Wyświetlenia

czwartek, 30 stycznia 2014

11. Kopyta ci walą


Weszłam do domu i oparłam się plecami o drzwi. Cudownie, tylko tego mi brakowało- pomyślałam błądząc rozmytym spojrzeniem po przedpokoju. Odruchowo dotknęłam swoich ust i zamknęłam oczy przypominając sobie sytuację sprzed paru chwil.
-Widziałam, wszystko widziałam!- poinformowała mnie Ala, skutecznie sprowadzając na ziemię.
-Ale co widziałaś?- udałam zdziwienie i spojrzałam na nią przenikliwie.
-Ja widziałam, wszyscy widzieliśmy jak całowałaś się z Gregorem!- pokazała palcem w stronę salonu, gdzie siedziała reszta rodziny. Najwidoczniej kiedy weszłam do domu musieli szybko ewakuować się od okien. Weszłam do pomieszczenia i pokiwałam głową z dezaprobatą.
-Wstydźcie się- skwitowałam po czym wybuchnęłam śmiechem i udałam do swojego pokoju.
Zakładając na nos okulary Gregora rzuciłam się na łóżko. Co prawda nie miały one różowych szkiełek, a mimo wszystko widziałam świat w radosnych barwach.

Kiedy następnego dnia rano weszłam do szkoły, miałam wrażenie, że każdy na mnie patrzy. Stojąc przy szawce poczułam w kieszeni wibrację telefonu i pod ostrzałem spojrzeń rozpoczęłam konwersację:
-Halo?- rzuciłam do słuchawki
-Hej, Misia- usłyszałam wesoły głos Gregora
-Cześć- odpowiedziałam upychając kurtkę w małej szafce
-Jedziemy dziś po południu do Morgiego? Szykuje się jakaś imprezka.
-No ja bym do Morgiego nie pojechała?- zachichotałam do telefonu- To o której?
- Będę po ciebie o 19, dobra?
-Okej, będę czekać- mruknęłam do słuchawki- Macie dziś trening?
-Tak, ale na hali. Właśnie muszę jechać. Miłego dnia.
-Dzięki, nawzajem, pa- zerwałam połączenie. Zatrzasnęłam szafkę, a gdy się odwróciłam zobaczyłam zmierzające w moją stronę trzy dziewczyny.
-Hej- powiedziały równo zataczając wokół mnie krąg
-Cześć, znamy się?- odpowiedziałam pytaniem
-Jeszcze nie, ale wszystko przed nami- zaświergotała najwyższa z nich. Była ładną, zrabną blondynką, ale mimo powtarzania sobie w głowie 'nie oceniaj książki po okłądce' nie mogłam oprzeć sięwrażeniu, że jest zwykłym plastikiem. Zastanawiałam się również, czy wczoraj przypadkiem razem ze swoimi klonami nie oblegała auta Thomasa.
-A H A ?- powiedziałam powoli wodząc wzrokiem po ich twarzach.
-Ja jestem Suzie, to jest Ann, a to Alyson- pokazała na swoje koleżanki.
-Miło mi, Dominika- uśmiechnęłam się do nich lekko- A teraz, pozwolicie, że pójdę, spieszę się na lekcję- powiedziałam, próbując je wyminąć.
-Poczekaj, powiem wprost. Zależy nam na tym, żebyś poznała nas ze skoczkami.
-Słucham?- zapytałam zdziwiona, w życiu nie słyszałam bardziej bezczelnej prośby.
-Doskonale słyszałaś, co powiedziałam- rzekła Suzie- Mnie masz zapoznać z Gregorem oczywiście, Ann z Thomasem Morgensternem, Alyson z Thomasem Diethartem- posłała mi sztuczny uśmiech
-Chyba kpisz- zaśmiałam się- Nie będziesz mi mówiła, co mam robić- wyminęłam ją i zarzucając torbę na ramię udałam się do sali chemicznej. Usiadłam w przedostatniej ławce pod oknem, a po chwili dosiadła się do mnie dziewczyna, której wczoraj nie widziałam.
-Hej, jestem Cristina- przedstawiła się i posłała mi przyjazny uśmiech.
-Cześć, Dominika- odwzajemniłam uśmiech- nie widziałam cię wczoraj- powiedziałam.
-Trochę sobie pochorowałam- wyjaśniła- Widziałam, jak plastiki napadły cię na przerwie- mruknęła wyciągając książki z torby- Czego tym razem chciały?
-Żebym przedstawiła je komuś…- rzuciłam nie dokańczając zdania i również wyjęłam swoje pomoce naukowe.
-Aj, o tym też słyszałam. Morgenstern po ciebie autkiem podjeżdża, no proszę- zaśmiała się, ale nie było w tym kpiny.
-A widzisz, widzisz. Taka sławna się zrobiłam z dnia na dzień- uśmiechnęłam się lekko.
-Nie zaprzeczę. Nie po każdego przyjeżdżają takie sławy- odwzajemniła gest. Po chwili do sali weszły również sprawczynie całego zamieszania nad moją osobą. Posłały mi tylko nienawistne spojrzenia i usiadły w ławkach pod ścianą. Pomyślałam, że cudownie sie zapowiada, skoro już drugiego dnia szkoły narobiłam sobie wrogów.
-Chyba im podpadłam, co?- zapytałam Cristinę.
-Wiesz, one tak do każdego, naprawdę nie masz się czym przejmować. Po prostu myślą, że są lepsze, bo nikt nie może zliczyć dobytków ich ojców. Traktują innych jak ścierwo, a same zachowują się nie lepiej…
-O ironio…- westchnęłam i oparłam się o krzesło zaprzestając rozmowy, bo do sali właśnie wszedł nauczyciel.
Gdy zabrzmiał dzwonek, razem z Cristiną wyszłyśmy z klasy. Poczułam wibrację telefonu w kieszeni swetra. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Morgiego.
-Przepraszam- mruknęłam do koleżanki i odwróciłam się- Halo- bardziej stwierdziłam niż zapytałam
-Kopyta ci walą- zaśmiał się w słuchawce głos Thomasa
-Nie bądź taki do przodu- zawtórowałam mu tym samym- Co jest?
-Chciałem się tylko upewnić, czy Gregor do ciebie dzwonił.
-Tak, dzwonił, będziemy. Mamy coś przynieść?- zapytałam.
-Nie, wszystko już czeka. Chociaż… masz w tej szkole jakieś ładne koleżanki?- ponownie się zaśmiał
-Cóż, właściwie tak- odpowiedziałam odwracając się i zerkając na Cristinę- A do tego inteligentne, nie jak te półmózgie bażanty, które cię wczoraj napadły- mruknęłam- W sumie to jest taka jedna, ale chyba tyle ci wystarczy?
-Absolutnie! To zapytaj jej czy może i jak coś to wbijajcie- powiedział- Muszę kończyć, trener idzie, jestem na hali, pa!- rozłączył się, a ja odwróciłam się w stronę mojej nowej koleżanki.
-Słuchaj, dzwonił Thomas…- zaczęłam
-Thomas Morgenstern?- zdziwiła się
-Tak, właśnie ten- uśmiechnęłam się lekko- Organizuje dziś małą imprezkę, może chciałabyś wpaść?
-Ojej, byłoby super!- powiedziała podekscytowana.
-No to fajnie, podaj mi swój adres, wpadniemy po ciebie po dziewiętnastej, okej?- zapytałam wyciągając mały kalendarzyk, który zawsze nosiłam w torbie.
-My?- odpowiedziała pytaniem na pytanie
-Tak, ja i Gregor. Tak, Gregor Schlierenzauer- wyprzedziłam jej kolejne pytanie.
-Przepraszam, że tak się dziwacznie zachowuje, ale nie sądziłam, że to mnie dziś spotka- powiedziała płonąc rumieńcem.
-Nie przepraszaj, dokładnie wiem, co czujesz, naprawdę- uśmiechnęłam się do niej i poszłyśmy na kolejne lekcje.


Po powrocie do domu od razu wpadłam do swojego pokoju i zajęłam się wybieraniem stroju. Przyznaję, że jednym z plusów austriackiej szkoły jest to, że rzadko kiedy zadają pracę domową. Gdy rozmyślałam nad tym cudownym aspektem do pokoju weszła mama.
-Wybierasz się gdzieś?- zapytała zdziwiona
-Tak, Thomas zaprosił mnie na taką mini imprezkę- specjalnie powiedziałam ‘mini’, bo przecież inaczej by mnie nie puściła.
-A nie przyszło ci do głowy żeby najpierw mnie zapytać o zdanie?- wtrąciła, ale wiedziałam, że pozwoli mi na wieczorny wypad.
-Przepraszam, mamusiu- udałam skruchę- Ale wiesz, poznałam dziś w szkole fajną dziewczynę i ona też jedzie, więc…
-Dobra, dobra- powiedziała z uśmiechem i machnęła ręką- Co do godziny powrotu- daję ci wolną rękę, ale pamiętaj że jutro masz szkołę i musisz iść- za to właśnie najbardziej kochałam moją mamę. Zawsze dawała mi tyle swobody w życiu, a jednocześnie nakazywała wykazanie się odpowiedzialnością. Wysłałam jej buziaka w powietrzu, a ta opuściła mój pokój. Dziwne, że nawet się nie sprzeciwiła wiedząc, że jadę do Thomasa. Wczoraj zrobiła mi scenę, gdy miał odebrać mnie ze szkoły, a dziś ani słowa? Dziwne- pomyślałam i zajęłam się wybieraniem ciuchów.

O 18:50 stałam przed lustrem w przedpokoju. Po 25641564154135485 zmian ubrań, zdecydowałam się w końcu na beżową sukienkę na grubych ramiączkach w kolorowe kwiaty przeplataną brązowym cienkim paskiem i różowe buty na obcasie. W końcu nie będę najniższa- pomyślałam i uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Pociągnęłam usta różowym błyszczykiem i usłyszałam klakson samochodu. Ubrałam płaszcz i pożegnawszy się z domownikami wyszłam z domu. Zdziwiłam się, że Max nie jedzie z nami. Wydaje mi się, że poznał jakąś dziewczynę, ponieważ gdy tylko wspomniałam mu dziś o imprezie u Morgiego odpowiedział mi, że jest na nią zaproszony, ale ma inne plany. Wydawał się przy tym nieco zakłopotany- stąd moje wnioski.
Zeszłam po oblodzonych schodach trzymając się poręczy, żeby nie gruchnąć na ziemię; przedarłam się przez ścieżkę i wsiadłam do samochodu Gregora.
-Witaj- powiedział lustrując mnie wzrokiem i obdarzając buziakiem w policzek- Ładnie wyglądasz- dorzucił nadal na mnie patrząc.
-Dziękuję- odpowiedziałam i zarumieniłam się- Jedziemy jeszcze po Cristine…
-Tak, Thomas mi mówił, że znalazłaś dla niego lasencję…- mówił włączając ogrzewanie bo zaczęłam pocierać dłonie.
-Co? Kazał mi przyprowadzić ładną i mądrą dziewczynę to przyprowadzam, ale kto powiedział, że ona jest konkretnie dla niego?- zachichotałam i podałam Gregorowi adres.

-To tu- po dziesięciu minutach powiedział Schlieri parkując pod dużym ładnym domem.
-No coś ty!- zawołałam strzepując jego dłonie z klaksonu na kierownicy- Zrób dobre wrażenie, a nie jak wieśniak się zachowujesz- zaśmiałam się i wyszłam z auta podążając w stronę domu. Zadzwoniłam do drzwi, które otworzyła mi Cristina.
-Hej- powiedziałam i przywitałam się buziakiem w policzek- Gotowa?

-Cześć, tak, tak, tylko płaszcz wezmę- chwyciła ubranie wierzchnie z wieszaka i wyszłyśmy z jej domu. Gregor stał nonszalancko oparty o swoje BMW i patrzył na nas z daleka. Muszę przyznać, że Cris wyglądała naprawdę dobrze.

-Gregor, to jest Cristina, Cristina to Gregor- przedstawiłam ich sobie.
-Miło mi poznać- powiedział Schlieri chwytając dłoń mojej nowej koleżanki i całując ją w nią. Następnie otworzył jej tylne drzwi, a sam zajął miejsce na fotelu kierowcy. Ja również wpakowałam się do auta i mogliśmy jechać, nastrajając się pogodną muzyką lecącą z głośników.
-Gregor, takie pytanie, jak my wrócimy?- zapytałam- Bo chyba nie będziesz zabawiał się w abstynenta?
-To wracamy?- zapytał zdziwiony.
-Kurna, Gregor, my mamy jutro szkołę!- lekko się na niego zdenerwowałam.
-Spokojnie, odwiozę was taksówką, a sam wrócę do Morgiego. Rano autem pojadę do domu- uśmiechnął się do mnie i puścił Cristinie oczko w lusterku.
-Zobaczymy kto kogo będzie odwoził- mruknęłam pod nosem i zaśmiałam się w myślach, gdy wyobraziłam sobie pijanego Gregora.
Po kwadransie staliśmy pod domem Thomasa. Gdy weszliśmy do środka zobaczyliśmy około trzydziestkę ludzi sączących piwo lub tańczących w rytm muzyki. Bardzo mała ta imprezka- pomyślałam i od razu zobaczyłam gospodarza.
-Czeeeeść- powiedziałam zostawiając płaszcz w przedpokoju i idąc do niego by się przywitać- Proszę bardzo, to jest Cristina- dodałam z szerokim uśmiechem, przedstawiając moją nową koleżankę.
-Ojej, cześć…- powiedział skoczek stojąc jak kołek. Już wiedziałam, co oznacza to spojrzenie. Był to firmowy look numer 3 pod tytułem ‘O kurczę’…




Prosze, bardzo chcieliście następny, więc jest :)
Ale ostrzegam, że kolejny najprawdopodobniej będzie dopiero jutro wieczorem.
Miłego czytania :3

5 komentarzy:

  1. Jestem ciekawa co się stanie na tej imprezie. Czekam na jutrzejszy ze zniecierpliwieniem :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham twojego bloga ;3 błagam o kolejną część szybciej niż jutro wieczorem

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham te opowiadania ...
    Chodź wolałabym żeby to thomas był na końcu z domi ale to tylko moje zdanie, opowiadanie i tak przepiękne czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę dodaj następny rozdział wcześniej a i czy możesz dodawać rozdziały codziennie po 1-2?? Bo zawsze jest mi smutno, że się kończy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany !! <3 Uwielbiam Cię, czytałam już wiele blogów "ze skoczkami" ale żaden nie miał w sobie tyle humoru i jednocześnie tak mnie nie zaciekawił ! Ze z niecierpliwieniem czekam na kolejne rozdziały, życzę weny i gratuluję talentuu ! :) ~K

    OdpowiedzUsuń