Wyświetlenia

piątek, 28 lutego 2014

38. A jak będę miała rozstępy?

Po południu czułam się już znacznie lepiej, więc postanowiłam jechać na uczelnię. Szukając teczki z notatkami zastanawiałam się, gdzie jest Schlieri. Wyszedł od razu po naszej porannej rozmowie i do tej pory nie wrócił. O czternastej zaczynał mi się pierwszy wykład i w zasadzie powinnam być już w drodze, ale nigdzie nie mogłam znaleźć tych przeklętych wykresów i tabelek. Kiedy przeklinałam pod nosem usłyszałam tupot w przedpokoju.
-Jestem- oznajmił Gregor rzucając na podłogę jakieś torby.
-Byłeś na zakupach?- zapytałam zdziwiona wychylając głowę z salonu.
-Można tak powiedzieć- uśmiechnął się lekko.
-To znaczy?- podeszłam do niego otrzymując buziaka w czoło.
-To znaczy byłem w galerii... Co prawda nieco się namęczyłem, bo najpierw nie mogłem znaleźć sklepu, a później musiałem się jeszcze lepiej zamaskować, bo ludzie dziwnie na mnie łypali, ale w końcu mam- podniósł z ziemi kilka toreb.
-Co to?- zajrzałam ciekawsko, a po chwili opadła mi szczęka- Gregor, czyś ty zwariował?- zaśmiałam się na widok zawartości.
-O co ci chodzi?- zdziwił się- Po prostu tak bardzo się cieszę, że nie mogę opisać tego słowami- objął mnie w pasie i przygarnął do siebie- Już wiem co czuł Thomas i dlaczego tak bardzo się cieszył. To takie niesamowite uczucie!- spojrzał na mój brzuch.
-Schlieri...- zaczęłam spokojnie- Ja nie chcę ci niczego psuć, ale ja nie jestem pewna co do tej ciąży, już ci to mówiłam...
-Tak, jak wiem, ale czuję, że będę tatą! A co najlepsze tak cholernie się z tego cieszę!- klęknął przede mną i unosząc moją koszulkę pocałował w brzuch.
-Co ty odwalasz?- zapytałam ze śmiechem, ale on mnie ignorował.
-Hej, maluszku, tu tatuś- szepnął do mojego pępka- Chcę ci tylko powiedzieć, że czekam na ciebie.
-Gregor, do cholery, podnoś się- zaśmiałam się odchylając głowę do tyłu- To, że gadasz do mojego brzucha na prawdę nie jest normalne.
-Nie gadam do brzucha, tylko do mojego dziecka- zaperzył się, wstając.
-Oj, głuptasku- potargałam jego włosy- Lepiej powiedz mi, czy nie widziałeś gdzieś mojej fioletowej teczki z wykresami...
-Na parapecie w kuchni bodajże- mruknął udając się do salonu, gdzie na kanapę wyrzucił zawartość wszystkich toreb.
-Gregor, zgłupiałeś do reszty- skwitowałam patrząc zbaraniała na to, co leżało na sofie- dwie grzechotki, body, talk, pampersy, oliwka, smoczek, pieluszka, gruszeczka do nosa i szampon nieszczypiący w oczy.
-Nie, ja się po prostu zabezpieczam na przyszłość- mruknął segregując.
-Wiesz, myślę, że na zabezpieczanie to już jest nieco za późno- mruknęłam pakując teczkę do torby.
-Ty się chyba w ogóle nie cieszysz!- rzucił oskarżycielsko.
-Cóż, od początku nie ukrywałam, że wcale nie jest mi na rękę to, że na piątym roku medycyny zachodzę w ciążę! Nie po to tyle się uczyłam i tyle poświęcałam, rozumiesz? A tobie się wydaje, że dziecko to zabawka? Że ubierzesz je i ono pójdzie spać do końca dnia? Bajki pomyliłeś- syknęłam i ubierając płaszcz wyszłam z domu.
-Domi, czekaj!- zawołał Schlieri, ale ja już go nie słuchałam. Musiałam pobyć sama. Wsiadłam do samochodu i odjechałam spod domu. Gregor tak bardzo się cieszył, a ja wcale nie chciałam tego dziecka. Ono zniszczyłoby mi całą karierę- wszystko na co tak ciężko pracowałam. Oczywiście jeśli już się przytrafiło to musiałabym przyjąć je jako największy dar, ale na razie pozostało mi łudzić się, że to nie ciąża.
Do domu wracałam wykończona. Wszystko sobie przemyślałam- kłótnie nie miały sensu, a Gregor miał racje. On potrafił się cieszyć z tego, co dostaliśmy. Inne pary próbują całymi latami, a ja dostałam to pod nos, a nie potrafię docenić. Teraz należy tylko rozstrzygnąć, czy to aby nie jest fałszywy alarm.
-Hej- rzuciłam wchodząc do kuchni i odrzucając torbę na krzesło.
-Cześć, kochanie- podszedł do mnie Gregor po czym czule pocałował w usta. Wtuliłam się w niego i słuchałam jak miarowo oddycha- Stało się coś?
-Nie. Po prostu wszystko zrozumiałam- spojrzałam na niego niechętnie- Już wiem, że musimy się cieszyć z tego dziecka jeśli ono na prawdę tam jest- spojrzałam na swój brzuch- I przepraszam cię za moje zachowanie. To było strasznie szczeniackie...
-Oj, Misia- mruknął mocno mnie przytulając- Ja też wszystko zrozumiałem. I też przepraszam. Przecież dobrze wiem ile pracy kosztują cię te studia. Postanowiłem, że na razie trzeba chyba nastawić się neutralnie do tej sytuacji, wiesz?- odgarnął mi włosy z twarzy- Najpierw powinniśmy sprawdzić, czy jest tam dzidziuś- postukał palcem w mój brzuch- A dopiero potem się emocjonować.
-Kocham cię- szepnęłam.
-Ja mocniej- zaczął się droczyć pocierając swoim nosem o mój.
-Polemizowałabym...- zamruczałam czując już delikatny nacisk jego ust.
-Zrobisz coś dla mnie?
-Co takiego?- zapytałam zdziwiona.
-Jedźmy do apteki. Po test- wytłumaczył widząc moją niemrawą minę- Dobrze?
-Okej...- powiedziałam dość niechętnie. Nie byłam pewna czy chcę znać jego wynik. Nie byłam gotowa na zamienienie się w słonicę.
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do czarnego auta zaparkowanego w garażu. Przejechaliśmy kilkaset metrów, kiedy ze zdziwieniem zapytałam:
-A dlaczego ty tak wolno jedziesz?
-Halo, tam gdzieś może jest mój bobasek- zaśmiał się nie odwracając wzroku od drogi.
-Ty oszalałeś- zawtórowałam mu i podsunęłam nogi pod brodę. Mam dwadzieścia cztery lata; może to już pora na założenie rodziny? Co prawda nie wyszumiałam się jeszcze, ale przecież dziecko nie przekreśla zupełnie wszystkiego.
-Jesteśmy- po chwili usłyszałam odległy głos Gregora. Wracając na ziemię zorientowałam się, że stoimy pośrodku miasteczka tuż przy ratuszu- na przeciwko nas znajdowała się apteka.
-Pójdziesz?- zapytałam cicho przełykając wielką gulę powstałą w moim gardle.
-Pójdę- uśmiechnął się lekko- A ty się nie martw- pochylił się, by pocałować  mnie w czoło po czym wysiadł z auta. Czułam się okropnie, a ta chwila dłużyła się w nieskończoność. Przesunęłam rękę, by włączyć muzykę, a po chwili moich uszu dobiegły dźwięki 'November Rain'. Przypomniały mi się wszystkie chwile z Gregorem- nasze niezbyt fortunne poznanie się, moją nienawiść, a w końcu skok w Innsbrucku i przełamanie lodów. Było mi nieco przykro, bo teraz wszystko miało ulec destrukcji, przez jednego małego bobasa. Koniec wspólnych wieczorów, imprez i wyjazdów na zawody. Zobaczyłam szczupłą sylwetkę Schlieriego wyłaniającą się z budynku apteki, a później wszystko działo się tak szybko, że chyba dobrze tego nie zapamiętałam- nagle z czarnego jeepa zaparkowanego na rogu ulicy wyskoczyło czterech ludzi z aparatami i zaczęli robić mu zdjęcia. Wpierw nie mogłam pojąć o co właściwie chodzi; dopiero po chwili zorientowałam się, że to paparazzi. Gregor osłaniając się przed błyskiem fleszy zasłonił oczy przedramieniem ręki, w której dzierżył dwa białe opakowania.
-O nie...- jęknęłam widząc jak niespiesznie idzie w moją stronę. Uchyliłam szybę, by słyszeć pytania padające z ust dziennikarzy.
-Gregor, czy to testy ciążowe?- zapytał jeden.
-Jak widać- szorstko odpowiedział mój chłopak.
-Czy z Dominiką spodziewacie się dziecka?- dodała niska kobieta.
-Wydaje mi się, że testy służą temu, aby to sprawdzić- mruknął, po czym wsiadł do auta i nie mówiąc ani słowa odjechał. Doskonale go rozumiałam; bardzo cieszył się z tego, że być może zostanie tatą, ale nie miał ochoty dzielić się tym z pismakami.
-W porządku- powiedział w końcu parkując pod naszym domem. 'Naszym'; czy to nie brzmi cudownie?
-Boję się- przyznałam opierając czoło o zimną szybę.
-Do odważnych świat należy- mruknął z lekkim uśmiechem i chwytając moją dłoń wsunął w nią dwa opakowania. Niechętnie wysiadłam z auta i ruszyłam w stronę budynku jak na ścięcie. Zrzuciłam płaszcz oraz buty i zamknęłam się w łazience. Rzuciłam pudełka na pralkę po czym z jednego wyciągnęłam ulotkę i wykonałam wszystkie podpunkty. Dokładnie to samo zrobiłam z drugim zestawem po czym pozbywszy się papierowych opakowań ruszyłam w stronę salonu, gdzie zobaczyłam Gregora siedzącego jak na szpilkach. Niemalże podskakiwał ze zdenerwowania na sofie nadal tępo wpatrując się w podłużne okno.
-I co?- zapytał, gdy tylko mnie zobaczył.
-Trzeba poczekać trzy minuty- szepnęłam i odłożyłam testy na stół, po czym usiadłam obok niego- A będziesz mnie kochał jak będę takim hipopotamem?- zapytałam cicho.
-Głuptasie, zawsze będę cię kochał- uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Zarzuciłam nogi na jego kolana i wtuliłam się w jego klatkę. Nie chciałam z nikim się nim dzielić, nawet z moim dzieckiem.
-A jak będę miała rozstępy?- zadałam kolejne pytanie.
-I jak będziesz miała rozstępy i cellulit i będziesz pomarszczona jak śliwka i siwa- pocałował mnie w czubek nosa- Czy ty na prawdę nie rozumiesz, że kocham cię za to jaka jesteś, a nie za to jak wyglądasz?
-Dziękuję- szepnęłam z uśmiechem i przez chwilę zatraciłam się w błogim uczuciu bezwzględnego szczęścia- Chyba już- dodałam pochylając się, by sprawdzić wynik testu. Chwyciłam go w dłoń i zamarłam.



Dam dam dam! Famfary! :D
Wybaczcie, muszę Was potrzymać w niepewności :D

PAMIĘTAJCIE PROSZĘ
CZYTASZ= KOMENTARZ.

 FANPAGE

8 komentarzy:

  1. JAK MOGŁAŚ TAK SKOŃCZYĆ?! :c
    ale rozdział fajny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego w tym miejscu ?? Kurczę ja nie wytrzymam w tym napięciu, czekam na kolejny i ps. wspaniały rozdział <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, w ogóle bardzo fajny blog. Ja też jestem fanką Schlieriego i Morgiego :)
    anette15-music.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że Domi będzie w ciąży. Gregor tak się cieszy tym maluszkiem, nie chciałabym żeby się zawiódł :c
    Jestem też pewna, że Domi poradzi sobie ze studiami. Gregor jej pomoże :)
    Czekam na następny xxx

    OdpowiedzUsuń
  5. Bomba ! <3 czekam na następny rozdział :)
    A no i oczywiście zapraszam do mnie
    http://zosiainskijumpingworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny ;* a ja mam nadzieję, że Domi nie jest w ciąży ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozumiem, że następny rozdział jutro :) Chyba, że chcesz abym umarła z ciekawości :) A co do rozdziału to fajny :) Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz Ty co, dlaczego nam to robisz?! :D

    OdpowiedzUsuń