Obudziłam się w dziwnej pozycji na kanapie w salonie. W zasadzie obudził mnie natarczywy dźwięk mojego telefonu, który sygnalizował, że ktoś właśnie próbuje się do mnie dodzwonić. Leniwie wyciągnęłam rękę, by sięgnąć po urządzenie.
-Halo?- mruknęłam nieprzytomnie i zdałam sobie sprawę, że z trudem mówię, a każde słowo wywołuje nową dawkę bólu dla mojej głowy.
-Cześć, pijaczko- usłyszałam wesoły głos Cristiny- Widzę, że nieźle wczoraj zabalowaliście z Thomasem- zachichotała. Oj, gdybyś tylko wiedziała jak bardzo...
-Jeszcze żyję- siliłam się na beztroski ton głosu.
-Słuchaj, mała, ogarniaj się i przyjeżdżaj do nas, musimy coś obgadać- rzuciła.
-Mam kaca i jeszcze chyba nie wywietrzałam...- szepnęłam.
-To zadzwoń po taxi- podsunęła.
-A jest Gregor?- zapytałam.
-Po prostu przyjedź- nie dała mi powiedzieć już ani słowa, bo po prostu się rozłączyła. Rozejrzałam się po pomieszczeniu- na podłodze leżał koc i bluza Thomasa, a na stole stała pusta butelka po wódce i karton po soku jabłkowym. Rzuciłam się w jego stronę, ale niestety okazał się pusty.
-Kurczę...- mruknęłam i sturlałam się z kanapy. Chwyciłam część garderoby Morgiego i przysunęłam ją do swojej twarzy. Nie mogłam uwierzyć w to, co wczoraj się stało. A gorsze było tylko to, że bardzo mi się to podobało i ani trochę tego nie żałowałam. Wsunęłam ns siebie bluzę Morgensterna i potuptałam do kuchni upajając się cudownym zapachem męskich perfum. Wyciągnęłam z lodówki butelkę wody i wróciłam z nią do salonu. Usadowiłam się na kanapie i zanurzyłam nos w materiale. Co ja najlepszego zrobiłam? Thomas jest moim kolegą i chłopakiem mojej najlepszej przyjaciółki, a przy okazji ojcem jej dziecka... Wkopałam się do reszty. Teraz pozostało mi tylko udawać, że nic takiego nie miało miejsca. Byliśmy pijani, tak to dobre wytłumaczenie. Takie słowa Gregora były kiedyś dla mnie bez sensu, ale teraz było to najlepszym, co udało mi się wymyślić. Jestem pewna, że Morgi tego nie chciał, to wszystko przez tą wódkę... Potrząsnęłam głową odrzucając od siebie okropne myśli i udałam w stronę garderoby.
Po godzinie stałam już przed domem Thomasa i Cristiny. Zapukałam lekko do drzwi, które po chwili uchyliły się i zobaczyłam w nich wesołą twarz przyjaciółki.
-Cześć- zawołała i pocałowała mnie w policzek.
-Hej...- mruknęłam. Nie wiedziałam jak powinnam się zachować w stosunku do niej, zdradziłam ją.
-Wchodź- zaprosiła mnie dalej. Powiesiłam kurtkę na wieszaku i udałam się w stronę salonu.
-Cześć- rzuciłam nieśmiało w stronę Morgiego zupełnie ignorując postać Gregora, siedzącą w fotelu w koncie pokoju. Thomas skinął mi głową- Zapomniałeś tego wczoraj...- mruknęłam wyjmując z torby czerwoną bluzę i podając mu.
-Dzięki- powiedział, przełykając wielką gulę zalegającą w jego gardle. Myślał o tym samym, co ja...
-Siadaj- mruknęła sucho Cris wchodząc do pomieszczenia z tacą, na której stały cztery filiżanki; posłusznie wykonałam jej polecenie- Słuchajcie, nie będziemy owijać w bawełnę. Nie zamierzamy się wtrącać w to, co jest między wami, ale chcemy wam przypomnieć, że będziecie rodzicami chrzestnymi naszego dziecka- lekko pogłaskała się po brzuchu- więc do cholery jasnej zachowajcie chociaż resztki przyzwoitości- wycedziła przez zęby, a ja poczułam na policzku piekące spojrzenie Schlierenzauera.
-To nie jest takie proste...- mruknęłam.
-Domyślam się, tym bardziej jeśli chłopak zamiast mózgu używa...- zaczęła Cris patrząc na Gregora.
-Już, spokojnie- powiedział spokojnie Thomas łapiąc ją za przegub i przerywając jej wypowiedź.
-W każdym bądź razie macie się pogodzić- syknęła.
-A mieli się nie wtrącać...- mruknął pod nosem Gregor, a ja zadrżałam na dźwięk jego głosu.
-Posłuchaj Cris...- zaczęłam- Doceniamy to, że się staracie, ale to koniec. Nie wrócimy do siebie... Zrozum to, proszę, i nie naciskaj. Jeśli ci to przeszkadza- przykro mi, ale musisz znaleźć sobie inną matkę chrzestną- wstałam i udałam się w stronę drzwi.
-Przestań, nie o to mi chodziło...- powiedziała szybko- Przecież wiem, że będziecie najlepszymi rodzicami chrzestnymi jakie to dziecko mogło mieć, ale mnie chodzi o to, że gdyby nam obojgu- pokazała na siebie i Thomasa- coś się stało to żeby dziecko miało pełną rodzinę.
-Rozumiem...- mruknęłam- Ale ja już na prawdę nie będę z Gregorem- popatrzyłam na chłopaka, który stale milczał- Nie potrafię...- ubrałam kurtkę- To wszystko za dużo mnie kosztuje.
-Odwiozę cię- rzucił Morgi wstając z kanapy.
-Dzięki za pomoc, Thomas!- warknęła.
-Zrozum, że nie mamy prawa wtrącać się w ich- zaakcentował to słowo- sprawy. To ich- akcent- decyzja.
-Właściwie to jej- Schlieri wskazał na mnie głową.
-Trzeba było się pilnować- syknęłam- Jadę do Polski- rzuciłam nagle. Sama nie wiem skąd ta myśl wzięła się w mojej głowie. Po prostu poczułam, że muszę choć na chwilę wrócić tam, gdzie czuję się najlepiej- do domu. Małe Ciche- tam mieszkała moja babcia i właśnie do niej zamierzałam jechać.
-Jak to do Polski?- zapytali równocześnie Cristina i Gregor. Nic na to nie odpowiedziałam.
-Na długo?- dodała moja przyjaciółka.
-Jeszcze nie wiem...- szepnęłam i podeszłam bliżej niej- Przepraszam, ale ja na prawdę nie potrafię już z nim być... Za bardzo mnie zranił- szepnęłam jej do ucha, maskując to przytuleniem- Obiecuję, że wrócę zanim urodzisz, mam ponad miesiąc- uśmiechnęłam się lekko.
-Zadzwonię potem, dobrze?- zaproponowała.
-Dobrze- powiedziałam cicho, choć wcale nie miałam na to ochoty- Cześć- rzuciłam do Gregora. Chyba już zdawał sobie sprawę, że to koniec. Nawet nie próbował niczego ratować; i dobrze, to i tak nie miało sensu. Nic mi nie odpowiedział. Przy drzwiach pomachałam jeszcze Cristinie i wyszłam przed dom. W milczeniu wsiadłam do auta Thomasa i ruszyliśmy sprzed jego posiadłości. Przez całą drogę panowała cisza, a żadne z nas nie chciało jej przerywać nawet dźwiękami piosenek.
-Domi...- zaczął Morgi, parkując przed moim domem.
-Udajmy, że to wczoraj nie miało miejsca, dobrze?- zapytałam nie patrząc na niego.
-Chcesz tego?- zapytał zdziwiony.
-Thomas, jesteś chłopakiem mojej przyjaciółki... Za miesiąc będziesz ojcem jej dziecka, proszę, nie niszczmy nic.
-Ale czy dla ciebie nie ma znaczenia to, że dla mnie nie był to tylko zwykły pocałunek?
-Nie, nie ma to dla mnie znaczenia- odpowiedziałam sucho- Nie łam serca Cristinie, nie zasłużyła na to...
-Posłuchaj... Wiem, że wczoraj byliśmy pijani i pewnie na trzeźwo nie zdobyłbym się na taki ruch, ale byłem szczęśliwy jak nigdy wcześniej, rozumiesz?- złapał mnie za rękę, a ja nie byłam dostatecznie silna, by ją wyrwać- Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję, że pozwoliłem Gregorowi cię zdobyć.
-Morgi, to nie ma znaczenia... Teraz wszystko wygląda inaczej niż byśmy sobie życzyli, rozumiesz? Proszę, zapomnijmy o tym- delikatnie wysunęłam dłoń z jego ręki- Zachowaj się jak facet i zaopiekuj się Cristiną i dzieckiem.
-Wrócisz do Gregora?- wypalił, gdy zamierzałam otworzyć drzwi.
-Nie- odpowiedziałam szybko- Ale z tobą też nie będę...- wysiadłam z auta i niemal pobiegłam w stronę domu.
Co ja najlepszego zrobiłam? Przecież Thomas jest moim przyjacielem. Ze Schlierim już na pewno nie będę i to nie ulegało wątpliwości, ale nie mogłam też być z Morgim. To wszystko jest takie skomplikowane...
Nagle poczułam wibracje w kieszeni spodni, z której po chwili wyciągnęłam telefon.
-Witaj, Dominika- usłyszałam jak zwykle serdeczny głos Angeliki; cudownie, tylko tego mi brakowało.
-Dzień dobry- powiedziałam spokojnie.
-Można wiedzieć, o której zamierzacie przyjechać?- westchnęłam głośno zatrzymując się na werandzie, a łzy napłynęły mi do oczu. Kompletnie zapomniałam o wizycie u Schlierenzauerów.
To nie było tak, że już nie kochałam Gregora, dlatego od niego odeszłam. Byłam po prostu za słaba. Nie mogłam znieść tego, że będzie miał dziecko z kimś innym, to dla mnie za dużo.
-Ja nie zamierzam wcale przyjeżdżać- mruknęłam- Ale proszę zadzwonić do Gregora, może on się wybierze...
-Coś się stało?- zapytała poważnie.
-On ci powie... Pani powie...- poprawiłam się natychmiast, już nie mogłam mówić jej po imieniu- Do widzenia- zerwałam połączenie i szybko otworzyłam drzwi frontowe. Zrzuciłam buty oraz kurtkę, a następnie pobiegłam do sypialni. Włączyłam laptopa i znalazłam ofertę last minute na samolot do Polski- cena była bardzo niska, ale to dlatego, że miałam lecieć już za pięć godzin. Wyciągnęłam walizkę z szafy i spakowałam do niej ciuchy, kosmetyki, dokumenty. Przebrałam się szybko i zadzwoniłam po taksówkę. Następnie wykręciłam numer do mamy- poczta głosowa.
-Cześć, mamo. Jadę do Polski, do babci. Muszę to wszystko przemyśleć... Może później powiem ci o co chodzi... Eh, nie jestem już z Gregorem. To... pa- rozłączyłam się i usiadłam na łóżku. W pomieszczeniu nadal pachniało Schlierim. Chwyciłam walizkę i zniosłam ją na dół akurat wtedy, gdy przed domem usłyszałam klakson samochodu. Wyszłam zostawiając to wszystko za sobą... przynajmniej na jakiś czas.
Chciałabym bardzo Wam podziękować za te wszystkie miłe komentarze, naprawdę wiele dla mnie znaczą :)
Łapcie kolejny, dużo wcześniej niż zapowiadałam :D
ENJOY! :3
-Halo?- mruknęłam nieprzytomnie i zdałam sobie sprawę, że z trudem mówię, a każde słowo wywołuje nową dawkę bólu dla mojej głowy.
-Cześć, pijaczko- usłyszałam wesoły głos Cristiny- Widzę, że nieźle wczoraj zabalowaliście z Thomasem- zachichotała. Oj, gdybyś tylko wiedziała jak bardzo...
-Jeszcze żyję- siliłam się na beztroski ton głosu.
-Słuchaj, mała, ogarniaj się i przyjeżdżaj do nas, musimy coś obgadać- rzuciła.
-Mam kaca i jeszcze chyba nie wywietrzałam...- szepnęłam.
-To zadzwoń po taxi- podsunęła.
-A jest Gregor?- zapytałam.
-Po prostu przyjedź- nie dała mi powiedzieć już ani słowa, bo po prostu się rozłączyła. Rozejrzałam się po pomieszczeniu- na podłodze leżał koc i bluza Thomasa, a na stole stała pusta butelka po wódce i karton po soku jabłkowym. Rzuciłam się w jego stronę, ale niestety okazał się pusty.
-Kurczę...- mruknęłam i sturlałam się z kanapy. Chwyciłam część garderoby Morgiego i przysunęłam ją do swojej twarzy. Nie mogłam uwierzyć w to, co wczoraj się stało. A gorsze było tylko to, że bardzo mi się to podobało i ani trochę tego nie żałowałam. Wsunęłam ns siebie bluzę Morgensterna i potuptałam do kuchni upajając się cudownym zapachem męskich perfum. Wyciągnęłam z lodówki butelkę wody i wróciłam z nią do salonu. Usadowiłam się na kanapie i zanurzyłam nos w materiale. Co ja najlepszego zrobiłam? Thomas jest moim kolegą i chłopakiem mojej najlepszej przyjaciółki, a przy okazji ojcem jej dziecka... Wkopałam się do reszty. Teraz pozostało mi tylko udawać, że nic takiego nie miało miejsca. Byliśmy pijani, tak to dobre wytłumaczenie. Takie słowa Gregora były kiedyś dla mnie bez sensu, ale teraz było to najlepszym, co udało mi się wymyślić. Jestem pewna, że Morgi tego nie chciał, to wszystko przez tą wódkę... Potrząsnęłam głową odrzucając od siebie okropne myśli i udałam w stronę garderoby.
Po godzinie stałam już przed domem Thomasa i Cristiny. Zapukałam lekko do drzwi, które po chwili uchyliły się i zobaczyłam w nich wesołą twarz przyjaciółki.
-Cześć- zawołała i pocałowała mnie w policzek.
-Hej...- mruknęłam. Nie wiedziałam jak powinnam się zachować w stosunku do niej, zdradziłam ją.
-Wchodź- zaprosiła mnie dalej. Powiesiłam kurtkę na wieszaku i udałam się w stronę salonu.
-Cześć- rzuciłam nieśmiało w stronę Morgiego zupełnie ignorując postać Gregora, siedzącą w fotelu w koncie pokoju. Thomas skinął mi głową- Zapomniałeś tego wczoraj...- mruknęłam wyjmując z torby czerwoną bluzę i podając mu.
-Dzięki- powiedział, przełykając wielką gulę zalegającą w jego gardle. Myślał o tym samym, co ja...
-Siadaj- mruknęła sucho Cris wchodząc do pomieszczenia z tacą, na której stały cztery filiżanki; posłusznie wykonałam jej polecenie- Słuchajcie, nie będziemy owijać w bawełnę. Nie zamierzamy się wtrącać w to, co jest między wami, ale chcemy wam przypomnieć, że będziecie rodzicami chrzestnymi naszego dziecka- lekko pogłaskała się po brzuchu- więc do cholery jasnej zachowajcie chociaż resztki przyzwoitości- wycedziła przez zęby, a ja poczułam na policzku piekące spojrzenie Schlierenzauera.
-To nie jest takie proste...- mruknęłam.
-Domyślam się, tym bardziej jeśli chłopak zamiast mózgu używa...- zaczęła Cris patrząc na Gregora.
-Już, spokojnie- powiedział spokojnie Thomas łapiąc ją za przegub i przerywając jej wypowiedź.
-W każdym bądź razie macie się pogodzić- syknęła.
-A mieli się nie wtrącać...- mruknął pod nosem Gregor, a ja zadrżałam na dźwięk jego głosu.
-Posłuchaj Cris...- zaczęłam- Doceniamy to, że się staracie, ale to koniec. Nie wrócimy do siebie... Zrozum to, proszę, i nie naciskaj. Jeśli ci to przeszkadza- przykro mi, ale musisz znaleźć sobie inną matkę chrzestną- wstałam i udałam się w stronę drzwi.
-Przestań, nie o to mi chodziło...- powiedziała szybko- Przecież wiem, że będziecie najlepszymi rodzicami chrzestnymi jakie to dziecko mogło mieć, ale mnie chodzi o to, że gdyby nam obojgu- pokazała na siebie i Thomasa- coś się stało to żeby dziecko miało pełną rodzinę.
-Rozumiem...- mruknęłam- Ale ja już na prawdę nie będę z Gregorem- popatrzyłam na chłopaka, który stale milczał- Nie potrafię...- ubrałam kurtkę- To wszystko za dużo mnie kosztuje.
-Odwiozę cię- rzucił Morgi wstając z kanapy.
-Dzięki za pomoc, Thomas!- warknęła.
-Zrozum, że nie mamy prawa wtrącać się w ich- zaakcentował to słowo- sprawy. To ich- akcent- decyzja.
-Właściwie to jej- Schlieri wskazał na mnie głową.
-Trzeba było się pilnować- syknęłam- Jadę do Polski- rzuciłam nagle. Sama nie wiem skąd ta myśl wzięła się w mojej głowie. Po prostu poczułam, że muszę choć na chwilę wrócić tam, gdzie czuję się najlepiej- do domu. Małe Ciche- tam mieszkała moja babcia i właśnie do niej zamierzałam jechać.
-Jak to do Polski?- zapytali równocześnie Cristina i Gregor. Nic na to nie odpowiedziałam.
-Na długo?- dodała moja przyjaciółka.
-Jeszcze nie wiem...- szepnęłam i podeszłam bliżej niej- Przepraszam, ale ja na prawdę nie potrafię już z nim być... Za bardzo mnie zranił- szepnęłam jej do ucha, maskując to przytuleniem- Obiecuję, że wrócę zanim urodzisz, mam ponad miesiąc- uśmiechnęłam się lekko.
-Zadzwonię potem, dobrze?- zaproponowała.
-Dobrze- powiedziałam cicho, choć wcale nie miałam na to ochoty- Cześć- rzuciłam do Gregora. Chyba już zdawał sobie sprawę, że to koniec. Nawet nie próbował niczego ratować; i dobrze, to i tak nie miało sensu. Nic mi nie odpowiedział. Przy drzwiach pomachałam jeszcze Cristinie i wyszłam przed dom. W milczeniu wsiadłam do auta Thomasa i ruszyliśmy sprzed jego posiadłości. Przez całą drogę panowała cisza, a żadne z nas nie chciało jej przerywać nawet dźwiękami piosenek.
-Domi...- zaczął Morgi, parkując przed moim domem.
-Udajmy, że to wczoraj nie miało miejsca, dobrze?- zapytałam nie patrząc na niego.
-Chcesz tego?- zapytał zdziwiony.
-Thomas, jesteś chłopakiem mojej przyjaciółki... Za miesiąc będziesz ojcem jej dziecka, proszę, nie niszczmy nic.
-Ale czy dla ciebie nie ma znaczenia to, że dla mnie nie był to tylko zwykły pocałunek?
-Nie, nie ma to dla mnie znaczenia- odpowiedziałam sucho- Nie łam serca Cristinie, nie zasłużyła na to...
-Posłuchaj... Wiem, że wczoraj byliśmy pijani i pewnie na trzeźwo nie zdobyłbym się na taki ruch, ale byłem szczęśliwy jak nigdy wcześniej, rozumiesz?- złapał mnie za rękę, a ja nie byłam dostatecznie silna, by ją wyrwać- Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję, że pozwoliłem Gregorowi cię zdobyć.
-Morgi, to nie ma znaczenia... Teraz wszystko wygląda inaczej niż byśmy sobie życzyli, rozumiesz? Proszę, zapomnijmy o tym- delikatnie wysunęłam dłoń z jego ręki- Zachowaj się jak facet i zaopiekuj się Cristiną i dzieckiem.
-Wrócisz do Gregora?- wypalił, gdy zamierzałam otworzyć drzwi.
-Nie- odpowiedziałam szybko- Ale z tobą też nie będę...- wysiadłam z auta i niemal pobiegłam w stronę domu.
Co ja najlepszego zrobiłam? Przecież Thomas jest moim przyjacielem. Ze Schlierim już na pewno nie będę i to nie ulegało wątpliwości, ale nie mogłam też być z Morgim. To wszystko jest takie skomplikowane...
Nagle poczułam wibracje w kieszeni spodni, z której po chwili wyciągnęłam telefon.
-Witaj, Dominika- usłyszałam jak zwykle serdeczny głos Angeliki; cudownie, tylko tego mi brakowało.
-Dzień dobry- powiedziałam spokojnie.
-Można wiedzieć, o której zamierzacie przyjechać?- westchnęłam głośno zatrzymując się na werandzie, a łzy napłynęły mi do oczu. Kompletnie zapomniałam o wizycie u Schlierenzauerów.
To nie było tak, że już nie kochałam Gregora, dlatego od niego odeszłam. Byłam po prostu za słaba. Nie mogłam znieść tego, że będzie miał dziecko z kimś innym, to dla mnie za dużo.
-Ja nie zamierzam wcale przyjeżdżać- mruknęłam- Ale proszę zadzwonić do Gregora, może on się wybierze...
-Coś się stało?- zapytała poważnie.
-On ci powie... Pani powie...- poprawiłam się natychmiast, już nie mogłam mówić jej po imieniu- Do widzenia- zerwałam połączenie i szybko otworzyłam drzwi frontowe. Zrzuciłam buty oraz kurtkę, a następnie pobiegłam do sypialni. Włączyłam laptopa i znalazłam ofertę last minute na samolot do Polski- cena była bardzo niska, ale to dlatego, że miałam lecieć już za pięć godzin. Wyciągnęłam walizkę z szafy i spakowałam do niej ciuchy, kosmetyki, dokumenty. Przebrałam się szybko i zadzwoniłam po taksówkę. Następnie wykręciłam numer do mamy- poczta głosowa.
-Cześć, mamo. Jadę do Polski, do babci. Muszę to wszystko przemyśleć... Może później powiem ci o co chodzi... Eh, nie jestem już z Gregorem. To... pa- rozłączyłam się i usiadłam na łóżku. W pomieszczeniu nadal pachniało Schlierim. Chwyciłam walizkę i zniosłam ją na dół akurat wtedy, gdy przed domem usłyszałam klakson samochodu. Wyszłam zostawiając to wszystko za sobą... przynajmniej na jakiś czas.
Chciałabym bardzo Wam podziękować za te wszystkie miłe komentarze, naprawdę wiele dla mnie znaczą :)
Łapcie kolejny, dużo wcześniej niż zapowiadałam :D
ENJOY! :3
Oj robi się ciekawie... :) Czyli Domi już nie wóci do Gregora? Fajnie by w sumie było jakby była z Morgim, no ale szkoda Christiny :c Czekam na następny, oby szybko i weny! :)
OdpowiedzUsuńNo to się porobiło. Ja jednak wole żeby Domi była z Gregorem ale jak mówi, że już z nim nie chce być..... oby się ułożyło. Weny :* <3
OdpowiedzUsuńByle tylko nie z Morgim, za bardzo lubię Christinę :D
OdpowiedzUsuńDużo weny do rozwiązania tych komplikacji, powodzenia! :*
Oby Domi byla z Gregorem :)
OdpowiedzUsuńjuż nawet nie wiem co pisać, jak zwykle cudo, weny :*
OdpowiedzUsuńBravo za zwrot akcji, wyszło cudnie :*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział , ciekawe co się wydarzy w polsce :3 WENY!
OdpowiedzUsuń