-Jak mogłeś pobić się z ojcem? I to o mnie?- westchnęłam przykładając lód do skroni Gregora wyciągniętego na kanapie w salonie.
-Brzmi jakbyś myślała, że jesteś dla mnie nikim- spojrzał na mnie niemrawo i syknął z bólu.
-Nie wiedziałam, że jestem aż tak ważna- westchnęłam sadowiąc się obok niego.
-Najważniejsza- uśmiechnął się- Jesteś taka kochana.
-Dziękuję?- zaśmiałam się głośno- Sorry, ale wyglądasz fatalnie- skrzywiłam się.
-Nie co dzień biję się z własnym ojcem- mruknął pod nosem.
-Nie musiałeś tego robić- szepnęłam.
-Tak? Miałem słuchać jak cię obraża?- podniósł się gwałtownie do pozycji siedzącej. Nic na to nie odpowiedziałam- Nikt nie będzie cię poniżał, a tym bardziej mój ojciec. Nie mam bladego pojęcia dlaczego od początku jest na ciebie taki cięty... Po prostu więcej się do niego nie odezwę i tyle.
-Gregor, przecież nie możesz...- jęknęłam.
-Owszem, mogę. I tak zrobię- powiedział ściągając bluzę i koszulkę- Dasz mi jeszcze jeden woreczek?- zapytał pokazując na ogromną czerwoną plamę na obojczyku.
-O retki...- mruknęłam przyglądając się jej- Myślę, że powinieneś zrobić rentgen.
-Nigdzie nie jadę- ostrożnie wrócił do poprzedniej pozycji.
-Jak chcesz- rzuciłam z kuchni- Ale ja nie będę bawiła się w pielęgniarkę- podałam mu lód.
-Nikt ci nie każe...- syknął przykładając go do obolałego miejsca. Poczułam wibracje telefonu- sms od mamy z numerem i adresem ginekologa. Nie odzywając się do Schlieriego wystukałam cyferki na klawiaturze i umówiłam się na wizytę.
-Jutro mam wizytę u ginekologa. Jak chcesz iść to przyjedź po mnie na uczelnię o piętnastej- rzuciłam i udałam się w stronę schodów.
-Tak to teraz będzie wyglądać?- zapytał kiedy byłam prawie na ich szczycie.
-To nie ja jestem oschła- mruknęłam i zniknęłam z zasięgu jego wzroku.
[punkt widzenia Gregora]
Słyszałem jak dzwoniła do Cristiny i powiedziała jej, że jest w ciąży. Cieszyły się przez dobre dziesięć minut, a później ściszyła nieco głos. Mimo to nadal byłem w stanie zrozumieć pojedyncze słowa- 'Gregor', 'bił się', 'Paul', 'obojczyk', 'ginekolog', 'wkurza mnie'. Na początku nie mogłem zrozumieć o co chodzi- ginekolog ją wkurza? Dopiero po chwili zorientowałem się, że chodziło o mnie. Na prawdę byłem aż tak nie do zniesienia? Przecież chciałem dobrze... Jest na mnie zła, że się o nią biłem? Nie, to chyba nie to. A może dlatego, że biłem się z własnym ojcem? Poczekałem aż skończy rozmowę, odrzuciłem woreczki na bok i udałem się do sypialni. Spała- albo udawała, że śpi. Zrzuciłem spodnie i wsunąłem się do łóżka obok niej.
-Idź się umyć- usłyszałem mamrotanie w poduszkę.
-Nie mam siły- rzuciłem i okrywając się kołdrą objąłem ją od tyłu.
-To spadaj do salonu- zsunęła moją dłoń ze swojego biodra.
-O co ci właściwie chodzi?- zapytałem siadając.
-O to, żebyś poszedł się umyć- zbyła mnie naciągając kołdrę na głowę.
-Błagam, nie traktuj mnie tak...- szepnąłem patrząc w ścianę.
-Więc przestań się zachowywać jak gówniarz- rzuciła wyściubiając nos. Nie miałem bladego pojęcia o co jej chodzi, ale postanowiłem się nie wychylać.
-Przepraszam- szepnąłem nachylając się nad nią- Mogę tu spać?- zapytałem nieśmiało.
-Możesz- odwróciła się przodem do mnie obdarzając promiennym uśmiechem. Tylko o to jej chodziło?
Kiedy obudziłem się rano Dominika jeszcze spała. Wyglądała tak spokojnie i słodko- zupełne przeciwieństwo dziewczyny, z którą mam styczność na co dzień. Delikatnie pocałowałem ją w czoło i wysunąłem spod kołdry, by udać się pod prysznic. Kiedy wróciłem już nie spała. Siedziała na łóżku tyłem do mnie tak, że byłem w stanie zobaczyć tylko jej zgięte łokcie; mimo to wiedziałem co robi- smyra się po brzuchu.
-Dziś cię zobaczę, wiesz?- zapytała cicho, a ja już wyobraziłem sobie jej uśmiechniętą twarz- Tatuś będzie cieszył się chyba jeszcze bardziej niż ja- zachichotała.
-Ano będzie- potwierdziłem gorliwie.
-Ej, no co ty- szybko odwróciła się w moją stronę marszcząc nos- Podsłuchujesz mnie?
-A gdzie tam- zaśmiałem się i rzuciłem na łóżko obok niej.
-Ja muszę lecieć na uczelnię, już jedenasta- zasygnalizowała opuszczając koszulkę i pochylając się nade mną w celu pocałowania moich ust.
-Przyjadę po ciebie przed piętnastą- mruknąłem czując nacisk jej ust.
-Mhm- zasygnalizowała zgodę.
-Proszę podciągnąć bluzkę i położyć się na leżance- powiedział lekarz do mojej dziewczyny kiedy tylko weszliśmy do gabinetu. Byłem taki podekscytowany, już zaraz miałem po raz pierwszy zobaczyć moje dziecko i szczerze powiedziawszy nie mogłem się doczekać- Pan może tu usiąść- pokazał ręką na taboret. Zrobiłem dokładnie tak jak polecił i chwyciłem Domi za rękę. Czułem jak drżała- była w dokładnie takim samym stanie jak ja- Zobaczmy to maleństwo- powiedział z uśmiechem sięgając do aparatu USG i polewając brzuch mojej dziewczyny jakąś mazią. Po chwili na monitorze zobaczyłem wnętrze jej brzucha i wlepiając w niego wzrok starałem się zobaczyć płód. Spojrzałem na doktora, który marszczył nos i najwidoczniej próbował tego samego co ja.
-Coś nie tak?- wystraszyła się Dominika.
-Chwileczkę...- mruknął wykonując jeszcze kilka kółek aparatem na jej brzuchu- Nie widzę tu dziecka. Bardzo mi przykro, ale pani ewidentnie nie jest w ciąży- kątem oka zobaczyłem jak zbladła. Mnie też zrobiło się niedobrze. Jak to nie jest w ciąży? Przecież to niemożliwe...
-Ale jak to? Przecież zrobiłam dwa testy...- szepnęła.
-Zapewne pani wie, że co trzeci się myli. Musiała pani trafić akurat na jakieś feralne egzemplarze...- powiedział spokojnie lekarz podając jej papierowe ręczniki. Powoli wziąłem je od niego, bo dziewczyna nadal leżała jak skamieniała. Delikatnie wytarłem jej brzuch powstrzymując cisnące się do oczu łzy. Czyli jednak nie będę ojcem? Wszystkie marzenia i plany szlag trafił... A w dodatku pokłóciłem się z tatą, cholera. Miałem wrażenie, że zaraz pęknie mi serce. Dominika pod wpływem jakiegoś impulsu szybko podniosła się z leżanki i wybiegła z gabinetu.
-Przepraszam- rzuciłem do lekarza i ruszyłem za nią. Wyszedłszy z kliniki zacząłem rozglądać się wokoło, ale nigdzie jej nie widziałem. Dopiero po chwili mój wzrok padł na małą istotkę skuloną na czarnej ławce- Skarbie...- powiedziałem cicho obejmując ją ramieniem- Obróciła się w moją stronę.
-Gregor...- jęknęła wtulając się w moją klatkę- Jak to jest możliwe? Ja już przywykłam do myśli, że będę matką. Pogodziłam się z tym, że medycyna zejdzie na drugi plan, a teraz co?- otarła z policzka łzy pomieszanie z tuszem do rzęs.
-Ja ci powiem co teraz...- szepnąłem odgarniając jej kruczoczarne włosy na ramiona- Teraz weźmiemy ślub. Skończysz studia, zrobisz specjalizację i dopiero wtedy pomyślimy o dziecku, hm?- nic nie odpowiedziała, ale wiedziałem, że przystała na to. Nawet nie musiała- wiedziałem, że zadała to pytanie żeby sprawdzić jak bardzo jestem rozczarowany. Nie dałem się nabrać, nie tym razem. Przytuliłem ją jeszcze mocniej próbując zgubić w tym uścisku ból i smutek jakiego właśnie doznawałem.
[punkt widzenia Domi]
Nie mogłam zdecydować co przeważało w moich uczuciach: ulga czy smutek. Z jednej strony cieszyłam się, że w spokoju będę mogła skończyć studia i pobawić się przez kolejne kilka lat, a z drugiej zdążyłam przyzwyczaić się do myśli, że będę odpowiedzialna za jakąś małą istotkę.
Skoro jednak nie byłam w ciąży postanowiłam odkręcić kilka przykrych sytuacji, do których doprowadziło to nieporozumienie. Od razu po zajęciach miałam jechać z Cristiną do salonu żeby wybrać suknie ślubne, jednak w trakcie wykładu zmieniłam zdanie.
-Hej, kochana- powiedziała całując mnie w policzek, gdy tylko usadowiłam się na siedzeniu pasażera- Jak tam?- wiedziałam już, że nawiązuje do mojego stanu po 'niby ciąży'.
-Dobrze, ale chyba musimy odłożyć wybieranie sukni ślubnej...- westchnęłam zapinając pasy.
-Dlaczego?- zdziwiła się- Bo ja już sobie upatrzyłam jedną...- zrobiła minę zbitego psa.
-Jedźmy do Paula i Angeliki...- mruknęłam widząc jak ze zdziwienia otwiera usta.
-Zwariowałaś...- szepnęła i odpaliła silnik.
I JAK WAM SIĘ PODOBA?
KOLEJNY PEWNIE JUTRO :))))
16.45 SKOKI, PAMIĘTAJCIE! :)
KOMENTARZE KARMIĄ PANIĄ WENĘ.
1 KOMENTARZ= WENA NA JEDEN AKAPIT :C
-Brzmi jakbyś myślała, że jesteś dla mnie nikim- spojrzał na mnie niemrawo i syknął z bólu.
-Nie wiedziałam, że jestem aż tak ważna- westchnęłam sadowiąc się obok niego.
-Najważniejsza- uśmiechnął się- Jesteś taka kochana.
-Dziękuję?- zaśmiałam się głośno- Sorry, ale wyglądasz fatalnie- skrzywiłam się.
-Nie co dzień biję się z własnym ojcem- mruknął pod nosem.
-Nie musiałeś tego robić- szepnęłam.
-Tak? Miałem słuchać jak cię obraża?- podniósł się gwałtownie do pozycji siedzącej. Nic na to nie odpowiedziałam- Nikt nie będzie cię poniżał, a tym bardziej mój ojciec. Nie mam bladego pojęcia dlaczego od początku jest na ciebie taki cięty... Po prostu więcej się do niego nie odezwę i tyle.
-Gregor, przecież nie możesz...- jęknęłam.
-Owszem, mogę. I tak zrobię- powiedział ściągając bluzę i koszulkę- Dasz mi jeszcze jeden woreczek?- zapytał pokazując na ogromną czerwoną plamę na obojczyku.
-O retki...- mruknęłam przyglądając się jej- Myślę, że powinieneś zrobić rentgen.
-Nigdzie nie jadę- ostrożnie wrócił do poprzedniej pozycji.
-Jak chcesz- rzuciłam z kuchni- Ale ja nie będę bawiła się w pielęgniarkę- podałam mu lód.
-Nikt ci nie każe...- syknął przykładając go do obolałego miejsca. Poczułam wibracje telefonu- sms od mamy z numerem i adresem ginekologa. Nie odzywając się do Schlieriego wystukałam cyferki na klawiaturze i umówiłam się na wizytę.
-Jutro mam wizytę u ginekologa. Jak chcesz iść to przyjedź po mnie na uczelnię o piętnastej- rzuciłam i udałam się w stronę schodów.
-Tak to teraz będzie wyglądać?- zapytał kiedy byłam prawie na ich szczycie.
-To nie ja jestem oschła- mruknęłam i zniknęłam z zasięgu jego wzroku.
[punkt widzenia Gregora]
Słyszałem jak dzwoniła do Cristiny i powiedziała jej, że jest w ciąży. Cieszyły się przez dobre dziesięć minut, a później ściszyła nieco głos. Mimo to nadal byłem w stanie zrozumieć pojedyncze słowa- 'Gregor', 'bił się', 'Paul', 'obojczyk', 'ginekolog', 'wkurza mnie'. Na początku nie mogłem zrozumieć o co chodzi- ginekolog ją wkurza? Dopiero po chwili zorientowałem się, że chodziło o mnie. Na prawdę byłem aż tak nie do zniesienia? Przecież chciałem dobrze... Jest na mnie zła, że się o nią biłem? Nie, to chyba nie to. A może dlatego, że biłem się z własnym ojcem? Poczekałem aż skończy rozmowę, odrzuciłem woreczki na bok i udałem się do sypialni. Spała- albo udawała, że śpi. Zrzuciłem spodnie i wsunąłem się do łóżka obok niej.
-Idź się umyć- usłyszałem mamrotanie w poduszkę.
-Nie mam siły- rzuciłem i okrywając się kołdrą objąłem ją od tyłu.
-To spadaj do salonu- zsunęła moją dłoń ze swojego biodra.
-O co ci właściwie chodzi?- zapytałem siadając.
-O to, żebyś poszedł się umyć- zbyła mnie naciągając kołdrę na głowę.
-Błagam, nie traktuj mnie tak...- szepnąłem patrząc w ścianę.
-Więc przestań się zachowywać jak gówniarz- rzuciła wyściubiając nos. Nie miałem bladego pojęcia o co jej chodzi, ale postanowiłem się nie wychylać.
-Przepraszam- szepnąłem nachylając się nad nią- Mogę tu spać?- zapytałem nieśmiało.
-Możesz- odwróciła się przodem do mnie obdarzając promiennym uśmiechem. Tylko o to jej chodziło?
Kiedy obudziłem się rano Dominika jeszcze spała. Wyglądała tak spokojnie i słodko- zupełne przeciwieństwo dziewczyny, z którą mam styczność na co dzień. Delikatnie pocałowałem ją w czoło i wysunąłem spod kołdry, by udać się pod prysznic. Kiedy wróciłem już nie spała. Siedziała na łóżku tyłem do mnie tak, że byłem w stanie zobaczyć tylko jej zgięte łokcie; mimo to wiedziałem co robi- smyra się po brzuchu.
-Dziś cię zobaczę, wiesz?- zapytała cicho, a ja już wyobraziłem sobie jej uśmiechniętą twarz- Tatuś będzie cieszył się chyba jeszcze bardziej niż ja- zachichotała.
-Ano będzie- potwierdziłem gorliwie.
-Ej, no co ty- szybko odwróciła się w moją stronę marszcząc nos- Podsłuchujesz mnie?
-A gdzie tam- zaśmiałem się i rzuciłem na łóżko obok niej.
-Ja muszę lecieć na uczelnię, już jedenasta- zasygnalizowała opuszczając koszulkę i pochylając się nade mną w celu pocałowania moich ust.
-Przyjadę po ciebie przed piętnastą- mruknąłem czując nacisk jej ust.
-Mhm- zasygnalizowała zgodę.
-Proszę podciągnąć bluzkę i położyć się na leżance- powiedział lekarz do mojej dziewczyny kiedy tylko weszliśmy do gabinetu. Byłem taki podekscytowany, już zaraz miałem po raz pierwszy zobaczyć moje dziecko i szczerze powiedziawszy nie mogłem się doczekać- Pan może tu usiąść- pokazał ręką na taboret. Zrobiłem dokładnie tak jak polecił i chwyciłem Domi za rękę. Czułem jak drżała- była w dokładnie takim samym stanie jak ja- Zobaczmy to maleństwo- powiedział z uśmiechem sięgając do aparatu USG i polewając brzuch mojej dziewczyny jakąś mazią. Po chwili na monitorze zobaczyłem wnętrze jej brzucha i wlepiając w niego wzrok starałem się zobaczyć płód. Spojrzałem na doktora, który marszczył nos i najwidoczniej próbował tego samego co ja.
-Coś nie tak?- wystraszyła się Dominika.
-Chwileczkę...- mruknął wykonując jeszcze kilka kółek aparatem na jej brzuchu- Nie widzę tu dziecka. Bardzo mi przykro, ale pani ewidentnie nie jest w ciąży- kątem oka zobaczyłem jak zbladła. Mnie też zrobiło się niedobrze. Jak to nie jest w ciąży? Przecież to niemożliwe...
-Ale jak to? Przecież zrobiłam dwa testy...- szepnęła.
-Zapewne pani wie, że co trzeci się myli. Musiała pani trafić akurat na jakieś feralne egzemplarze...- powiedział spokojnie lekarz podając jej papierowe ręczniki. Powoli wziąłem je od niego, bo dziewczyna nadal leżała jak skamieniała. Delikatnie wytarłem jej brzuch powstrzymując cisnące się do oczu łzy. Czyli jednak nie będę ojcem? Wszystkie marzenia i plany szlag trafił... A w dodatku pokłóciłem się z tatą, cholera. Miałem wrażenie, że zaraz pęknie mi serce. Dominika pod wpływem jakiegoś impulsu szybko podniosła się z leżanki i wybiegła z gabinetu.
-Przepraszam- rzuciłem do lekarza i ruszyłem za nią. Wyszedłszy z kliniki zacząłem rozglądać się wokoło, ale nigdzie jej nie widziałem. Dopiero po chwili mój wzrok padł na małą istotkę skuloną na czarnej ławce- Skarbie...- powiedziałem cicho obejmując ją ramieniem- Obróciła się w moją stronę.
-Gregor...- jęknęła wtulając się w moją klatkę- Jak to jest możliwe? Ja już przywykłam do myśli, że będę matką. Pogodziłam się z tym, że medycyna zejdzie na drugi plan, a teraz co?- otarła z policzka łzy pomieszanie z tuszem do rzęs.
-Ja ci powiem co teraz...- szepnąłem odgarniając jej kruczoczarne włosy na ramiona- Teraz weźmiemy ślub. Skończysz studia, zrobisz specjalizację i dopiero wtedy pomyślimy o dziecku, hm?- nic nie odpowiedziała, ale wiedziałem, że przystała na to. Nawet nie musiała- wiedziałem, że zadała to pytanie żeby sprawdzić jak bardzo jestem rozczarowany. Nie dałem się nabrać, nie tym razem. Przytuliłem ją jeszcze mocniej próbując zgubić w tym uścisku ból i smutek jakiego właśnie doznawałem.
[punkt widzenia Domi]
Nie mogłam zdecydować co przeważało w moich uczuciach: ulga czy smutek. Z jednej strony cieszyłam się, że w spokoju będę mogła skończyć studia i pobawić się przez kolejne kilka lat, a z drugiej zdążyłam przyzwyczaić się do myśli, że będę odpowiedzialna za jakąś małą istotkę.
Skoro jednak nie byłam w ciąży postanowiłam odkręcić kilka przykrych sytuacji, do których doprowadziło to nieporozumienie. Od razu po zajęciach miałam jechać z Cristiną do salonu żeby wybrać suknie ślubne, jednak w trakcie wykładu zmieniłam zdanie.
-Hej, kochana- powiedziała całując mnie w policzek, gdy tylko usadowiłam się na siedzeniu pasażera- Jak tam?- wiedziałam już, że nawiązuje do mojego stanu po 'niby ciąży'.
-Dobrze, ale chyba musimy odłożyć wybieranie sukni ślubnej...- westchnęłam zapinając pasy.
-Dlaczego?- zdziwiła się- Bo ja już sobie upatrzyłam jedną...- zrobiła minę zbitego psa.
-Jedźmy do Paula i Angeliki...- mruknęłam widząc jak ze zdziwienia otwiera usta.
-Zwariowałaś...- szepnęła i odpaliła silnik.
I JAK WAM SIĘ PODOBA?
KOLEJNY PEWNIE JUTRO :))))
16.45 SKOKI, PAMIĘTAJCIE! :)
KOMENTARZE KARMIĄ PANIĄ WENĘ.
1 KOMENTARZ= WENA NA JEDEN AKAPIT :C
Rozdział jak zawsze super :)
OdpowiedzUsuńCzekam na to co wymyśliła Domi.Tak mi szkoda Gregora i Dominiki i tego, że nie będą mieli dzidziusia :(
Weny :)
Ohohoh, boska jesteś :* Tak mi szkoda Gregora, że nie będzie tatusiem :/ Domi też :/ Ależ czekam na rozmowę z Paulem i Angeliką!!!! Weny :D
OdpowiedzUsuńJejku aż mi się płakać chce na wieść, że Domi nie jest w ciąży :( Ciekawi mnie rozmowa Dominiki z rodzicami Gregora. Rozdział jak zawsze na medal :* :* życzę dużo weny
OdpowiedzUsuńjuż nawet nie wiem co pisać, jak zwykle dzieło sztuki :)
OdpowiedzUsuńPoprostu niesamowite ... piszesz nieziemsko..!<3 powodzenia w dalszym pisaniu, dozooooo weny, i czekamy z niecierpliwością na Morgiego i rozmowy Domi z rodzicami Gregora .. ! ;* rodzial genialny - nic doddac , nic ująć <3 . Chyba dzisiaj nie zasne ,nie wytrzymam do jutra , czekam na kolejny niesamowity rozdział i życzę duzooo weny!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNajlepsza ;* Weny kochana <3
OdpowiedzUsuń