Leżałam w takiej pozycji pół godziny. Nie myślałam o niczym innym prócz tego, by zapomnieć o tym zdjęciu. Chciałam wymazać je z pamięci, wymazać to, że widziałam którąkolwiek z tych fotografii. Kiedy w końcu zdecydowałam się podnieść, zrobiłam to tylko po to, by sięgnąć po telefon Kamila i schować go pod poduszkę, aby nie dostał się w niepowołane ręce. Nie mogłam uporać się z tą sytuacją, a zainteresowanie nią osób trzecich jeszcze bardziej by wszystko pogorszyło. Po kilku kolejnych minutach poczułam wibracje telefonu; szybko po niego sięgnęłam i spojrzałam na wyświetlacz- Ewa.
-Cześć, tu Domi- powiedziałam do słuchawki starając się ukryć roztrzęsiony głos.
-O, cześć- zdziwiła się- A skąd masz telefon Kamila?- dźwięcznie się zaśmiała.
-Zapomniał wziąć... nieważne... przyjedziesz do mnie?- zapytałam smutno, nadal próbując panować nad dźwiękami płynącymi z mojego gardła.
-Stało się coś?- nieco się przestraszyła.
-Po prostu przyjedź, dobrze?
-Zaraz będę- powiedziała szybko i zerwała połączenie. Po raz kolejny rzuciłam się na poduszkę i mocno wtuliłam w nią twarz.
-Stało się coś?- po raz kolejny usłyszałam tę samą kwestię- teraz z ust jednej z dziewczyn, z którymi dzieliłam salę. Nic nie odpowiedziałam, po prostu leżałam w bezruchu i wyczekiwałam kiedy usłyszę dźwięk obcasów Ewy roznoszący się echem po korytarzu.
Boże, jaka ja byłam głupia... Czy ja na prawdę myślałam, że ktoś taki jak Gregor Schlierenzauer będzie chciał zostać ze mną na dłużej? Naiwna... On może mieć każdą, a ja jestem tylko jedną z jego zdobyczy, jedynie zabawką, a nasze życie to gra, prawie planszówka- idziesz do przodu, potem się cofasz, a ja właśnie stoję kolejkę.
Zastanawiało mnie tylko to, dlaczego na początku był taki zazdrosny. Ktoś, kto bawi się dziewczynami raczej nie odgrywa niebanalnych scen. Chyba, że tak bardzo nastawił się na kolejną zdobycz (którą naturalnie miałam być ja), że nie obchodziły go przeszkody- po prostu musiał mnie mieć, za wszelką cenę. Nic nie rozumiałam, nie byłam w stanie myśleć o niczym konstruktywnym. Leżałam i tępo patrzyłam w ścianę.
-Domi...- do sali wbiegła Ewa, praktycznie od razu rzucając się na moje łóżko. Jedyny ruch jaki zdołałam wykonać to lekki podskok mojego ciała wywołany tym, że jej głos, który wypełnił głuchą pustkę mnie wystraszył (a może tym, że właśnie zorientowałam się, że po moich policzkach stale płyną łzy).
-Wiedziałaś?- wychlipiałam.
-Ale o czym?- zapytała zdziwiona, a ja wyciągnęłam spod poduszki telefon jej męża i znalazłam odpowiednie zdjęcie- O Chryste...- jęknęła biorąc ode mnie komórkę- Nie, nie wiedziałam...- położyła dłoń na moim ramieniu i rozejrzała się po sali- Rozmawiałaś z nim?
-Zwariowałaś?- zapłakałam- Chyba go zabiję kiedy tu przyjdzie! Tak cudownie się zabawia, kiedy mnie nie ma w pobliżu- powiedziałam roztrzęsionym od płaczu, ale ściszonym głosem- Pewnie mu szkoda, że jednak nie umarłam. Wtedy bez żadnych przeszkód i wyrzutów sumienia mógłby wziąć sobie inną laleczkę.
-Nie mów tak...- szepnęła obracając mnie w swoją stronę- Był pijany...- dodała przeglądając resztę zdjęć.
-To żadne usprawiedliwienie- mruknęłam zgodnie z prawdą i wtuliłam twarz w kołdrę.
-Misia, nie martw się- pogładziła moje włosy- Porozmawiam z Kamilem, dobrze? Spróbuję się dowiedzieć jak to było... Może to tylko jakaś gra, zabawa?- próbowała mnie pocieszyć, ale nadaremnie. Byłam cała roztrzęsiona, a przede wszystkim wściekła. Jak on mógł zrobić mi takie świństwo?
-Jeśli chcesz...- pociągnęłam nosem i zamknęłam oczy.
-Masz tu telefon, prawda?- pokiwałam głową- Zadzwonię do ciebie, kiedy tylko czegoś się dowiem... Nie martw się na zapas, to wszystko może wyglądać inaczej niż ci się wydaje...- czułam na sobie jej wzrok.
-Skoro tak uważasz...- szepnęłam; chciałam zostać sama, a Ewa chyba to wyczuła. Zabrała telefon Kamila i wyszła z sali.
[punkt widzenia Ewy]
Zabiję go. Uduszę gołymi rękami- pomyślałam wsiadając do auta. Wiem, że miałam porozmawiać z Kamilem, ale byłam tak wyprowadzona z równowagi, że postanowiłam jechać do hotelu, gdzie tydzień temu zatrzymali się austriaccy skoczkowie. Nie wiedziałam co jestem w stanie zrobić pod wpływem impulsu. Parkując przed hotelem znajdującym się w centrum Wisły czułam jak wściekłość we mnie stale narasta. Trzasnęłam drzwiami samochodu i udałam się w stronę recepcji.
-Gdzie mieszka Gregor Schlierenzauer?- zapytałam przystojnego mężczyznę siedzącego za ladą.
-Przykro mi, ale nie mogę udzielić takiej informacji- mruknął nie podnosząc wzroku znad papierów.
-Nazywam się Ewa Bilan- Stoch- moje drugie nazwisko wypowiedziałam z naciskiem, co miało natychmiastowy efekt.
-A tak, pan Schlierenzauer...- zaczął grzebać w komputerze- Pokój 27- uśmiechnął się serdecznie.
-Dziękuję- rzuciłam udając się w stronę windy. Niewyobrażalne ile może zdziałać jedno nazwisko. Próbowałam się uspokoić, ale niestety bezskutecznie; wychodząc z windy, która zatrzymała się na drugim piętrze odgarnęłam włosy z twarzy i po chwili mocno zapukałam do drzwi apartamentu. Głucha cisza. Spróbowałam jeszcze raz, a później jeszcze raz i kolejny. Już miałam zamiar wyjść z hotelu i udać się na siłownię, by wyładować negatywne emocje, gdy drzwi się uchyliły i stanął w nich książę pan Schlierenzauer owinięty ręcznikiem.
-Co to miało być?- wepchnęłam zdezorientowanego chłopaka do pokoju, sama weszłam za nim i zatrzasnęłam drzwi.
-Ale o co chodzi?- patrzył na mnie jakbym spadła z księżyca.
-Dobrze wiesz o co chodzi, matole!- krzyknęłam- Jak mogłeś jej to zrobić?
-Ale co i komu?- zapytał z kpiącym uśmieszkiem.
-Nie udawaj głupszego niż jesteś- syknęłam i uprzednio wyciągnąwszy z torby telefon Kamila pokazałam Gregorowi zdjęcie.
-O kurrrczę...- szepnął i momentalnie zrobił się blady- Nie mów Dominice, proszę- dodał od razu przeczesując palcami mokre włosy, a następnie siadając na łóżku.
-Za późno. W zasadzie ona pierwsza to zobaczyła...- westchnęłam- Kamil zapomniał od niej ze szpitala telefonu- ruszyłam w stronę drzwi- Radziłabym ci wymyślić dobre wytłumaczenie zanim tam pójdziesz- złapałam za klamkę- I zapewniam cię, że to, że byłeś pijany to gówniany pretekst- rzuciłam przez ramię i wyszłam zostawiając po sobie jedynie głuche echo trzaskających drzwi.
[punkt widzenia Domi]
Dochodził wieczór, a ja z każdą chwilą czułam się coraz gorzej. Wiedziałam, że w końcu będzie musiało dojść do rozmowy z Gregorem, ale ja nie miałam bladego pojęcia jak powinnam się wtedy zachować. Zadzwoniłam po pielęgniarkę i poprosiłam żeby zaprowadziła mnie do łazienki. Chwyciłam kosmetyczkę, którą mama przywiozła mi z hotelu i o własnych siłach, ale nadal asekurowana przez pielęgniarkę, udałam się do toalety. Umyłam włosy i zęby, a po paru minutach kobieta odstawiła mnie pod drzwi sali.
-Dziękuję pani, dalej pójdę sama- powiedziałam z lekkim uśmiechem i opierając się o ścianę patrzyłam na oddalającą się dziewczynę. Cieszyłam się, że mogę już sama chodzić, każdy nawet najmniejszy postęp był dla mnie ogromnym krokiem naprzód. Mokre włosy spadały mi na ramiona, przez co było mi nieco chłodno, dlatego też jak najszybciej postanowiłam znaleźć się w łóżku i przemyśleć tę dziwną sytuację, która kilka godzin wywróciła moje życie do góry nogami, jeszcze raz.
Uchyliłam drzwi sali i wśliznęłam się do środka. Gdy tylko się obróciłam zobaczyłam, że ktoś siedzi tyłem do mnie na białym taborecie obok mojego posłania; dobrze znałam tę sylwetkę.
-Khem- chrząknęłam cicho nie wiedząc jak powinnam się zachować. Osobnik lekko podskoczył i od razu podniósł się z krzesła stając przodem do mnie.
-Domi- powiedział Gregor patrząc na moją twarz. Nie wiedziałam co wyrażała, ale czułam jaka jest napięta.
TADAM! :3
JUTRO/ POJUTRZE NEXT, ZAPEWNIAM, ŻE BĘDZIE ZASKAKUJĄCY :)
-Cześć, tu Domi- powiedziałam do słuchawki starając się ukryć roztrzęsiony głos.
-O, cześć- zdziwiła się- A skąd masz telefon Kamila?- dźwięcznie się zaśmiała.
-Zapomniał wziąć... nieważne... przyjedziesz do mnie?- zapytałam smutno, nadal próbując panować nad dźwiękami płynącymi z mojego gardła.
-Stało się coś?- nieco się przestraszyła.
-Po prostu przyjedź, dobrze?
-Zaraz będę- powiedziała szybko i zerwała połączenie. Po raz kolejny rzuciłam się na poduszkę i mocno wtuliłam w nią twarz.
-Stało się coś?- po raz kolejny usłyszałam tę samą kwestię- teraz z ust jednej z dziewczyn, z którymi dzieliłam salę. Nic nie odpowiedziałam, po prostu leżałam w bezruchu i wyczekiwałam kiedy usłyszę dźwięk obcasów Ewy roznoszący się echem po korytarzu.
Boże, jaka ja byłam głupia... Czy ja na prawdę myślałam, że ktoś taki jak Gregor Schlierenzauer będzie chciał zostać ze mną na dłużej? Naiwna... On może mieć każdą, a ja jestem tylko jedną z jego zdobyczy, jedynie zabawką, a nasze życie to gra, prawie planszówka- idziesz do przodu, potem się cofasz, a ja właśnie stoję kolejkę.
Zastanawiało mnie tylko to, dlaczego na początku był taki zazdrosny. Ktoś, kto bawi się dziewczynami raczej nie odgrywa niebanalnych scen. Chyba, że tak bardzo nastawił się na kolejną zdobycz (którą naturalnie miałam być ja), że nie obchodziły go przeszkody- po prostu musiał mnie mieć, za wszelką cenę. Nic nie rozumiałam, nie byłam w stanie myśleć o niczym konstruktywnym. Leżałam i tępo patrzyłam w ścianę.
-Domi...- do sali wbiegła Ewa, praktycznie od razu rzucając się na moje łóżko. Jedyny ruch jaki zdołałam wykonać to lekki podskok mojego ciała wywołany tym, że jej głos, który wypełnił głuchą pustkę mnie wystraszył (a może tym, że właśnie zorientowałam się, że po moich policzkach stale płyną łzy).
-Wiedziałaś?- wychlipiałam.
-Ale o czym?- zapytała zdziwiona, a ja wyciągnęłam spod poduszki telefon jej męża i znalazłam odpowiednie zdjęcie- O Chryste...- jęknęła biorąc ode mnie komórkę- Nie, nie wiedziałam...- położyła dłoń na moim ramieniu i rozejrzała się po sali- Rozmawiałaś z nim?
-Zwariowałaś?- zapłakałam- Chyba go zabiję kiedy tu przyjdzie! Tak cudownie się zabawia, kiedy mnie nie ma w pobliżu- powiedziałam roztrzęsionym od płaczu, ale ściszonym głosem- Pewnie mu szkoda, że jednak nie umarłam. Wtedy bez żadnych przeszkód i wyrzutów sumienia mógłby wziąć sobie inną laleczkę.
-Nie mów tak...- szepnęła obracając mnie w swoją stronę- Był pijany...- dodała przeglądając resztę zdjęć.
-To żadne usprawiedliwienie- mruknęłam zgodnie z prawdą i wtuliłam twarz w kołdrę.
-Misia, nie martw się- pogładziła moje włosy- Porozmawiam z Kamilem, dobrze? Spróbuję się dowiedzieć jak to było... Może to tylko jakaś gra, zabawa?- próbowała mnie pocieszyć, ale nadaremnie. Byłam cała roztrzęsiona, a przede wszystkim wściekła. Jak on mógł zrobić mi takie świństwo?
-Jeśli chcesz...- pociągnęłam nosem i zamknęłam oczy.
-Masz tu telefon, prawda?- pokiwałam głową- Zadzwonię do ciebie, kiedy tylko czegoś się dowiem... Nie martw się na zapas, to wszystko może wyglądać inaczej niż ci się wydaje...- czułam na sobie jej wzrok.
-Skoro tak uważasz...- szepnęłam; chciałam zostać sama, a Ewa chyba to wyczuła. Zabrała telefon Kamila i wyszła z sali.
[punkt widzenia Ewy]
Zabiję go. Uduszę gołymi rękami- pomyślałam wsiadając do auta. Wiem, że miałam porozmawiać z Kamilem, ale byłam tak wyprowadzona z równowagi, że postanowiłam jechać do hotelu, gdzie tydzień temu zatrzymali się austriaccy skoczkowie. Nie wiedziałam co jestem w stanie zrobić pod wpływem impulsu. Parkując przed hotelem znajdującym się w centrum Wisły czułam jak wściekłość we mnie stale narasta. Trzasnęłam drzwiami samochodu i udałam się w stronę recepcji.
-Gdzie mieszka Gregor Schlierenzauer?- zapytałam przystojnego mężczyznę siedzącego za ladą.
-Przykro mi, ale nie mogę udzielić takiej informacji- mruknął nie podnosząc wzroku znad papierów.
-Nazywam się Ewa Bilan- Stoch- moje drugie nazwisko wypowiedziałam z naciskiem, co miało natychmiastowy efekt.
-A tak, pan Schlierenzauer...- zaczął grzebać w komputerze- Pokój 27- uśmiechnął się serdecznie.
-Dziękuję- rzuciłam udając się w stronę windy. Niewyobrażalne ile może zdziałać jedno nazwisko. Próbowałam się uspokoić, ale niestety bezskutecznie; wychodząc z windy, która zatrzymała się na drugim piętrze odgarnęłam włosy z twarzy i po chwili mocno zapukałam do drzwi apartamentu. Głucha cisza. Spróbowałam jeszcze raz, a później jeszcze raz i kolejny. Już miałam zamiar wyjść z hotelu i udać się na siłownię, by wyładować negatywne emocje, gdy drzwi się uchyliły i stanął w nich książę pan Schlierenzauer owinięty ręcznikiem.
-Co to miało być?- wepchnęłam zdezorientowanego chłopaka do pokoju, sama weszłam za nim i zatrzasnęłam drzwi.
-Ale o co chodzi?- patrzył na mnie jakbym spadła z księżyca.
-Dobrze wiesz o co chodzi, matole!- krzyknęłam- Jak mogłeś jej to zrobić?
-Ale co i komu?- zapytał z kpiącym uśmieszkiem.
-Nie udawaj głupszego niż jesteś- syknęłam i uprzednio wyciągnąwszy z torby telefon Kamila pokazałam Gregorowi zdjęcie.
-O kurrrczę...- szepnął i momentalnie zrobił się blady- Nie mów Dominice, proszę- dodał od razu przeczesując palcami mokre włosy, a następnie siadając na łóżku.
-Za późno. W zasadzie ona pierwsza to zobaczyła...- westchnęłam- Kamil zapomniał od niej ze szpitala telefonu- ruszyłam w stronę drzwi- Radziłabym ci wymyślić dobre wytłumaczenie zanim tam pójdziesz- złapałam za klamkę- I zapewniam cię, że to, że byłeś pijany to gówniany pretekst- rzuciłam przez ramię i wyszłam zostawiając po sobie jedynie głuche echo trzaskających drzwi.
[punkt widzenia Domi]
Dochodził wieczór, a ja z każdą chwilą czułam się coraz gorzej. Wiedziałam, że w końcu będzie musiało dojść do rozmowy z Gregorem, ale ja nie miałam bladego pojęcia jak powinnam się wtedy zachować. Zadzwoniłam po pielęgniarkę i poprosiłam żeby zaprowadziła mnie do łazienki. Chwyciłam kosmetyczkę, którą mama przywiozła mi z hotelu i o własnych siłach, ale nadal asekurowana przez pielęgniarkę, udałam się do toalety. Umyłam włosy i zęby, a po paru minutach kobieta odstawiła mnie pod drzwi sali.
-Dziękuję pani, dalej pójdę sama- powiedziałam z lekkim uśmiechem i opierając się o ścianę patrzyłam na oddalającą się dziewczynę. Cieszyłam się, że mogę już sama chodzić, każdy nawet najmniejszy postęp był dla mnie ogromnym krokiem naprzód. Mokre włosy spadały mi na ramiona, przez co było mi nieco chłodno, dlatego też jak najszybciej postanowiłam znaleźć się w łóżku i przemyśleć tę dziwną sytuację, która kilka godzin wywróciła moje życie do góry nogami, jeszcze raz.
Uchyliłam drzwi sali i wśliznęłam się do środka. Gdy tylko się obróciłam zobaczyłam, że ktoś siedzi tyłem do mnie na białym taborecie obok mojego posłania; dobrze znałam tę sylwetkę.
-Khem- chrząknęłam cicho nie wiedząc jak powinnam się zachować. Osobnik lekko podskoczył i od razu podniósł się z krzesła stając przodem do mnie.
-Domi- powiedział Gregor patrząc na moją twarz. Nie wiedziałam co wyrażała, ale czułam jaka jest napięta.
TADAM! :3
JUTRO/ POJUTRZE NEXT, ZAPEWNIAM, ŻE BĘDZIE ZASKAKUJĄCY :)
Biedna Domi :( ciekawe co będzie dalej bo nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuńOby jednak jutro :D
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdziałem podoba mi się coraz bardziej :D
OdpowiedzUsuńojej ile się dzieje
OdpowiedzUsuńczekam na next!