Gdy w końcu Max i Thomas zaszczycili nas swoją obecnością, ruszyliśmy. Po kilku minutach jazdy odnotowałam, żeby nigdy przenigdy nie wsiadać więcej z Gregorem do auta, gdy to on siedzi za kierownicą. W terenie zabudowanym gnał jak szalony 130 na godzinę, a ja oczami wyobraźni już widziałam, jak zatrzymuje nas policja. Chłopakom siedzącym z tyłu najwyraźniej się to podobało, ale ja czułam, jak coś nieprzyjemnie przewraca się w moim żołądku. Kiedy w końcu zaparkował samochód przed halą sportu i rekreacji z ulgą odetchnęłam i najszybciej jak potrafiłam wydostałam się z niego.
-Nigdy więcej...- mruknęłam udając się w stronę wejścia do budynku.
-Teraz akurat uważał- powiedział Morgi przechodząc obok mnie i posyłając mi uśmiech.
Kiedy znaleźliśmy się w środku, Thomas i Max podeszli do wysokiego blatu przypominającego recepcję i zaczęli żywo rozmawiać z siedzącą tam młodą kobietą. W tym samym czasie Gregor złapał mnie za rękę i pociągnął w głąb ciemnego korytarza.
-Gregor, co ty odwalasz?- zapytałam, próbując wyrwać się z jego żelaznego uścisku.
-Spokojnie- powiedział, otwierając przede mną drzwi do jakiegoś pomieszczenia.
Gdy tylko przekroczyłam jego próg, moim oczom ukazało się z 10 chłopaków, którzy krzątali się w te i wewte.
-Ludzie!- Schlieri najwidoczniej próbował przekrzyczeć gwar panujący w pomieszczeniu- To jest Dominika, siostra Maxa.
-Przybrana siostra- sprostowałam i posłałam im najładniejszy uśmiech, na jaki tylko się zdobyłam, a następnie rozejrzałam po pomieszczeniu. Z twarzy poznałam Thomasa Dietharta, Koflera, Krafta i Loitzla. Później Schlieri przedstawił mi jeszcze Kocha, Poppingera i Mullera, a następnie polecił usiąść na fotelu w kącie i poczekać aż wszyscy się przebiorą.
-Y, Gregor, ale a może wyjdę, hm?- popatrzyłam na chłopaków- To trochę krępujące.
-Nie, no co ty!- odezwało się kilka głosów za plecami Schlierenzauera.
-Widzisz?- uśmiechnął się do mnie, a następnie lekko popchnął na fotel, sam zaś podszedł bo ławeczki ze swoim imieniem i zaczął wypakowywać zawartość torby treningowej.
Rozpięłam kurtkę i wygodnie usadowiłam się w fotelu. W tym samym czasie do szatni weszli Morgi i Max. Ten pierwszy posłał mi (jak zawsze) zabójczo piękny uśmiech i udał się na miejsce obok Gregora, natomiast Max usiadł na oparciu mojego fotela.
-No i jak tam podoba Ci się nasza kadra narodowa, siostrzyczko?- zapytał praktycznie pakując mi się na kolana.
-W A S Z A- zaakcentowałam to słowo, by było jasne, że mimo że mieszkam w Austrii nadal czuję się Polką. Następnie podniosłam głowę i zobaczyłam z dziesięć doskonale wyrzeźbionych ciałek w samych slipkach (tudzież bokserkach). Musiałam się nieźle nastarać żeby nie spłonąć rumieńcem i zachować pozory, że wcale się tym nie przejęłam. Szybko przebiegłam wzrokiem po młodych mężczyznach znajdujących się w szatni, aby po chwili zawiesić wzrok na Schlierim i Morgim. Mimowolnie moje usta lekko się uchyliły, a ja wlepiałam gały w ich idealne klatki.
-O kurcze- powiedziałam powoli, próbując oderwać wzrok od skoczków. Szybko wyjęłam z kieszeni telefon i weszłam w pierwszą lepszą aplikację, która akurat nawinęła się pod moje palce.
-Domi, nie krępuj się, patrz ile możesz- zażartował Kraft
-Ona akurat nie patrzyła na ciebie- rzucił Max, za co dostał kuksańca w bok
-Ale przynajmniej na nim jest na czym zawiesić oko- mruknęłam i zmierzyłam go wzrokiem przez co cała szatni wybuchła śmiechem, a Max tylko na mnie 'pfyffnął'.
Nagle do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna i usadowiwszy się w fotelu tak, że był odwrócony do mnie tyłem, informował chłopaków o planie na nadchodzący sezon. Cała dziewiątka wydawała się być dziwnie niespokojna, jakby próbowała dać trenerowi jakiś sygnał.
-O co wam znowu chodzi?- zapytał zirytowany mężczyzna patrząc na twarze wszystkich swoich podopiecznych.
-Trenerze...- Gregor wstał z ławki i ruszył w moją stronę- To jest Dominika, przybrana siostra Maxa.
-No panowie, dama w pomieszczeniu, a my siedzimy?- powiedział, po czym szybko dźwignął się na nogi- Bardzo mi miło, Alexander Pointner, trener tych gburów- podał mi dłoń
-Mnie również bardzo miło-uśmiechnęłam się do niego- Należy się cieszyć, że przynajmniej są uzdolnieni w kierunku sportowym- dodałam puszczając oczko do chłopaków.
-Cóż, Gregor, należy przyznać, że każda twoja kolejna dziewczyna coraz bardziej mnie zadziwia- rzucił do Schlieriego i zachichotał
-Ale my nie jesteśmy razem!- powiedziałam szybo, ale chyba jednocześnie trochę za głośno
-Jeszcze- dodał Gregor i posłał mi zawadiacki uśmiech
-Ani teraz, ani nigdy- mruknęłam unosząc brwi i pokazując mu język
-Pffff
-Nie pffyfaj na mnie, buraku!- powiedziałam i splotłam ręce na piersiach
-Jak mnie nazwałaś?- zapytał żartobliwie urażony
-No... burak, panie Schlierenzauer- zawołałam śmiejąc się pod nosem. To dziwne, znałam Pointnera zaledwie kilka chwil, a wiedziałam, że nie będzie gniewał się za takie zachowanie ani moje, ani jego podopiecznego. W tej chwili stał oparty o ścianę i z rozbawieniem przyglądał się całej sytuacji.
-Lepiej uciekaj- mruknął patrząc na Gregora, który już wiązał sznurki w swoich dresach tak, żeby goniąc mnie nie zgubić portek.
-Zaufam panu- pisnęłam i wybiegłam z szatni kierując się w stronę windy. Usłyszałam za sobą zbliżające się kroki, więc szybko do niej wbiegłam i wcisnęłam trzecie piętro. Gdy między zasuwającymi się drzwiami pozostała dwu centymetrowa przerwa pojawił się Schlieri, który nie zdążył ich już zatrzymać. Pomachałam mu i z triumfalnym uśmiechem pojechałam windą na górę. Gdy dotarłam na szczyt obiektu, jak najszybciej wybiegłam z windy i schodami wbiegłam jeszcze wyżej, kierując się na sam dach. Zatrzymując się przed szklanymi drzwiami, uważnie nasłuchiwałam, ale zmęczone biegiem serce wydawało się walić głośniej niż dźwięk tłustego tyłka Schlierenzauera, zmierzającego prosto w moją stronę. Pociągnęłam za klamkę i weszłam na dach. Zaparło mi dech w piersiach. Mimo, że było to czwarte piętro widok był niesamowity. Nie sądziłam, że Fulpmes jest takie piękne. Podeszłam do barierki, złapałam ją obiema rękami i mocno zaciągnęłam się powietrzem.
Nagle poczułam czyjeś dłonie na swojej talii.
-No siema, twój burak przyszedł- usłyszałam głos Gregora i jednocześnie poczułam zapach jego perfum. Stał tak blisko, że serce, które dostało już dziś solidnego kopniaka przez bieganie, przyspieszyło jeszcze bardziej, gdy mój kark poczuł ciepło jego oddechu. Obrócił mnie przodem do siebie i spojrzał w oczy.
-Wiesz, w sumie fajnie byłoby cię teraz stąd wyrzucić- jedną dłonią złapał się za brodę i z miną myśliciela patrzył ponad moją głową.
-Chyba kpisz- mruknęłam próbując wyrwać się z jego objęć.
-Doprawdy?- złapał mnie jeszcze mocniej w pasie i posadził na murku tak, że stopy wisiały mi poza budynkiem.
-Nie, nie, nie!- zaczęłam piszczeć, a jednocześnie próbowałam się zbytnio nie ruszać- Błagam cię, mam lęk wysokości- Mówiłam cicho czując jak moje serce jeszcze bardziej (o ile to w ogóle było możliwe) przyspieszyło. W tym samym momencie Schlieri jeszcze mocniej oplótł swoimi rękami moją talię.
-Spokojnie- wyszeptał mi do ucha-Ja tu jestem, nic ci nie będzie.
-Ale Gregor, proszę cię, boje sie- do moich oczu napłynęły łzy- ja wiem, że ty jesteś przyzwyczajony, że pod tobą jest kilkadziesiąt metrów, a ty musisz skoczyć i wiem, że tobie to sprawia frajdę, ale ja sie tak cholernie boję, no błagam cię bardzo, proszę cię no, postaw mnie na ziemię- mówiłam tak szybko, że prawie plątał mi się język.
-Czy ty zawsze tak dużo mówisz?- zachichotał i wzmocnił uścisk
-Tylko, gdy się stresuje- powiedziałam cicho i złapałam się jego rąk- Prosze cię, zsadź mnie.
-A co w zamian dostanę?
Próbowałam racjonalnie myśleć. Myśl, myśl, myśl- powtarzałam sobie w myślach jak Kubuś Puchatek i próbowałam nie zwariować czując jego twarz tuż przy mojej.
-Nigdy więcej nie powiem, że jesteś burakiem, tylko prosze, zsadź mnie stąd- mówiłam niespokojnie, próbując złapać miarowy oddech
-Hmmm, to mnie chyba nie satysfakcjonuje. A dostane buzi?
-Buzi? Tak, tak, tylko mnie postaw na ziemi, proszę!- zapiszczałam i zamknęłam oczy. Poczułam jak coś ciągnie nie do tyłu, a potem spokojnie odstawia. Poczułam się cudownie gdy moje stopy znowu dotknęły gruntu, ale wtedy też zrozumiałam, co przed chwilą powiedziałam. Schlieri patrzył na mnie wyczekująco.
-Co? Nie ma mowy- próbowałam się wykręcić od całusa.
-Domi, ty chyba na prawdę chcesz jeszcze raz tam powisieć. Tyle, że tym razem za nogę...- podszedł do mnie bliżej i złapał za uda. Wiedziałam, ze jest w stanie to zrobić. Był tak pewny siły własnych mięśni, że był gotów przewiesić mnie przez barierkę i trzymać wyłącznie za stopę.
-Nie, nie!- strzepnęłam jego dłonie ze swoich nóg i stanęłam na palcach. Poczułam zapach jego perfum i przyjemnie zakręciło mi się w głowie; złożyłam lekkiego buziaka na jego policzku.
Gdy tylko się od niego odsunęłam, z miną dziecka, które nie dostało lizaka powiedział:
-Przecież wiesz, że nie o takiego mi chodziło.
-Mogłeś sprecyzować prośbę- puściłam mu oczko i ruszyłam do wyjścia.
Przeczytałam, że piszę za krótkie posty, więc tym razem napisałam dłuższego.
Wolicie takie? :)
I gdybyście chcieli być informowani na bieżąco o nowych rozdziałach, zostawiajcie swoje numery GG, będę informować c;
-Nigdy więcej...- mruknęłam udając się w stronę wejścia do budynku.
-Teraz akurat uważał- powiedział Morgi przechodząc obok mnie i posyłając mi uśmiech.
Kiedy znaleźliśmy się w środku, Thomas i Max podeszli do wysokiego blatu przypominającego recepcję i zaczęli żywo rozmawiać z siedzącą tam młodą kobietą. W tym samym czasie Gregor złapał mnie za rękę i pociągnął w głąb ciemnego korytarza.
-Gregor, co ty odwalasz?- zapytałam, próbując wyrwać się z jego żelaznego uścisku.
-Spokojnie- powiedział, otwierając przede mną drzwi do jakiegoś pomieszczenia.
Gdy tylko przekroczyłam jego próg, moim oczom ukazało się z 10 chłopaków, którzy krzątali się w te i wewte.
-Ludzie!- Schlieri najwidoczniej próbował przekrzyczeć gwar panujący w pomieszczeniu- To jest Dominika, siostra Maxa.
-Przybrana siostra- sprostowałam i posłałam im najładniejszy uśmiech, na jaki tylko się zdobyłam, a następnie rozejrzałam po pomieszczeniu. Z twarzy poznałam Thomasa Dietharta, Koflera, Krafta i Loitzla. Później Schlieri przedstawił mi jeszcze Kocha, Poppingera i Mullera, a następnie polecił usiąść na fotelu w kącie i poczekać aż wszyscy się przebiorą.
-Y, Gregor, ale a może wyjdę, hm?- popatrzyłam na chłopaków- To trochę krępujące.
-Nie, no co ty!- odezwało się kilka głosów za plecami Schlierenzauera.
-Widzisz?- uśmiechnął się do mnie, a następnie lekko popchnął na fotel, sam zaś podszedł bo ławeczki ze swoim imieniem i zaczął wypakowywać zawartość torby treningowej.
Rozpięłam kurtkę i wygodnie usadowiłam się w fotelu. W tym samym czasie do szatni weszli Morgi i Max. Ten pierwszy posłał mi (jak zawsze) zabójczo piękny uśmiech i udał się na miejsce obok Gregora, natomiast Max usiadł na oparciu mojego fotela.
-No i jak tam podoba Ci się nasza kadra narodowa, siostrzyczko?- zapytał praktycznie pakując mi się na kolana.
-W A S Z A- zaakcentowałam to słowo, by było jasne, że mimo że mieszkam w Austrii nadal czuję się Polką. Następnie podniosłam głowę i zobaczyłam z dziesięć doskonale wyrzeźbionych ciałek w samych slipkach (tudzież bokserkach). Musiałam się nieźle nastarać żeby nie spłonąć rumieńcem i zachować pozory, że wcale się tym nie przejęłam. Szybko przebiegłam wzrokiem po młodych mężczyznach znajdujących się w szatni, aby po chwili zawiesić wzrok na Schlierim i Morgim. Mimowolnie moje usta lekko się uchyliły, a ja wlepiałam gały w ich idealne klatki.
-O kurcze- powiedziałam powoli, próbując oderwać wzrok od skoczków. Szybko wyjęłam z kieszeni telefon i weszłam w pierwszą lepszą aplikację, która akurat nawinęła się pod moje palce.
-Domi, nie krępuj się, patrz ile możesz- zażartował Kraft
-Ona akurat nie patrzyła na ciebie- rzucił Max, za co dostał kuksańca w bok
-Ale przynajmniej na nim jest na czym zawiesić oko- mruknęłam i zmierzyłam go wzrokiem przez co cała szatni wybuchła śmiechem, a Max tylko na mnie 'pfyffnął'.
Nagle do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna i usadowiwszy się w fotelu tak, że był odwrócony do mnie tyłem, informował chłopaków o planie na nadchodzący sezon. Cała dziewiątka wydawała się być dziwnie niespokojna, jakby próbowała dać trenerowi jakiś sygnał.
-O co wam znowu chodzi?- zapytał zirytowany mężczyzna patrząc na twarze wszystkich swoich podopiecznych.
-Trenerze...- Gregor wstał z ławki i ruszył w moją stronę- To jest Dominika, przybrana siostra Maxa.
-No panowie, dama w pomieszczeniu, a my siedzimy?- powiedział, po czym szybko dźwignął się na nogi- Bardzo mi miło, Alexander Pointner, trener tych gburów- podał mi dłoń
-Mnie również bardzo miło-uśmiechnęłam się do niego- Należy się cieszyć, że przynajmniej są uzdolnieni w kierunku sportowym- dodałam puszczając oczko do chłopaków.
-Cóż, Gregor, należy przyznać, że każda twoja kolejna dziewczyna coraz bardziej mnie zadziwia- rzucił do Schlieriego i zachichotał
-Ale my nie jesteśmy razem!- powiedziałam szybo, ale chyba jednocześnie trochę za głośno
-Jeszcze- dodał Gregor i posłał mi zawadiacki uśmiech
-Ani teraz, ani nigdy- mruknęłam unosząc brwi i pokazując mu język
-Pffff
-Nie pffyfaj na mnie, buraku!- powiedziałam i splotłam ręce na piersiach
-Jak mnie nazwałaś?- zapytał żartobliwie urażony
-No... burak, panie Schlierenzauer- zawołałam śmiejąc się pod nosem. To dziwne, znałam Pointnera zaledwie kilka chwil, a wiedziałam, że nie będzie gniewał się za takie zachowanie ani moje, ani jego podopiecznego. W tej chwili stał oparty o ścianę i z rozbawieniem przyglądał się całej sytuacji.
-Lepiej uciekaj- mruknął patrząc na Gregora, który już wiązał sznurki w swoich dresach tak, żeby goniąc mnie nie zgubić portek.
-Zaufam panu- pisnęłam i wybiegłam z szatni kierując się w stronę windy. Usłyszałam za sobą zbliżające się kroki, więc szybko do niej wbiegłam i wcisnęłam trzecie piętro. Gdy między zasuwającymi się drzwiami pozostała dwu centymetrowa przerwa pojawił się Schlieri, który nie zdążył ich już zatrzymać. Pomachałam mu i z triumfalnym uśmiechem pojechałam windą na górę. Gdy dotarłam na szczyt obiektu, jak najszybciej wybiegłam z windy i schodami wbiegłam jeszcze wyżej, kierując się na sam dach. Zatrzymując się przed szklanymi drzwiami, uważnie nasłuchiwałam, ale zmęczone biegiem serce wydawało się walić głośniej niż dźwięk tłustego tyłka Schlierenzauera, zmierzającego prosto w moją stronę. Pociągnęłam za klamkę i weszłam na dach. Zaparło mi dech w piersiach. Mimo, że było to czwarte piętro widok był niesamowity. Nie sądziłam, że Fulpmes jest takie piękne. Podeszłam do barierki, złapałam ją obiema rękami i mocno zaciągnęłam się powietrzem.
Nagle poczułam czyjeś dłonie na swojej talii.
-No siema, twój burak przyszedł- usłyszałam głos Gregora i jednocześnie poczułam zapach jego perfum. Stał tak blisko, że serce, które dostało już dziś solidnego kopniaka przez bieganie, przyspieszyło jeszcze bardziej, gdy mój kark poczuł ciepło jego oddechu. Obrócił mnie przodem do siebie i spojrzał w oczy.
-Wiesz, w sumie fajnie byłoby cię teraz stąd wyrzucić- jedną dłonią złapał się za brodę i z miną myśliciela patrzył ponad moją głową.
-Chyba kpisz- mruknęłam próbując wyrwać się z jego objęć.
-Doprawdy?- złapał mnie jeszcze mocniej w pasie i posadził na murku tak, że stopy wisiały mi poza budynkiem.
-Nie, nie, nie!- zaczęłam piszczeć, a jednocześnie próbowałam się zbytnio nie ruszać- Błagam cię, mam lęk wysokości- Mówiłam cicho czując jak moje serce jeszcze bardziej (o ile to w ogóle było możliwe) przyspieszyło. W tym samym momencie Schlieri jeszcze mocniej oplótł swoimi rękami moją talię.
-Spokojnie- wyszeptał mi do ucha-Ja tu jestem, nic ci nie będzie.
-Ale Gregor, proszę cię, boje sie- do moich oczu napłynęły łzy- ja wiem, że ty jesteś przyzwyczajony, że pod tobą jest kilkadziesiąt metrów, a ty musisz skoczyć i wiem, że tobie to sprawia frajdę, ale ja sie tak cholernie boję, no błagam cię bardzo, proszę cię no, postaw mnie na ziemię- mówiłam tak szybko, że prawie plątał mi się język.
-Czy ty zawsze tak dużo mówisz?- zachichotał i wzmocnił uścisk
-Tylko, gdy się stresuje- powiedziałam cicho i złapałam się jego rąk- Prosze cię, zsadź mnie.
-A co w zamian dostanę?
Próbowałam racjonalnie myśleć. Myśl, myśl, myśl- powtarzałam sobie w myślach jak Kubuś Puchatek i próbowałam nie zwariować czując jego twarz tuż przy mojej.
-Nigdy więcej nie powiem, że jesteś burakiem, tylko prosze, zsadź mnie stąd- mówiłam niespokojnie, próbując złapać miarowy oddech
-Hmmm, to mnie chyba nie satysfakcjonuje. A dostane buzi?
-Buzi? Tak, tak, tylko mnie postaw na ziemi, proszę!- zapiszczałam i zamknęłam oczy. Poczułam jak coś ciągnie nie do tyłu, a potem spokojnie odstawia. Poczułam się cudownie gdy moje stopy znowu dotknęły gruntu, ale wtedy też zrozumiałam, co przed chwilą powiedziałam. Schlieri patrzył na mnie wyczekująco.
-Co? Nie ma mowy- próbowałam się wykręcić od całusa.
-Domi, ty chyba na prawdę chcesz jeszcze raz tam powisieć. Tyle, że tym razem za nogę...- podszedł do mnie bliżej i złapał za uda. Wiedziałam, ze jest w stanie to zrobić. Był tak pewny siły własnych mięśni, że był gotów przewiesić mnie przez barierkę i trzymać wyłącznie za stopę.
-Nie, nie!- strzepnęłam jego dłonie ze swoich nóg i stanęłam na palcach. Poczułam zapach jego perfum i przyjemnie zakręciło mi się w głowie; złożyłam lekkiego buziaka na jego policzku.
Gdy tylko się od niego odsunęłam, z miną dziecka, które nie dostało lizaka powiedział:
-Przecież wiesz, że nie o takiego mi chodziło.
-Mogłeś sprecyzować prośbę- puściłam mu oczko i ruszyłam do wyjścia.
Przeczytałam, że piszę za krótkie posty, więc tym razem napisałam dłuższego.
Wolicie takie? :)
I gdybyście chcieli być informowani na bieżąco o nowych rozdziałach, zostawiajcie swoje numery GG, będę informować c;
Bardzo mi się podoba a myśl o tym, że Gregor przewiesza biedną Domi przez barierkę odebrała mi głos :-P Czekam na kolejne, świetnie piszesz.
OdpowiedzUsuń