Wyświetlenia

środa, 5 lutego 2014

21. Jesteśmy twoim prezentem urodzinowym.

-Idziemy?- zapytał Gregor opierając się o drzwi apartamentu.
-Moment... zakrywam malinki- powiedziałam lekko zirytowana, nieskutecznie próbując zakryć czerwone plamy na szyi. Schlieri pytał tak od dobrych kilku minut.
-Domi, idziemy tylko na plażę... Przecież ty zawsze pięknie wyglądasz... Chooooodź już.
-No idę!- wyszłam z łazienki w stroju kąpielowym, na który natychmiast założyłam sukienkę, zarzuciłam torbę plażową na ramię i byłam gotowa.

-W końcu...- mruknął Schlieri i wpakował kartę otwierającą drzwi do kieszeni spodenek.
-Nie przesadzaj...- wyszłam z pokoju uśmiechając się do Cris, którą zobaczyłam na drugim końcu korytarza. Nie widziałam jej od kiedy rozstaliśmy się przed lotniskiem. Wczoraj wieczorem nie mieliśmy siły nawet na kolację, a dziś zamówiliśmy śniadanie do pokoju. Przyjaciółka podbiegła do mnie i pocałowała w policzek.
-Hej- powiedziała szeroko się uśmiechając.
-Hej- odwzajemniłam uśmiech- To my idziemy na dół- rzuciłam do Schlieriego; czekał na Morgiego, ponieważ ten oczywiście nie mógł znaleźć karty do pokoju, cały Thomas...
-Nie było was wczoraj na kolacji... Ani dziś na śniadaniu...- mruknęła z uśmiechem, gdy tylko znalazłyśmy się poza zasięgiem wzroku chłopaków.
-Tak wyszło...- zachichotałam poprawiając torbę na ramieniu, gdy wychodziłyśmy przed hotel.
-Tak wyszło, że?- popatrzyła na mnie pytająco.
-No tak jakoś... Widziałaś wczoraj te fajerwerki?- pokiwała głową- Były dla mnie...
-Na prawdę?- zapytała zdziwiona i szybko uderzyła się w głowę- Wszystkiego najlepszego, misiaczku!- rzuciła mi się na szyję- Żebyś wytrzymywała moje głupie gadanie, żeby układało ci się z Gregorem i żebyś zawsze była taka kochana jak teraz- pocałowała mnie w policzek- Prezent damy ci później, spodoba ci się- uśmiechnęła się.
W tym samym czasie usłyszałyśmy roześmianych chłopaków schodzących po schodach hotelu.
-I gdzie była ta karta?- zapytała Cristina zakładając okulary na nos.
-No... w kieszeni?- zapytał zawstydzony Morgi drapiąc się po głowie i po chwili przeniósł wzrok na moją szyję- Upojna noc, hm?- zapytał unosząc jedną brew. Nic mu na to nie odpowiedziałam tylko spłonęłam rumieńcem.
-Ah tak!- zawołał i podbiegł do mnie- Życzę ci wszystkiego dobrego, oczywiście zdrówka, szczęścia, żeby ci się układało z tym pajacem- pokazał na Gregora, który zrobił głupią minę- żebyś jak najlepiej zaliczyła rok na studiach, żebyś zawsze była taka kochana i cudowna jak teraz- pocałował mnie w oba policzki- Co do prezentu, to może nie jest taki wystrzałowy jak ten Schlieriego, ale myślimy, że ci się spodoba- uśmiechnął się.
-Dziękuję- powiedziałam nieśmiało i zagryzłam wargę. Nie lubiłam mieć urodzin; wszyscy skupiali uwagę na mojej osobie, a ja nie lubiłam być w centrum zainteresowania- Idziemy?
Szłyśmy jednym z dubajskich bulwarów zostawiając chłopaków kilka kroków za sobą. Czułam, że Cristina chce mi coś powiedzieć, ale nie bardzo wie od czego zacząć.
-No dawaj...- zachęciłam przyjaciółkę, którą znałam na wylot.
-Spałam z Thomasem- powiedziała szybko.
-Żartujesz?- zapytałam patrząc na nią- Jej, nie wiem co powiedzieć... Gratulacje?- zaśmiałam się.

-Dzięki- zawtórowała mi tym samym- A z tego co widzę to wy też się nieźle bawiliście, hm?- zapytała przyglądając się mojej szyi.
-Myślę, że niemal tak dobrze jak wy- zachichotałam i po raz kolejny tego dnia spłonęłam szkarłatnym rumieńcem.

-Jak tam, dziewczynki?- zapytał Schlieri niespodziewanie wchodząc między nas i obejmując w pasie.
-Gdzie Thomas?- zapytałam rozglądając się zdziwiona.
-Powiedzmy, że szykuje rozróbę...- mruknął z ledwo widocznym uśmiechem.

-Jaką rozróbę?- zapytałam zaciekawiona.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła- powiedział jak mędrzec unosząc palec w górę, a ja pokazałam mu język. Gdy dotarliśmy na plażę rozłożyliśmy ręczniki i rozebraliśmy się do strojów kąpielowych.
-Mmm, pięknie wyglądasz- powiedział Schlieri pożerając mnie wzrokiem.

-Nie podlizuj się...- związałam włosy w kucyk i ułożyłam na ręcznikuJak cudownie...
-Skarbie, posmarujesz mi plecki?- zapytał Gregor.
-Dopiero się położyłam...- mruknęłam niechętnie się podnosząc.

-Wiesz jak cię kocham- wysłał mi buziaczka.
-Jaaaaaaaaasne- jęknęłam siadając na jego pośladkach i wylewając trochę kremu na jego łopatki- Ej, gdzie zniknęła Cris?- zapytałam rozglądając się.
-Zapewniam cię, że jej nie porwali- mruknął, mało zainteresowany całą sytuacją mój chłopak.
-Ale chyba by powiedziała gdyby gdzieś szła, prawda?- zerknęłam na jej rzeczy nadal spoczywające obok moich.
-Spokojnie, pewnie zaraz wróci- rzucił- Ten krem jest zimny, skarbie, nie znęcaj się nade mną tylko go wetrzyj- jęknął.
-Jejku, ale ty jesteś wrażliwy...- zaśmiałam się i rozpoczęłam masaż pleców mojego chłopaka, ciągle zastanawiając się, gdzie podziała się przyjaciółka. Przez dobre dziesięć minut wodziłam dłońmi po jego plecach, na których dało się zauważyć kilka śladów po ubiegłej nocy. Gdy w końcu na barkach nie było pozostałości po białej substancji, a jego delikatna, jak pupcia niemowlaczka, skóra była bezpieczna wróciłam na swój ręcznik zakładając słuchawki na uszy. Mimo szczerych chęci posłuchania mojego ukochanego zespołu- Green Daya nie mogłam się skupić. Martwiłam się o to, co dzieje się z Cristiną. Przecież zawsze mi mówiła, gdzie idzie, dlaczego więc teraz nie powiedziała? Nawet kojące dźwięki piosenek Linkin Park nie były w stanie mnie uspokoić. Właśnie zamierzałam wyciągnąć słuchawki z uszu i wrzucić je z powrotem do torby, gdy poczułam, że ktoś chwyta mnie w pasie i podnosi z ręcznika.
-Nie, Gregor, proszę!- zawołałam gdy dana osoba ciągnęła mnie w kierunku morza. Leniwie otworzyłam oczy i ze strachem stwierdziłam, że osobą, która mnie trzyma wcale nie jest mój chłopak.
-Schlieri!- zawołałam patrząc na jego roześmianą twarz, nie będąc w stanie okręcić głowy, by zobaczyć, kto wlecze mnie w stronę wody- No chociaż weź moje słuchawki!- wyciągnęłam sprzęt i rzuciłam tak mocno, na ile starczyło mi siły akurat wtedy, gdy usłyszałam jak nogi mojego oprawcy przedzierają się przez czystą wodę morza, by wejść głębiej. Po bokach zobaczyłam jeszcze dwóch mężczyzn i przestraszyłam się nie na żarty. To na pewno nie był Morgi, bo osobnik, który mnie trzymał na pewno nie miał mięśni brzucha. Moje stopy właśnie zaznały kontaktu z wodą, co musiało oznaczać, że facet stoi zamoczony już co najmniej po pas.

-Puść mnie!- krzyknęłam i zaczęłam się wyrywać zastanawiając się dlaczego nie zrobiłam tego wcześniej.
-Mówisz i masz- usłyszałam nie wiadomo skąd znany mi męski głos, który się zaśmiał. Po chwili rozgrzanym ciałem uderzyłam o taflę przyjemnie chłodnej wody. Szybko się wynurzyłam w celu nawrzeszczenia na danego osobnika, ale gdy tylko otarłam oczy ze słonej wody odebrało mi mowę.

-O co... chodzi...- stałam zaszokowana otoczona trzema ukochanymi facetami- Billiem Joe, Mike'iem i Tre'iem- członkami zespołu Green Day. Ten ostatni miał zawiązaną na głowie różową kokardę, cały Tre, jak zwykle uwielbiał robić z siebie kretyna. Dobrze, że nie założył różowego stanika jak na każdy koncert, bo chyba zapadłabym się pod ziemię.
-Jesteśmy twoim prezentem urodzinowym- powiedział wyszczerzając zęby w uśmiechu.
-Że co?- zdziwiłam się i wychyliłam, by spojrzeć na Gregora, obok którego stali teraz Morgi i Cristina- To tłumaczy kokardę- zaśmiałam się- A mogę cię odpakować?
-Hej, nie zapędzaj się- usłyszałam nieopodal głos mojego chłopaka, który już zmierzał w moją stronę.
-To w końcu mój prezent urodzinowy!- zaśmiałam się i rzuciłam Billiemu Joe na szyję- Nie wierzę, że tu jesteście!- wyprzytulałam pozostałych członków zespołu- To spełnienie moich marzeń... Jak to jest możliwe?
-Podziękuj im- pokazał na Thomasa i Cris.
-To wy?- zapytałam zdziwiona- O kurczaczki, jesteście najlepszymi przyjaciółmi pod słońcem!- zawołałam rzucając się Cristinie na szyję, a po chwili wskakując na ręce Morgiego obsypując jego policzki pocałunkami.
-Myślę, że tego wystarczy...- usłyszałam z tyłu lekko zirytowany głos Gregora, który odezwał się akurat wtedy, gdy Morgi podłożył dłoń pod moje pośladki żebym się nie zsuwała. Stanęłam stopami w wodzie z lekko zażenowaną miną.
-No tak...- mruknęłam- Idziemy popływać?- zaproponowałam na co wszyscy chętnie przystali.
W wodzie spędziliśmy pół godziny. Oczywiście musiałam podtopić mój prezent urodzinowy, który później odwdzięczył się tym samym, ale z potrójną siłą, bowiem zaatakował mnie cały zespół. Po wyjściu z morza wyglądając jak zmokłe kury pstrykaliśmy sobie mnóstwo fotek, które chłopaki od razu wrzucili na instagrama, a my z Cristiną zastanawiałyśmy się dlaczego tak dzielą się swoją (i naszą!) prywatnością. Umówiliśmy się jeszcze na wieczorny wypad do klubu i chłopaki niestety musieli się zmywać, bo fanki ich zespołu (mają je nawet w Azji! :O) zwiedziały się, że jest tu zespół. Skoczkowie nieco się zbulwersowali, bo nikt (na moje i Cris szczęście) ich nie poznał, upss.



Nowy! :3 Sorry, poniosła mnie fantazja :D

Enjoy :)

5 komentarzy:

  1. Cudne po prostu coś pięknego :*
    /Agata

    OdpowiedzUsuń
  2. I bardzo dobrze, że poniosła cię fantazja bo czytało się naprawdę dobrze. Uwielbiam twoje opowiadanie. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedna uwaga: Dubaj nie jest w Afryce. Poza tym mega super, nie spodziewałam się takiej akcji :) czekam na kolejny, po prostu yshfufnfjsjakqowji

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na kontynuację :)

    OdpowiedzUsuń