Weszłam do domu, zdenerwowana zostawiłam kurtkę i buty praktycznie pośrodku korytarza i pobiegłam do swojego pokoju. Na biurku leżały okulary przeciwsłoneczne Gregora.
Fajfus mały- pomyślałam i rzuciłam się na łóżko, jednocześnie czując wibrację telefonu w mojej kieszeni.
'Co tam, Mała?'- brzmiała wiadomość od Morgiego.
'Mała to jest Twoja....'- odpisałam szybko i uśmiechnęłam się pod nosem, przypadkiem poprawił mi humor.
'Stało się coś? :o'- kolejną wiadomość dostałam po minucie
'Tłusty zazdrosny tyłek wielkiego pana Schlierenzauera :/'- wysłałam wiadomość, wzięłam piżamę i udałam się do łazienki. Gdy wróciłam do pokoju, wśliznęłam się pod kołdrę i spojrzałam na wyświetlacz telefonu.
'Mogę przyjechać jutro po ciebie do szkoły? Pogadamy'- brzmiała następna wiadomość od Morgiego. Dziś rozmawialiśmy bardzo dużo, opowiedziałam mu prawie całe swoje życie w kawiarni niedaleko skoczni. Gregor miał iść z nami, ale doszedł do wniosku, że woli poćwiczyć przed zawodami, więc poszliśmy sami. W każdym bądź razie dużo rozmawialiśmy, także o mojej nowej szkole.
‘Okej, kończę o 14’- odpisałam i przyłożyłam głowę do poduszki, próbując zasnąć.
Po głowie chodziła mi rozmowa z Gregorem. Czy on na prawdę jest tak bardzo o mnie zazdrosny? Przecież nie ma prawa! Ledwo co mnie poznał, nie wie o mnie nic i naprawdę jest mi nie w smak, że już po trzech dniach odstawia takie cyrki. A przecież dzień był taki miły. Nawet dwa razy mnie przytulił, pocałował w czoło- na tę myśl, dotknęłam odcinka nad nosem, na którym kilka godzin temu spoczywały usta Schlierenzauera. Próbując nie myśleć o nim, zasnęłam.
-Zapomniałam zapytać, jak tam wczoraj było z chłopakami?- zapytała mama stojąc na skrzyżowaniu i rozglądając się po raz trzeci, czy aby na pewno może przejechać.
-Fajnie- mruknęłam na odczepnego.
-Skoczyłaś?- dopytywała rodzicielka.
-Skoczyłam, skoczyłam- powiedziałam wyjmując telefon i puszczając mamie nagranie (akurat stałyśmy na światłach).
-A co ten Thomas tak cię dopingował?- zapytała chichocząc
-Nie wiem, spytaj Thomasa- rzuciłam chyba niezbyt sympatycznym tonem
-Oho, co jest?- zadała kolejne pytanie
-Nic, nie wiem… Nie chcę tym gadać- westchnęłam i oparłam czoło o szybę- Właśnie, po szkole przyjeżdża po mnie Morgi- dodałam
-Ale ja go nie znam, Dominika, on ma z dwadzieścia parę lat, nie może tak po prostu po ciebie przyjeżdżać- powiedziała parkując pod szkołą
-Owszem, może i przyjedzie. Jest moim kolegą i zapewniam cię, że nawet włos mi z głowy przy nim nie spadnie. Poza tym Andreas go zna- posłałam mamie uśmiech- A teraz wybacz, za 5 minut zaczynam lekcje- pocałowałam mamę w policzek, rzuciłam ‘cześć’ do Ali siedzącej na tylnym siedzeniu i opuściłam samochód.
W zasadzie nieco spóźniłam się na zwykły początek roku, bo był już początek grudnia. Po pięciu cudownych miesiącach wakacji musiałam wrócić do szarej rzeczywistości. Nie ominęło mnie za wiele, bo na każdej lekcji przerabialiśmy to, co umiałam już z gimnazjum. Ah, oczywiście nie obyło się bez
typowego przywitania ‘Dzieci, to jest Dominika, od dziś będzie chodziła z wami do klasy, jest z Polski bla bla bla’.
Usiadłam sama w ostatniej ławce pod oknem i z utęsknieniem oczekiwałam końca lekcji. Na przerwie podeszło do mnie tylko trzech chłopaków. Chodziłam do szkoły, w której uczono po angielsku, a mimo to, ledwo mogłam się z nimi dogadać. Jeden był z Korei, inny z Francji, a trzeci z Norwegii. Mieszanka wybuchowa, ciekawe jak dogadują się między sobą- pomyślałam i zaśmiałam się cicho na myśl o głupich nieporozumieniach wynikających z bariery językowej. Chciałam spotkać się z Thomasem. Miałam wrażenie, że na tym pokręconym świecie, tylko on jeden mnie rozumie.
Po ostatniej lekcji jaką była biologia, wybiegłam z sali jak na skrzydłach. Wyjęłam z szafki kurtkę, zmieniłam książki i wyszłam przed szkołę. Morgiego nie musiałam długo szukać. Mój wzrok od razu padł na rozchichotaną bandę dziewczyn oblegającą białego mercedesa. Jezu, co z tymi nastolatkami- pomyślałam i nerwowo podrapałam po karku. Skoczek, gdy tylko zobaczył, że zmierzam w jego kierunku (doprawdy nie wiem jak to zrobił, skoro mur napalonych dziewczęcych ciał wokół niego wszystko zasłaniał) grzecznie przeprosił fanki i podszedł do mnie witając się jak zwykle buziakiem w policzek. Zmierzałam w stronę drzwi od strony pasażera, słysząc szepty (lub prawie zbulwersowane krzyki):
-Co to za dziewczyna?
-To ta nowa!
-Podobno jest Polką!
-Myślisz, ze są razem?
-Nie wiem, ale ciekawe skąd się znają!
Próbując to ignorować zapięłam pasy i patrzyłam jak Thomas siada na siedzeniu obok.
-Biednyś- skwitowałam sytuację.
-Biedna to ty będziesz jak się policzymy za to wczorajsze smsowe stwierdzenie- zaśmiał się i ruszył, kilkakrotnie używając klaksonu- O, właśnie! I apropos klaksonu, za tę sytuację sprzed dwóch dni też musimy się policzyć!- zaśmiałam się i włączyłam odtwarzacz muzyki.
-Dobra, dobra- mruknęłam- Jejku, myślałam, że ta szkoła nigdy się nie skończy- westchnęłam i osunęłam się na fotelu.
-Aż tak źle?- zapytał skręcając w lewo.
-Cóż, trzy czwarte klasy patrzyło na mnie spode łba jak na jakąś beznogą kukiełkę, podeszło do mnie jedynie trzech chłopaków, z trzech innych krajów niż mój, a na dodatek rosną insynuacje na mój temat. Musiałeś podjeżdżać taką bryką?- zaśmiałam się.
-Wybacz, innej na stanie nie było- zawtórował mi tym samym.
-Więc gdzie jedziemy?- zapytałam.
-Znam świetną knajpkę niedaleko- odpowiedział- Bo jak mniemam będziemy gadać o tłustym tyłku Gregora- uśmiechnął się pod nosem.
-Co? A tak…- westchnęłam na samą myśl o wczorajszym wieczorze.
-No dobra, to w czym tkwi problem?- zapytał Morgi znad pizzy.
-Nie wiem od czego zacząć- nerwowo gryzłam koniec słomki zamoczonej w szklance z sokiem pomarańczowym.
-Od początku. O co poszło?- odłożył kawałek pizzy na talerz i spokojnie na mnie patrzył.
-O ciebie…- powiedziałam i odgarnęłam włosy do tyłu.
-O mnie?- zapytał zdziwiony i o mało co nie wybuchnął śmiechem.
-Mhm- mruknęłam- Po prostu wydaje mi się, że on jest zazdrosny… Wiesz, wczoraj wieczorem zrobił mi scenę, że tyle z tobą spędzam czasu, że mówię jak nam się fajnie gada, a o nim nic takiego nie powiem…
-Przejęłaś się?- uśmiechnął się lekko
-Bardziej zdenerwowałam- podparłam głowę na ręce
-Podobasz mu się- puścił do mnie oczko- To dlatego.
-Czy wy wszyscy powariowaliście?- prawie krzyknęłam, a zobaczywszy zdziwione twarze ludzi spuściłam głowę i spłonęłam rumieńcem.
-A może wszyscy mówią prawdę?- podsunął Thomas
-Uwierzę dopiero wtedy, kiedy Gregor sam mi to powie- mruknęłam i zajęłam się pożeraniem pizzy.
-Męska duma mu nie pozwala. Wiesz, taki kodeks mężczyzny- powiedział Thomas- Coś w stylu ‘laska ma nie wiedzieć, że na nią lecisz i sama błagać cię o spotkanie’- uśmiechnął się szeroko.
-Chyba w snach.
-A przeciwieństwa się przyciągają- rzucił Morgi, a uśmiech nie schodził z jego twarzy.
-Tyle, że ja zaczynam go nie znosić… A jednocześnie…
-Coś cię w nim przyciąga…- dokończył Thomas
-Dokładnie!- powiedziałam zdziwiona. Uwielbiałam tego chłopaka. Był słynny na całą Europę, a mimo to również taki… zwykły. Rozumieliśmy się bez słów i miałam wrażenie, że znamy się od zawsze.
-Załatwię to- puścił do mnie oczko i zajął się kolejnym kawałkiem pizzy.
Gdy wyszliśmy z knajpy, w twarz uderzył mnie podmuch zimnego wiatru. Szczelniej opatuliłam szyję szalem i naciągnęłam czapkę na uszy.
-Hehehehe, przypomniało mi się!- Morgi zaśmiał się jak uciekinier z zakładu psychiatrycznego i złapawszy mnie uprzednio w pasie przewiesił sobie przez ramię.
-Co ty robisz? Puść mnie!- wierzgałam nogami najmocniej jak tylko mogłam jednocześnie uderzając głową o jego pośladki- Słyszałeś? Puszczaj mnie, puszczaj, aaaaaaa!- wylądowałam w zaspie widząc nad sobą roześmianą twarz Thomasa.
-Zemsta jest słodka- mruknął łapiąc śnieg do ręki i zbliżając go na niebezpieczną odległość od mojej twarzy.
-Nie! Nienienienienienienienienie!- darłam się jak kretynka wymachując przy tym rękami. Skoczek usiadł na mnie okrakiem i wtarł mi trochę śniegu w policzki przy czym głośno się śmiał.
-Dzięki, nie?- powiedziałam, gdy w końcu podał mi rękę i pomógł wstać. Byłam cała przemoknięta i niesamowicie trzęsłam się z zimna.
-Spoko, zią- odpowiedział i otworzył mi drzwi do auta, ściągając z siebie kurtkę- Załóż, bo się przeziębisz- wcisnął mi ją na kolana i zamknął drzwi. Sam zaś usiadł na miejscu kierowcy. Zdjęłam kurtkę, ale również sweter pod nią był cały mokry. Morgi szybko włączył ogrzewanie.
-O-oł- powiedziałam macając się po brzuchu.
-O-oł to ja będę miał jak twoja mama zobaczy w jakim stanie wracasz- zagryzł wargę i skręcił w stronę przeciwną do mojego domu.
-Ej, przecież ja mieszkam w tamtą stronę- pokazałam kciukiem
-Ej, przecież wiem- zaśmiał się ze mnie i jechał dalej- Ale jedziemy do mnie. Nie wiedziałaś, że tak zawsze
się kończy? Utuczyłem cię pizzą, a teraz
zabiorę do domu i wypatroszę.
-Wiedziałam, że tak będzie- zawtórowałam mu.
Podjechaliśmy pod dużą posiadłość. Na podwórku piętrzył się śnieg, dostrzegłam również duże drzewo i huśtawkę tuż pod nim. Wysiadłam z auta i szczękając zębami udałam się w kierunku domu. Morgi przekręcił klucz w zamku i przepuścił mnie w drzwiach. Posłałam mu lekki uśmiech i weszłam do środka. Na pierwszy rzut oka dom był około dwa razy większy niż mój, za to właścicielowi nie można było zarzucić braku gustu jeśli chodzi o wyposażenie.
-Ładnie tu masz- uśmiechnęłam się i zdjęłam buty, a swoją mokrą kurtkę powiesiłam na drewnianym wieszaku.
-A dziękuję- posłał mi firmowy uśmiech numer 5 pod tytułem ‘zawstydziłaś mnie swym słowem niewiasto, więc teraz ja zawstydzę cię grymasem mej twarzy’- Wejdź dalej, czuj się jak u siebie, przyniosę ci coś na przebranie- powiedział kierując się schodami na piętro. Weszłam do pięknie urządzonej, przestronnej kuchni i wstawiłam wodę na herbatę.
-Proszę, to najmniejsze co mam- podał mi wielką (jak dla mnie oczywiście) koszulkę i szare spodnie dresowe. Spojrzałam na niego z miną ‘czy ty masz rodziców olbrzymów?’ i wyszłam do łazienki. Mimo dokładnego instruktażu jak do niej dotrzeć miałam z tym mały problem. Gdy w końcu ją znalazłam, przebrałam się, a ciuchy wrzuciłam do suszarki. W tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Pocierając zmarznięte uszy zeszłam na dół. W korytarzu stał wysoki postawny mężczyzna w niebieskiej czapce z puszystym pomponem.
-Cześć- powiedziałam od razu rozpoznając osobnika.
-Hej- powiedział cicho Gregor, jakby jednocześnie myślał- Co ty tu ro…- nie dokończył zdania, a jego twarz wygięła się w dziwnym grymasie- Aha, no tak, wszystko jasne- rzucił z jadowitym spojrzeniem w stronę Morgiego i wyszedł z domu trzaskając drzwiami tak mocno, że wiszący w przedpokoju obraz niebezpiecznie się zachybotał.
-Thomas…- westchnęłam opierając się o ścianę- Widzisz jak on się zachowuje?
-Załatwię to- powiedział ubierając buty- Zrób trzy herbaty- polecił pokazując w stronę kuchni, gdzie czajnik zaczął dawać oznaki, że znajdująca się w nim woda jest już gotowa. Sam zaś wyszedł przed dom.
I jak Wam się podoba? :)
-Wiedziałam, że tak będzie- zawtórowałam mu.
Podjechaliśmy pod dużą posiadłość. Na podwórku piętrzył się śnieg, dostrzegłam również duże drzewo i huśtawkę tuż pod nim. Wysiadłam z auta i szczękając zębami udałam się w kierunku domu. Morgi przekręcił klucz w zamku i przepuścił mnie w drzwiach. Posłałam mu lekki uśmiech i weszłam do środka. Na pierwszy rzut oka dom był około dwa razy większy niż mój, za to właścicielowi nie można było zarzucić braku gustu jeśli chodzi o wyposażenie.
-Ładnie tu masz- uśmiechnęłam się i zdjęłam buty, a swoją mokrą kurtkę powiesiłam na drewnianym wieszaku.
-A dziękuję- posłał mi firmowy uśmiech numer 5 pod tytułem ‘zawstydziłaś mnie swym słowem niewiasto, więc teraz ja zawstydzę cię grymasem mej twarzy’- Wejdź dalej, czuj się jak u siebie, przyniosę ci coś na przebranie- powiedział kierując się schodami na piętro. Weszłam do pięknie urządzonej, przestronnej kuchni i wstawiłam wodę na herbatę.
-Proszę, to najmniejsze co mam- podał mi wielką (jak dla mnie oczywiście) koszulkę i szare spodnie dresowe. Spojrzałam na niego z miną ‘czy ty masz rodziców olbrzymów?’ i wyszłam do łazienki. Mimo dokładnego instruktażu jak do niej dotrzeć miałam z tym mały problem. Gdy w końcu ją znalazłam, przebrałam się, a ciuchy wrzuciłam do suszarki. W tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Pocierając zmarznięte uszy zeszłam na dół. W korytarzu stał wysoki postawny mężczyzna w niebieskiej czapce z puszystym pomponem.
-Cześć- powiedziałam od razu rozpoznając osobnika.
-Hej- powiedział cicho Gregor, jakby jednocześnie myślał- Co ty tu ro…- nie dokończył zdania, a jego twarz wygięła się w dziwnym grymasie- Aha, no tak, wszystko jasne- rzucił z jadowitym spojrzeniem w stronę Morgiego i wyszedł z domu trzaskając drzwiami tak mocno, że wiszący w przedpokoju obraz niebezpiecznie się zachybotał.
-Thomas…- westchnęłam opierając się o ścianę- Widzisz jak on się zachowuje?
-Załatwię to- powiedział ubierając buty- Zrób trzy herbaty- polecił pokazując w stronę kuchni, gdzie czajnik zaczął dawać oznaki, że znajdująca się w nim woda jest już gotowa. Sam zaś wyszedł przed dom.
I jak Wam się podoba? :)
Suuuuuper, świetnie się zapowiada ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next x
Genialny :D
OdpowiedzUsuńIle emocji już nie mogę się doczekać co będzie dalej :* :*
OdpowiedzUsuńKiedy będzie następna część ??? Oby jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńZa godzinę wstawię część 10 :)))
Usuń