Kiedy następnego dnia wstałam z łóżka i wyjrzałam przez okno na podwórko, wszędzie zalegał śnieg. Z uśmiechem na ustach zeszłam do kuchni i po przywitaniu się z mamą zrobiłam sobie śniadanie.
-Już wróciłam mamusiu- usłyszałam z korytarza głos mojej młodszej siostry, która po chwili stała obok mnie- Wszystko kupiłam- dodała kładąc papierową reklamówkę na stole. Zajrzałam do niej i wyjęłam gazetę.
-O kurcze- powiedziałam spoglądając na pierwszą stronę i przypominając sobie, co zdarzyło się wczorajszego wieczora.
-Hm?- mama zajrzała mi przez ramię- To ty?- zapytała zdziwiona wlepiając wzrok w gazetę.
-Niestety... Idę do Maxa, musi mi to przetłumaczyć- rzuciłam pospiesznie wstając od stołu.
-No nie wiem, nie wiem...- zachichotała- Wczoraj wrócił trochę nie w stanie.
-Mieli iść tylko na jedno piwo- mruknęłam pod nosem- Fajnie, że cię to śmieszy, mamo. Bo mi wcale nie jest wesoło z myślą, że jakieś hieny będą wystawać pod moim oknem i koczować, byleby tylko uchwycić mnie w jakiejś żałosnej pozie...- powiedziałam prawie zrozpaczona
-Skarbie, spokojnie. Nie widać twojej twarzy, jak widać Gregor o to zadbał-podeszła do mnie i mocno przytuliła- Na pewno będzie teraz wokół niego większe zainteresowanie ze strony mediów, ale taki już jego los, sam się na to zdecydował.
-On tak, ale mnie nit nie pytał o zdanie- powiedziałam i poszłam na górę- Max, Max wstawaj- wchodząc do jego pokoju chwyciłam poduszkę leżącą na ziemi i uderzyłam nią przyrodniego brata.
-Ocochoci..?- zapytał pół- przytomny.
-Musisz mi to przetłumaczyć- podsunęłam mu pod nos gazetę, a on nieprzytomnym spojrzeniem wodził po pierwszej stronie.
-To ty?- wymruczał szczelniej okrywając się kołdrą.
-Niestety ja- powtórzyłam- Przetłumaczysz?
-Jasne- chwycił papier i zaczął czytać- No to tu jest napisane dokładnie tak. Znaczy mniej więcej tak, o: Wczoraj widziano młodego skoczka Gregora Schlierenzauera na zakupach w galerii handlowej w jego rodzinnej miejscowości wraz z pewną uroczą brunetką. Dziewczyny, które widziały ją bez okularów twierdzą, że nie jest ładna bardziej, niż przeciętnie. Inni naoczni świadkowie tego wydarzenia wyznają, że gdy tylko 'Schlieri' spostrzegł grupkę ludzi zmierzającą w jego stronę, pociągnął towarzyszkę za rękę do męskiej toalety. Po około piętnastu minutach, skoczek wraz z zakamuflowaną dziewczyną wyszli z pomieszczenia, nie odzywając się ani jednym słowem do reporterów. Czy to koniec celibatu Schlierenzauera? Czy sławny skoczek znalazł w końcu swoją drugą połówkę? A co na to jego fanki?- Max westchnął- To widzę, że wczoraj grubo było. A mieliście jechać tylko po podpaski....
-A wy mieliście iść tylko na jedno piwo- odgryzłam się i zabrawszy gazetę przykryłam braciszka kołdrą i wyszłam z pokoju.
Wnioskując, że Schlieri przyjedzie po mnie o tej samej godzinie co wczoraj, zaczęłam się szykować. Ubrałam się w jeansy i sweter stale myśląc o tym, co wczoraj zaszło.
Około jedenastej usłyszałam dzwonek do drzwi. Gdy zeszłam na dół, Gregor stał już w przedpokoju i rozmawiał z Alą.
-Cześć- powiedziałam i zaczęłam ubierać buty.
-Tylko cześć?-zapytał ze smutną minką
-Cześć i czołem!- dodałam udając, że nie wiem o co mu chodzi.
-Tak, czołem i kolanem- mruknął spoglądając na mnie z rozczarowaniem.
-Mamo, to ja jadę z Gregorem na trening, dobrze?- zapytałam wchodząc do kuchni i jednocześnie opatulając szalik wokół szyi.
-Tak, dobrze, dobrze. Już wiem, Gregor mi powiedział- uśmiechnęła się do mnie- Ale pamiętaj, że jutro idziesz już do szkoły- przypomniała.
-Wiem...- westchnęłam na samą myśl o tym. Pierwsza klasa liceum.
-Skarbie, zapomniałam ci powiedzieć jeszcze w Polsce, że tu zaczynasz od drugiej klasy liceum. Dzwonił do mnie dyrektor i wszystko wyjaśnił.
-Co?- zapytałam zdziwiona, ale nie czekając na odpowiedź wyszłam z domu tuż przed Schlierim- A Thomas nie jedzie z nami?
-Nie zmieściłby się- powiedział otwierając przede mną drzwi do BMW.
-Jak to? Przecież wczoraj jechaliśmy w czwórkę- przypomniałam i wsiadłam do auta.
-Tak, ale dziś trochę plany się zmieniły- Schlieri obszedł auto dokoła i wsiadł na miejsce kierowcy.
Eh, chyba nie dotrzymam już tej obietnicy...- pomyślałam.
-Poza tym Morgi jedzie z Koflerem. Sam chyba nie dałby rady... Biedaczek taki skacowany- zaśmiał się.
-Wiem, z Maxem jest dokładnie to samo, a miało być tylko jedno piwo-zawtórowałam mu i zapięłam pasy. Na tylnym siedzeniu zobaczyłam dwie pary nart.
-Po co ci narty?- zapytałam zdziwiona
-Bo jedziemy do Innsbrucka- odpowiedział zadowolony z siebie ruszając sprzed posiadłości
-Co? Do jakiego Innsbrucka? Myślałam, że na halę! Czekaj, jak to?- zadawałam mnóstwo pytań.
-Dziś mamy trening na skoczni- spokojnie wyjaśnił.
-I ciągniesz mnie aż do Innsbrucka?- zapytałam poddenerwowana- Mogłeś mi chociaż powiedzieć, to bym się cieplej ubrała, przygotowała...
-A zgodziłabyś się jakbym ci powiedział, gdzie jedziemy?- zapytał podejrzliwie
-No nie- przyznałam mu rację.
-A więc właśnie...- powiedział zatrzymując się na światłach- A ja muszę pozbawić cię lęku wysokości- uśmiechnął się pod nosem i ruszył dalej.
-Jeśli planujesz to o czym myślę, to chyba cię zabije...- mruknęłam i splotłam ręce na klatce piersiowej.
-Na razie nie powiem ci co planuję, bo uciekniesz mi z samochodu- zaśmiał się i uruchomił płytę w odtwarzaczu.
-Słuszny tok myślenia- przyznałam.
-Ej, Domi zapodać ci suchara?- zapytał ni z gruszki ni z pietruszki.
-No dawaj- powiedziałam, nastawiając się na coś na prawdę suchego.
-Przychodzi facet do księgarni i mówi: Poproszę książkę 'Polacy na mundialu', na co sprzedawca: Fantastyka piętro wyżej'- zaczął się chichrać, ale ja poczułam przemożną ochotę, żeby uderzyć go w tą pustą łepetynę. Siedziałam z uniesioną brwią i wyczekująco na niego patrzyłam. Jak widać nie takiej reakcji się spodziewał.
-Teraz ja. Może być o twoich fankach?-zapytałam
-Pewnie- odpowiedział
-Dwie Austriaczki oglądają skoki narciarskie. Po niezbyt udanym skoku Schlierenzauera puszczają powtórkę. Jedna dziewczyna woła drugą: Chodź prędko! Skacze jeszcze raz, może teraz wyląduje dalej! A druga na to: E, no co ty! Przecież od razu widać, że leci wolniej!- tym razem to ja się zaczęłam chichrać, a on siedział z miną Kłapouchego z Kubusia Puchatka.
-To nie było śmieszne- powiedział cicho
-Widzisz, to o Polakach też nie- mruknęłam- Nie znasz Polaków, więc nie oceniaj- uśmiechnęłam się lekko- To teraz coś innego. Jak nazywa się ser za burtą?
-Yyyy, nie wiem- uśmiechnął się
-Serek topiony- odparłam i oboje zaczęliśmy się śmiać
-Dobra, jesteś moją mistrzynią sucharów- powiedział po chwili. Po godzinie (nic dziwnego skoro gnał jak kretyn) byliśmy już w Innsbrucku.
Gdy wysiedliśmy z auta, Gregor ściągnął narty z tylnego siedzenia, a ja wyjęłam jego torbę z bagażnika. Bergisel na żywo wyglądała na prawdę niesamowicie. Udaliśmy się do szatni uprzednio mijając kilku ochroniarzy z którymi Gregor przez chwilę gawędził. Było już w niej kilku skoczków ubranych w kombinezony, z kaskami i okularami w rękach.
-Panowie, pani musi się przebrać, wybaczcie- powiedział pokazując im drzwi
-A jednak ją przekonałeś- powiedział wesoło Diethart.
-Ale w stosunku do czego?- zapytałam zdezorientowana, a Thomas zaczął chichotać i wychodząc jako ostatni, zamknał za sobą drzwi szatni- Do czego mnie przekonałeś, Schlierenzauer?- zapytałam patrząc na niego groźnie.
-Do przezwyciężenia lęku- uśmiechnął się uroczo i wyrzucił zawartość torby na ławkę. Zobaczyłam tam dwa kombinezony, dwa kaski i dwie pary gogli z czego oczywiście jeden zestaw był trochę mniejszy od drugiego.
-Czyli dobrze myślałam?- zapytałam przerażona- O nie! O nie! Pointner na to nie pozwoli- zaczęłam wymyślać argumenty, które miały go zniechęcić.
-Ależ on chętnie na to przystał- Gregor uśmiechnął się zawadiacko i podał mi kostium przypominający piankę do surfowania- Przysięgam, że to nie jest straszne...
-Ja nie skoczę- powiedziałam, opierając się o ścianę
-Skoro tak mówisz... Ale przynajmniej to ubierz, dobrze?- potrząsnął ręką, w której trzymał kostium.
-Eh, dobrze, ale ja na prawdę tego nie zrobię- wzięłam od niego ubranie.
-Wiedziałem żeby nie wyrzucać tych rzeczy- mruknął pod nosem, ale mimo to wszystko usłyszałam.
-To twoje?- zapytałam zdziwiona
-Tak, mój pierwszy kostium, kask i gogle- uśmiechnął się, najwidoczniej wspominając tamte chwile- Miałem piętnaście lat jak je kupowałem, ty masz praktycznie 17, więc chyba będą dobre. Czekaj, narty... Ile ważysz?- zapytał lustrując mnie wzrokiem- Wiem, że nie powinienem pytać, ale muszę wiedzieć, czy narty się nadają.
-52 kilo- odpowiedziałam zagryzając wargę
-Jezu, jaka z ciebie chudzina- powiedział zdziwiony- Ale przynajmniej narty pasują.
-Dobra, wynocha- powiedziałam odpinając pasek spodni
-Co? Jak to?- zapytał smutno
-Jak chcesz żebym się ubrała to wyjdź- powiedziałam patrząc na niego
-Okaaaaaaaaaay- zrobił minę zbitego psa i wyszedł z szatni. Ja zdjęłam jeansy i sweter i nałożyłam na siebie kostium, ale nie mogłam go zapiąć.
-Greeeeeeeeeegor!- zawołałam po chwili siłując się z ekspresem. Wszedł błyskawicznie, zastając mnie potarganą i ekspresem zapiętym do pasa
-Kurcze, już pamiętam, dlaczego musiałem kupić nowy...- rzucił bardziej do siebie niż do mnie i podszedł by mi pomóc. Jego palce na mojej gołej skórze sprawiały, że po plecach przechodził mnie przyjemny dreszczyk, a w okolicach żołądka latał jakiś motylek. Szybko zabiłam go w myślach puszystym kapciem i spojrzałam na Schlieriego.
-W porządku- powiedział i zasunął ekspres. Podszedł do wielkiej torby i wyjął z niej buty narciarskie.
-Czy ta torba ma dno?- zachichotałam i zaczęłam je zakładać. W tym samym czasie Gregor ściągnął koszulkę i spodnie i stał prawie tak, jak stworzyła go matka natura. Po chwili drzwi szatni się otworzyły i weszli Morgi i Kofler.
-Gotowa?- zapytał Thomas pochodząc do mnie i serwując buziaka.
-Nigdy nie będę gotowa. Ale kazał mi się ubrać, więc...- uśmiechnęłam się do niego lekko i zapięłam buty.
-No super, z Morgensternem to lecisz w ślinę, a ze mną nie, pfff- powiedział Gregor udając zbulwersowanie, a ja z Thomasami wybuchnęliśmy śmiechem.
-Uspokój się, zazdrośniku- puściłam mu oczko i chwyciłam kask. Pasował jak ulał- No dobra, jestem gotowa- powiedziałam ściągając go. Usiadłam na ławce i czekałam, aż reszta się przebierze.
-Idziemy?- zapytał Morgi i pomógł mi dźwignąć się z ławki- Pomogę ci- dodał biorąc ode mnie narty.
-Ojej, dziękuję- uśmiechnęłam się do niego, wzięłam kask oraz okulary i wyszłam z szatni zastanawiając się, co ja właściwie tutaj robię.
-Już wróciłam mamusiu- usłyszałam z korytarza głos mojej młodszej siostry, która po chwili stała obok mnie- Wszystko kupiłam- dodała kładąc papierową reklamówkę na stole. Zajrzałam do niej i wyjęłam gazetę.
-O kurcze- powiedziałam spoglądając na pierwszą stronę i przypominając sobie, co zdarzyło się wczorajszego wieczora.
-Hm?- mama zajrzała mi przez ramię- To ty?- zapytała zdziwiona wlepiając wzrok w gazetę.
-Niestety... Idę do Maxa, musi mi to przetłumaczyć- rzuciłam pospiesznie wstając od stołu.
-No nie wiem, nie wiem...- zachichotała- Wczoraj wrócił trochę nie w stanie.
-Mieli iść tylko na jedno piwo- mruknęłam pod nosem- Fajnie, że cię to śmieszy, mamo. Bo mi wcale nie jest wesoło z myślą, że jakieś hieny będą wystawać pod moim oknem i koczować, byleby tylko uchwycić mnie w jakiejś żałosnej pozie...- powiedziałam prawie zrozpaczona
-Skarbie, spokojnie. Nie widać twojej twarzy, jak widać Gregor o to zadbał-podeszła do mnie i mocno przytuliła- Na pewno będzie teraz wokół niego większe zainteresowanie ze strony mediów, ale taki już jego los, sam się na to zdecydował.
-On tak, ale mnie nit nie pytał o zdanie- powiedziałam i poszłam na górę- Max, Max wstawaj- wchodząc do jego pokoju chwyciłam poduszkę leżącą na ziemi i uderzyłam nią przyrodniego brata.
-Ocochoci..?- zapytał pół- przytomny.
-Musisz mi to przetłumaczyć- podsunęłam mu pod nos gazetę, a on nieprzytomnym spojrzeniem wodził po pierwszej stronie.
-To ty?- wymruczał szczelniej okrywając się kołdrą.
-Niestety ja- powtórzyłam- Przetłumaczysz?
-Jasne- chwycił papier i zaczął czytać- No to tu jest napisane dokładnie tak. Znaczy mniej więcej tak, o: Wczoraj widziano młodego skoczka Gregora Schlierenzauera na zakupach w galerii handlowej w jego rodzinnej miejscowości wraz z pewną uroczą brunetką. Dziewczyny, które widziały ją bez okularów twierdzą, że nie jest ładna bardziej, niż przeciętnie. Inni naoczni świadkowie tego wydarzenia wyznają, że gdy tylko 'Schlieri' spostrzegł grupkę ludzi zmierzającą w jego stronę, pociągnął towarzyszkę za rękę do męskiej toalety. Po około piętnastu minutach, skoczek wraz z zakamuflowaną dziewczyną wyszli z pomieszczenia, nie odzywając się ani jednym słowem do reporterów. Czy to koniec celibatu Schlierenzauera? Czy sławny skoczek znalazł w końcu swoją drugą połówkę? A co na to jego fanki?- Max westchnął- To widzę, że wczoraj grubo było. A mieliście jechać tylko po podpaski....
-A wy mieliście iść tylko na jedno piwo- odgryzłam się i zabrawszy gazetę przykryłam braciszka kołdrą i wyszłam z pokoju.
Wnioskując, że Schlieri przyjedzie po mnie o tej samej godzinie co wczoraj, zaczęłam się szykować. Ubrałam się w jeansy i sweter stale myśląc o tym, co wczoraj zaszło.
Około jedenastej usłyszałam dzwonek do drzwi. Gdy zeszłam na dół, Gregor stał już w przedpokoju i rozmawiał z Alą.
-Cześć- powiedziałam i zaczęłam ubierać buty.
-Tylko cześć?-zapytał ze smutną minką
-Cześć i czołem!- dodałam udając, że nie wiem o co mu chodzi.
-Tak, czołem i kolanem- mruknął spoglądając na mnie z rozczarowaniem.
-Mamo, to ja jadę z Gregorem na trening, dobrze?- zapytałam wchodząc do kuchni i jednocześnie opatulając szalik wokół szyi.
-Tak, dobrze, dobrze. Już wiem, Gregor mi powiedział- uśmiechnęła się do mnie- Ale pamiętaj, że jutro idziesz już do szkoły- przypomniała.
-Wiem...- westchnęłam na samą myśl o tym. Pierwsza klasa liceum.
-Skarbie, zapomniałam ci powiedzieć jeszcze w Polsce, że tu zaczynasz od drugiej klasy liceum. Dzwonił do mnie dyrektor i wszystko wyjaśnił.
-Co?- zapytałam zdziwiona, ale nie czekając na odpowiedź wyszłam z domu tuż przed Schlierim- A Thomas nie jedzie z nami?
-Nie zmieściłby się- powiedział otwierając przede mną drzwi do BMW.
-Jak to? Przecież wczoraj jechaliśmy w czwórkę- przypomniałam i wsiadłam do auta.
-Tak, ale dziś trochę plany się zmieniły- Schlieri obszedł auto dokoła i wsiadł na miejsce kierowcy.
Eh, chyba nie dotrzymam już tej obietnicy...- pomyślałam.
-Poza tym Morgi jedzie z Koflerem. Sam chyba nie dałby rady... Biedaczek taki skacowany- zaśmiał się.
-Wiem, z Maxem jest dokładnie to samo, a miało być tylko jedno piwo-zawtórowałam mu i zapięłam pasy. Na tylnym siedzeniu zobaczyłam dwie pary nart.
-Po co ci narty?- zapytałam zdziwiona
-Bo jedziemy do Innsbrucka- odpowiedział zadowolony z siebie ruszając sprzed posiadłości
-Co? Do jakiego Innsbrucka? Myślałam, że na halę! Czekaj, jak to?- zadawałam mnóstwo pytań.
-Dziś mamy trening na skoczni- spokojnie wyjaśnił.
-I ciągniesz mnie aż do Innsbrucka?- zapytałam poddenerwowana- Mogłeś mi chociaż powiedzieć, to bym się cieplej ubrała, przygotowała...
-A zgodziłabyś się jakbym ci powiedział, gdzie jedziemy?- zapytał podejrzliwie
-No nie- przyznałam mu rację.
-A więc właśnie...- powiedział zatrzymując się na światłach- A ja muszę pozbawić cię lęku wysokości- uśmiechnął się pod nosem i ruszył dalej.
-Jeśli planujesz to o czym myślę, to chyba cię zabije...- mruknęłam i splotłam ręce na klatce piersiowej.
-Na razie nie powiem ci co planuję, bo uciekniesz mi z samochodu- zaśmiał się i uruchomił płytę w odtwarzaczu.
-Słuszny tok myślenia- przyznałam.
-Ej, Domi zapodać ci suchara?- zapytał ni z gruszki ni z pietruszki.
-No dawaj- powiedziałam, nastawiając się na coś na prawdę suchego.
-Przychodzi facet do księgarni i mówi: Poproszę książkę 'Polacy na mundialu', na co sprzedawca: Fantastyka piętro wyżej'- zaczął się chichrać, ale ja poczułam przemożną ochotę, żeby uderzyć go w tą pustą łepetynę. Siedziałam z uniesioną brwią i wyczekująco na niego patrzyłam. Jak widać nie takiej reakcji się spodziewał.
-Teraz ja. Może być o twoich fankach?-zapytałam
-Pewnie- odpowiedział
-Dwie Austriaczki oglądają skoki narciarskie. Po niezbyt udanym skoku Schlierenzauera puszczają powtórkę. Jedna dziewczyna woła drugą: Chodź prędko! Skacze jeszcze raz, może teraz wyląduje dalej! A druga na to: E, no co ty! Przecież od razu widać, że leci wolniej!- tym razem to ja się zaczęłam chichrać, a on siedział z miną Kłapouchego z Kubusia Puchatka.
-To nie było śmieszne- powiedział cicho
-Widzisz, to o Polakach też nie- mruknęłam- Nie znasz Polaków, więc nie oceniaj- uśmiechnęłam się lekko- To teraz coś innego. Jak nazywa się ser za burtą?
-Yyyy, nie wiem- uśmiechnął się
-Serek topiony- odparłam i oboje zaczęliśmy się śmiać
-Dobra, jesteś moją mistrzynią sucharów- powiedział po chwili. Po godzinie (nic dziwnego skoro gnał jak kretyn) byliśmy już w Innsbrucku.
Gdy wysiedliśmy z auta, Gregor ściągnął narty z tylnego siedzenia, a ja wyjęłam jego torbę z bagażnika. Bergisel na żywo wyglądała na prawdę niesamowicie. Udaliśmy się do szatni uprzednio mijając kilku ochroniarzy z którymi Gregor przez chwilę gawędził. Było już w niej kilku skoczków ubranych w kombinezony, z kaskami i okularami w rękach.
-Panowie, pani musi się przebrać, wybaczcie- powiedział pokazując im drzwi
-A jednak ją przekonałeś- powiedział wesoło Diethart.
-Ale w stosunku do czego?- zapytałam zdezorientowana, a Thomas zaczął chichotać i wychodząc jako ostatni, zamknał za sobą drzwi szatni- Do czego mnie przekonałeś, Schlierenzauer?- zapytałam patrząc na niego groźnie.
-Do przezwyciężenia lęku- uśmiechnął się uroczo i wyrzucił zawartość torby na ławkę. Zobaczyłam tam dwa kombinezony, dwa kaski i dwie pary gogli z czego oczywiście jeden zestaw był trochę mniejszy od drugiego.
-Czyli dobrze myślałam?- zapytałam przerażona- O nie! O nie! Pointner na to nie pozwoli- zaczęłam wymyślać argumenty, które miały go zniechęcić.
-Ależ on chętnie na to przystał- Gregor uśmiechnął się zawadiacko i podał mi kostium przypominający piankę do surfowania- Przysięgam, że to nie jest straszne...
-Ja nie skoczę- powiedziałam, opierając się o ścianę
-Skoro tak mówisz... Ale przynajmniej to ubierz, dobrze?- potrząsnął ręką, w której trzymał kostium.
-Eh, dobrze, ale ja na prawdę tego nie zrobię- wzięłam od niego ubranie.
-Wiedziałem żeby nie wyrzucać tych rzeczy- mruknął pod nosem, ale mimo to wszystko usłyszałam.
-To twoje?- zapytałam zdziwiona
-Tak, mój pierwszy kostium, kask i gogle- uśmiechnął się, najwidoczniej wspominając tamte chwile- Miałem piętnaście lat jak je kupowałem, ty masz praktycznie 17, więc chyba będą dobre. Czekaj, narty... Ile ważysz?- zapytał lustrując mnie wzrokiem- Wiem, że nie powinienem pytać, ale muszę wiedzieć, czy narty się nadają.
-52 kilo- odpowiedziałam zagryzając wargę
-Jezu, jaka z ciebie chudzina- powiedział zdziwiony- Ale przynajmniej narty pasują.
-Dobra, wynocha- powiedziałam odpinając pasek spodni
-Co? Jak to?- zapytał smutno
-Jak chcesz żebym się ubrała to wyjdź- powiedziałam patrząc na niego
-Okaaaaaaaaaay- zrobił minę zbitego psa i wyszedł z szatni. Ja zdjęłam jeansy i sweter i nałożyłam na siebie kostium, ale nie mogłam go zapiąć.
-Greeeeeeeeeegor!- zawołałam po chwili siłując się z ekspresem. Wszedł błyskawicznie, zastając mnie potarganą i ekspresem zapiętym do pasa
-Kurcze, już pamiętam, dlaczego musiałem kupić nowy...- rzucił bardziej do siebie niż do mnie i podszedł by mi pomóc. Jego palce na mojej gołej skórze sprawiały, że po plecach przechodził mnie przyjemny dreszczyk, a w okolicach żołądka latał jakiś motylek. Szybko zabiłam go w myślach puszystym kapciem i spojrzałam na Schlieriego.
-W porządku- powiedział i zasunął ekspres. Podszedł do wielkiej torby i wyjął z niej buty narciarskie.
-Czy ta torba ma dno?- zachichotałam i zaczęłam je zakładać. W tym samym czasie Gregor ściągnął koszulkę i spodnie i stał prawie tak, jak stworzyła go matka natura. Po chwili drzwi szatni się otworzyły i weszli Morgi i Kofler.
-Gotowa?- zapytał Thomas pochodząc do mnie i serwując buziaka.
-Nigdy nie będę gotowa. Ale kazał mi się ubrać, więc...- uśmiechnęłam się do niego lekko i zapięłam buty.
-No super, z Morgensternem to lecisz w ślinę, a ze mną nie, pfff- powiedział Gregor udając zbulwersowanie, a ja z Thomasami wybuchnęliśmy śmiechem.
-Uspokój się, zazdrośniku- puściłam mu oczko i chwyciłam kask. Pasował jak ulał- No dobra, jestem gotowa- powiedziałam ściągając go. Usiadłam na ławce i czekałam, aż reszta się przebierze.
-Idziemy?- zapytał Morgi i pomógł mi dźwignąć się z ławki- Pomogę ci- dodał biorąc ode mnie narty.
-Ojej, dziękuję- uśmiechnęłam się do niego, wzięłam kask oraz okulary i wyszłam z szatni zastanawiając się, co ja właściwie tutaj robię.
Super, super, super. Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie!!
OdpowiedzUsuńSchlierenzauer to ma pomysły xD
Jestem bardzo ciekawa jak Dominice wyjdą te skoki :D
Pozdrawiam i czekam na next ;*
Nie przestawaj, najlepszy blog jaki czytam :)
OdpowiedzUsuńSuper super :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!
PS. Możesz mnie informować o nowych? GG:10002432
Jasne, jutro pod wieczór będzie nowy, już jest gotowy :3
UsuńJak coś to będę informować na bieżąco