Razem z Gregorem udałam się do salonu, gdzie wszyscy się bawili. Usiedliśmy na kanapie i sięgnęliśmy po coś do picia.
-Wydaje mi się, że będzie z tego coś dobrego- mruknęłam, pokazując brodą na Thomasa i Cristine, którzy siedzieli na fotelach w przeciwległym końcu sali i najwidoczniej bardzo dobrze bawili się w swoim towarzystwie.
-Też tak myślę- odpowiedział Gregor- Morgi jest nią zupełnie zauroczony. Spójrz tylko jakie maślane oczka do niej robi- zaśmiał się cicho. Nie zdążyłam na to odpowiedzieć, ponieważ usłyszałam głos Dietharta, który właśnie wpychał się miedzy mnie, a Schlieriego.
-Siemanko, gołąbeczki.
-Siema, siema- odpowiedział Gregor. Spojrzałam na Thomasa D., który już wydawał się nieco wstawiony, mimo że dochodziłą dopiero dwudziesta.
-Gregor, czy pozwolisz, żeby twoja piękna towarzyszka powirowała ze mną przez chwilę na parkiecie?- zapytał przekręcając głowę to w moją stronę, to w Gregora.
-Cóż, jeśli moja towarzyszka nie ma nic przeciwko to bardzo proszę- widziałam jak Schlieri zaciska zęby żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-Dzięki- powiedziałam bezgłośnie czując jak blondyn chwyta moją dłoń i ciągnie na parkiet. Gregor wyszczerzył się tylko pokazując zęby, a ja po chwili wirowałam na parkiecie z Diethartem.
-Kręcisz ze Schlierenzauerem?- zapytał.
-Nie wiem, jego spytaj- mruknęłam niemiłym tonem i pozwoliłam ponieść się muzyce. Thomas nic więcej nie powiedział. Muszę przyznać, że był wyjątkowo dobrym tancerzem; ani razu nie nadepnął mi na stopę- jego szczęście, bo miałam na sobie moje ulubione buty.
-Nie chciałem cię atakować- powiedział, gdy wybrzmiewał ostatni refren piosenki- Po prostu co się z nim widuję na treningu, to ciągle o tobie mówi- mimowolnie uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam te słowa.
-W porządku, nic się nie stało- skierowałam uśmiech do Dietharta, a ponieważ właśnie skończyła się piosenka, pocałował moją dłoń i podziękował za wspólny taniec.
Wróciłam na miejsce koło Gregora, na przeciwko którego siedzieli Morgi i Cristina.
-Jak tam?- zapytałam sięgając po drinka stojącego na stole.
-Dobrze, dobrze- odpowiedział Thomas z szerokim uśmiechem- Powiedz lepiej jak ci się densiło z Diethartem- zapytał, po czym oboje z Gregorem wybuchnęli śmiechem.
-Ej, przestańcie, co wy do niego macie?- zapytałam robiąc dziwną minę- On jest na prawdę spoko, poza tym całkiem przystojny- liczyłam, że te ostatnie słowa zrobią na nich chociaż najmniejsze wrażenie, ale- jak widać- przeliczyłam się.
-Dokładnie tak samo myślimy, zaufaj. Nie licząc nosa wielkiego jak skocznia w Innsbrucku- powiedział Gregor i razem z Morgensternem po raz kolejny głośno się zaśmiali i przybili piątkę.
-Chamy z was- powiedziała Cristina, a ja pokiwałam głową na znak, że popieram jej słowa.
-Dobra, dlaczego my gadamy o Dietharcie? Zmieńmy temat na ciekawszy i mniej obszerny- zaśmiał się Thomas.
-Morgi, jeszcze jedno słowo, a dostaniesz w tę łepetynę- powiedziałam ostrzegawczo.
-Dlatego własnie zmieniamy temat- uśmiechnął się cwaniacko- Nauczyłabyś nas czegoś po polsku?
-Czego konkretnie?- zapytałam zdziwiona
-Hm, nie wiem. Ja umiem tylko powiedzieć 'Rzęźliwego nowego hoku', 'psijemnego podruziu' i 'dzinkuje'- powiedział Morgenstern.
-A ja umiem jeszcze 'Cesc' i 'Prosze jedno piwo'- dodał Gregor i zaśmiał się- Właśnie, proszę piwo- zwrócił się w stronę Thomasa.
-Proszę, samoobsługa- odrzekł Morgi i pokazał w stronę kuchni, na co wszyscy się zaśmiali.
-O, to mi też przynieś- uśmiechnęłam się do niego przymilnie.
-Domi, naucz go czegoś głupiego po polsku, ale żeby myślał, że to coś fajnego- podsunął Morgenstern, gdy Gregor odsunął sie na tyle, że nie mógł go usłyszeć- Na przykład 'Koza liże mi stopy', ale żeby myślał, że to oznacza 'Uwielbiam Polaków'
-Wy się na pewno przyjaźnicie?- zapytała Cristina śmiejąc się.
-No dawaj, będzie śmiesznie- Thomas dolewał oliwy do ognia
-Gorzej jak palnie coś takiego w wywiadzie- stwierdziłam
-Przynajmniej będzie śmiesznie- uśmiechnął się, a następnie zrobił oczy kota ze Shreka.
-Dobra, ale jak coś to będzie na ciebie- powiedziałam i usiadłam wygodniej, biorąc puszkę od Gregora, który właśnie wrócił.
-To od czego zaczynamy?- zapytał widocznie zadowolony
-Może od czegoś prostego- zastanowiłam się- Na przykład ze specjalną dedykacją dla Thomasa 'daj mi spokój nachalna fanko'- powiedziałam po polsku i przetłumaczyłam na angielski z czego wszyscy zaczęli się śmiać, a Morgi próbował wypowiedzieć trudną frazę.
-Dej my szpoky natalna funo- powiedział z plączącym się językiem
-Prawie dobrze- zaczęłam się śmiać- Daj mi spokój nachalna fanko- powtórzyłam. Skoczek męczył sie z tym zdaniem bite 3 minuty, ale w końcu udało mu się opanować je do perfekcji.
-Teraz będę chodził po Zakopanem i woził się tym, co umiem powiedzieć- orzekł, a my wszyscy zaśmialiśmy się z tego stwierdzenia.
-Dobra, to teraz 'Koza liże mi stopy'- powiedziałam po polsku- To oznacza 'Kocham ten kraj'- przetłumaczyłam na angielski i posłałam Morgiemu porozumiewawcze spojrzenie.
-Koza lize mi stopy- powtórzył Gregor, a ja zaklaskałam w dłonie z dumną miną. Gdyby tylko wiedział, co mu przetłumaczyłam, wcale by nie był taki zadowolony- pomyślałam patrząc na jego wesołą twarz.
Po dwóch godzinach każdy- włącznie ze mną- był już wstawiony. Z plączącymi się nogami udałam się na piętro do łazienki. Weszłam do pomieszczenia po omacku próbując znaleźć włącznik światła. Nagle drzwi, które zostawiłam otwarte zamknęły się, a ja usłyszałam jak ktoś przemieszcza się w moim kierunku. Mimo, że alkohol szumiał mi w głowie nieco się przestraszyłam.
-Kto.. kto tam?- zapytałam opierając się o ścianę i jednocześnie czując, jak ktoś łapie mnie w pasie i przyciąga do siebie. Przez chwilę zaczęłam szarpać się z osobnikiem, który nadal nie wydał z siebie ani jednego słowa, jednak gdy przysunął mnie bliżej i poznałam znajomy zapach perfum przestałam się szamotać.
-Gregor, muszę siku- powiedziałam zarzucając mu ręce na szyje i głupiutko się śmiejąc. Chłopak nic nie odpowiedział, tylko zaczął obsypywać pocałunkami moją szyję. Przymknęłam oczy i delikatnie uśmiechnęłam się w ciemności, jedną dłonią nadal szukając na ścianie włącznika światła.
-Schlieri...- próbowałam go delikatnie odepchnąć, ale ten nie dawał za wygraną. Stale całował moją szyję, a jego dłonie spoczywały swobodnie oparte na moich biodrach. Po chwili przeniósł się do moich ust, skutecznie umożliwiając mi mówienie. Poczułam od niego silny zapach alkoholu, a poza tym... chwila, coś dziwnego. Gregor tak nie całuje. Zebrałam w sobie całą siłę i mocno odepchnęłam chłopaka. W tym samym momencie moja dłoń natrafiła na kontakt, który natychmiast nacisnęłam.
-AAAAA!- drugi dzień z rzędu zaczęłam piszczeć w tym pomieszczeniu, tyle że tym razem tak głośno, że mogłabym obudzić nieboszczyka. Dwa metry dalej stał Diethart, który uśmiechał się do mnie z miną szaleńca i powoli zmierzał w moim kierunku. Miałam wrażenie, że muzyka na dole przycichła, więc po raz kolejny krzyknęłam:
-Pomocy!- w tej samej chwili Thomas podbiegł do mnie, zakrywając mi ręką usta, a drugą wsunął pod moją sukienkę. Zaczęłam wyrywać się i szarpać jak tylko mogłam, przy okazji gryząc go w rękę. Trzy sekundy po tym zdarzeniu, gdy skoczek odskoczył ode mnie jak poparzony łapiąc się za rękę do toalety wpadł Gregor.
-Co jest?- zapytał nieco podpity, ale wciąż świadomy. Nic nie powiedziałam, tylko wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać. Schlieri objął mnie mocno i czułam jak niespokojnie rozgląda się po pomieszczeniu.
-On ma takie perfumy jak ty i myślałam, że to ty wszedłeś, bo nie moglam znaleźć kontaktu, a on wtedy...
W tej samej chwili do łazienki wbiegła Cristina. Ona również zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Zobaczywszy moją podwiniętą sukienkę, podeszła do mnie i ją poprawiła.
-Gregor...- pokazała na Dietharta siedzącego na wannie i trzymajacego mocno za rękę. W tej samej chwili poczułam w ustach metaliczny posmak.
-Zabierz mnie do domu- wyszeptałam do Schlieriego, trochę się od niego odsuwając.
-Już, kochanie- odpowiedział Gregor patrząc na mnie łagodnie. Po chwili jednak wyraz jego twarzy zmienił się nie do opisania. Szybkim krokiem podszedł do Dietharta i złapał go za koszulę pomagając wstać z wanny- Nie masz prawa dobierać się do mojej dziewczyny- powiedział wściekły, zamachnął się i mocno uderzył go w twarz. Do łazienki wbiegł zdezorientowany Morgi, który chyba szybko zorientował się o co chodzi.
-Gregor nie!- podbiegł do kolegi z kadry i odciągnął go do tyłu- Weź Dominike do domu- polecił, a sam spojrzał na Dietharta- zresztą nieźle sobie poradziła- dodał pokazując na krwawiącą dłoń Thomasa.
Schlieri zamówił taksówkę i po chwili już jechaliśmy do mojego domu. Kiedy zatrzymaliśmy się przed posiadłością, spojrzałam w jej czarne okna- wszyscy spali.
-Zostaniesz ze mną?- zapytałam siląc się na spokój.
-Zostanę- odpowiedział cicho chyba nieco zdziwiony, zapłacił taksówkarzowi i pomógł mi wysiąść z samochodu. Przeszliśmy przez oświetlone podwórko, zostawiliśmy buty w przedpokoju i cicho udaliśmy się do mojego pokoju.
-Przepraszam- powiedziałam siadając na łóżku.
-Przepraszasz za to, że ktoś chciał cię skrzywdzić?- zapytał siadając obok i obejmując mnie ramieniem.
-Nie... To znaczy... Wtedy ja myślałam, że to jesteś ty... Bo nie wiem, pachniał tak samo...- starałam się mówić spokojnie- Ale potem mnie pocałował i już wiedziałam, że to ktoś inny... Przepraszam, nie chciałam- dokończyłam, a łzy zaczęły spływać z moich policzków niemal strumieniami.
-Ciiii- Gregor przytulił mnie do swojej klatki piersiowej i głaskał po głowie- Już spokojnie. Położysz się spać?- zapytał, a ja podsycona alkoholem pokiwałam głową i wstałam ściągając z siebie sukienkę. Rzuciłam ją na fotel i w samej bieliźnie wśliznęłam się do łóżka patrząc na zdezorientowanego Schlieriego.
-Połóż się przy mnie- poprosiłam i odkryłam dla niego kołdrę. Nie zastanawiając się wiele ściągnął koszulę, jeansy i w samych slipkach położył się obok- Będziesz tu, gdy rano się obudzę, prawda?
-Będę, kochanie- szczelnie okrył mnie kołdrą, a ja odpłynęłam w krainę Morfeusza z dźwięczącym w uszach słowem 'kochanie'...
Jejku, już 4 rozdział dziś. W zasadzie nie wiemm, czy się liczy, bo jest już 00:03. Wyssałam z siebie całą energię i nie wiem czy jutro coś napiszę. Będę się starać, ale nie wiem na ile mi się to uda.
Odnoszę też wrażenie, że ten rozdział jest taki... wymuszony. Mam nadzieję, że będzie Wam się podobać, bo na prawdę nie wiem, kiedy będzie następny.
-Wydaje mi się, że będzie z tego coś dobrego- mruknęłam, pokazując brodą na Thomasa i Cristine, którzy siedzieli na fotelach w przeciwległym końcu sali i najwidoczniej bardzo dobrze bawili się w swoim towarzystwie.
-Też tak myślę- odpowiedział Gregor- Morgi jest nią zupełnie zauroczony. Spójrz tylko jakie maślane oczka do niej robi- zaśmiał się cicho. Nie zdążyłam na to odpowiedzieć, ponieważ usłyszałam głos Dietharta, który właśnie wpychał się miedzy mnie, a Schlieriego.
-Siemanko, gołąbeczki.
-Siema, siema- odpowiedział Gregor. Spojrzałam na Thomasa D., który już wydawał się nieco wstawiony, mimo że dochodziłą dopiero dwudziesta.
-Gregor, czy pozwolisz, żeby twoja piękna towarzyszka powirowała ze mną przez chwilę na parkiecie?- zapytał przekręcając głowę to w moją stronę, to w Gregora.
-Cóż, jeśli moja towarzyszka nie ma nic przeciwko to bardzo proszę- widziałam jak Schlieri zaciska zęby żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-Dzięki- powiedziałam bezgłośnie czując jak blondyn chwyta moją dłoń i ciągnie na parkiet. Gregor wyszczerzył się tylko pokazując zęby, a ja po chwili wirowałam na parkiecie z Diethartem.
-Kręcisz ze Schlierenzauerem?- zapytał.
-Nie wiem, jego spytaj- mruknęłam niemiłym tonem i pozwoliłam ponieść się muzyce. Thomas nic więcej nie powiedział. Muszę przyznać, że był wyjątkowo dobrym tancerzem; ani razu nie nadepnął mi na stopę- jego szczęście, bo miałam na sobie moje ulubione buty.
-Nie chciałem cię atakować- powiedział, gdy wybrzmiewał ostatni refren piosenki- Po prostu co się z nim widuję na treningu, to ciągle o tobie mówi- mimowolnie uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam te słowa.
-W porządku, nic się nie stało- skierowałam uśmiech do Dietharta, a ponieważ właśnie skończyła się piosenka, pocałował moją dłoń i podziękował za wspólny taniec.
Wróciłam na miejsce koło Gregora, na przeciwko którego siedzieli Morgi i Cristina.
-Jak tam?- zapytałam sięgając po drinka stojącego na stole.
-Dobrze, dobrze- odpowiedział Thomas z szerokim uśmiechem- Powiedz lepiej jak ci się densiło z Diethartem- zapytał, po czym oboje z Gregorem wybuchnęli śmiechem.
-Ej, przestańcie, co wy do niego macie?- zapytałam robiąc dziwną minę- On jest na prawdę spoko, poza tym całkiem przystojny- liczyłam, że te ostatnie słowa zrobią na nich chociaż najmniejsze wrażenie, ale- jak widać- przeliczyłam się.
-Dokładnie tak samo myślimy, zaufaj. Nie licząc nosa wielkiego jak skocznia w Innsbrucku- powiedział Gregor i razem z Morgensternem po raz kolejny głośno się zaśmiali i przybili piątkę.
-Chamy z was- powiedziała Cristina, a ja pokiwałam głową na znak, że popieram jej słowa.
-Dobra, dlaczego my gadamy o Dietharcie? Zmieńmy temat na ciekawszy i mniej obszerny- zaśmiał się Thomas.
-Morgi, jeszcze jedno słowo, a dostaniesz w tę łepetynę- powiedziałam ostrzegawczo.
-Dlatego własnie zmieniamy temat- uśmiechnął się cwaniacko- Nauczyłabyś nas czegoś po polsku?
-Czego konkretnie?- zapytałam zdziwiona
-Hm, nie wiem. Ja umiem tylko powiedzieć 'Rzęźliwego nowego hoku', 'psijemnego podruziu' i 'dzinkuje'- powiedział Morgenstern.
-A ja umiem jeszcze 'Cesc' i 'Prosze jedno piwo'- dodał Gregor i zaśmiał się- Właśnie, proszę piwo- zwrócił się w stronę Thomasa.
-Proszę, samoobsługa- odrzekł Morgi i pokazał w stronę kuchni, na co wszyscy się zaśmiali.
-O, to mi też przynieś- uśmiechnęłam się do niego przymilnie.
-Domi, naucz go czegoś głupiego po polsku, ale żeby myślał, że to coś fajnego- podsunął Morgenstern, gdy Gregor odsunął sie na tyle, że nie mógł go usłyszeć- Na przykład 'Koza liże mi stopy', ale żeby myślał, że to oznacza 'Uwielbiam Polaków'
-Wy się na pewno przyjaźnicie?- zapytała Cristina śmiejąc się.
-No dawaj, będzie śmiesznie- Thomas dolewał oliwy do ognia
-Gorzej jak palnie coś takiego w wywiadzie- stwierdziłam
-Przynajmniej będzie śmiesznie- uśmiechnął się, a następnie zrobił oczy kota ze Shreka.
-Dobra, ale jak coś to będzie na ciebie- powiedziałam i usiadłam wygodniej, biorąc puszkę od Gregora, który właśnie wrócił.
-To od czego zaczynamy?- zapytał widocznie zadowolony
-Może od czegoś prostego- zastanowiłam się- Na przykład ze specjalną dedykacją dla Thomasa 'daj mi spokój nachalna fanko'- powiedziałam po polsku i przetłumaczyłam na angielski z czego wszyscy zaczęli się śmiać, a Morgi próbował wypowiedzieć trudną frazę.
-Dej my szpoky natalna funo- powiedział z plączącym się językiem
-Prawie dobrze- zaczęłam się śmiać- Daj mi spokój nachalna fanko- powtórzyłam. Skoczek męczył sie z tym zdaniem bite 3 minuty, ale w końcu udało mu się opanować je do perfekcji.
-Teraz będę chodził po Zakopanem i woził się tym, co umiem powiedzieć- orzekł, a my wszyscy zaśmialiśmy się z tego stwierdzenia.
-Dobra, to teraz 'Koza liże mi stopy'- powiedziałam po polsku- To oznacza 'Kocham ten kraj'- przetłumaczyłam na angielski i posłałam Morgiemu porozumiewawcze spojrzenie.
-Koza lize mi stopy- powtórzył Gregor, a ja zaklaskałam w dłonie z dumną miną. Gdyby tylko wiedział, co mu przetłumaczyłam, wcale by nie był taki zadowolony- pomyślałam patrząc na jego wesołą twarz.
Po dwóch godzinach każdy- włącznie ze mną- był już wstawiony. Z plączącymi się nogami udałam się na piętro do łazienki. Weszłam do pomieszczenia po omacku próbując znaleźć włącznik światła. Nagle drzwi, które zostawiłam otwarte zamknęły się, a ja usłyszałam jak ktoś przemieszcza się w moim kierunku. Mimo, że alkohol szumiał mi w głowie nieco się przestraszyłam.
-Kto.. kto tam?- zapytałam opierając się o ścianę i jednocześnie czując, jak ktoś łapie mnie w pasie i przyciąga do siebie. Przez chwilę zaczęłam szarpać się z osobnikiem, który nadal nie wydał z siebie ani jednego słowa, jednak gdy przysunął mnie bliżej i poznałam znajomy zapach perfum przestałam się szamotać.
-Gregor, muszę siku- powiedziałam zarzucając mu ręce na szyje i głupiutko się śmiejąc. Chłopak nic nie odpowiedział, tylko zaczął obsypywać pocałunkami moją szyję. Przymknęłam oczy i delikatnie uśmiechnęłam się w ciemności, jedną dłonią nadal szukając na ścianie włącznika światła.
-Schlieri...- próbowałam go delikatnie odepchnąć, ale ten nie dawał za wygraną. Stale całował moją szyję, a jego dłonie spoczywały swobodnie oparte na moich biodrach. Po chwili przeniósł się do moich ust, skutecznie umożliwiając mi mówienie. Poczułam od niego silny zapach alkoholu, a poza tym... chwila, coś dziwnego. Gregor tak nie całuje. Zebrałam w sobie całą siłę i mocno odepchnęłam chłopaka. W tym samym momencie moja dłoń natrafiła na kontakt, który natychmiast nacisnęłam.
-AAAAA!- drugi dzień z rzędu zaczęłam piszczeć w tym pomieszczeniu, tyle że tym razem tak głośno, że mogłabym obudzić nieboszczyka. Dwa metry dalej stał Diethart, który uśmiechał się do mnie z miną szaleńca i powoli zmierzał w moim kierunku. Miałam wrażenie, że muzyka na dole przycichła, więc po raz kolejny krzyknęłam:
-Pomocy!- w tej samej chwili Thomas podbiegł do mnie, zakrywając mi ręką usta, a drugą wsunął pod moją sukienkę. Zaczęłam wyrywać się i szarpać jak tylko mogłam, przy okazji gryząc go w rękę. Trzy sekundy po tym zdarzeniu, gdy skoczek odskoczył ode mnie jak poparzony łapiąc się za rękę do toalety wpadł Gregor.
-Co jest?- zapytał nieco podpity, ale wciąż świadomy. Nic nie powiedziałam, tylko wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać. Schlieri objął mnie mocno i czułam jak niespokojnie rozgląda się po pomieszczeniu.
-On ma takie perfumy jak ty i myślałam, że to ty wszedłeś, bo nie moglam znaleźć kontaktu, a on wtedy...
W tej samej chwili do łazienki wbiegła Cristina. Ona również zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Zobaczywszy moją podwiniętą sukienkę, podeszła do mnie i ją poprawiła.
-Gregor...- pokazała na Dietharta siedzącego na wannie i trzymajacego mocno za rękę. W tej samej chwili poczułam w ustach metaliczny posmak.
-Zabierz mnie do domu- wyszeptałam do Schlieriego, trochę się od niego odsuwając.
-Już, kochanie- odpowiedział Gregor patrząc na mnie łagodnie. Po chwili jednak wyraz jego twarzy zmienił się nie do opisania. Szybkim krokiem podszedł do Dietharta i złapał go za koszulę pomagając wstać z wanny- Nie masz prawa dobierać się do mojej dziewczyny- powiedział wściekły, zamachnął się i mocno uderzył go w twarz. Do łazienki wbiegł zdezorientowany Morgi, który chyba szybko zorientował się o co chodzi.
-Gregor nie!- podbiegł do kolegi z kadry i odciągnął go do tyłu- Weź Dominike do domu- polecił, a sam spojrzał na Dietharta- zresztą nieźle sobie poradziła- dodał pokazując na krwawiącą dłoń Thomasa.
Schlieri zamówił taksówkę i po chwili już jechaliśmy do mojego domu. Kiedy zatrzymaliśmy się przed posiadłością, spojrzałam w jej czarne okna- wszyscy spali.
-Zostaniesz ze mną?- zapytałam siląc się na spokój.
-Zostanę- odpowiedział cicho chyba nieco zdziwiony, zapłacił taksówkarzowi i pomógł mi wysiąść z samochodu. Przeszliśmy przez oświetlone podwórko, zostawiliśmy buty w przedpokoju i cicho udaliśmy się do mojego pokoju.
-Przepraszam- powiedziałam siadając na łóżku.
-Przepraszasz za to, że ktoś chciał cię skrzywdzić?- zapytał siadając obok i obejmując mnie ramieniem.
-Nie... To znaczy... Wtedy ja myślałam, że to jesteś ty... Bo nie wiem, pachniał tak samo...- starałam się mówić spokojnie- Ale potem mnie pocałował i już wiedziałam, że to ktoś inny... Przepraszam, nie chciałam- dokończyłam, a łzy zaczęły spływać z moich policzków niemal strumieniami.
-Ciiii- Gregor przytulił mnie do swojej klatki piersiowej i głaskał po głowie- Już spokojnie. Położysz się spać?- zapytał, a ja podsycona alkoholem pokiwałam głową i wstałam ściągając z siebie sukienkę. Rzuciłam ją na fotel i w samej bieliźnie wśliznęłam się do łóżka patrząc na zdezorientowanego Schlieriego.
-Połóż się przy mnie- poprosiłam i odkryłam dla niego kołdrę. Nie zastanawiając się wiele ściągnął koszulę, jeansy i w samych slipkach położył się obok- Będziesz tu, gdy rano się obudzę, prawda?
-Będę, kochanie- szczelnie okrył mnie kołdrą, a ja odpłynęłam w krainę Morfeusza z dźwięczącym w uszach słowem 'kochanie'...
Jejku, już 4 rozdział dziś. W zasadzie nie wiemm, czy się liczy, bo jest już 00:03. Wyssałam z siebie całą energię i nie wiem czy jutro coś napiszę. Będę się starać, ale nie wiem na ile mi się to uda.
Odnoszę też wrażenie, że ten rozdział jest taki... wymuszony. Mam nadzieję, że będzie Wam się podobać, bo na prawdę nie wiem, kiedy będzie następny.
Kocham to ''życie'' , które tu przedstawiasz. Chciałabym żebyś jak najszybciej dodawała kolejne części, jednak najlepsze dla Ciebie i Twoich fanów byłoby dodawanie jednego-dwóch rozdziałów dziennie, żebyś się nie przemęczała i miała czas na przemyślenie wszystkich ciekawych sytuacji, które spotkają Dominikę. Pozdrawiam fanka ;3
OdpowiedzUsuńSUPER JEST!!! Kocham to opowiadanie, mam nadzieję że szybko napiszesz kolejny rozdział, ale nie pospieszam :) Zapraszam na moje opowiadanie o polskich skoczkach i nie tylko :) whenweflyfanfiction.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTen rozdział był genialny. Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuń