Wyświetlenia

niedziela, 2 lutego 2014

18. Jesteś tak przyjemnie inna...

Byłam okropnie zestresowana. Bałam się, że rodzina Gregora mnie nie zaakceptuje. Nie wiem dlaczego tak mi na tym zależało, nie byłam przecież jego dziewczyną. Mimo to chciał żebym ich poznała, a teraz nie mogłam już uciec. Pomyślałam że przecież nawet nie dam im powodu żeby mnie nie polubili chyba, że dostatecznym byłoby to, że nie jestem sławna, a Gregor spędzając ze mną czas straciłby ochotę na treningi. Ale przecież to było niemożliwe... Szybko odrzuciłam od siebie ponure myśli i spojrzałam na Schlieriego.
-Gotowa?- zapytał, a ja zdałam sobie sprawę, że od kilku minut już nie jedziemy.
-Tak, tak- mruknęłam i wysiadłam z samochodu zarzucając torbę na ramię. Przeszliśmy przez duże podwórko i stanęliśmy przed dębowymi drzwiami.
-Bądź sobą i wszystko będzie dobrze- pocałował mnie w czoło i puścił przodem. Gdy tylko przekroczyłam próg domu, poczułam intensywny zapach przygotowywanych potraw. Gregor wziął ode mnie kurtkę, a następnie poprowadził do kuchni.
-Dzień dobry- powiedziałam do niskiej kobiety krzątającej się po pomieszczeniu.
-O, dzień dobry- odpowiedziała odwracając się w moją stronę i obdarzając pięknym uśmiechem, bardzo podobnym do uśmiechu Schlieriego.
-Mamo, to jest właśnie Dominika- zakomunikował Gregor- Domi, moja mama- dodał, pokazując na kobietę.
-Ah, więc to jest ta cudowna dziewczyna...- powiedziała, najwidoczniej cytując jego słowa i podając mi rękę- Gregor dużo o tobie mówił.
-Tak?- zdziwiłam się i również wyciągnęłam dłoń.
-Owszem, ale nie martw się- mówił w samych superlatywach- uśmiechnęła się szeroko.
-Bardzo mi miło z tego powodu- odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech. Do pomieszczenia właśnie wszedł młody chłopak, na pierwszy rzut oka był mniej więcej w moim wieku. Był wysoki, ciemnowłosy, miał kolczyka w lewym uchu i był niezwykle podobny do starszego brata.
-O, Domi, to jest Lukas, mój brat- przedstawił sobie nas Gregor.
-Cześć- powiedziałam, a sztuczny uśmiech nie schodził z mojej twarzy.
-Hej- odpowiedział lustrując mnie wzrokiem- Bracie, jaką masz piękną dziewczynę- dodał całując moją dłoń. W tym samym czasie do kuchni wszedł trzeci członek rodziny. Wysoki, postawny mężczyzna. Doszłam do wniosku, że gdy był młodszy musiał wyglądać zupełnie jak Gregor i Lukas. On także przeniósł swój zaciekawiony wzrok na moją osobę, a następnie posłał starszemu synowi wyczekujące spojrzenie.
-Czy wy nie mogliście siedzieć w jednym pomieszczeniu kiedy przyszliśmy?- zapytał lekko zirytowany Schlieri- Tato, to jest właśnie Dominika- westchnął.
-Dzień dobry- powiedziałam grzecznie i starałam uśmiechnąć się w jak najbardziej naturalny sposób.
-Dzień dobry...- mruknął przyglądając mi się. Przez krótką chwilę wydało mi się, że zobaczyłam w jego oczach pogardę. No pięknie, powiedziałam dwa słowa, a facet już patrzy na mnie jak na społecznego wyrzutka- pomyślałam.
-Zjemy spaghetti- zakomunikowała z uśmiechem pani Schlierenzauer, tym samym przerywając niezręczną ciszę.
-Brzmi cudownie- odpowiedziałam kobiecie, która uratowała kłopotliwą sytuację- Może pani pomogę?- zaproponowałam.
-Po pierwsze, słoneczko, nie do mnie pani, czuję się wtedy staro- powiedziała i zaśmiała się uroczo- Proszę, mów mi Angelika... albo mamo!- uśmiechnęła się szeroko, a ja stałam ze stopami jakby przyklejonymi do podłogi. O co chodzi, przecież ja nawet oficjalnie nie jestem z Gregorem! Ba, znamy się dopiero od tygodnia, a ta mi wyjeżdża żebym mówiła do niej 'mamo'?
-Ale Angelika wystarczy- dodała szybko widząc moje zakłopotanie.
-W porządku- powiedziałam starając się uśmiechnąć-Więc pomóc ci w czymś?- zapytałam pewniej.
-Mogłabyś zetrzeć ser?- gorliwie pokiwałam głową- Jest w lodówce- dodała- A wy na co czekacie? Nie kręćcie się pod nogami, do salonu- wygoniła chłopaków z kuchni, przy okazji uderzając Gregora ścierką kuchenną w tyłek.
-Wiesz, chciałabym mieć teraz córkę w twoim wieku- powiedziała, gdy zostałyśmy same.
-Tak? A to dlaczego?- zapytałam uśmiechając się do sera.
-Gloria, moja starsza córka, już dawno się wyprowadziła. W zasadzie Lukas ma osiemnaście lat, ale wiesz jak to jest z chłopakami...W tym wieku interesują ich tylko samochody, dziewczyny i jedzenie- wytłumaczyła pokazując na wielką patelnię stojącą na kuchence.
-To ostatnie chyba przede wszystkim- zauważyłam i obie zachichotałyśmy.
-Dokładnie!- potwierdziła- A miło byłoby czasami tak po prostu porozmawiać z córką tak, jak teraz z tobą. Cóż, życie matki jest pełne utrapień...- uśmiechnęła się.
Chyba znalazłam wspólny język z Angeliką. Kiedy przekroczyłam próg domu byłam pewna, że nie przypadnę jej do gustu; na szczęście myliłam się. Miałam za to wrażenie, że pan Schlierenzauer mnie nie polubił, choć w zasadzie nie wiedziałam dlaczego. Być może błędnie go odczytałam, ale to jego przenikliwe spojrzenie sprawiło, że aż ciarki przeszły mnie po plecach. Miałam nadzieję, że przynajmniej nie będzie mnie nienawidził, w zasadzie przecież nie dałam mu ku temu powodów i w najbliższym czasie nie zamierzałam dać. Na szczęście Angelika i Lukas byli po mojej stronie; całe szczęście, bo Gregor już zapowiedział, że od dziś będę częstym gościem w ich domu. Przy obiedzie nie obyło się oczywiście bez standardowych pytań czym się interesuję, jaki mam plany na przyszłość, a przede wszystkim, co w ogóle robię w Austrii. Czułam się jak niesłusznie oskarżony w sądzie. Jedna osoba zadawała pytania, a wszyscy pozostali patrzyli na mnie przenikliwymi spojrzeniami, jakby mimo braku dowodów chcieli krzyknąć 'winna, dożywocie!'.
Po posiłku pomogłam Angelice zapakować naczynia do zmywarki i zaparzyć herbatę. Usiadłyśmy na kanapie w salonie, gdzie dołączyła się do nas reszta rodziny. Kobieta od razu sięgnęła pod stolik i z małej półeczki usadowionej pod szklanym blatem ściągnęła gruby album.
-Tak sobie pomyślałam, że może chciałabyś obejrzeć zdjęcia z dzieciństwa Gregora- zaproponowała nieśmiało.
-Oczywiście, z wielką chęcią- uśmiechnęłam się zachęcająco, a ta otworzyła książkę wypełnioną zdjęciami. Fotografie posegregowane były chronologicznie. Na pierwszej z nich zobaczyłam dziecko szczelnie owinięte w białe pieluszki.
-To jego pierwsze zdjęcie, zaraz po porodzie- wytłumaczyła. Dalej zobaczyłam jego pierwszą kąpiel, pierwsze spotkanie z dziadkami, wyjazd nad morze.
-Ojej, jaki golasek- zawołałam i pokazałam na fotografię nagiego Gregora. Miał wtedy około trzech lat i tańczył z plastikową gitarą w rękach.
-Mamo, mówiłaś, że wyjęłaś te zdjęcia!- zaperzył się Schlieri.
-Miałam darować Dominice tyle śmiechu? W życiu- powiedziała i wszyscy się zaśmialiśmy, o dziwo pan Paul też.
-Wystarczy tych zdjęć- mruknął zniesmaczony i pociągnął mnie za rękę.
-Poczekaj, ja chcę obejrzeć resztę- zaśmiałam się i przysunęłam bliżej Angeliki, która pokazała mi jeszcze kilka kompromitujących zdjęć z dzieciństwa mojego przyjaciela.
-A tutaj przed pierwszymi zawodami- pokazała palcem na około piętnastoletniego brzydala.
-Wyprzystojniałeś- skwitowałam i uśmiechnęłam się.
-I w końcu nie jestem nagi- rzucił. Doskonale poznawałam ten kostium, kask i gogle, miałam je na sobie kilka dni temu. Pan Paul najwidoczniej również skojarzył sytuację.
-A powiedz nam, jak wrażenia po pierwszym skoku?- o kurczę, czy on właśnie się do mnie uśmiechnął?
-Szczerze powiedziawszy bardzo dobre, aczkolwiek przyznaję, że nie skoczyłabym po raz drugi- powiedziałam odwzajemniając gest.
-Kiedy Gregor powiedział mi o swoich planach myślałam, że zwariował- wtrąciła Angelika- Byłam pewna, że się nie zgodzisz, a tu proszę, taka niespodzianka. Umieram ze strachu za każdym razem, gdy Gregor skacze- spojrzała smutno na syna- Wiem ile sprawia mu to frajdy, ale to jest czasami zwyczajnie niebezpieczne.
-Rozumiem panią- powiedziałam i napiłam się herbaty.
Po około godzinie Schlieriemu udało się w końcu zaciągnąć mnie do pokoju. Było to duże pomieszczenie z ogromnym łóżkiem stojącym na przeciwko okna. W kącie stało jeszcze małe biurko, po którym walały się klisze, zdjęcia i kilka aparatów.
-Oni cię pokochali- skwitował zamykając drzwi- Nawet tata.
-Nie dał mi tego odczuć- powiedziałam zagryzając wargę- A twój brat wcale się do mnie nie odzywał...
-On taki jest, musisz się przyzwyczaić. Nigdy nie mówi niczego wprost i zawsze ma taką surową minę- uśmiechnął się- A co do Lukasa to muszę z nim poważnie porozmawiać, bo patrzył na ciebie tak, jakby miał cię schrupać- zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.
-Za to twoja mama jest wprost cudowna- powiedziałam opierając się o ścianę- Dawno nie poznałam tak ciepłej kobiety.
-Wiem, jest najlepsza- uśmiechnął się i podszedł do mnie- Kochanie...- zaczął, a we mnie coś drgnęło.
-Kochanie?- zdziwiłam się- Przecież nie jesteśmy razem- spojrzałam na niego niepewnie.
-Jeszcze nie- mruknął- Mam coś dla ciebie- podszedł do biurka, z którego szuflady wyjął wisiorek z literką G obsypaną... diamentami?!
-To są diamenty?- zapytałam, ledwo mogąc wydobyć z siebie chociaż słowo na widok tak pięknej biżuterii.
-Tak- powiedział beztrosko, zapinając go na mojej szyi.
-Gregor, ja nie mogę tego przyjąć- powiedziałam szybko, zaczynając manipulować przy zapięciu.
-Możesz i przyjmiesz- złapał moje dłonie i zsunął z karku- Chciałabym żebyś zawsze miała przy sobie jakąś małą cząstkę mnie. Tym bardziej, że teraz jest sezon i będę często wyjeżdżał- spojrzał na mnie.
-Nie mogłeś mi kupić czegoś mniej wartościowego?- zapytałam zirytowana tym, że będę musiała nosić taki drogi wisiorek, bo znając moje szczęście zgubię go przy najbliższej okazji.
-Nie- powiedział stając bardzo blisko mnie- bo tylko to idealnie podkreśla jak jesteś dla mnie ważna.
-Gregor, znamy się tydzień- sprowadziłam go na ziemię.
-Wiem... Wiem o tym- powiedział i podniósł wzrok żeby spojrzeć mi w oczy- Ale zrozum, nigdy wcześniej, nikt nie był dla mnie choć w połowie ważny jak ty. Wiem, że tydzień to mało czasu...
-Ale...
-Nie przerywaj mi- powiedział stanowczo- Wiem, że tydzień to mało czasu, ale daj nam szansę... Bo tydzień to tylko mały skrawek czasu, jaki chcę z tobą spędzić. Przez kolejne tygodnie będziemy się lepiej poznawać, a ja mam wrażenie, że znasz mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Tylko przy tobie i Thomasie mogę być sobą. Bo wy nie chcecie niczego w zamian, oprócz tego żebym po prostu był- łzy napłynęły mi do oczu. Zagryzłam wargę starając się je powstrzymać i wtuliłam głowę w klatkę piersiową Gregora. Miał rację. Po prostu chciałam żeby był. Nie musiał obsypywać mnie drogimi prezentami żebym go lubiła i potrzebowała, wiedział o tym.
Poczułam jego dłonie na swoich plecach i wiedziałam, że jestem bezpieczna. Uniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy, które teraz przepełnione były radością.
-Jesteś tak przyjemnie inna...- powiedział i pochylił się. Spojrzałam na jego usta, były różowe, lekko popękane, ale nadal kuszące. Poczułam jak delikatnie odnajdują moje i przekazują im całą pozytywną energię. Jedną dłoń oparłam na klatce mojego ukochanego, a drugą na szyi. Jego skóra była blada, gładka i ciepła, a ja czułam, że pod moim dotykiem staje się wręcz parząca. Wsunął dłoń pod moją koszulkę i palcami kreślił wzory na plecach; miałam wrażenie, że krew w jego tętnicy płynie szybciej, zupełnie tak jakby zaraz miała eksplodować rozbryzgując się na niebieskich ścianach czerwonymi plamami w kształcie serc. Kiedy przeniósł się z pocałunkami na moją szyję zaczęłam się cicho śmiać.
-Mógłbyś przynajmniej się ogolić...


MAMY ROZDZIAŁ, TADADADAM!
UDAŁO MI SIĘ NAPISAĆ KOLEJNY, WYDAJE MI SIĘ, ŻE DŁUŻSZY NIŻ ZAZWYCZAJ, ALE TO TAKI ROZDZIAŁ PRZED  NIE WIADOMO JAK DŁUGĄ PRZERWĄ. ENJOY!

I GRATULACJE DLA KAMILA STOCHA, KTÓRY DZIŚ W WILLINGEN STANĄŁ NA NAJWYŻSZYM STOPNIU PODIUM I ODZYSKAŁ KOSZULKĘ LIDERA W PŚ :)

4 komentarze:

  1. Jezuuu kocham cie ! Jesteś zajebistaaa <3 <3 Karolina

    OdpowiedzUsuń
  2. To było WOW!!! Czekam na dalszy rozwój sytuacji!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa. Jakie to zajebiste piękne po prostu nie ma słów
    /Agata

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczne!!! Jesteś obłędna :*

    OdpowiedzUsuń