Nie zmieściliśmy się do jednej taksówki, więc puściliśmy przodem Thomasa i Cristine, a sami zamówiliśmy drugą.
-Czujesz?- zapytałam wciągając do płuc powietrze.
-Co takiego? Nic nie czuję...- Gregor szybko pociągał nosem.
-Powoli...- powtórzyłam czynność- Tak pachną wakacje- stojąc z zamkniętymi oczami i głową uniesioną w górę uśmiechałam się do całego świata.
-Ja tam czuję dużo imprez- powiedział Schlieri i sprowadził mnie na ziemię.
-Oczywiście, jak zwykle wrażliwy- mruknęłam patrząc jak mój chłopak pakuje bagaże do samochodu. Sama usiadłam na tylnym siedzeniu i w chwili, gdy Gregor zatrzasnął drzwi pojazdu podałam kierowcy adres hotelu.
Miejsce, w którym mieliśmy mieszkać przez najbliższe dwa tygodnie było cudowne. Hotel był ogromny, a apartament wprost nie do opisania. Pomyślałam, że na jego wynajęcie Schlieri musiał wydać fortunę, ponieważ widok z wielkiego tarasu przenosił nas prawie na samą plażę.
-Pójdę pod prysznic- mruknęłam wyjmując kosmetyczkę z walizki i kierując się w stronę łazienki. Ciepła woda podziałała kojąco, a zarazem orzeźwiająco na moje ciało. Umyłam włosy, wtarłam w nie odżywkę, owinęłam się ręcznikiem i wróciłam do sypialni; nigdzie jednak nie było Gregora. Pomyślałam, że poszedł zobaczyć, jak mieszkają Morgi i Cris, ale w tym samym czasie usłyszałam jego głos z tarasu:
-Domi, chodź, chodź szybko!- wystraszona pobiegłam w stronę szklanych drzwi słysząc jak duży zegar stojący w przeciwnej części pokoju oznajmia, że wybiła północ.
-Co się stało?- zapytałam wbiegając boso na ciepłe płytki. Schlieri nie udzielił mi jednak odpowiedzi. Stał nonszalancko oparty o barierkę trzymając w dłoniach dwa kieliszki wypełnione szampanem. Nagle niebo rozbłysło tysiącem iskier, które ułożyły się w wielkie serce, aby po kilku sekundach opaść na ziemię. Od razu przypomniała mi się myśl sprzed kilku miesięcy, kiedy to po raz pierwszy byłam w domu Gregora. Kiedy mnie wtedy całował miałam wrażenie, że jego krew zaraz eksploduje brudząc ścianę czerwonymi plamami w kształcie serc; otóż miałam wrażenie, że właśnie to się stało tyle, że oznajmił tę miłość nie tylko swojemu pokojowi, ale całemu światu.
-Wszystkiego najlepszego, kochanie- powiedział podchodząc do mnie i podając kieliszek- Życzę ci żebyś jeszcze trochę ze mną wytrzymała, hm?- uśmiechnął się i pochylił aby pocałować mnie w usta.
-Dziękuję- szepnęłam, gdy odsunął się, by dać mi zaczerpnąć powietrza. Upiłam łyk szampana i podeszłam do barierki.
-Wiem, że nie było to zbyt oryginalne, ale nie udało mi się wymyślić niczego lepszego...- westchnął stając za mną.
-To nie było oryginalne?- zacytowałam go ze zdziwieniem- To najfajniejszy prezent jaki dostałam. I w końcu nie materialny- zachichotałam podnosząc rękę, by dotknąć wisiorka z pierwszą literą jego imienia.
-Przecież każda dziewczyna lubi błyskotki- powiedział.
-Owszem, ja też lubię, ale nie diamenty- zaśmiałam się- Na prawdę cud, że jeszcze go nie zgubiłam.
-Oj tam, oj tam...- mruknął całując mnie w kark, co spowodowało gęsią skórkę na moich nagich ramionach.
Odwróciłam się przodem do niego i zajrzałam w jego oczy. Nie wiedziałam co teraz wyrażały. Po prostu były, trochę puste, trochę szczęśliwe; czułam, że targają nim sprzeczne emocje. Chyba domyślałam się o czym myśli.
-Kocham cię- powiedziałam. Wiedział ile te słowa dla mnie znaczą; powiedziałam mu to dopiero po raz drugi.
-Kocham cię- odpowiedział zagryzając wargę. Teraz byłam już pewna, wahał się.
-Pocałuj mnie w końcu- zaśmiałam się odstawiając kieliszek na barierkę.
-Znasz mnie na wylot- mruknął z uśmiechem przysuwając się bliżej. Przez chwilę zatrzymał swój policzek przy moim jakby sprawdzał, czy przez jego bliskość nadal mogę oddychać. Upajałam się jego cudownie wyjątkowym zapachem. Zastanawiałam się czym na niego zasłużyłam... Nie zasłużyłam.
Poczułam jego usta ślizgające się po moim licu, by dotrzeć do spragnionych ust. Zacisnęłam dłonie na jego koszulce i rozkoszowałam malinowymi wargami. Całował tak, jakby miał mnie nigdy więcej nie zobaczyć. Żarliwie oddawałam pocałunki, w mojej głowie działo się dokładnie to samo co w jego. Miałam wrażenie, że nasze nerwy połączone są niewidzialną nicią, której nic oprócz przerwania pocałunku nie jest w stanie zerwać. Poczułam jak powoli tracę kontrolę nad swoim ciałem i unoszę się nad ziemię. Mój ręcznik zaczął zsuwać się z piersi i czułam, że zaraz spadnie.
-Mam- zawołał ze śmiechem Gregor przytrzymując go jedną ręką na moich plecach. Owinęłam nogi wokół jego bioder, gdy zmierzaliśmy w stronę szklanych drzwi prowadzących do apartamentu. Gdy tylko przekroczył próg poczułam jak w moim żołądku zostaje uwolnione stado motyli. Przyspieszył mi puls i nagle zrobiło się jeszcze goręcej. Położył mnie na łóżku tak delikatnie, jakbym była porcelanową lalką, tym samym sprawiając, że ręcznik odwinął się i teraz leżał obok mnie. Zawstydzona odwróciłam głowę i uporczywie wpatrywałam się w ścianę. Usłyszałam jak Gregor ze świstem wciąga powietrze; przeniosłam na niego wzrok i dłużej nie mogłam opierać się instynktowi. Zacisnęłam palce na jego granatowej koszulce i lekko pociągnęłam w swoją stronę. Nie musiałam dwa razy go zachęcać; rzucił się na mnie jak dzikie zwierzę na ofiarę. Czułam, że jest rozpalony do granic możliwości i słyszałam jak szybko oddycha między pocałunkami, które składał na mojej szyi. Szybko pozbyłam się jego koszulki i ujmując w dłonie policzki pochyliłam się, by złożyć na jego ustach pocałunek. Smagnęłam wargami jego szorstką od zarostu brodę aby po chwili trafić nimi we właściwe miejsce. Uchyliłam lekko usta, co Schlieri sprytnie wykorzystał. Całował namiętnie, ale delikatnie, jakby na prawdę myślał, że jestem krucha.
-Jesteś zbyt idealna...- usłyszałam. Nie byłam. Nie byłam też krucha i właśnie zamierzałam to udowodnić. Po raz kolejny oplotłam nogami jego biodra i obróciłam tak, że teraz to ja byłam na górze. Miałam dość tych pieszczot; odpięłam pasek jego spodni i ściągnęłam je z niego odrzucając gdzieś na bok. Patrzył na mnie z... podziwem? Szczęściem w oczach? Tak, teraz jestem pewna, że było to szczęście. Ale nie dlatego, że właśnie zamierzaliśmy spędzić upojną noc doprowadzając się na skraj rozkoszy, ale dlatego, że darowałam mu całą siebie nie tylko w sensie fizycznym.
Leżałam pod nim tak jak mnie Pan Bóg stworzył i przyglądałam jego pięknej buzi.
-Bądź delikatny- powiedziałam cicho, poczułam jego usta na swoim czole i odpłynęłam... Tak po prostu, nie wiem dokąd, wiem tylko, że było mi dobrze.
Kiedy rano się obudziłam Schlieri jeszcze spał. Nie widziałam jego twarzy, ale doszłam do tego przysłuchując się jego miarowemu oddechowi. Leżałam tyłem do niego i czułam jego ciepły oddech na łopatkach. Co ciekawe jego dłoń spoczywająca na moim biodrze była w dziwny sposób spleciona z moją.
W mojej głowie zaczęły pojawiać się urywki z nocy... Moje jęki, zaczerwienione policzki Gregora, nie wiadomo czyje ciche westchnięcie, paznokcie wbijane w męskie plecy, jego szczęśliwa twarz tuż przy mojej... To wszystko sprawiło, że z wielkim uśmiechem odwróciłam się do mojego chłopaka, by na niego spojrzeć; spał tak spokojnie... Dostrzegłam na jego szyi malinkę i zdziwiłam się, że tego dokonałam. Przysunęłam się bliżej niego i delikatnie pocałowałam w policzek. Gregor powoli otworzył oczy, a zobaczywszy mnie delikatnie się uśmiechnął.
-Chcę się tak budzić już zawsze...- szepnął mocno nie obejmując.
Proszę, kolejny... Nie wiem czy będzie Wam się podobał. Powoli tracę wenę i zacięcie do pisania tego opowiadania. Poza tym mam coraz mniej czasu. Ale skończę je, to mój cel :D
-Czujesz?- zapytałam wciągając do płuc powietrze.
-Co takiego? Nic nie czuję...- Gregor szybko pociągał nosem.
-Powoli...- powtórzyłam czynność- Tak pachną wakacje- stojąc z zamkniętymi oczami i głową uniesioną w górę uśmiechałam się do całego świata.
-Ja tam czuję dużo imprez- powiedział Schlieri i sprowadził mnie na ziemię.
-Oczywiście, jak zwykle wrażliwy- mruknęłam patrząc jak mój chłopak pakuje bagaże do samochodu. Sama usiadłam na tylnym siedzeniu i w chwili, gdy Gregor zatrzasnął drzwi pojazdu podałam kierowcy adres hotelu.
Miejsce, w którym mieliśmy mieszkać przez najbliższe dwa tygodnie było cudowne. Hotel był ogromny, a apartament wprost nie do opisania. Pomyślałam, że na jego wynajęcie Schlieri musiał wydać fortunę, ponieważ widok z wielkiego tarasu przenosił nas prawie na samą plażę.
-Pójdę pod prysznic- mruknęłam wyjmując kosmetyczkę z walizki i kierując się w stronę łazienki. Ciepła woda podziałała kojąco, a zarazem orzeźwiająco na moje ciało. Umyłam włosy, wtarłam w nie odżywkę, owinęłam się ręcznikiem i wróciłam do sypialni; nigdzie jednak nie było Gregora. Pomyślałam, że poszedł zobaczyć, jak mieszkają Morgi i Cris, ale w tym samym czasie usłyszałam jego głos z tarasu:
-Domi, chodź, chodź szybko!- wystraszona pobiegłam w stronę szklanych drzwi słysząc jak duży zegar stojący w przeciwnej części pokoju oznajmia, że wybiła północ.
-Co się stało?- zapytałam wbiegając boso na ciepłe płytki. Schlieri nie udzielił mi jednak odpowiedzi. Stał nonszalancko oparty o barierkę trzymając w dłoniach dwa kieliszki wypełnione szampanem. Nagle niebo rozbłysło tysiącem iskier, które ułożyły się w wielkie serce, aby po kilku sekundach opaść na ziemię. Od razu przypomniała mi się myśl sprzed kilku miesięcy, kiedy to po raz pierwszy byłam w domu Gregora. Kiedy mnie wtedy całował miałam wrażenie, że jego krew zaraz eksploduje brudząc ścianę czerwonymi plamami w kształcie serc; otóż miałam wrażenie, że właśnie to się stało tyle, że oznajmił tę miłość nie tylko swojemu pokojowi, ale całemu światu.
-Wszystkiego najlepszego, kochanie- powiedział podchodząc do mnie i podając kieliszek- Życzę ci żebyś jeszcze trochę ze mną wytrzymała, hm?- uśmiechnął się i pochylił aby pocałować mnie w usta.
-Dziękuję- szepnęłam, gdy odsunął się, by dać mi zaczerpnąć powietrza. Upiłam łyk szampana i podeszłam do barierki.
-Wiem, że nie było to zbyt oryginalne, ale nie udało mi się wymyślić niczego lepszego...- westchnął stając za mną.
-To nie było oryginalne?- zacytowałam go ze zdziwieniem- To najfajniejszy prezent jaki dostałam. I w końcu nie materialny- zachichotałam podnosząc rękę, by dotknąć wisiorka z pierwszą literą jego imienia.
-Przecież każda dziewczyna lubi błyskotki- powiedział.
-Owszem, ja też lubię, ale nie diamenty- zaśmiałam się- Na prawdę cud, że jeszcze go nie zgubiłam.
-Oj tam, oj tam...- mruknął całując mnie w kark, co spowodowało gęsią skórkę na moich nagich ramionach.
Odwróciłam się przodem do niego i zajrzałam w jego oczy. Nie wiedziałam co teraz wyrażały. Po prostu były, trochę puste, trochę szczęśliwe; czułam, że targają nim sprzeczne emocje. Chyba domyślałam się o czym myśli.
-Kocham cię- powiedziałam. Wiedział ile te słowa dla mnie znaczą; powiedziałam mu to dopiero po raz drugi.
-Kocham cię- odpowiedział zagryzając wargę. Teraz byłam już pewna, wahał się.
-Pocałuj mnie w końcu- zaśmiałam się odstawiając kieliszek na barierkę.
-Znasz mnie na wylot- mruknął z uśmiechem przysuwając się bliżej. Przez chwilę zatrzymał swój policzek przy moim jakby sprawdzał, czy przez jego bliskość nadal mogę oddychać. Upajałam się jego cudownie wyjątkowym zapachem. Zastanawiałam się czym na niego zasłużyłam... Nie zasłużyłam.
Poczułam jego usta ślizgające się po moim licu, by dotrzeć do spragnionych ust. Zacisnęłam dłonie na jego koszulce i rozkoszowałam malinowymi wargami. Całował tak, jakby miał mnie nigdy więcej nie zobaczyć. Żarliwie oddawałam pocałunki, w mojej głowie działo się dokładnie to samo co w jego. Miałam wrażenie, że nasze nerwy połączone są niewidzialną nicią, której nic oprócz przerwania pocałunku nie jest w stanie zerwać. Poczułam jak powoli tracę kontrolę nad swoim ciałem i unoszę się nad ziemię. Mój ręcznik zaczął zsuwać się z piersi i czułam, że zaraz spadnie.
-Mam- zawołał ze śmiechem Gregor przytrzymując go jedną ręką na moich plecach. Owinęłam nogi wokół jego bioder, gdy zmierzaliśmy w stronę szklanych drzwi prowadzących do apartamentu. Gdy tylko przekroczył próg poczułam jak w moim żołądku zostaje uwolnione stado motyli. Przyspieszył mi puls i nagle zrobiło się jeszcze goręcej. Położył mnie na łóżku tak delikatnie, jakbym była porcelanową lalką, tym samym sprawiając, że ręcznik odwinął się i teraz leżał obok mnie. Zawstydzona odwróciłam głowę i uporczywie wpatrywałam się w ścianę. Usłyszałam jak Gregor ze świstem wciąga powietrze; przeniosłam na niego wzrok i dłużej nie mogłam opierać się instynktowi. Zacisnęłam palce na jego granatowej koszulce i lekko pociągnęłam w swoją stronę. Nie musiałam dwa razy go zachęcać; rzucił się na mnie jak dzikie zwierzę na ofiarę. Czułam, że jest rozpalony do granic możliwości i słyszałam jak szybko oddycha między pocałunkami, które składał na mojej szyi. Szybko pozbyłam się jego koszulki i ujmując w dłonie policzki pochyliłam się, by złożyć na jego ustach pocałunek. Smagnęłam wargami jego szorstką od zarostu brodę aby po chwili trafić nimi we właściwe miejsce. Uchyliłam lekko usta, co Schlieri sprytnie wykorzystał. Całował namiętnie, ale delikatnie, jakby na prawdę myślał, że jestem krucha.
-Jesteś zbyt idealna...- usłyszałam. Nie byłam. Nie byłam też krucha i właśnie zamierzałam to udowodnić. Po raz kolejny oplotłam nogami jego biodra i obróciłam tak, że teraz to ja byłam na górze. Miałam dość tych pieszczot; odpięłam pasek jego spodni i ściągnęłam je z niego odrzucając gdzieś na bok. Patrzył na mnie z... podziwem? Szczęściem w oczach? Tak, teraz jestem pewna, że było to szczęście. Ale nie dlatego, że właśnie zamierzaliśmy spędzić upojną noc doprowadzając się na skraj rozkoszy, ale dlatego, że darowałam mu całą siebie nie tylko w sensie fizycznym.
Leżałam pod nim tak jak mnie Pan Bóg stworzył i przyglądałam jego pięknej buzi.
-Bądź delikatny- powiedziałam cicho, poczułam jego usta na swoim czole i odpłynęłam... Tak po prostu, nie wiem dokąd, wiem tylko, że było mi dobrze.
Kiedy rano się obudziłam Schlieri jeszcze spał. Nie widziałam jego twarzy, ale doszłam do tego przysłuchując się jego miarowemu oddechowi. Leżałam tyłem do niego i czułam jego ciepły oddech na łopatkach. Co ciekawe jego dłoń spoczywająca na moim biodrze była w dziwny sposób spleciona z moją.
W mojej głowie zaczęły pojawiać się urywki z nocy... Moje jęki, zaczerwienione policzki Gregora, nie wiadomo czyje ciche westchnięcie, paznokcie wbijane w męskie plecy, jego szczęśliwa twarz tuż przy mojej... To wszystko sprawiło, że z wielkim uśmiechem odwróciłam się do mojego chłopaka, by na niego spojrzeć; spał tak spokojnie... Dostrzegłam na jego szyi malinkę i zdziwiłam się, że tego dokonałam. Przysunęłam się bliżej niego i delikatnie pocałowałam w policzek. Gregor powoli otworzył oczy, a zobaczywszy mnie delikatnie się uśmiechnął.
-Chcę się tak budzić już zawsze...- szepnął mocno nie obejmując.
Proszę, kolejny... Nie wiem czy będzie Wam się podobał. Powoli tracę wenę i zacięcie do pisania tego opowiadania. Poza tym mam coraz mniej czasu. Ale skończę je, to mój cel :D
Brak weny ?? ONE SĄ CORAZ TO LEPSZE !!!! Kocham je, jak mogą nam się nie podobać
OdpowiedzUsuń/Agata
Nie spodziewałam się takiej akcji. Jest super :*
OdpowiedzUsuńsą świetne super opisujesz ich uczucia itp poprostu geniusz:*
OdpowiedzUsuńJest super, cały przebieg akcji i to jak wszystko opisujesz :)
OdpowiedzUsuń