Byłam okropnie zestresowana. Bałam się, że rodzina Gregora mnie nie zaakceptuje. Nie wiem dlaczego tak mi na tym zależało, nie byłam przecież jego dziewczyną. Mimo to chciał żebym ich poznała, a teraz nie mogłam już uciec. Pomyślałam że przecież nawet nie dam im powodu żeby mnie nie polubili chyba, że dostatecznym byłoby to, że nie jestem sławna, a Gregor spędzając ze mną czas straciłby ochotę na treningi. Ale przecież to było niemożliwe... Szybko odrzuciłam od siebie ponure myśli i spojrzałam na Schlieriego.
-Gotowa?- zapytał, a ja zdałam sobie sprawę, że od kilku minut już nie jedziemy.
-Tak, tak- mruknęłam i wysiadłam z samochodu zarzucając torbę na ramię. Przeszliśmy przez duże podwórko i stanęliśmy przed dębowymi drzwiami.
-Bądź sobą i wszystko będzie dobrze- pocałował mnie w czoło i puścił przodem. Gdy tylko przekroczyłam próg domu, poczułam intensywny zapach przygotowywanych potraw. Gregor wziął ode mnie kurtkę, a następnie poprowadził do kuchni.
-Dzień dobry- powiedziałam do niskiej kobiety krzątającej się po pomieszczeniu.
-O, dzień dobry- odpowiedziała odwracając się w moją stronę i obdarzając pięknym uśmiechem, bardzo podobnym do uśmiechu Schlieriego.
-Mamo, to jest właśnie Dominika- zakomunikował Gregor- Domi, moja mama- dodał, pokazując na kobietę.
-Ah, więc to jest ta cudowna dziewczyna...- powiedziała, najwidoczniej cytując jego słowa i podając mi rękę- Gregor dużo o tobie mówił.
-Tak?- zdziwiłam się i również wyciągnęłam dłoń.
-Owszem, ale nie martw się- mówił w samych superlatywach- uśmiechnęła się szeroko.
-Bardzo mi miło z tego powodu- odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech. Do pomieszczenia właśnie wszedł młody chłopak, na pierwszy rzut oka był mniej więcej w moim wieku. Był wysoki, ciemnowłosy, miał kolczyka w lewym uchu i był niezwykle podobny do starszego brata.
-O, Domi, to jest Lukas, mój brat- przedstawił sobie nas Gregor.
-Cześć- powiedziałam, a sztuczny uśmiech nie schodził z mojej twarzy.
-Hej- odpowiedział lustrując mnie wzrokiem- Bracie, jaką masz piękną dziewczynę- dodał całując moją dłoń. W tym samym czasie do kuchni wszedł trzeci członek rodziny. Wysoki, postawny mężczyzna. Doszłam do wniosku, że gdy był młodszy musiał wyglądać zupełnie jak Gregor i Lukas. On także przeniósł swój zaciekawiony wzrok na moją osobę, a następnie posłał starszemu synowi wyczekujące spojrzenie.
-Czy wy nie mogliście siedzieć w jednym pomieszczeniu kiedy przyszliśmy?- zapytał lekko zirytowany Schlieri- Tato, to jest właśnie Dominika- westchnął.
-Dzień dobry- powiedziałam grzecznie i starałam uśmiechnąć się w jak najbardziej naturalny sposób.
-Dzień dobry...- mruknął przyglądając mi się. Przez krótką chwilę wydało mi się, że zobaczyłam w jego oczach pogardę. No pięknie, powiedziałam dwa słowa, a facet już patrzy na mnie jak na społecznego wyrzutka- pomyślałam.
-Zjemy spaghetti- zakomunikowała z uśmiechem pani Schlierenzauer, tym samym przerywając niezręczną ciszę.
-Brzmi cudownie- odpowiedziałam kobiecie, która uratowała kłopotliwą sytuację- Może pani pomogę?- zaproponowałam.
-Po pierwsze, słoneczko, nie do mnie pani, czuję się wtedy staro- powiedziała i zaśmiała się uroczo- Proszę, mów mi Angelika... albo mamo!- uśmiechnęła się szeroko, a ja stałam ze stopami jakby przyklejonymi do podłogi. O co chodzi, przecież ja nawet oficjalnie nie jestem z Gregorem! Ba, znamy się dopiero od tygodnia, a ta mi wyjeżdża żebym mówiła do niej 'mamo'?
-Ale Angelika wystarczy- dodała szybko widząc moje zakłopotanie.
-W porządku- powiedziałam starając się uśmiechnąć-Więc pomóc ci w czymś?- zapytałam pewniej.
-Mogłabyś zetrzeć ser?- gorliwie pokiwałam głową- Jest w lodówce- dodała- A wy na co czekacie? Nie kręćcie się pod nogami, do salonu- wygoniła chłopaków z kuchni, przy okazji uderzając Gregora ścierką kuchenną w tyłek.
-Wiesz, chciałabym mieć teraz córkę w twoim wieku- powiedziała, gdy zostałyśmy same.
-Tak? A to dlaczego?- zapytałam uśmiechając się do sera.
-Gloria, moja starsza córka, już dawno się wyprowadziła. W zasadzie Lukas ma osiemnaście lat, ale wiesz jak to jest z chłopakami...W tym wieku interesują ich tylko samochody, dziewczyny i jedzenie- wytłumaczyła pokazując na wielką patelnię stojącą na kuchence.
-To ostatnie chyba przede wszystkim- zauważyłam i obie zachichotałyśmy.
-Dokładnie!- potwierdziła- A miło byłoby czasami tak po prostu porozmawiać z córką tak, jak teraz z tobą. Cóż, życie matki jest pełne utrapień...- uśmiechnęła się.
Chyba znalazłam wspólny język z Angeliką. Kiedy przekroczyłam próg domu byłam pewna, że nie przypadnę jej do gustu; na szczęście myliłam się. Miałam za to wrażenie, że pan Schlierenzauer mnie nie polubił, choć w zasadzie nie wiedziałam dlaczego. Być może błędnie go odczytałam, ale to jego przenikliwe spojrzenie sprawiło, że aż ciarki przeszły mnie po plecach. Miałam nadzieję, że przynajmniej nie będzie mnie nienawidził, w zasadzie przecież nie dałam mu ku temu powodów i w najbliższym czasie nie zamierzałam dać. Na szczęście Angelika i Lukas byli po mojej stronie; całe szczęście, bo Gregor już zapowiedział, że od dziś będę częstym gościem w ich domu. Przy obiedzie nie obyło się oczywiście bez standardowych pytań czym się interesuję, jaki mam plany na przyszłość, a przede wszystkim, co w ogóle robię w Austrii. Czułam się jak niesłusznie oskarżony w sądzie. Jedna osoba zadawała pytania, a wszyscy pozostali patrzyli na mnie przenikliwymi spojrzeniami, jakby mimo braku dowodów chcieli krzyknąć 'winna, dożywocie!'.
Po posiłku pomogłam Angelice zapakować naczynia do zmywarki i zaparzyć herbatę. Usiadłyśmy na kanapie w salonie, gdzie dołączyła się do nas reszta rodziny. Kobieta od razu sięgnęła pod stolik i z małej półeczki usadowionej pod szklanym blatem ściągnęła gruby album.
-Tak sobie pomyślałam, że może chciałabyś obejrzeć zdjęcia z dzieciństwa Gregora- zaproponowała nieśmiało.
-Oczywiście, z wielką chęcią- uśmiechnęłam się zachęcająco, a ta otworzyła książkę wypełnioną zdjęciami. Fotografie posegregowane były chronologicznie. Na pierwszej z nich zobaczyłam dziecko szczelnie owinięte w białe pieluszki.
-To jego pierwsze zdjęcie, zaraz po porodzie- wytłumaczyła. Dalej zobaczyłam jego pierwszą kąpiel, pierwsze spotkanie z dziadkami, wyjazd nad morze.
-Ojej, jaki golasek- zawołałam i pokazałam na fotografię nagiego Gregora. Miał wtedy około trzech lat i tańczył z plastikową gitarą w rękach.
-Mamo, mówiłaś, że wyjęłaś te zdjęcia!- zaperzył się Schlieri.
-Miałam darować Dominice tyle śmiechu? W życiu- powiedziała i wszyscy się zaśmialiśmy, o dziwo pan Paul też.
-Wystarczy tych zdjęć- mruknął zniesmaczony i pociągnął mnie za rękę.
-Poczekaj, ja chcę obejrzeć resztę- zaśmiałam się i przysunęłam bliżej Angeliki, która pokazała mi jeszcze kilka kompromitujących zdjęć z dzieciństwa mojego przyjaciela.
-A tutaj przed pierwszymi zawodami- pokazała palcem na około piętnastoletniego brzydala.
-Wyprzystojniałeś- skwitowałam i uśmiechnęłam się.
-I w końcu nie jestem nagi- rzucił. Doskonale poznawałam ten kostium, kask i gogle, miałam je na sobie kilka dni temu. Pan Paul najwidoczniej również skojarzył sytuację.
-A powiedz nam, jak wrażenia po pierwszym skoku?- o kurczę, czy on właśnie się do mnie uśmiechnął?
-Szczerze powiedziawszy bardzo dobre, aczkolwiek przyznaję, że nie skoczyłabym po raz drugi- powiedziałam odwzajemniając gest.
-Kiedy Gregor powiedział mi o swoich planach myślałam, że zwariował- wtrąciła Angelika- Byłam pewna, że się nie zgodzisz, a tu proszę, taka niespodzianka. Umieram ze strachu za każdym razem, gdy Gregor skacze- spojrzała smutno na syna- Wiem ile sprawia mu to frajdy, ale to jest czasami zwyczajnie niebezpieczne.
-Rozumiem panią- powiedziałam i napiłam się herbaty.
Po około godzinie Schlieriemu udało się w końcu zaciągnąć mnie do pokoju. Było to duże pomieszczenie z ogromnym łóżkiem stojącym na przeciwko okna. W kącie stało jeszcze małe biurko, po którym walały się klisze, zdjęcia i kilka aparatów.
-Oni cię pokochali- skwitował zamykając drzwi- Nawet tata.
-Nie dał mi tego odczuć- powiedziałam zagryzając wargę- A twój brat wcale się do mnie nie odzywał...
-On taki jest, musisz się przyzwyczaić. Nigdy nie mówi niczego wprost i zawsze ma taką surową minę- uśmiechnął się- A co do Lukasa to muszę z nim poważnie porozmawiać, bo patrzył na ciebie tak, jakby miał cię schrupać- zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.
-Za to twoja mama jest wprost cudowna- powiedziałam opierając się o ścianę- Dawno nie poznałam tak ciepłej kobiety.
-Wiem, jest najlepsza- uśmiechnął się i podszedł do mnie- Kochanie...- zaczął, a we mnie coś drgnęło.
-Kochanie?- zdziwiłam się- Przecież nie jesteśmy razem- spojrzałam na niego niepewnie.
-Jeszcze nie- mruknął- Mam coś dla ciebie- podszedł do biurka, z którego szuflady wyjął wisiorek z literką G obsypaną... diamentami?!
-To są diamenty?- zapytałam, ledwo mogąc wydobyć z siebie chociaż słowo na widok tak pięknej biżuterii.
-Tak- powiedział beztrosko, zapinając go na mojej szyi.
-Gregor, ja nie mogę tego przyjąć- powiedziałam szybko, zaczynając manipulować przy zapięciu.
-Możesz i przyjmiesz- złapał moje dłonie i zsunął z karku- Chciałabym żebyś zawsze miała przy sobie jakąś małą cząstkę mnie. Tym bardziej, że teraz jest sezon i będę często wyjeżdżał- spojrzał na mnie.
-Nie mogłeś mi kupić czegoś mniej wartościowego?- zapytałam zirytowana tym, że będę musiała nosić taki drogi wisiorek, bo znając moje szczęście zgubię go przy najbliższej okazji.
-Nie- powiedział stając bardzo blisko mnie- bo tylko to idealnie podkreśla jak jesteś dla mnie ważna.
-Gregor, znamy się tydzień- sprowadziłam go na ziemię.
-Wiem... Wiem o tym- powiedział i podniósł wzrok żeby spojrzeć mi w oczy- Ale zrozum, nigdy wcześniej, nikt nie był dla mnie choć w połowie ważny jak ty. Wiem, że tydzień to mało czasu...
-Ale...
-Nie przerywaj mi- powiedział stanowczo- Wiem, że tydzień to mało czasu, ale daj nam szansę... Bo tydzień to tylko mały skrawek czasu, jaki chcę z tobą spędzić. Przez kolejne tygodnie będziemy się lepiej poznawać, a ja mam wrażenie, że znasz mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Tylko przy tobie i Thomasie mogę być sobą. Bo wy nie chcecie niczego w zamian, oprócz tego żebym po prostu był- łzy napłynęły mi do oczu. Zagryzłam wargę starając się je powstrzymać i wtuliłam głowę w klatkę piersiową Gregora. Miał rację. Po prostu chciałam żeby był. Nie musiał obsypywać mnie drogimi prezentami żebym go lubiła i potrzebowała, wiedział o tym.
Poczułam jego dłonie na swoich plecach i wiedziałam, że jestem bezpieczna. Uniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy, które teraz przepełnione były radością.
-Jesteś tak przyjemnie inna...- powiedział i pochylił się. Spojrzałam na jego usta, były różowe, lekko popękane, ale nadal kuszące. Poczułam jak delikatnie odnajdują moje i przekazują im całą pozytywną energię. Jedną dłoń oparłam na klatce mojego ukochanego, a drugą na szyi. Jego skóra była blada, gładka i ciepła, a ja czułam, że pod moim dotykiem staje się wręcz parząca. Wsunął dłoń pod moją koszulkę i palcami kreślił wzory na plecach; miałam wrażenie, że krew w jego tętnicy płynie szybciej, zupełnie tak jakby zaraz miała eksplodować rozbryzgując się na niebieskich ścianach czerwonymi plamami w kształcie serc. Kiedy przeniósł się z pocałunkami na moją szyję zaczęłam się cicho śmiać.
-Mógłbyś przynajmniej się ogolić...
MAMY ROZDZIAŁ, TADADADAM!
UDAŁO MI SIĘ NAPISAĆ KOLEJNY, WYDAJE MI SIĘ, ŻE DŁUŻSZY NIŻ ZAZWYCZAJ, ALE TO TAKI ROZDZIAŁ PRZED NIE WIADOMO JAK DŁUGĄ PRZERWĄ. ENJOY!
I GRATULACJE DLA KAMILA STOCHA, KTÓRY DZIŚ W WILLINGEN STANĄŁ NA NAJWYŻSZYM STOPNIU PODIUM I ODZYSKAŁ KOSZULKĘ LIDERA W PŚ :)
-Gotowa?- zapytał, a ja zdałam sobie sprawę, że od kilku minut już nie jedziemy.
-Tak, tak- mruknęłam i wysiadłam z samochodu zarzucając torbę na ramię. Przeszliśmy przez duże podwórko i stanęliśmy przed dębowymi drzwiami.
-Bądź sobą i wszystko będzie dobrze- pocałował mnie w czoło i puścił przodem. Gdy tylko przekroczyłam próg domu, poczułam intensywny zapach przygotowywanych potraw. Gregor wziął ode mnie kurtkę, a następnie poprowadził do kuchni.
-Dzień dobry- powiedziałam do niskiej kobiety krzątającej się po pomieszczeniu.
-O, dzień dobry- odpowiedziała odwracając się w moją stronę i obdarzając pięknym uśmiechem, bardzo podobnym do uśmiechu Schlieriego.
-Mamo, to jest właśnie Dominika- zakomunikował Gregor- Domi, moja mama- dodał, pokazując na kobietę.
-Ah, więc to jest ta cudowna dziewczyna...- powiedziała, najwidoczniej cytując jego słowa i podając mi rękę- Gregor dużo o tobie mówił.
-Tak?- zdziwiłam się i również wyciągnęłam dłoń.
-Owszem, ale nie martw się- mówił w samych superlatywach- uśmiechnęła się szeroko.
-Bardzo mi miło z tego powodu- odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech. Do pomieszczenia właśnie wszedł młody chłopak, na pierwszy rzut oka był mniej więcej w moim wieku. Był wysoki, ciemnowłosy, miał kolczyka w lewym uchu i był niezwykle podobny do starszego brata.
-O, Domi, to jest Lukas, mój brat- przedstawił sobie nas Gregor.
-Cześć- powiedziałam, a sztuczny uśmiech nie schodził z mojej twarzy.
-Hej- odpowiedział lustrując mnie wzrokiem- Bracie, jaką masz piękną dziewczynę- dodał całując moją dłoń. W tym samym czasie do kuchni wszedł trzeci członek rodziny. Wysoki, postawny mężczyzna. Doszłam do wniosku, że gdy był młodszy musiał wyglądać zupełnie jak Gregor i Lukas. On także przeniósł swój zaciekawiony wzrok na moją osobę, a następnie posłał starszemu synowi wyczekujące spojrzenie.
-Czy wy nie mogliście siedzieć w jednym pomieszczeniu kiedy przyszliśmy?- zapytał lekko zirytowany Schlieri- Tato, to jest właśnie Dominika- westchnął.
-Dzień dobry- powiedziałam grzecznie i starałam uśmiechnąć się w jak najbardziej naturalny sposób.
-Dzień dobry...- mruknął przyglądając mi się. Przez krótką chwilę wydało mi się, że zobaczyłam w jego oczach pogardę. No pięknie, powiedziałam dwa słowa, a facet już patrzy na mnie jak na społecznego wyrzutka- pomyślałam.
-Zjemy spaghetti- zakomunikowała z uśmiechem pani Schlierenzauer, tym samym przerywając niezręczną ciszę.
-Brzmi cudownie- odpowiedziałam kobiecie, która uratowała kłopotliwą sytuację- Może pani pomogę?- zaproponowałam.
-Po pierwsze, słoneczko, nie do mnie pani, czuję się wtedy staro- powiedziała i zaśmiała się uroczo- Proszę, mów mi Angelika... albo mamo!- uśmiechnęła się szeroko, a ja stałam ze stopami jakby przyklejonymi do podłogi. O co chodzi, przecież ja nawet oficjalnie nie jestem z Gregorem! Ba, znamy się dopiero od tygodnia, a ta mi wyjeżdża żebym mówiła do niej 'mamo'?
-Ale Angelika wystarczy- dodała szybko widząc moje zakłopotanie.
-W porządku- powiedziałam starając się uśmiechnąć-Więc pomóc ci w czymś?- zapytałam pewniej.
-Mogłabyś zetrzeć ser?- gorliwie pokiwałam głową- Jest w lodówce- dodała- A wy na co czekacie? Nie kręćcie się pod nogami, do salonu- wygoniła chłopaków z kuchni, przy okazji uderzając Gregora ścierką kuchenną w tyłek.
-Wiesz, chciałabym mieć teraz córkę w twoim wieku- powiedziała, gdy zostałyśmy same.
-Tak? A to dlaczego?- zapytałam uśmiechając się do sera.
-Gloria, moja starsza córka, już dawno się wyprowadziła. W zasadzie Lukas ma osiemnaście lat, ale wiesz jak to jest z chłopakami...W tym wieku interesują ich tylko samochody, dziewczyny i jedzenie- wytłumaczyła pokazując na wielką patelnię stojącą na kuchence.
-To ostatnie chyba przede wszystkim- zauważyłam i obie zachichotałyśmy.
-Dokładnie!- potwierdziła- A miło byłoby czasami tak po prostu porozmawiać z córką tak, jak teraz z tobą. Cóż, życie matki jest pełne utrapień...- uśmiechnęła się.
Chyba znalazłam wspólny język z Angeliką. Kiedy przekroczyłam próg domu byłam pewna, że nie przypadnę jej do gustu; na szczęście myliłam się. Miałam za to wrażenie, że pan Schlierenzauer mnie nie polubił, choć w zasadzie nie wiedziałam dlaczego. Być może błędnie go odczytałam, ale to jego przenikliwe spojrzenie sprawiło, że aż ciarki przeszły mnie po plecach. Miałam nadzieję, że przynajmniej nie będzie mnie nienawidził, w zasadzie przecież nie dałam mu ku temu powodów i w najbliższym czasie nie zamierzałam dać. Na szczęście Angelika i Lukas byli po mojej stronie; całe szczęście, bo Gregor już zapowiedział, że od dziś będę częstym gościem w ich domu. Przy obiedzie nie obyło się oczywiście bez standardowych pytań czym się interesuję, jaki mam plany na przyszłość, a przede wszystkim, co w ogóle robię w Austrii. Czułam się jak niesłusznie oskarżony w sądzie. Jedna osoba zadawała pytania, a wszyscy pozostali patrzyli na mnie przenikliwymi spojrzeniami, jakby mimo braku dowodów chcieli krzyknąć 'winna, dożywocie!'.
Po posiłku pomogłam Angelice zapakować naczynia do zmywarki i zaparzyć herbatę. Usiadłyśmy na kanapie w salonie, gdzie dołączyła się do nas reszta rodziny. Kobieta od razu sięgnęła pod stolik i z małej półeczki usadowionej pod szklanym blatem ściągnęła gruby album.
-Tak sobie pomyślałam, że może chciałabyś obejrzeć zdjęcia z dzieciństwa Gregora- zaproponowała nieśmiało.
-Oczywiście, z wielką chęcią- uśmiechnęłam się zachęcająco, a ta otworzyła książkę wypełnioną zdjęciami. Fotografie posegregowane były chronologicznie. Na pierwszej z nich zobaczyłam dziecko szczelnie owinięte w białe pieluszki.
-To jego pierwsze zdjęcie, zaraz po porodzie- wytłumaczyła. Dalej zobaczyłam jego pierwszą kąpiel, pierwsze spotkanie z dziadkami, wyjazd nad morze.
-Ojej, jaki golasek- zawołałam i pokazałam na fotografię nagiego Gregora. Miał wtedy około trzech lat i tańczył z plastikową gitarą w rękach.
-Mamo, mówiłaś, że wyjęłaś te zdjęcia!- zaperzył się Schlieri.
-Miałam darować Dominice tyle śmiechu? W życiu- powiedziała i wszyscy się zaśmialiśmy, o dziwo pan Paul też.
-Wystarczy tych zdjęć- mruknął zniesmaczony i pociągnął mnie za rękę.
-Poczekaj, ja chcę obejrzeć resztę- zaśmiałam się i przysunęłam bliżej Angeliki, która pokazała mi jeszcze kilka kompromitujących zdjęć z dzieciństwa mojego przyjaciela.
-A tutaj przed pierwszymi zawodami- pokazała palcem na około piętnastoletniego brzydala.
-Wyprzystojniałeś- skwitowałam i uśmiechnęłam się.
-I w końcu nie jestem nagi- rzucił. Doskonale poznawałam ten kostium, kask i gogle, miałam je na sobie kilka dni temu. Pan Paul najwidoczniej również skojarzył sytuację.
-A powiedz nam, jak wrażenia po pierwszym skoku?- o kurczę, czy on właśnie się do mnie uśmiechnął?
-Szczerze powiedziawszy bardzo dobre, aczkolwiek przyznaję, że nie skoczyłabym po raz drugi- powiedziałam odwzajemniając gest.
-Kiedy Gregor powiedział mi o swoich planach myślałam, że zwariował- wtrąciła Angelika- Byłam pewna, że się nie zgodzisz, a tu proszę, taka niespodzianka. Umieram ze strachu za każdym razem, gdy Gregor skacze- spojrzała smutno na syna- Wiem ile sprawia mu to frajdy, ale to jest czasami zwyczajnie niebezpieczne.
-Rozumiem panią- powiedziałam i napiłam się herbaty.
Po około godzinie Schlieriemu udało się w końcu zaciągnąć mnie do pokoju. Było to duże pomieszczenie z ogromnym łóżkiem stojącym na przeciwko okna. W kącie stało jeszcze małe biurko, po którym walały się klisze, zdjęcia i kilka aparatów.
-Oni cię pokochali- skwitował zamykając drzwi- Nawet tata.
-Nie dał mi tego odczuć- powiedziałam zagryzając wargę- A twój brat wcale się do mnie nie odzywał...
-On taki jest, musisz się przyzwyczaić. Nigdy nie mówi niczego wprost i zawsze ma taką surową minę- uśmiechnął się- A co do Lukasa to muszę z nim poważnie porozmawiać, bo patrzył na ciebie tak, jakby miał cię schrupać- zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.
-Za to twoja mama jest wprost cudowna- powiedziałam opierając się o ścianę- Dawno nie poznałam tak ciepłej kobiety.
-Wiem, jest najlepsza- uśmiechnął się i podszedł do mnie- Kochanie...- zaczął, a we mnie coś drgnęło.
-Kochanie?- zdziwiłam się- Przecież nie jesteśmy razem- spojrzałam na niego niepewnie.
-Jeszcze nie- mruknął- Mam coś dla ciebie- podszedł do biurka, z którego szuflady wyjął wisiorek z literką G obsypaną... diamentami?!
-To są diamenty?- zapytałam, ledwo mogąc wydobyć z siebie chociaż słowo na widok tak pięknej biżuterii.
-Tak- powiedział beztrosko, zapinając go na mojej szyi.
-Gregor, ja nie mogę tego przyjąć- powiedziałam szybko, zaczynając manipulować przy zapięciu.
-Możesz i przyjmiesz- złapał moje dłonie i zsunął z karku- Chciałabym żebyś zawsze miała przy sobie jakąś małą cząstkę mnie. Tym bardziej, że teraz jest sezon i będę często wyjeżdżał- spojrzał na mnie.
-Nie mogłeś mi kupić czegoś mniej wartościowego?- zapytałam zirytowana tym, że będę musiała nosić taki drogi wisiorek, bo znając moje szczęście zgubię go przy najbliższej okazji.
-Nie- powiedział stając bardzo blisko mnie- bo tylko to idealnie podkreśla jak jesteś dla mnie ważna.
-Gregor, znamy się tydzień- sprowadziłam go na ziemię.
-Wiem... Wiem o tym- powiedział i podniósł wzrok żeby spojrzeć mi w oczy- Ale zrozum, nigdy wcześniej, nikt nie był dla mnie choć w połowie ważny jak ty. Wiem, że tydzień to mało czasu...
-Ale...
-Nie przerywaj mi- powiedział stanowczo- Wiem, że tydzień to mało czasu, ale daj nam szansę... Bo tydzień to tylko mały skrawek czasu, jaki chcę z tobą spędzić. Przez kolejne tygodnie będziemy się lepiej poznawać, a ja mam wrażenie, że znasz mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Tylko przy tobie i Thomasie mogę być sobą. Bo wy nie chcecie niczego w zamian, oprócz tego żebym po prostu był- łzy napłynęły mi do oczu. Zagryzłam wargę starając się je powstrzymać i wtuliłam głowę w klatkę piersiową Gregora. Miał rację. Po prostu chciałam żeby był. Nie musiał obsypywać mnie drogimi prezentami żebym go lubiła i potrzebowała, wiedział o tym.
Poczułam jego dłonie na swoich plecach i wiedziałam, że jestem bezpieczna. Uniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy, które teraz przepełnione były radością.
-Jesteś tak przyjemnie inna...- powiedział i pochylił się. Spojrzałam na jego usta, były różowe, lekko popękane, ale nadal kuszące. Poczułam jak delikatnie odnajdują moje i przekazują im całą pozytywną energię. Jedną dłoń oparłam na klatce mojego ukochanego, a drugą na szyi. Jego skóra była blada, gładka i ciepła, a ja czułam, że pod moim dotykiem staje się wręcz parząca. Wsunął dłoń pod moją koszulkę i palcami kreślił wzory na plecach; miałam wrażenie, że krew w jego tętnicy płynie szybciej, zupełnie tak jakby zaraz miała eksplodować rozbryzgując się na niebieskich ścianach czerwonymi plamami w kształcie serc. Kiedy przeniósł się z pocałunkami na moją szyję zaczęłam się cicho śmiać.
-Mógłbyś przynajmniej się ogolić...
MAMY ROZDZIAŁ, TADADADAM!
UDAŁO MI SIĘ NAPISAĆ KOLEJNY, WYDAJE MI SIĘ, ŻE DŁUŻSZY NIŻ ZAZWYCZAJ, ALE TO TAKI ROZDZIAŁ PRZED NIE WIADOMO JAK DŁUGĄ PRZERWĄ. ENJOY!
I GRATULACJE DLA KAMILA STOCHA, KTÓRY DZIŚ W WILLINGEN STANĄŁ NA NAJWYŻSZYM STOPNIU PODIUM I ODZYSKAŁ KOSZULKĘ LIDERA W PŚ :)
Jezuuu kocham cie ! Jesteś zajebistaaa <3 <3 Karolina
OdpowiedzUsuńTo było WOW!!! Czekam na dalszy rozwój sytuacji!!!
OdpowiedzUsuńAaaa. Jakie to zajebiste piękne po prostu nie ma słów
OdpowiedzUsuń/Agata
Fantastyczne!!! Jesteś obłędna :*
OdpowiedzUsuń