Wtuliłam twarz w miękkie obicie kanapy austriackiego autobusu i po uszy przykryłam się kocem.
Co ja robię ze swoim życiem? Wszystko nagle stało się takie skomplikowane i niejasne. Zamknęłam oczy i spróbowałam się zdrzemnąć; nie było to jednak łatwe. Co chwila miałam przed oczami obraz Sandry i Gregora, Thomasa, Cristiny i Lilly i mnie... Samotnej wśród nich. Było mi paskudnie przykro, że to przeze mnie być może już niedługo rozpadnie się związek moich przyjaciół. Przecież nie chciałam tego, nie planowałam. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu i leniwie obróciłam się w stronę jej właściciela, powoli wyłaniając się spod koca..
-Dobrze się czujesz?- zapytał Kofi pochylając się nade mną.
-Bywało lepiej- westchnęłam i usiadłam, by zrobić mu miejsce.
-Chcesz pogadać?- uśmiechnął się delikatnie.
-Nie wiem czy cię nie zanudzę... I nie wiem czy powinnam...- zagryzłam wargę.
-Nie ma sprawy. Jak coś to służę- oparł głowę o szybę.
-Smutno mi... - mruknęłam, wbijając wzrok w zielony termos.
-Ej, malutka...- szepnął, obejmując mnie i przytulając do siebie- Stało się coś?
-Mój facet zrobił dziecko jakiejś niuni, potem po raz kolejny mnie z nią zdradził, nieumyślnie rozbijam związek moich przyjaciół i nie zaliczę kolokwium- wyrzuciłam z siebie litanię, wtulając się w jego klatkę piersiową.
-Oj Domi...- westchnął- Doradzę ci coś... jeśli mogę- spojrzał na mnie- Daj sobie spokój z Gregorem. On się zachowuje jakby był nienormalny. Niby cię kocha, a robi dziecko innej. Niby mu na tobie zależy, a wcale nie daje tego po sobie poznać- spojrzał nieznacznie w przeciwny kąt autokaru, gdzie siedział Schlieri wpatrzony w ekran swojego iPhone'a..
-Kofi, ale to nie jest taki proste...- zacisnęłam palce na jego koszulce- Prawie ośmiu lat nie można tak po prostu przekreślić...
-Czy ty nie widzisz, że on to już dawno zrobił? Jemu nie zależy, zaufaj mi. Znam go- pogłaskał mnie po głowie- A co do Thomasa i Cristiny...
-Skąd wiesz, że to o nich mi chodziło?- przerwałam mu.
-Morgi mi mówił... W każdym bądź razie- to przecież nie jest twoja wina. Nie masz się czym martwić, tak?- delikatnie pokiwałam głową- No i cudownie. Pamiętaj, Thomas jest dorosły i wie co robi. Możesz go totalnie olać, ale to nie zmieni jego decyzji.
-Powiedział ci o... tym?- zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam jak z uśmiechem potrząsa głową- Jesteś super, Andi- pocałowałam go w policzek.
-Ano wiem- zaśmiał się- A teraz dawaj materiały, przepytam cię na to kolokwium.
-Domi!- kiedy już miałam wsiadać do taksówki stojącej przed lotniskiem, usłyszałam zdyszany głos Thomasa.
-Tak?- odwróciłam się w jego stronę, obdarzając delikatnym uśmiechem.
-Zapomniałem powiedzieć ci wcześniej. Cristina dzwoniła do mnie i powiedziała, że ustaliła już datę chrztu. W niedzielę.
-Tę niedzielę?- zdziwiłam się.
-Tak, dokładnie- uśmiechnął się.
-W porządku. A o której?
-O czternastej.
-Dobra- mruknęłam- A można ją ochrzcić, skoro ty jesteś agnostykiem?
-Tak, ksiądz nie robił problemu. Muszę tylko podpisać jakiś świstek.
-Okej, to do zobaczenia niedługo- wrzuciłam torbę na tylne siedzenie taksówki, cmoknęłam Thomasa w policzek, po czym sama dostałam się do samochodu.
-Pamiętaj, że czekam na odpowiedź!- niemal krzyknął, kiedy tylko zatrzasnęłam drzwi pojazdu.
-Dzięki, że się zgodziłeś- powiedziałam do Maćka, gdy zgasił silnik mojego samochodu tuż po zaparkowaniu przed domem Cristiny i Thomasa.
-Nie ma za co- posłał mi uśmiech- A jeśli to ma utrzeć nosa Gregorowi to jeszcze chętniej się na to piszę- wysiadłam z samochodu, uważając na moją delikatną sukienkę. Na stopach miałam czarne szpilki, dzięki którym niemal zrównałam się wzrostem z Kotem.
Stanęłam przed drzwiami i nacisnęłam dzwonek. Poczułam na karku ciepły oddech Maćka, więc szybko odwróciłam się, by posłać mu uśmiech. Po chwili w drzwiach zobaczyłam wysoką sylwetkę Gregora, na widok którego coś nieprzyjemnie przekręciło się w moim żołądku.
-Cześć- rzuciłam, wymijając go.
-Przyjechałaś z nim?- wydusił Schlierenzauer.
-Czy to jakiś problem?
-Chrzciny to raczej rodzinna uroczystość...- mruknął mierząc mojego przyjaciela wzrokiem.
-O ile mi wiadomo Sandra nie należy do rodziny- syknęłam, patrząc jak Maciek ze spojrzeniem pełnym ignorancji dla osoby Gregora przekracza próg domu- I zachowaj resztki godności, błagam.
-Ale Sandra nosi moje dziecko- rzucił, dobrze wiedząc jak na to zareaguje- moje oczy wypełniły się łzami, a usta zadrżały.
-Wybacz, Maciek nie może zajść w ciążę- zaśmiałam się idiotycznie i ruszyłam w stronę salonu- Cześć- powiedziałam do Cristiny, delikatnie całując ją w policzek.
-Hej, kochana. Dobrze cię widzieć!- uśmiechnęła się- Ciebie też, Maciek!- przytuliła chłopaka, stojącego obok mnie.
-Hej, Thomas- uśmiechnęłam się delikatnie.
-Cześć- podszedł do mnie, delikatnie całując w policzek. Czułam, jak zatrzymał się na chwilę przy mojej szyi, by delikatnie przejechać po niej nosem. Błagałam w myślach żeby się odsunął i nie palnął nic głupiego. Moje modły zostały wysłuchane, bo po chwili Morgenstern witał się już z Maćkiem.
-A gdzie jest moja chrześnica?- uśmiechnęłam się szeroko, szukając dziecka wzrokiem.
-Tu- obróciłam się by zobaczyć skąd dobiegał piskliwy kobiecy głos. Do pokoju weszła Sandra, trzymając na rękach Lilly, która chyba jej nie polubiła. Mała piszczała i wierzgała nóżkami.
-Dzień dobry- powiedziałam w stronę dziewczyny. Nie zamierzałam zachowywać się w stosunku do niej tak, jak Gregor zachowywał się w stosunku do Maćka. Ta jednak nic mi nie odpowiedziała. Odłożyłam torebkę z prezentem na fotel i podeszłam do niej- Mogę?- pokazałam na Lilly.
-Właśnie zamierzałam ją przebrać...- mruknęła niezbyt miłym tonem.
-Daj jej, jest chrzestną- powiedział Gregor, czym zupełnie mnie zdziwił.
-Nie, w porządku. Możesz ją przebrać- spróbowałam się delikatnie uśmiechnąć. Sandra położyła dziecko na leżance, po czym podsunęła jej sukienkę i zdjęła pampersa, a ja z uwagą przyglądałam się jak to robi. Nagle dziewczynka wygięła się w łuk, stęknęła i zaczęła siusiać.
-O kurna- usłyszałam głos Maćka, który powiedział to po polsku.
-Widać, że menda. Ma to po mnie- dodałam w swoim ojczystym języku, po czym oboje głośno się zaśmialiśmy zupełnie ignorując spojrzenia Austriaków.
-Gregor, zrób coś!- pisnęła Sandra, a ja ze śmiechem patrzyłam jak Lilly kończy się załatwiać i zaczyna chichotać.
-Oj, Lilly, jakaś ty niekulturalna- powiedziałam już po niemiecku (tak, tyle umiałam :D), podchodząc do leżanki- Ja ją przebiorę- zaproponowałam dusząc śmiech.
-W co ja się teraz ubiorę?- złapała się za głowę.
I JAK WAM SIĘ PODOBA? :))))
CZY WY TEŻ UWAŻACIE, ŻE Z PRZYRODNICZYMI PRZESADZILI? :_____________:
Co ja robię ze swoim życiem? Wszystko nagle stało się takie skomplikowane i niejasne. Zamknęłam oczy i spróbowałam się zdrzemnąć; nie było to jednak łatwe. Co chwila miałam przed oczami obraz Sandry i Gregora, Thomasa, Cristiny i Lilly i mnie... Samotnej wśród nich. Było mi paskudnie przykro, że to przeze mnie być może już niedługo rozpadnie się związek moich przyjaciół. Przecież nie chciałam tego, nie planowałam. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu i leniwie obróciłam się w stronę jej właściciela, powoli wyłaniając się spod koca..
-Dobrze się czujesz?- zapytał Kofi pochylając się nade mną.
-Bywało lepiej- westchnęłam i usiadłam, by zrobić mu miejsce.
-Chcesz pogadać?- uśmiechnął się delikatnie.
-Nie wiem czy cię nie zanudzę... I nie wiem czy powinnam...- zagryzłam wargę.
-Nie ma sprawy. Jak coś to służę- oparł głowę o szybę.
-Smutno mi... - mruknęłam, wbijając wzrok w zielony termos.
-Ej, malutka...- szepnął, obejmując mnie i przytulając do siebie- Stało się coś?
-Mój facet zrobił dziecko jakiejś niuni, potem po raz kolejny mnie z nią zdradził, nieumyślnie rozbijam związek moich przyjaciół i nie zaliczę kolokwium- wyrzuciłam z siebie litanię, wtulając się w jego klatkę piersiową.
-Oj Domi...- westchnął- Doradzę ci coś... jeśli mogę- spojrzał na mnie- Daj sobie spokój z Gregorem. On się zachowuje jakby był nienormalny. Niby cię kocha, a robi dziecko innej. Niby mu na tobie zależy, a wcale nie daje tego po sobie poznać- spojrzał nieznacznie w przeciwny kąt autokaru, gdzie siedział Schlieri wpatrzony w ekran swojego iPhone'a..
-Kofi, ale to nie jest taki proste...- zacisnęłam palce na jego koszulce- Prawie ośmiu lat nie można tak po prostu przekreślić...
-Czy ty nie widzisz, że on to już dawno zrobił? Jemu nie zależy, zaufaj mi. Znam go- pogłaskał mnie po głowie- A co do Thomasa i Cristiny...
-Skąd wiesz, że to o nich mi chodziło?- przerwałam mu.
-Morgi mi mówił... W każdym bądź razie- to przecież nie jest twoja wina. Nie masz się czym martwić, tak?- delikatnie pokiwałam głową- No i cudownie. Pamiętaj, Thomas jest dorosły i wie co robi. Możesz go totalnie olać, ale to nie zmieni jego decyzji.
-Powiedział ci o... tym?- zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam jak z uśmiechem potrząsa głową- Jesteś super, Andi- pocałowałam go w policzek.
-Ano wiem- zaśmiał się- A teraz dawaj materiały, przepytam cię na to kolokwium.
-Domi!- kiedy już miałam wsiadać do taksówki stojącej przed lotniskiem, usłyszałam zdyszany głos Thomasa.
-Tak?- odwróciłam się w jego stronę, obdarzając delikatnym uśmiechem.
-Zapomniałem powiedzieć ci wcześniej. Cristina dzwoniła do mnie i powiedziała, że ustaliła już datę chrztu. W niedzielę.
-Tę niedzielę?- zdziwiłam się.
-Tak, dokładnie- uśmiechnął się.
-W porządku. A o której?
-O czternastej.
-Dobra- mruknęłam- A można ją ochrzcić, skoro ty jesteś agnostykiem?
-Tak, ksiądz nie robił problemu. Muszę tylko podpisać jakiś świstek.
-Okej, to do zobaczenia niedługo- wrzuciłam torbę na tylne siedzenie taksówki, cmoknęłam Thomasa w policzek, po czym sama dostałam się do samochodu.
-Pamiętaj, że czekam na odpowiedź!- niemal krzyknął, kiedy tylko zatrzasnęłam drzwi pojazdu.
-Dzięki, że się zgodziłeś- powiedziałam do Maćka, gdy zgasił silnik mojego samochodu tuż po zaparkowaniu przed domem Cristiny i Thomasa.
-Nie ma za co- posłał mi uśmiech- A jeśli to ma utrzeć nosa Gregorowi to jeszcze chętniej się na to piszę- wysiadłam z samochodu, uważając na moją delikatną sukienkę. Na stopach miałam czarne szpilki, dzięki którym niemal zrównałam się wzrostem z Kotem.
Stanęłam przed drzwiami i nacisnęłam dzwonek. Poczułam na karku ciepły oddech Maćka, więc szybko odwróciłam się, by posłać mu uśmiech. Po chwili w drzwiach zobaczyłam wysoką sylwetkę Gregora, na widok którego coś nieprzyjemnie przekręciło się w moim żołądku.
-Cześć- rzuciłam, wymijając go.
-Przyjechałaś z nim?- wydusił Schlierenzauer.
-Czy to jakiś problem?
-Chrzciny to raczej rodzinna uroczystość...- mruknął mierząc mojego przyjaciela wzrokiem.
-O ile mi wiadomo Sandra nie należy do rodziny- syknęłam, patrząc jak Maciek ze spojrzeniem pełnym ignorancji dla osoby Gregora przekracza próg domu- I zachowaj resztki godności, błagam.
-Ale Sandra nosi moje dziecko- rzucił, dobrze wiedząc jak na to zareaguje- moje oczy wypełniły się łzami, a usta zadrżały.
-Wybacz, Maciek nie może zajść w ciążę- zaśmiałam się idiotycznie i ruszyłam w stronę salonu- Cześć- powiedziałam do Cristiny, delikatnie całując ją w policzek.
-Hej, kochana. Dobrze cię widzieć!- uśmiechnęła się- Ciebie też, Maciek!- przytuliła chłopaka, stojącego obok mnie.
-Hej, Thomas- uśmiechnęłam się delikatnie.
-Cześć- podszedł do mnie, delikatnie całując w policzek. Czułam, jak zatrzymał się na chwilę przy mojej szyi, by delikatnie przejechać po niej nosem. Błagałam w myślach żeby się odsunął i nie palnął nic głupiego. Moje modły zostały wysłuchane, bo po chwili Morgenstern witał się już z Maćkiem.
-A gdzie jest moja chrześnica?- uśmiechnęłam się szeroko, szukając dziecka wzrokiem.
-Tu- obróciłam się by zobaczyć skąd dobiegał piskliwy kobiecy głos. Do pokoju weszła Sandra, trzymając na rękach Lilly, która chyba jej nie polubiła. Mała piszczała i wierzgała nóżkami.
-Dzień dobry- powiedziałam w stronę dziewczyny. Nie zamierzałam zachowywać się w stosunku do niej tak, jak Gregor zachowywał się w stosunku do Maćka. Ta jednak nic mi nie odpowiedziała. Odłożyłam torebkę z prezentem na fotel i podeszłam do niej- Mogę?- pokazałam na Lilly.
-Właśnie zamierzałam ją przebrać...- mruknęła niezbyt miłym tonem.
-Daj jej, jest chrzestną- powiedział Gregor, czym zupełnie mnie zdziwił.
-Nie, w porządku. Możesz ją przebrać- spróbowałam się delikatnie uśmiechnąć. Sandra położyła dziecko na leżance, po czym podsunęła jej sukienkę i zdjęła pampersa, a ja z uwagą przyglądałam się jak to robi. Nagle dziewczynka wygięła się w łuk, stęknęła i zaczęła siusiać.
-O kurna- usłyszałam głos Maćka, który powiedział to po polsku.
-Widać, że menda. Ma to po mnie- dodałam w swoim ojczystym języku, po czym oboje głośno się zaśmialiśmy zupełnie ignorując spojrzenia Austriaków.
-Gregor, zrób coś!- pisnęła Sandra, a ja ze śmiechem patrzyłam jak Lilly kończy się załatwiać i zaczyna chichotać.
-Oj, Lilly, jakaś ty niekulturalna- powiedziałam już po niemiecku (tak, tyle umiałam :D), podchodząc do leżanki- Ja ją przebiorę- zaproponowałam dusząc śmiech.
-W co ja się teraz ubiorę?- złapała się za głowę.
I JAK WAM SIĘ PODOBA? :))))
CZY WY TEŻ UWAŻACIE, ŻE Z PRZYRODNICZYMI PRZESADZILI? :_____________:
Super rozdział naprawdę się mi podoba i brawo dla Lilli za swój czyn:) Co do egzaminu z części przyrodniczej to naprawdę przesadzili. Była taka trudna że prawie wszystko strzelałam. Życzę powodzenia na jutro :*
OdpowiedzUsuńJeju, jakie fajne! Lilly choć nieświadomie zrobiła dobrze :D Czekam na następny i weny :D
OdpowiedzUsuńPrzyrodniczego testu nie widziałam, ale wesoła urna była świetna xD
Weny!
Hahahaha się uśmiałam :D Lilly świetnie załatwiła Sandrę :D czekam na kolejny rozdział i życzę weny :D :*
OdpowiedzUsuń