Przed wyjściem na mróz, rozciągnęliśmy
się jeszcze na sali gimnastycznej.
-I jak? Gotowa?- zapytał Pointner, który nie wiadomo skąd pojawił się za moimi plecami.
-Nie bardzo, strasznie się boję. W zasadzie to chyba... nie no chwila, na pewno nie skoczę- powiedziałam przerażona, przełykając ślinę.
-Spokojnie, wszystko ci wytłumaczymy- powiedział z uśmiechem, a ja zdobyłam się tylko na przytaknięcie głową.
Chwyciłam narty pod pachę, w ręce wzięłam kask i okulary i wyszłam z sali jako pierwsza. Oparłam się o ścianę i próbowałam miarowo oddychać.
-Nie ma mowy, nie uda mi się- szeptałam do siebie- Na pewno coś odwalę i jeszcze się połamię- byłam bliska płaczu.
-Co się stało?- usłyszałam głos Gregora i zobaczyłam, jak opiera swoje narty o ścianę.
-Nic- starałam się nie dać po sobie poznać, że tak bardzo się boję.
-Tak bardzo się boisz?- spojrzał mi w oczy
-Dla was to jest normalne, zarabiacie tym na życie...- odwzajemniłam spojrzenie
-Chyba żartujesz... Umiesz dogadać, a będziesz się bała skoczyć?- uśmiechnął się lekko- Mogę ci zagwarantować, że wszystko się uda, jeśli zrobisz wszystko tak, jak ci powiem, dobra?
-Mhm- mruknęłam cicho i spuściłam wzrok. Poczułam ciepłe dłonie Gregora na swoich policzkach, a po chwili jego ciepłe usta na moim czole.
-Nie bój się, chodź- uśmiechnął się i wziął ode mnie narty. Stałam przez chwilę oniemiała i pomyślałam, że nie wcale nie jest taki zły, jakby się wydawało. On ciągle się uśmiecha, a na tę myśl również na moich ustach pojawił się banan. Ruszyłam za nim, a po chwili stałam już na schodkach prowadzących na belkę.
Pointner kazał skakać każdemu po kolei, a gdy wyciągiem wrócili na górę dawał im wskazówki i rady.
Ja miałam skakać za Morgim, ale przed Schlierim. Gdy tylko o tym myślałam, nogi zamieniały mi się w galaretę. Gregor kazał usiąść mi na schodach, a sam sprawdził wiązania w moich nartach i zapiął mi je.
-Posłuchaj, siadasz na belce, odpychasz się i starasz się usiąść na butach, tak?- mówił patrząc na moją przerażoną minę- Gdy jesteś przy wyskoku odbijasz się tak jakbyś skakała w dal i lecisz. Musisz się wtedy pochylić i ręce odgiąć do tyłu, o tak- zaprezentował- Lądujesz telemarkiem, czyli...
-Wiem, co to jest telemark- wtrąciłam mu, związałam włosy w kucyka i wcisnęłam kask na głowę.
-Daj- Gregor złapał moje dłonie majstrujące przy zapięciu i odsunął je, a sam dobrze zapiął mój kask i założył mi gogle.
-Domi, gotowa?- podszedł do mnie trener i poklepał po ramieniu.
-Nie- powiedziałam niewyraźnie i zaczęłam piąć się coraz wyżej po schodach stawiając stopy z nartami bokiem.
-Pamiętaj żeby nie rozsuwać nóg na rozbiegu i staraj się żeby za bardzo ci się nie trzęsły- dodał Pointner.
-Jasne, łatwizna- powiedziałam trzęsącym się ze strachu głosem.
-Dobra, mała, patrz na mistrza- mruknął mi do ucha Morgi, który już udawał się na belkę. Bez obaw odepchnął się i poszybował.
-Dominika, teraz ty- powiedział Gregor- Thomas stoi na dole, nic się nie bój- przytulił mnie i praktycznie wepchnął na 'ławeczkę'.
Dam radę, powtarzałam sobie w myślach próbując nie panikować. Poprawiłam okulary na nosie i mocno zacisnęłam dłonie na belce.
-Nie dam rady- powiedziałam patrząc przerażona na Schlierenzauera i przesuwając się w jego stronę. Ten ściągnął mi gogle i popatrzył w oczy.
-Misia, gwarantuje ci, że nic ci nie będzie, dobrze? Nie ważne ile skoczysz, możesz spaść dwa metry za rozbiegiem, tak?
-Ale tu jest tak wysoko- łzy napłynęły mi do oczu- Nie mogę.
Schlieri mocno mnie objął.
-Właśnie nad tym tu wszyscy pracujemy, nad pokonywaniem lęków. Słyszałaś kiedyś żeby któremuś z nas albo początkujących skoczków stało się coś w tak pięny dzień jak ten?- pokręciłam przecząco głową-Więc właśnie. A teraz siadasz tam i pokazujesz jaka jesteś twarda- uśmiechnął się do mnie i po raz kolejny założył gogle. Przesunęłam się na środek belki i spojrzałam w dół. Miałam wrażenie, że moje niedokończone śniadanie zaraz ze mnie wyskoczy.
-Dalej, malutka, wierzę w ciebie!- Morgi darł się z dołu jak idiota. To dodało mi odwagi; wzięłam głęboki oddech i mocno odepchnęłam. Tak jak Gregor polecił usiadłam na butach, a gdy dotarłam do końca rozbiegu wyprostowałam nogi i mocno odbiłam. Nie myślałam o niczym, oprócz tego, że w takim stanie mogłabym trwać przez całe życie. Pochylona do przodu poczułam jak zaczynam powoli opadać. Po kilku sekundach mocno uderzyłam stopami o ośnieżoną nawierzchnię, a moje nogi dziwacznie się rozjechały. Zaczęłam piszczeć i próbowałam skierować czubki nart do siebie. Udało mi się to i po chwili sunęłam jak na stoku.
-Udało ci się!- usłyszałam Morgiego, który stał pięć metrów za mną i właśnie biegł w moją stronę. Co prawda skoczyłam tylko około 20m, ale i tak byłam z siebie niesamowicie dumna.
-Udało mi się- powtórzyłam cicho po nim- Udało mi się!- krzyknęłam i wskoczyłam mu na ręce szeroko rozstawiając nogi, na których nadal miałam narty.
-Jeju, jaki entuzjazm- zaśmiał się Morgi, kiedy już go puściłam- Chodź, przesuniemy się- złapał mnie za rękę i pociągnął w bok, bo Schlieri już szykował się do skoku. W czasie gdy Morgi klęczał przede mną odpinając narty, ja obserwowałam skok Gregora. Leciał tak, jakby robił to od noworodka. Był skupiony na jednym punkcie i uporczywie się w niego wpatrywał. Gdy wylądował szybko odpiął narty i zostawiwszy je na ziemi zaczął biec w moją stronę.
-Dziewczyno, jesteś niesamowita!- wrzasnął, gdy wziął mnie na ręce i zaczął się obracać dookoła własnej osi- Wiesz jak daleko poleciałaś?- zatrzymał się i mocno mnie przytulił- Duma mnie rozpiera.
-Jasne, panie trenerze- odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać- Ale to wszystko dzięki Morgiemu i jego super dopingowi- dodałam i pocałowałam Thomasa w policzek.
-Skoczysz jeszcze raz?- zapytał Morgenstern
-Nie sądze. Jeden raz to o raz za dużo- zaśmiałam się.
-Uwieczniłem twój pierwszy raz- powiedział i pokazał na ochroniarza z jego telefonem.
-Mmm, ciekawe jak kretyńsko wyglądałam- uśmiechnęłam się i ściągnęłam gogle.
-Zapewniam, że bardzo ponętnie prezentował się twój tyłeczek. Przynajmniej z mojej perspektywy- powiedział Diethart, który właśnie do nas podszedł.
-Diethart, nie pozwalaj sobie- powiedział Gregor z groźną miną
-Stwierdzam fakty- mruknął klepiąc mnie w ramię- Zobaczycie, ona będzie kiedyś lepsza niż my- puścił mi oczko i odszedł w stronę wyciągu.
-Lećcie już. A ja pójdę obejrzeć ten mój pierwszy raz- przy dwóch ostatnich wyrazach narysowałam cudzysłów w powietrzu, zabrałam narty i ruszyłam w stronę ochroniarza z nadzieją, że umie mówić po angielsku.
Zapomniałam dodać, że później zrobiłam sobie jeszcze zdjęcie z Morgim, który od razu wstawił to na swojego funpage’a na facebooku z podpisem ‘U made my day <3’, a następnie wymieniliśmy się jeszcze numerami telefonów. Ten chłopak jest niesamowity, zawsze uśmiechnięty i taki zabawny- pomyślałam.
-I jak? Lęk przełamany?- zapytał Gregor pakując rzeczy do auta.
-Nie mogłam go lepiej przełamać niż skacząc ze skoczni narciarskiej- z uśmiechem na twarzy pokazałam mu uniesiony kciuk i podeszłam do Morgiego, Dietharta, Pointnera i kilku chłopaków, którzy z nimi stali, a w moje ślady poszedł Schlieri.
-My już będziemy uciekać, trenerze- zakomunikował Schlierenzauer stojący za mną
-Skoro tak... Dominika, to było na prawdę niesamowite. Odważyłaś się i za to masz wielki szacunek z mojej strony- powiedział podając mi rękę.
-Dziękuję- powiedziałam nieśmiało i lekko się uśmiechnęłam.
-A my, panowie, widzimy się pojutrze na hali- uniósł rękę w geście pożegnania i udał się w stronę swojego samochodu.
-Jedziemy?- zapytałam patrząc na Gregora
-Tak, tak- mruknął, a ja pożegnałam się z każdym z chłopaków buziaczkiem w policzek.
-Dziękuję ci- powiedziałam do Schlieriego, gdy staliśmy przed 'moim' domem i wsłuchiwaliśmy się w solówkę gitarzysty w piosence 'Stairway to Heaven'.
-Nie ma za co- odpowiedział posyłając mi piękny uśmiech.
-Jest. To była cudowna przygoda. Mogłam spróbować czegoś, czego mało kto może- odwzajemniłam jego uśmiech- W ogóle Morgi…
-Co znowu Morgi? Dlaczego tyle o nim mówisz?- niegrzecznie przerwał mi Gregor i spojrzał na mnie ostro.
-O co ci chodzi?- zapytałam siląc się na spokój
-O to, że ciągle powtarzasz jaki on jest świetny, super, ale o mnie nic takiego nie powiesz!
-Bo Thomas traktuje mnie jak przyjaciółkę choć znamy się tylko od trzech dni- wybuchłam- A nie tak jak ty, udajesz wielkiego kasanove, próbujesz sobie mnie zagarnąć dla siebie! Co ty sobie wyobrażasz? Nie jestem twoją własnością i nigdy nie będę! A co do Thomasa, to trzeba było mu mnie nie przedstawiać, wtedy nie miałbyś tego problemu!- wrzasnęłam wysiadając z auta i zatrzaskując za sobą drzwi.
-Trzeba było…- wyczytałam z ust Gregora, gdy obchodziłam auto kierując się w stronę furtki.
Przepraszam za te podkreślenia, nie wiem skąd się wzięły.
Pamiętajcie o zostawianiu komentarzy, które karmią panią wenę :333
-I jak? Gotowa?- zapytał Pointner, który nie wiadomo skąd pojawił się za moimi plecami.
-Nie bardzo, strasznie się boję. W zasadzie to chyba... nie no chwila, na pewno nie skoczę- powiedziałam przerażona, przełykając ślinę.
-Spokojnie, wszystko ci wytłumaczymy- powiedział z uśmiechem, a ja zdobyłam się tylko na przytaknięcie głową.
Chwyciłam narty pod pachę, w ręce wzięłam kask i okulary i wyszłam z sali jako pierwsza. Oparłam się o ścianę i próbowałam miarowo oddychać.
-Nie ma mowy, nie uda mi się- szeptałam do siebie- Na pewno coś odwalę i jeszcze się połamię- byłam bliska płaczu.
-Co się stało?- usłyszałam głos Gregora i zobaczyłam, jak opiera swoje narty o ścianę.
-Nic- starałam się nie dać po sobie poznać, że tak bardzo się boję.
-Tak bardzo się boisz?- spojrzał mi w oczy
-Dla was to jest normalne, zarabiacie tym na życie...- odwzajemniłam spojrzenie
-Chyba żartujesz... Umiesz dogadać, a będziesz się bała skoczyć?- uśmiechnął się lekko- Mogę ci zagwarantować, że wszystko się uda, jeśli zrobisz wszystko tak, jak ci powiem, dobra?
-Mhm- mruknęłam cicho i spuściłam wzrok. Poczułam ciepłe dłonie Gregora na swoich policzkach, a po chwili jego ciepłe usta na moim czole.
-Nie bój się, chodź- uśmiechnął się i wziął ode mnie narty. Stałam przez chwilę oniemiała i pomyślałam, że nie wcale nie jest taki zły, jakby się wydawało. On ciągle się uśmiecha, a na tę myśl również na moich ustach pojawił się banan. Ruszyłam za nim, a po chwili stałam już na schodkach prowadzących na belkę.
Pointner kazał skakać każdemu po kolei, a gdy wyciągiem wrócili na górę dawał im wskazówki i rady.
Ja miałam skakać za Morgim, ale przed Schlierim. Gdy tylko o tym myślałam, nogi zamieniały mi się w galaretę. Gregor kazał usiąść mi na schodach, a sam sprawdził wiązania w moich nartach i zapiął mi je.
-Posłuchaj, siadasz na belce, odpychasz się i starasz się usiąść na butach, tak?- mówił patrząc na moją przerażoną minę- Gdy jesteś przy wyskoku odbijasz się tak jakbyś skakała w dal i lecisz. Musisz się wtedy pochylić i ręce odgiąć do tyłu, o tak- zaprezentował- Lądujesz telemarkiem, czyli...
-Wiem, co to jest telemark- wtrąciłam mu, związałam włosy w kucyka i wcisnęłam kask na głowę.
-Daj- Gregor złapał moje dłonie majstrujące przy zapięciu i odsunął je, a sam dobrze zapiął mój kask i założył mi gogle.
-Domi, gotowa?- podszedł do mnie trener i poklepał po ramieniu.
-Nie- powiedziałam niewyraźnie i zaczęłam piąć się coraz wyżej po schodach stawiając stopy z nartami bokiem.
-Pamiętaj żeby nie rozsuwać nóg na rozbiegu i staraj się żeby za bardzo ci się nie trzęsły- dodał Pointner.
-Jasne, łatwizna- powiedziałam trzęsącym się ze strachu głosem.
-Dobra, mała, patrz na mistrza- mruknął mi do ucha Morgi, który już udawał się na belkę. Bez obaw odepchnął się i poszybował.
-Dominika, teraz ty- powiedział Gregor- Thomas stoi na dole, nic się nie bój- przytulił mnie i praktycznie wepchnął na 'ławeczkę'.
Dam radę, powtarzałam sobie w myślach próbując nie panikować. Poprawiłam okulary na nosie i mocno zacisnęłam dłonie na belce.
-Nie dam rady- powiedziałam patrząc przerażona na Schlierenzauera i przesuwając się w jego stronę. Ten ściągnął mi gogle i popatrzył w oczy.
-Misia, gwarantuje ci, że nic ci nie będzie, dobrze? Nie ważne ile skoczysz, możesz spaść dwa metry za rozbiegiem, tak?
-Ale tu jest tak wysoko- łzy napłynęły mi do oczu- Nie mogę.
Schlieri mocno mnie objął.
-Właśnie nad tym tu wszyscy pracujemy, nad pokonywaniem lęków. Słyszałaś kiedyś żeby któremuś z nas albo początkujących skoczków stało się coś w tak pięny dzień jak ten?- pokręciłam przecząco głową-Więc właśnie. A teraz siadasz tam i pokazujesz jaka jesteś twarda- uśmiechnął się do mnie i po raz kolejny założył gogle. Przesunęłam się na środek belki i spojrzałam w dół. Miałam wrażenie, że moje niedokończone śniadanie zaraz ze mnie wyskoczy.
-Dalej, malutka, wierzę w ciebie!- Morgi darł się z dołu jak idiota. To dodało mi odwagi; wzięłam głęboki oddech i mocno odepchnęłam. Tak jak Gregor polecił usiadłam na butach, a gdy dotarłam do końca rozbiegu wyprostowałam nogi i mocno odbiłam. Nie myślałam o niczym, oprócz tego, że w takim stanie mogłabym trwać przez całe życie. Pochylona do przodu poczułam jak zaczynam powoli opadać. Po kilku sekundach mocno uderzyłam stopami o ośnieżoną nawierzchnię, a moje nogi dziwacznie się rozjechały. Zaczęłam piszczeć i próbowałam skierować czubki nart do siebie. Udało mi się to i po chwili sunęłam jak na stoku.
-Udało ci się!- usłyszałam Morgiego, który stał pięć metrów za mną i właśnie biegł w moją stronę. Co prawda skoczyłam tylko około 20m, ale i tak byłam z siebie niesamowicie dumna.
-Udało mi się- powtórzyłam cicho po nim- Udało mi się!- krzyknęłam i wskoczyłam mu na ręce szeroko rozstawiając nogi, na których nadal miałam narty.
-Jeju, jaki entuzjazm- zaśmiał się Morgi, kiedy już go puściłam- Chodź, przesuniemy się- złapał mnie za rękę i pociągnął w bok, bo Schlieri już szykował się do skoku. W czasie gdy Morgi klęczał przede mną odpinając narty, ja obserwowałam skok Gregora. Leciał tak, jakby robił to od noworodka. Był skupiony na jednym punkcie i uporczywie się w niego wpatrywał. Gdy wylądował szybko odpiął narty i zostawiwszy je na ziemi zaczął biec w moją stronę.
-Dziewczyno, jesteś niesamowita!- wrzasnął, gdy wziął mnie na ręce i zaczął się obracać dookoła własnej osi- Wiesz jak daleko poleciałaś?- zatrzymał się i mocno mnie przytulił- Duma mnie rozpiera.
-Jasne, panie trenerze- odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać- Ale to wszystko dzięki Morgiemu i jego super dopingowi- dodałam i pocałowałam Thomasa w policzek.
-Skoczysz jeszcze raz?- zapytał Morgenstern
-Nie sądze. Jeden raz to o raz za dużo- zaśmiałam się.
-Uwieczniłem twój pierwszy raz- powiedział i pokazał na ochroniarza z jego telefonem.
-Mmm, ciekawe jak kretyńsko wyglądałam- uśmiechnęłam się i ściągnęłam gogle.
-Zapewniam, że bardzo ponętnie prezentował się twój tyłeczek. Przynajmniej z mojej perspektywy- powiedział Diethart, który właśnie do nas podszedł.
-Diethart, nie pozwalaj sobie- powiedział Gregor z groźną miną
-Stwierdzam fakty- mruknął klepiąc mnie w ramię- Zobaczycie, ona będzie kiedyś lepsza niż my- puścił mi oczko i odszedł w stronę wyciągu.
-Lećcie już. A ja pójdę obejrzeć ten mój pierwszy raz- przy dwóch ostatnich wyrazach narysowałam cudzysłów w powietrzu, zabrałam narty i ruszyłam w stronę ochroniarza z nadzieją, że umie mówić po angielsku.
Zapomniałam dodać, że później zrobiłam sobie jeszcze zdjęcie z Morgim, który od razu wstawił to na swojego funpage’a na facebooku z podpisem ‘U made my day <3’, a następnie wymieniliśmy się jeszcze numerami telefonów. Ten chłopak jest niesamowity, zawsze uśmiechnięty i taki zabawny- pomyślałam.
-I jak? Lęk przełamany?- zapytał Gregor pakując rzeczy do auta.
-Nie mogłam go lepiej przełamać niż skacząc ze skoczni narciarskiej- z uśmiechem na twarzy pokazałam mu uniesiony kciuk i podeszłam do Morgiego, Dietharta, Pointnera i kilku chłopaków, którzy z nimi stali, a w moje ślady poszedł Schlieri.
-My już będziemy uciekać, trenerze- zakomunikował Schlierenzauer stojący za mną
-Skoro tak... Dominika, to było na prawdę niesamowite. Odważyłaś się i za to masz wielki szacunek z mojej strony- powiedział podając mi rękę.
-Dziękuję- powiedziałam nieśmiało i lekko się uśmiechnęłam.
-A my, panowie, widzimy się pojutrze na hali- uniósł rękę w geście pożegnania i udał się w stronę swojego samochodu.
-Jedziemy?- zapytałam patrząc na Gregora
-Tak, tak- mruknął, a ja pożegnałam się z każdym z chłopaków buziaczkiem w policzek.
-Dziękuję ci- powiedziałam do Schlieriego, gdy staliśmy przed 'moim' domem i wsłuchiwaliśmy się w solówkę gitarzysty w piosence 'Stairway to Heaven'.
-Nie ma za co- odpowiedział posyłając mi piękny uśmiech.
-Jest. To była cudowna przygoda. Mogłam spróbować czegoś, czego mało kto może- odwzajemniłam jego uśmiech- W ogóle Morgi…
-Co znowu Morgi? Dlaczego tyle o nim mówisz?- niegrzecznie przerwał mi Gregor i spojrzał na mnie ostro.
-O co ci chodzi?- zapytałam siląc się na spokój
-O to, że ciągle powtarzasz jaki on jest świetny, super, ale o mnie nic takiego nie powiesz!
-Bo Thomas traktuje mnie jak przyjaciółkę choć znamy się tylko od trzech dni- wybuchłam- A nie tak jak ty, udajesz wielkiego kasanove, próbujesz sobie mnie zagarnąć dla siebie! Co ty sobie wyobrażasz? Nie jestem twoją własnością i nigdy nie będę! A co do Thomasa, to trzeba było mu mnie nie przedstawiać, wtedy nie miałbyś tego problemu!- wrzasnęłam wysiadając z auta i zatrzaskując za sobą drzwi.
-Trzeba było…- wyczytałam z ust Gregora, gdy obchodziłam auto kierując się w stronę furtki.
Przepraszam za te podkreślenia, nie wiem skąd się wzięły.
Pamiętajcie o zostawianiu komentarzy, które karmią panią wenę :333
To jest najlepsza historia jaką czytałam. Nie mogę się doczekać tego co będzie dalej . Jesteś świetna w tym co piszesz i nie przestawaj tego robić :* <3
OdpowiedzUsuńSuuuuuuper, czekam na next! :)
OdpowiedzUsuńjesteś świetna, a twoje teksty zwalają mnie z nóg, czekam na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńOMG to jest cudowneeeee!!!! Pisz dalej!
OdpowiedzUsuńP.S. Zapraszam na mojego fanfica też o skokach :) http://whenweflyfanfiction.blogspot.com/?m=1
Świetny, kiedy następny? ;)
OdpowiedzUsuń