Po południu stałyśmy na trybunach Bergisel. Miałam gdzieś czy kamera mnie obserwuje czy też nie. Nie interesowało mnie ilu ludzi aktualnie wlepia we mnie swoje nachalne oczy. Po prostu stałam na tym mrozie kuląc się z zimna, zaciskając kciuki i czekając na skoki chłopaków. Tego dnia miały odbyć się zawody indywidualne czyli coś, co Thomas i Gregor lubią najbardziej. Kochają tę rywalizację, ten zapach adrenaliny mimo że na co dzień trenują w jednej drużynie i są członkami tej samej kadry.
-Dlaczego oni muszą skakać na samym końcu?- zapytałam Cristinę szczękając zębami.
-Bo są najlepsi, proste- skwitowała i zaczęła podskakiwać żeby się rozgrzać.
-Ladies and gentelman, Gregor Schlieeeeeeeeeeeeeeeerenzauer!- zabrzmiał głos komentatora, a mnie momentalnie zrobiło się gorąco. Schlieri i Morgi mieli zakończyć pierwszą serię. Widziałam jak chłopak siada na belce i poprawia okulary. Ciekawiło mnie, co czuł, gdy patrzył na długi rozbieg. Mnie po prostu robiło się niedobrze, a moje wnętrzności zaczynały tańczyć kankana.
Zerknęłam na niego; patrzył w lewo- prawdopodobnie na Pointnera, który musiał dać mu znak chorągiewką w biało czerwone paski. Odepchnął się mocno od belki, garbik, fajeczka i poleciało!
Leciał bardzo długo, a ja tylko mocno zaciskałam kciuki powtarzając w myślach jak mantrę 'dalej, jeszcze dalej, jeszcze troszkę!'. Poleciał około 140m, co uplasowało go na pierwszej pozycji. Zaczęłam piszczeć razem z całą chmarą kibiców. Gregor odpiął narty, oparł je sobie na ramieniu i pomachał mi. Morgenstern skoczył bardzo dobrze, ale o kilka metrów bliżej niż Schlieri. Nie mogłam uwierzyć ile było w nim energii. Mimo, że był dopiero na trzecim miejscu, bardzo cieszył się z oddanego skoku i poszedł na chwilę do kibiców, by podziękować im za doping i dać kilka autografów.
-Idziemy do domku- powiedziałam patrząc na Cris i pociągnęłam ją za rękaw, po raz kolejny próbując przedrzeć się przez dziki tłum. Minęłyśmy ochroniarzy, którzy jak widać już nas poznawali bo nie zapytali naert o przepustki i weszłyśmy do domku, gdzie siedziała cała drużyna i sztab szkoleniowy.
-Cześć- po raz kolejny przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam na ławce koło Gregora- Nawet nie pogratulowałam ci świetnego skoku- mruknęłam z lekkim uśmiechem.
-Będziesz mogła mi podziękować w hotelu- wyszczerzył zęby.
-Muszę już iść- powiedział po dwudziestu minutach całując mnie w policzek.
-Uda ci się- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem- trzymam kciuki- pokazałam dłonie zaciśnięte w pięści ze schowanymi kciukami. Schlieri minął mnie i udał się na wyciąg. Siedziałyśmy z Cris w ciepłym domku, w którym oglądałyśmy relację na żywo.
-Mam złe przeczucia- powiedziała przyjaciółka, gdy Gregor siadał na desce. Spojrzałam na nią zaniepokojona, ale cóż mogłam zrobić? Wbiec tam gdzie lądują i zacząć krzyczeć żeby nie skakał, bo mojej przyjaciółce wydaje się, że to może się niekoniecznie dobrze skończyć?
-Nie wywołuj wilka z lasu- powiedziałam zagryzając wargę i zamykając oczy- Wylądował?- zapytałam po chwili.
-No, dupą na lodzie- mruknęła zawiedziona.
-O kurczę- skwitowałam- Teraz będzie o tym mówił do końca miesiąca...- westchnęłam, ubrałam kurtkę i wyszłam przed domek czekając na Gregora. Na powietrzu również znajdował się ekran. Spojrzałam na niego przelotnie i zobaczyłam idealny skok Thomasa. Ktoś krzyknął po angielsku, że wyrównał rekord skoczni. Usłyszałam pisk zadowolenia Cristiny, która właśnie stanęła obok mnie.
-Wygrał!- pisnęła i o mało co nie wskoczyła mi na ręce.
-Widzę, widzę- zaśmiałam się i mocno ja przytuliłam.
Po kilku minutach zobaczyłyśmy zmierzających w naszą stronę chłopaków. Wbrew moim przeczuciom Gregor był w znakomitym humorze- rozmawiał i żartował z Morgim.
Okazało się, że Schlierenzauer oduczył się traktowania mnie jak przedmiot, a nauczył przegrywać. Suma sumarum stanął na najniższym stopniu podium. Nie był to w końcu najgorszy wynik. Thomas był bardzo szczęśliwy, że w końcu przełamał swoją złą passę; ciągle śmiał się, żartował i gawędził ze wszystkimi na około. Cieszyłam się, że to właśnie jemu przypadła dzisiejsza wygrana.
Morgi bardzo chciał iść do dobrego klubu w Innsbrucku i oblać swój sukces, ale niestety nie mogliśmy tego zrobić ze względu na to, że następnego dnia ja i Cristina musiałyśmy być w szkole.
Około dwudziestej pierwszej byliśmy gotowi do wyjazdu. Zapakowaliśmy rzeczy do autokaru i ruszyliśmy w drogę powrotną do Fulpmes. Oczywiście przezorny Thomas przed odjazdem zdążył wpaść do monopolowego po szampana, który do złudzenia przypominał wino musujące. Gdy opróżniliśmy pierwszą butelkę, tym razem Gregor wykazał się przebiegłością. Z plecaka, w którym znajdował się jego kostium termiczny i okulary wyjął butelkę... wyborowej! Mojej kochanej polskiej wyborowej!
-Polska wódka- powiedziałam śmiejąc się.
-No wiadomo, wszystko co polskie jest najlepsze- zawtórował mi tym samym i pocałował w głowę, zajmując miejsce obok mnie. Thomas właśnie miał nalać trzecią kolejkę, gdy uświadomiliśmy sobie, że od dobrych dziesięciu minut stoimy w miejscu.
-Ronald, co się dzieje?- krzyknął Schlieri do kierowcy.
-Korek jest, panie Gregor- odpowiedział kierowca- i to taki solidny, pół kilometra jak nic- na wieść o tym danych opadły nam szczęki.
-Ja już nie piję- zgniotłam swój plastikowy kubeczek i zutylizowałam w koszu na śmieci.
-To ja też nie- w moje ślady poszła Cristina, a Thomas tylko wzruszył ramionami w odpowiedzi na pytającą minę Schlieriego.
[w tym miejscu polecam podkład muzyczny MUSIC]
-Spać mi się chce, Gregor- wtuliłam się w ramię mojego przyjaciela.
-To chodź- pociągnął mnie za rękę w stronę sofy, którą rozłożył i sam się na niej położył. Rzuciłam się na miejsce obok niego i wtuliłam w jego klatkę. Perfumy, którymi pachniał przysporzyły mi już sporo problemów, ale mimo to nadal je uwielbiałam.
Diethart zrezygnował z zawodów; stwierdził, że nie będzie startować z ranną ręką. Podobno żałował tego, co zrobił, ale przecież nie powiedział mi tego w twarz, więc nie wiedziałam ile prawdy było w tych słowach.
-Jesteś idealna- powiedział patrząc na mnie i głaszcząc po twarzy.
-Nie jestem...- zawstydziłam się i spłonęłam rumieńcem
-Jesteś- powtórzył i zaczął obsypywać pocałunkami moją szyję. Z wrażenia aż jęknęłam przykuwając zdziwione spojrzenia Morgiego i Cristiny, którzy tylko uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo.
-Przestań- szepnęłam i złapałam go za ramię, ale nie byłam dość silna.
-Nie-e- mruknął w moją szyję nie zaprzestając wcześniejszej czynności. Poczułam jego ciepłą dłoń pod koszulką i cicho mruknęłam z zadowolenia.
-Jesteś dla mnie coraz ważniejsza- powiedział patrząc mi w oczy, powodując tym ciarki na całym moim ciele. Sposób, w jaki na mnie działał był nie do opisania. Czasami denerwował mnie tak bardzo, że miałam ochotę wyrzucić go przez okno, a teraz rozpalał moje ciało do czerwoności- Zależy mi na tobie- dodał.
-Mnie na tobie też- odpowiedziałam wyginając się, by sięgnąć jego ust. Sprawiał, że byłam szczęśliwa, że/chciało mi się tańczyć i czułam, że potrafię latać. Tym razem nie bawiłam się w delikatne gierki. Mocno przycisnęłam swoje usta do jego, splatając palce na karku chłopaka. Przez chwilę wydał mi się nieco zdziwiony moim zachowaniem, ale po kilku sekundach poczułam jak jego usta kształtują się w uśmiech. Przesunęłam dłonią po jego plecach wzdłóż kręgosłupa i zatrzymałam na pośladku. Bawiliśmy się tak jeszcze przez chwilę, póki zmęczenie nie wzięło nade mną góry.
-Śpiąca jesteś- zauważył ze śmiechem, odsuwając się ode mnie- Śpij skarbie- położył się obok i przytulił mnie.
-
Ty mnie tu nie skarbuj- mruknęłam odpływając w krainę snu.
Przepraszam za ten kiepski rozdział ale nie miałam ani weny ani siły.
Jutro postaram sie napisać lepszy.
-Dlaczego oni muszą skakać na samym końcu?- zapytałam Cristinę szczękając zębami.
-Bo są najlepsi, proste- skwitowała i zaczęła podskakiwać żeby się rozgrzać.
-Ladies and gentelman, Gregor Schlieeeeeeeeeeeeeeeerenzauer!- zabrzmiał głos komentatora, a mnie momentalnie zrobiło się gorąco. Schlieri i Morgi mieli zakończyć pierwszą serię. Widziałam jak chłopak siada na belce i poprawia okulary. Ciekawiło mnie, co czuł, gdy patrzył na długi rozbieg. Mnie po prostu robiło się niedobrze, a moje wnętrzności zaczynały tańczyć kankana.
Zerknęłam na niego; patrzył w lewo- prawdopodobnie na Pointnera, który musiał dać mu znak chorągiewką w biało czerwone paski. Odepchnął się mocno od belki, garbik, fajeczka i poleciało!
Leciał bardzo długo, a ja tylko mocno zaciskałam kciuki powtarzając w myślach jak mantrę 'dalej, jeszcze dalej, jeszcze troszkę!'. Poleciał około 140m, co uplasowało go na pierwszej pozycji. Zaczęłam piszczeć razem z całą chmarą kibiców. Gregor odpiął narty, oparł je sobie na ramieniu i pomachał mi. Morgenstern skoczył bardzo dobrze, ale o kilka metrów bliżej niż Schlieri. Nie mogłam uwierzyć ile było w nim energii. Mimo, że był dopiero na trzecim miejscu, bardzo cieszył się z oddanego skoku i poszedł na chwilę do kibiców, by podziękować im za doping i dać kilka autografów.
-Idziemy do domku- powiedziałam patrząc na Cris i pociągnęłam ją za rękaw, po raz kolejny próbując przedrzeć się przez dziki tłum. Minęłyśmy ochroniarzy, którzy jak widać już nas poznawali bo nie zapytali naert o przepustki i weszłyśmy do domku, gdzie siedziała cała drużyna i sztab szkoleniowy.
-Cześć- po raz kolejny przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam na ławce koło Gregora- Nawet nie pogratulowałam ci świetnego skoku- mruknęłam z lekkim uśmiechem.
-Będziesz mogła mi podziękować w hotelu- wyszczerzył zęby.
-Muszę już iść- powiedział po dwudziestu minutach całując mnie w policzek.
-Uda ci się- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem- trzymam kciuki- pokazałam dłonie zaciśnięte w pięści ze schowanymi kciukami. Schlieri minął mnie i udał się na wyciąg. Siedziałyśmy z Cris w ciepłym domku, w którym oglądałyśmy relację na żywo.
-Mam złe przeczucia- powiedziała przyjaciółka, gdy Gregor siadał na desce. Spojrzałam na nią zaniepokojona, ale cóż mogłam zrobić? Wbiec tam gdzie lądują i zacząć krzyczeć żeby nie skakał, bo mojej przyjaciółce wydaje się, że to może się niekoniecznie dobrze skończyć?
-Nie wywołuj wilka z lasu- powiedziałam zagryzając wargę i zamykając oczy- Wylądował?- zapytałam po chwili.
-No, dupą na lodzie- mruknęła zawiedziona.
-O kurczę- skwitowałam- Teraz będzie o tym mówił do końca miesiąca...- westchnęłam, ubrałam kurtkę i wyszłam przed domek czekając na Gregora. Na powietrzu również znajdował się ekran. Spojrzałam na niego przelotnie i zobaczyłam idealny skok Thomasa. Ktoś krzyknął po angielsku, że wyrównał rekord skoczni. Usłyszałam pisk zadowolenia Cristiny, która właśnie stanęła obok mnie.
-Wygrał!- pisnęła i o mało co nie wskoczyła mi na ręce.
-Widzę, widzę- zaśmiałam się i mocno ja przytuliłam.
Po kilku minutach zobaczyłyśmy zmierzających w naszą stronę chłopaków. Wbrew moim przeczuciom Gregor był w znakomitym humorze- rozmawiał i żartował z Morgim.
Okazało się, że Schlierenzauer oduczył się traktowania mnie jak przedmiot, a nauczył przegrywać. Suma sumarum stanął na najniższym stopniu podium. Nie był to w końcu najgorszy wynik. Thomas był bardzo szczęśliwy, że w końcu przełamał swoją złą passę; ciągle śmiał się, żartował i gawędził ze wszystkimi na około. Cieszyłam się, że to właśnie jemu przypadła dzisiejsza wygrana.
Morgi bardzo chciał iść do dobrego klubu w Innsbrucku i oblać swój sukces, ale niestety nie mogliśmy tego zrobić ze względu na to, że następnego dnia ja i Cristina musiałyśmy być w szkole.
Około dwudziestej pierwszej byliśmy gotowi do wyjazdu. Zapakowaliśmy rzeczy do autokaru i ruszyliśmy w drogę powrotną do Fulpmes. Oczywiście przezorny Thomas przed odjazdem zdążył wpaść do monopolowego po szampana, który do złudzenia przypominał wino musujące. Gdy opróżniliśmy pierwszą butelkę, tym razem Gregor wykazał się przebiegłością. Z plecaka, w którym znajdował się jego kostium termiczny i okulary wyjął butelkę... wyborowej! Mojej kochanej polskiej wyborowej!
-Polska wódka- powiedziałam śmiejąc się.
-No wiadomo, wszystko co polskie jest najlepsze- zawtórował mi tym samym i pocałował w głowę, zajmując miejsce obok mnie. Thomas właśnie miał nalać trzecią kolejkę, gdy uświadomiliśmy sobie, że od dobrych dziesięciu minut stoimy w miejscu.
-Ronald, co się dzieje?- krzyknął Schlieri do kierowcy.
-Korek jest, panie Gregor- odpowiedział kierowca- i to taki solidny, pół kilometra jak nic- na wieść o tym danych opadły nam szczęki.
-Ja już nie piję- zgniotłam swój plastikowy kubeczek i zutylizowałam w koszu na śmieci.
-To ja też nie- w moje ślady poszła Cristina, a Thomas tylko wzruszył ramionami w odpowiedzi na pytającą minę Schlieriego.
[w tym miejscu polecam podkład muzyczny MUSIC]
-Spać mi się chce, Gregor- wtuliłam się w ramię mojego przyjaciela.
-To chodź- pociągnął mnie za rękę w stronę sofy, którą rozłożył i sam się na niej położył. Rzuciłam się na miejsce obok niego i wtuliłam w jego klatkę. Perfumy, którymi pachniał przysporzyły mi już sporo problemów, ale mimo to nadal je uwielbiałam.
Diethart zrezygnował z zawodów; stwierdził, że nie będzie startować z ranną ręką. Podobno żałował tego, co zrobił, ale przecież nie powiedział mi tego w twarz, więc nie wiedziałam ile prawdy było w tych słowach.
-Jesteś idealna- powiedział patrząc na mnie i głaszcząc po twarzy.
-Nie jestem...- zawstydziłam się i spłonęłam rumieńcem
-Jesteś- powtórzył i zaczął obsypywać pocałunkami moją szyję. Z wrażenia aż jęknęłam przykuwając zdziwione spojrzenia Morgiego i Cristiny, którzy tylko uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo.
-Przestań- szepnęłam i złapałam go za ramię, ale nie byłam dość silna.
-Nie-e- mruknął w moją szyję nie zaprzestając wcześniejszej czynności. Poczułam jego ciepłą dłoń pod koszulką i cicho mruknęłam z zadowolenia.
-Jesteś dla mnie coraz ważniejsza- powiedział patrząc mi w oczy, powodując tym ciarki na całym moim ciele. Sposób, w jaki na mnie działał był nie do opisania. Czasami denerwował mnie tak bardzo, że miałam ochotę wyrzucić go przez okno, a teraz rozpalał moje ciało do czerwoności- Zależy mi na tobie- dodał.
-Mnie na tobie też- odpowiedziałam wyginając się, by sięgnąć jego ust. Sprawiał, że byłam szczęśliwa, że/chciało mi się tańczyć i czułam, że potrafię latać. Tym razem nie bawiłam się w delikatne gierki. Mocno przycisnęłam swoje usta do jego, splatając palce na karku chłopaka. Przez chwilę wydał mi się nieco zdziwiony moim zachowaniem, ale po kilku sekundach poczułam jak jego usta kształtują się w uśmiech. Przesunęłam dłonią po jego plecach wzdłóż kręgosłupa i zatrzymałam na pośladku. Bawiliśmy się tak jeszcze przez chwilę, póki zmęczenie nie wzięło nade mną góry.
-Śpiąca jesteś- zauważył ze śmiechem, odsuwając się ode mnie- Śpij skarbie- położył się obok i przytulił mnie.
-
Ty mnie tu nie skarbuj- mruknęłam odpływając w krainę snu.
Przepraszam za ten kiepski rozdział ale nie miałam ani weny ani siły.
Jutro postaram sie napisać lepszy.
Jaki kiepski?? Jest świetny czekam na jutrzejszy :)
OdpowiedzUsuńkiepski ? on jest przepiękny zajebisty nie do opisania <3
OdpowiedzUsuń/Agata
Jest naprawdę dobry, czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń