Spokojnie drzemałam na przednim siedzeniu pasażera w samochodzie mojej mamy. Właściwie był to pół- sen. Niby wiedziałam, że śpię, ale przy tym mój mózg pracował bardzo intensywnie. Zastanawiałam się, jak teraz będzie wyglądało moje życie.
Rodzice rozwiedli się już kilka lat temu, a mama niedawno poznała pewnego Austriaka. W ogóle odkąd intensywniej zaczęła surfować po sieci poznawała coraz więcej nowych ludzi. Nie przeszkadzało mi to- wręcz przeciwnie. Cieszyłam się, że rodzicielka w końcu przestała się zamartwiać i wyszła do ludzi.
Tak więc pół roku temu na międzynarodowym czacie poznała Andreasa. Facet kilka lat po czterdziestce, przystojny i całkiem miły. Ach, ma syna. Co prawda typek jest ode mnie starszy o dwa lata, ale gdy tylko przyjechał do nas na wakacje ze swoim ojcem stwierdziłam, że jest całkiem w porządku. Na początku trudno było nam się dogadać. On Austriak, ja Polka. W zasadzie dwa inne światy. Dzieliła nas również bariera językowa. Ja, moja mama, siostra i Andreas biegle mówiliśmy po angielsku (za to po niemiecku prawie w ogóle), za to z Maxem było nieco inaczej. Dogadywaliśmy sie na migi lub wcale. Wynikło z tego wiele śmiesznych nieporozumień. Nieważne, w każdym bądź razie obiecał mi, że gdy tylko wróci do domu przyłoży się do tego języka. Spełnił obietnicę. Gdy kilka tygodniu później mama rozmawiała z Andreasem przez skype'a zajrzałam jej przez ramię i zobaczyłam, że Max robi dokładnie to samo. Zaczęliśmy rozmawiać, niestety tylko przez chwilę, bo rodzice od razu nas spławili. Okazało się, że na prawdę nadrobił wszystkie swoje braki. Cztery miesiące później mama oznajmiła mi, że przeprowadzamy się do Austrii. Właśnie skończyłam gimnazjum i w zasadzie mogłam wszystko spokojnie za sobą zostawić i zacząć pisać kolejną- nie wiadomo jak długą- kartę w księdze mojego życia. W cale nie robiłam histerii, że nie możemy, bo przecież mam tutaj wszystkich przyjaciół i znajomych. Skończyłam najlepsze gimnazjum w mieście. Na początku myślałam, że będzie cudowne. Z biegiem czasu okazało sie, że uczęszczają tam same snoby i zadufani w sobie bogacze. Nie sprzeciwiałam się więc decyzji matki. Gorzej było z moją młodszą siostrą- Alą. W przeciwieństwie do mnie uwielbiała nasze miasto i swoich znajomych. Rodzicielka jedna nie przejęła się za bardzo jej słowami (mała ma dopiero 10 lat) i po czterech kolejnych miesiącach byłyśmy gotowe do zaczęcia nowego życia.
Z wielkiego miasta miałyśmy wyprowadzić się na wieś zamieszkiwaną przez około 4 tysięcy ludzi. Pasowało mi to. Miałam zamiar skupić się na nauce, a po skończeniu liceum udać się na medycynę. Nie byłam typem imprezowiczki, wiodłam na prawdę spokojne życie. No dobra... jak każdej nastolatce zdarzyło mi się czasem wypić czy zapalić papierosa, ale nic poza tym.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos mamy:
-Dominika, Ala.. wstawajcie, jesteśmy na miejscu- zakomunikowała podekscytowana wyłączając silnik. Przeciągnęłam się leniwie i po woli otworzyłam oczy. Ala siedziała naburmuszona na tylnym siedzeniu i wyglądała przez okno. Powiodłam wzrokiem za jej spojrzeniem i ujrzałam śliczny piętrowy domek. Uroku dodawał mu śnieg zalegający tam gdzie pewnie w lato gęsto rośnie trawa. Odpięłam pasy i wydostałam się z samochodu. Poczułam na twarzy podmuch zimnego wiatru, więc szybko wyciągnęłam kurtkę z auta i zarzuciłam ją na ramiona. Zostało mi tylko przedostać się przez odśnieżony podjazd do zgrabnego domku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz