzasz z tym piszczeniem- zawtórowałam mu- Po prostu się cieszyłam, że daleko skoczyłeś- przypomniałam sobie sytuację.
-Czyli dobrze pamiętałem, to jednak byłaś ty!
-Widzisz jaką masz dobrą pamięć- uśmiechnęłam się i włączyłam RMF FM- Jeju, jak mi brakowało polskiego radia- westchnęłam i wygodnie oparłam w fotelu wsłuchując się w miękki głos dziennikarza. Przed nami były dwie godziny drogi, a ja bardzo się cieszyłam, że spędzę je właśnie z Kamilem.
Siedem lat znikło jak za skinieniem magicznej różdżki. Kilka chwil zapomnienia je zniszczyło. Nie płakałam, nie snułam się smutna, ale po prostu było mi szkoda tych wspólnie spędzonych godzin i tych cudownych momentów. Co się stało to się nie odstanie. Nie mam się nad czym użalać. Zniszczyliśmy to wszystko- tyle mogę powiedzieć. Po tym wszystkim nie wyobrażam sobie wspólnego życia z Gregorem. Mam nadzieję, że znajdzie szczęście w ramionach tej dziewczyny, bo ja zamykam ten rozdział i zaczynam nowy.
-Jesteśmy- usłyszałam głos Kamila, który wyrwał mnie z błogiego pół- snu- Który dom?
-30- mruknęłam leniwie się przeciągając. Poczułam jak auto się zatrzymuje, a ryk silnika i dźwięki muzyki zastępuje błoga cisza.
-Jutro będę o jedenastej, dobra?- zapytał, a ja przez chwilę nie byłam w stanie pojąć o co mu chodzi. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, że mówi o treningu.
-Jasne- uśmiechnęłam się lekko i wysiadłam z auta- Dzięki za podwózkę- dodałam, kiedy wyciągał moją walizkę z bagażnika.
-Cała przyjemność po mojej stronie- pocałował mnie w policzek- Do jutra.
-Pa- mruknęłam i udałam się w stronę domu- Kamil!- nagle mi się coś przypomniało; chłopak szybko się odwrócił i spojrzał na mnie pytająco- Czy tego wieczora...- wzięłam głęboki oddech- w Wiśle widziałeś coś między Gregorem, a tą dziewczyną?
-Wiedziałem, że w końcu o to zapytasz...- oparł się o otwarte drzwi auta- Ja nie widziałem. I gadałem też z Maćkiem i Dawidem- oni też nic nie widzieli... Przykro mi.
-W porządku, dzięki- rzuciłam siląc się na uśmiech- Do jutra- powtórzyłam jego słowa i wdrapałam się po marmurowych schodach. Spojrzałam przez ramię na auto Kamila znikające na błotnistej drodze po czym lekko zapukałam do drzwi. Głucha cisza. Zapukałam jeszcze raz i tym razem usłyszałam cichy tupot dochodzący z głębi korytarza.
-Kto tam?- zapytał cienki głosik zza drzwi.
-Babciu to ja, czerwony kapturek- zaśmiałam się lekko i po chwili zobaczyłam sylwetkę starszej kobiety.
-Dominika!- chwyciła mnie w ramiona- Jak dobrze cię widzieć! Tyle lat...
-Ciebie też, babciu- wtuliłam się w niską kobietę ubraną tylko w długą koszulę nocną.
-Co ty tu robisz?- zapytała, kiedy w końcu się ode mnie odsunęła- Przyjechałaś osobiście wręczyć mi zaproszenie na ślub?
-Nie... Nie babciu...- zmarkotniałam i weszłam do środka.
-Stało się coś...- bardziej stwierdziła niż zapytała- Zrobię ci kakao- odstawiłam walizkę w korytarzu i udałam się za kobietą w stronę kuchni- Dziadek śpi jak suseł, możemy pogadać, siadaj- pokazała na krzesło stojące przy stole.
-Kamil Stoch mnie przywiózł z lotniska- zaczęłam tłumaczyć- I...
-Czekaj- przerwała mi- TEN Kamil Stoch?- zdziwiła się- TEN, którego zawsze tak bardzo lubiłaś?
-Tak...- uśmiechnęłam się lekko- Poznałam go w Zakopanem w zimę... Akurat dziś był w Krakowie...
-Oj, jak miło z jego strony- ucieszyła się kobieta- Widzę, że ten związek z Gregorem bardzo ci służy- aż zatarła ręce z zadowolenia- Poznałaś tylu ludzi, których zawsze podziwiałaś! A właśnie, a propos Gregora, kiedy w końcu mi go przedstawisz?- uśmiechnęła się szeroko.
Zdałam sobie sprawę jak bardzo zaniedbałam moją kochaną babcię. Odkąd tylko wyprowadziłyśmy się do Austrii byłam tu tylko raz- na święta. I to w dodatku tylko z Alą, bo mama nie chciała odwiedzać byłej teściowej. Rodzice mojej rodzicielki dawno już nie żyli, więc tym bardziej nie miała motywacji, by choć na kilka dni przyjechać do Polski. Tak więc z babcią utrzymywałyśmy tylko kontakt telefoniczny- i tak od sześciu lat- a ta kobieta w ogóle nie była na bieżąco z moim życiem (być może dlatego, że rzadko czytała brukowce).
-Babciu, chyba go nie poznasz...- mruknęłam wbijając wzrok w ziemię.
-A to dlaczego?
-Zerwałam z nim...- wydusiłam- Zdradził mnie... A ta dziewczyna, z którą mnie zdradził jest w ciąży...- szepnęłam.
-O cholera...- wyrwało jej się- Przepraszam, wnusiu!- dodała szybko zakrywając usta i podeszła, by mnie przytulić. Znowu poczułam się jak mała dziewczynka, oczko w głowie babuni-Sześć lat to szmat czasu...
-Wiem...- szepnęłam- Wybaczyłam mu zdradę, ale to, że będzie miał dziecko wszystko zmienia...
-Rozumiem cię, wnusiu...- odgarnęła moje włosy na ramiona. Wszystko dokładnie jej opowiedziałam, między naszą historię wplatając epizody z Cristiną i Thomasem. Nie mogła uwierzyć, że skoczkowie to też zwykli ludzie. Nieźle jej szczęka opadła, kiedy powiedziałam, że Morgi mnie pocałował, a kiedy tylko usłyszała o tym, co później mi powiedział, myślałam, że jej sztuczne zęby zaraz zaczną hasać po pomieszczeniu... Wszystko zrozumiała i poparła moją decyzję. Kochana babunia, chyba doskonale mogła wczuć się w to, co czuję.
-Babciu, już pierwsza...- rzekłam nagle, pokazując na duży zegar wiszący w przejściu między kuchnią, a salonem.
-A masz jakieś plany na jutro, że tak ci śpieszno?- zachichotała.
-Właśnie Kamil po mnie przyjeżdża o jedenastej... Zaproponował mi żebym pojechała z nim do Wisły, pogadała trochę z chłopakami z drużyny, wiesz...- uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Miło, że chce cię podnieść na duchu- ucieszyła się- Przyda ci się taki odpoczynek, dobrze, że tu przyjechałaś- pochylając się nad stołem pocałowała mnie w czoło.
-Kocham cię, babciu- powiedziałam cicho.
-Ja ciebie też, wnusiu- szorstką dłonią potarła mój policzek- A teraz do łóżka, obudzę cię o dziesiątej, dobrze?
-Super, dzięki- uśmiechnęłam się lekko- Dobranoc- wyszłam z kuchni i udałam się do pokoju, w którym zawsze spałam, gdy byłam młodsza. Nic się w nim nie zmieniło- ta sama tapeta na ścianie, kolorowy dywan i duże miękkie łóżko, które mimo podeszłego wieku serdecznie zachęcało mnie żebym się na nim położyła. Pozbywając się zbędnych ubrać wsunęłam się pod kołdrę.
-Jutro będzie lepiej...- szepnęłam pod nosem i zamknęłam powieki.
Sialalala, zapewniam, że nie jesteście w stanie przewidzieć tego, co będzie działo się w następnych kilku odcinkach, mam nadzieję, że miło Was zaskoczę. Enjoy! :)
-Halo?- usłyszałam jego serdeczny głos.
-Cześć, tu Domi.
-Heej, miło cię słyszeć- ucieszył się.
-Ciebie również- uśmiechnęłam się nieco- Mam do ciebie prośbę...
-Wal śmiało- powiedział szybko.
-Jestem w drodze na lotnisko, lecę do Polski. Ląduję w Krakowie o 22 i chciałabym jechać do babci do Małego Cichego. I nie sądzę żeby jakiś taksówkarz chciał wieźć mnie tak daleko, więc wyjechałbyś po mnie, proszę?
-Nie ma sprawy- powiedział wesoło.
-Ale na pewno? Bo jak masz inne plany to nie było rozmowy...
-Żartujesz? Przecież Małe Ciche jest tak blisko Zęba, że w ogóle nie ma o czym mówić. Poza tym tak się składa, że właśnie jestem w Krakowie, więc mogę na ciebie poczekać.
-Na pewno?
-Tak, nie ma sprawy. Czekam. Jak coś to się zdzwonimy, okej?- zapytał.
-W porządku, dzięki- rzuciłam słysząc jakiś szmer.
-Masz pozdrowienia od Ewy- mruknął.
-O, też ją pozdrów- uśmiechnęłam się- Kończę, bo tu są drogie rozmowy, pa- z chichotem się rozłączyłam.
Po sześciu godzinach wylądowałam w Krakowie. Kiedy tylko wysiadłam z samolotu poczułam to czego w Austrii najbardziej mi brakowało- zanieczyszczone polskie powietrze. Przez to całe zamieszanie nawet nie uprzedziłam babci o moim przyjeździe i łudziłam się, że ta nigdzie się nie wybrała.
Szybko odebrałam bagaż i wyszłam przed budynek lotniska rozglądając się w poszukiwaniu Stocha. Nagle ktoś stojący za mną zakrył mi oczy, a tak się składało, że doskonale wiedziałam kim był owy ktoś.
-Kamil!- pisnęłam rzucając mu się na szyję- Tak dobrze cię znowu widzieć.
-Ciebie też mała- szepnął mocno mnie przytulając- Ciebie też. A teraz mów co cię skłoniło do przyjazdu tu?- odsunął mnie lekko od siebie i spojrzał w moje oczy.
-Skomplikowane...- westchnęłam.
-Chodź- objął mnie ramieniem, a w drugą rękę chwycił moją walizkę i udaliśmy się w stronę jego mitsubishi zaparkowanego nieopodal.
-A Ewa nie przyjechała?- zaciekawiłam się.
-Nie, Ewa jest u rodziców, właśnie w Krakowie- uśmiechnął się lekko- A ja muszę wracać do Zęba, bo jutro trening- westchnął.
-Przed czym?- zdziwiłam się.
-Oj, Domi, widzę, że od kiedy Gregor zrobił sobie przerwę jesteś kompletnie nie na czasie- zaśmiał się wkładając walizkę do bagażnika- W lotach oczywiście.
-No niestety, nie jestem na czasie nie tylko z tym...- szepnęłam.
-O co chodzi?- zamknął klapę i oparł się o nią.
-Ta dziewczyna jest w ciąży...- mruknęłam splatając dłonie na piersiach.
-Ta z Wisły?- zdziwił się.
-Właśnie ta...- westchęłam.
-O matko...- przytulił mnie mocno- Przykro mi...
-Mnie też...- jęknęłam- Dlaczego to się przytrafia właśnie nam?
-Nie wiem, malutka...- objął mnie jeszcze mocniej- Wszystko się ułoży...
-Nie. Ja mam dość. Już niczego nie będę układać...- szepnęłam.
-Żartujesz?- spojrzał na mnie.
-A wyglądam?- zapytałam spokojnie.
-Ale jesteś pewna?- nadal nie mógł w to uwierzyć.
-Tak. Ja mam dosyć... Mogłam wybaczyć zdradę, ale nie coś takiego...
-Dobra, to nie moja sprawa, nie będę się wtrącał... Ale mam coś dla ciebie na poprawę humoru- pstryknął mnie w nos- Jedziesz jutro ze mną na trening!
-W sumie chętnie- zgodziłam się niepewnie i wsiadłam do czarnego auta.
-Ej, tak mi się kiedyś przypomniało, a nie miałem okazji żeby cię o to zapytać- zaczął- Czy przypadkiem na jakiś zawodach, tylko za Chiny nie mogę sobie przypomnieć jakich, ty przypadkiem nie stałaś z Cristiną i nie piszczałaś kiedy skakałem?- zaśmiał się.
-Myślę, że przesadzasz z tym piszczeniem- zawtórowałam mu- Po prostu się cieszyłam, że daleko skoczyłeś- przypomniałam sobie sytuację.
-Czyli dobrze pamiętałem, to jednak byłaś ty!
-Widzisz jaką masz dobrą pamięć- uśmiechnęłam się i włączyłam RMF FM- Jeju, jak mi brakowało polskiego radia- westchnęłam i wygodnie oparłam w fotelu wsłuchując się w miękki głos dziennikarza. Przed nami były dwie godziny drogi, a ja bardzo się cieszyłam, że spędzę je właśnie z Kamilem.
Siedem lat znikło jak za skinieniem magicznej różdżki. Kilka chwil zapomnienia je zniszczyło. Nie płakałam, nie snułam się smutna, ale po prostu było mi szkoda tych wspólnie spędzonych godzin i tych cudownych momentów. Co się stało to się nie odstanie. Nie mam się nad czym użalać. Zniszczyliśmy to wszystko- tyle mogę powiedzieć. Po tym wszystkim nie wyobrażam sobie wspólnego życia z Gregorem. Mam nadzieję, że znajdzie szczęście w ramionach tej dziewczyny, bo ja zamykam ten rozdział i zaczynam nowy.
-Jesteśmy- usłyszałam głos Kamila, który wyrwał mnie z błogiego pół- snu- Który dom?
-30- mruknęłam leniwie się przeciągając. Poczułam jak auto się zatrzymuje, a ryk silnika i dźwięki muzyki zastępuje błoga cisza.
-Jutro będę o jedenastej, dobra?- zapytał, a ja przez chwilę nie byłam w stanie pojąć o co mu chodzi. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, że mówi o treningu.
-Jasne- uśmiechnęłam się lekko i wysiadłam z auta- Dzięki za podwózkę- dodałam, kiedy wyciągał moją walizkę z bagażnika.
-Cała przyjemność po mojej stronie- pocałował mnie w policzek- Do jutra.
-Pa- mruknęłam i udałam się w stronę domu- Kamil!- nagle mi się coś przypomniało; chłopak szybko się odwrócił i spojrzał na mnie pytająco- Czy tego wieczora...- wzięłam głęboki oddech- w Wiśle widziałeś coś między Gregorem, a tą dziewczyną?
-Wiedziałem, że w końcu o to zapytasz...- oparł się o otwarte drzwi auta- Ja nie widziałem. I gadałem też z Maćkiem i Dawidem- oni też nic nie widzieli... Przykro mi.
-W porządku, dzięki- rzuciłam siląc się na uśmiech- Do jutra- powtórzyłam jego słowa i wdrapałam się po marmurowych schodach. Spojrzałam przez ramię na auto Kamila znikające na błotnistej drodze po czym lekko zapukałam do drzwi. Głucha cisza. Zapukałam jeszcze raz i tym razem usłyszałam cichy tupot dochodzący z głębi korytarza.
-Kto tam?- zapytał cienki głosik zza drzwi.
-Babciu to ja, czerwony kapturek- zaśmiałam się lekko i po chwili zobaczyłam sylwetkę starszej kobiety.
-Dominika!- chwyciła mnie w ramiona- Jak dobrze cię widzieć! Tyle lat...
-Ciebie też, babciu- wtuliłam się w niską kobietę ubraną tylko w długą koszulę nocną.
-Co ty tu robisz?- zapytała, kiedy w końcu się ode mnie odsunęła- Przyjechałaś osobiście wręczyć mi zaproszenie na ślub?
-Nie... Nie babciu...- zmarkotniałam i weszłam do środka.
-Stało się coś...- bardziej stwierdziła niż zapytała- Zrobię ci kakao- odstawiłam walizkę w korytarzu i udałam się za kobietą w stronę kuchni- Dziadek śpi jak suseł, możemy pogadać, siadaj- pokazała na krzesło stojące przy stole.
-Kamil Stoch mnie przywiózł z lotniska- zaczęłam tłumaczyć- I...
-Czekaj- przerwała mi- TEN Kamil Stoch?- zdziwiła się- TEN, którego zawsze tak bardzo lubiłaś?
-Tak...- uśmiechnęłam się lekko- Poznałam go w Zakopanem w zimę... Akurat dziś był w Krakowie...
-Oj, jak miło z jego strony- ucieszyła się kobieta- Widzę, że ten związek z Gregorem bardzo ci służy- aż zatarła ręce z zadowolenia- Poznałaś tylu ludzi, których zawsze podziwiałaś! A właśnie, a propos Gregora, kiedy w końcu mi go przedstawisz?- uśmiechnęła się szeroko.
Zdałam sobie sprawę jak bardzo zaniedbałam moją kochaną babcię. Odkąd tylko wyprowadziłyśmy się do Austrii byłam tu tylko raz- na święta. I to w dodatku tylko z Alą, bo mama nie chciała odwiedzać byłej teściowej. Rodzice mojej rodzicielki dawno już nie żyli, więc tym bardziej nie miała motywacji, by choć na kilka dni przyjechać do Polski. Tak więc z babcią utrzymywałyśmy tylko kontakt telefoniczny- i tak od sześciu lat- a ta kobieta w ogóle nie była na bieżąco z moim życiem (być może dlatego, że rzadko czytała brukowce).
-Babciu, chyba go nie poznasz...- mruknęłam wbijając wzrok w ziemię.
-A to dlaczego?
-Zerwałam z nim...- wydusiłam- Zdradził mnie... A ta dziewczyna, z którą mnie zdradził jest w ciąży...- szepnęłam.
-O cholera...- wyrwało jej się- Przepraszam, wnusiu!- dodała szybko zakrywając usta i podeszła, by mnie przytulić. Znowu poczułam się jak mała dziewczynka, oczko w głowie babuni-Sześć lat to szmat czasu...
-Wiem...- szepnęłam- Wybaczyłam mu zdradę, ale to, że będzie miał dziecko wszystko zmienia...
-Rozumiem cię, wnusiu...- odgarnęła moje włosy na ramiona. Wszystko dokładnie jej opowiedziałam, między naszą historię wplatając epizody z Cristiną i Thomasem. Nie mogła uwierzyć, że skoczkowie to też zwykli ludzie. Nieźle jej szczęka opadła, kiedy powiedziałam, że Morgi mnie pocałował, a kiedy tylko usłyszała o tym, co później mi powiedział, myślałam, że jej sztuczne zęby zaraz zaczną hasać po pomieszczeniu... Wszystko zrozumiała i poparła moją decyzję. Kochana babunia, chyba doskonale mogła wczuć się w to, co czuję.
-Babciu, już pierwsza...- rzekłam nagle, pokazując na duży zegar wiszący w przejściu między kuchnią, a salonem.
-A masz jakieś plany na jutro, że tak ci śpieszno?- zachichotała.
-Właśnie Kamil po mnie przyjeżdża o jedenastej... Zaproponował mi żebym pojechała z nim do Wisły, pogadała trochę z chłopakami z drużyny, wiesz...- uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Miło, że chce cię podnieść na duchu- ucieszyła się- Przyda ci się taki odpoczynek, dobrze, że tu przyjechałaś- pochylając się nad stołem pocałowała mnie w czoło.
-Kocham cię, babciu- powiedziałam cicho.
-Ja ciebie też, wnusiu- szorstką dłonią potarła mój policzek- A teraz do łóżka, obudzę cię o dziesiątej, dobrze?
-Super, dzięki- uśmiechnęłam się lekko- Dobranoc- wyszłam z kuchni i udałam się do pokoju, w którym zawsze spałam, gdy byłam młodsza. Nic się w nim nie zmieniło- ta sama tapeta na ścianie, kolorowy dywan i duże miękkie łóżko, które mimo podeszłego wieku serdecznie zachęcało mnie żebym się na nim położyła. Pozbywając się zbędnych ubrać wsunęłam się pod kołdrę.
-Jutro będzie lepiej...- szepnęłam pod nosem i zamknęłam powieki.
Sialalala, zapewniam, że nie jesteście w stanie przewidzieć tego, co będzie działo się w następnych kilku odcinkach, mam nadzieję, że miło Was zaskoczę. Enjoy! :)
Już nie mogę się doczekać tych zaskoczeń w nowych rozdziałach. Ten jak zawsze świetny od razu polubiłam babcie Domi. Dużo weny życzę i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńOby szybko, bo cierpliwość to zdecydowanie nie moja cecha wrodzona :D
OdpowiedzUsuńCzekam, czekam, czekam! :D
OdpowiedzUsuńO czekam z niecierpliwością !
OdpowiedzUsuń