-Halo?- rzuciłam do słuchawki.
-Cześć- usłyszałam męski głos, a coś zakuło mnie w okolicy serca- Cris się martwi. Pyta czy dotarłaś.
-Przekaż jej, że wszystko w porządku. Jestem w Wiśle z chłopakami- mruknęłam opierając się o bagażnik auta Maćka.
-W Wiśle? Omijają mnie jakieś zawody?- zachichotał, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Nie, przyjechałam z chłopakami na trening- westchnęłam zamykając oczy. Nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z nim. W słuchawce usłyszałam trzeszczenie i dźwięk zamykanych drzwi.
-Teraz będziemy udawać, że nic się nie stało?- zapytał.
-A czego ty oczekujesz? Że zostawię wszystko i przyjadę żeby rzucić ci się w ramiona?- syknęłam.
-Domi, ja wtedy mówiłem serio...
-Thomas, czy ty sobie ze mnie kpisz?- warknęłam- Za miesiąc zostaniesz ojcem. Nie rób z siebie pośmiewiska, ani pożywki dla brukowców, błagam. Cris tego nie zniesie.
-Mam gdzieś co ona zniesie, a co nie, okej?- powiedział spokojnie.
-Jesteś gnojem- rzuciłam, wybuchając śmiechem. Chyba każdy czasem ma tak, że kiedy jest mu już tak źle, że nie wie co ma z tym zrobić, to po prostu się śmieje.
-Bo mi na tobie zależy?
-Bo jesteś gotów zostawić swoją narzeczoną i dziecko. Kurcze, przecież byłeś zapatrzony w nią jak w obrazek...- jęknęłam- Co się zmieniło?
-Sam nie wiem, to chyba przez ten wieczór... Wtedy u ciebie...- szepnął.
-Morgi, to nie jest rozmowa na telefon- przyłożyłam rękę do czoła.
-Kiedy wracasz?- zapytał szybko.
-Nie wiem. Chyba nie za szybko- westchnęłam- Dasz mi Cristinę?
-Jasne...- po raz kolejny usłyszałam szczęk zamka i szelest.
-Halo?- zapytałam, by upewnić się, czy ktoś jest po drugiej stronie.
-Cześć!- usłyszałam wesoły głos przyjaciółki.
-Hej... Jak się czujesz?- rzuciłam od niechcenia.
-Dobrze. Bardzo dobrze- usłyszałam dźwięk, który sygnalizował, że właśnie kogoś pocałowała- A jak u ciebie?
- W porządku...- powiedziałam cicho- Gregor nadal u was mieszka?
-Tak. A co? Zmieniłaś zdanie? Jednak chcesz do niego wrócić?- ożywiła się.
-Co? Nie! Absolutnie!- niemal krzyknęłam- Słuchaj, muszę kończyć, kolega odwiezie mnie do domu.
-Domi, co ty wykombinowałaś? Poznałaś kogoś?- jej głos stał się nieprzyjemnie ostry.
-Owszem. Sporo osób dziś poznałam. I o ile mi wiadomo mam takie prawo- syknęłam, nie zastanawiając się, czy ją tym urażę.
-Nie denerwuj się...
-To przestańcie do cholery ingerować w moje życie!- warknęłam- Przekaż Gregorowi, że póki mnie nie ma w Austrii ma wrócić do domu i zabrać stamtąd wszystkie swoje rzeczy.
-Ale przemyśl to...
-Zrobisz to, czy mam do niego zadzwonić?- przerwałam jej.
-Zrobię...- szepnęła.
-Dziękuję- powiedziałam sucho- Do usłyszenia- zerwałam połączenie.Odchyliłam głowę do tyłu i oparta o bagażnik srebrnego samochodu Maćka uniosłam głowę do góry, by spojrzeć w niebo. Czułam jak po moich policzkach spływają łzy, nad którymi nie potrafiłam zapanować.
To było okropne, zupełnie nie wiedziałam co mam zrobić. Nic nie czułam do Thomasa i wiedziałam, że on do mnie też nie żywi niczego głębszego niż przyjaźń. Po prostu ten wieczór sporo zamieszał. Zmienił wszystko i przedstawił Morgiemu swoisty miraż. Nawet nie chcę myśleć, co pomyśli Gregor jeśli kiedykolwiek się o tym dowie... Przecież wcale nie byłam lepsza od Sandry. Co do Schlieriego- już sama nie wiedziałam co do niego czuję. Z jednej strony wypełniał mnie żal i nienawiść, ale z drugiej poświęcając mu siedem lat zdążyłam przyzwyczaić się do jego różnych dziwactw i anormalnych zachowań. Wypośrodkowując moje uczucia, mogłam więc dojść do wniosku, że w tej chwili był mi zupełnie obojętny.
-W porządku?- usłyszałam z boku głos Maćka, który podszedł bliżej i oparł rękę o bagażnik.
-Nic nie jest w porządku- zapłakałam zakrywając twarz dłońmi. Milczał. Słyszałam jak miarowo oddycha, a potem staje jeszcze bliżej. Poczułam jego ramiona oplatające moją sylwetkę i trudno powiedzieć czy bardziej wystraszyłam się jego bliskością, czy ucieszyłam tym, że ktoś interesuje się moimi problemami. Wtuliłam się w jego klatkę i pozwoliłam łzom cieknąć po policzkach.
-Co się stało?- zapytał po dłuższej chwili, kiedy moje ciało przestało być już targane atakami płaczu.
-Ciężko powiedzieć...- szepnęłam w jego bluzę.
-Chodź- odsunął mnie delikatnie od siebie, a następnie poprowadził w stronę drzwi pasażera. Usiadłam i czekałam na to, co miało nastąpić. Wsiadł obok i włączył silnik. Jechaliśmy w milczeniu, a ja nie miałam siły nawet na zadanie pytania, gdzie właściwie się udajemy. Po około dwudziestu minutach zatrzymaliśmy się na Krupówkach.
-Tak szybko?- zdziwiona rozglądałam się.
-Ano- uśmiechnął się lekko- Jesteś głodna?
-Zjadłabym coś słodkiego- zamyśliłam się- Ptysia na przykład...
-Ptysia? Bardzo proszę, idziemy na ptysia- jego uśmiech się poszerzył- Załóż- podał mi swoje okulary- Masz zapuchnięte oczy...
-Bardzo źle?- potarłam twarz.
-Średnio dobrze, że tak powiem- zachichotał, po czym wysiadł z samochodu- Znam fajne miejsce, raczej nie oblegane- mruknął, gdy wchodziliśmy do cukierni.
-Tak?- zdziwiłam się. Myślałam, że każdy Polak przynajmniej raz przeszedł Krupówki wzdłuż i wszerz.
-Tak- ponownie się uśmiechnął, a ja poczułam, że zaczynam darzyć go coraz większą sympatią. Pod ostrzałem zdziwionego spojrzenia ekspedientki z pudełkiem ptysi wyszliśmy z cukierni.
-To gdzie?- zapytałam, rozglądając się w poszukiwaniu tego tajemniczego miejsca. Maciek milczał i po prostu szedł przed siebie, a ja zmierzałam tuż za nim. Ten chłopak był jedną wielką tajemnicą.
-Tu- nagle złapał mnie za rękę i skręcił do wysokiego budynku, przy którym znajdował się kolejny stragan.
-Ale przecież to jakiś dom- zdziwiłam się.
-Nie, to jakieś biuro, chyba się nie obrażą- zachichotał, kiedy przemykaliśmy obok recepcji udając się w stronę schodów. Wbiegliśmy na najwyższe piętro, by w końcu dostać się na ogromny dach.
-Woooooooooooooooooooooow- tylko tyle byłam w stanie wydusić. Zbliżyłam się do barierki i nieco wychyliłam- z dachu było widać Krupówki i piękną zakopiańską panoramę.
-Pięknie, prawda?- zapytał Maciek, podchodząc do mnie- Zawsze tu przyjeżdżam, kiedy muszę pobyć sam.
-Dzisiaj nie jesteś sam- uśmiechnęłam się delikatnie.
-Prawda. Ale to miejsce pozwala odetchnąć od tego wszystkiego, co jest na dole. Niewiele osób je zna, wiec prawdopodobieństwo, że kogoś tu spotkasz jest znikome- odwzajemnił uśmiech.
-Dziękuję, że mnie tu zabrałeś- mruknęłam siadając na betonie. Kocur nic nie odpowiedział; usiadł obok mnie i otworzył pudełko z ptysiami, podsuwając mi je pod nos.
-Chcesz się wygadać, czy będziemy milczeć?- zapytał, kiedy wyjęłam jedno ciastko.
-Nie wiem za bardzo co powinnam powiedzieć- westchnęłam, podnosząc okulary na włosy.
-Możesz wszystko. Nawet bez ładu i składu jeśli tylko ci to pomoże- patrzyłam jak zdejmuje ptysiową czapeczkę, a następnie wsuwa ją do ust.
-Moja mama poznała w internecie Austriaka. Zakochała się i postanowiła z nim zamieszkać, oczywiście w Austrii, a my- ja i moja siostra- rzecz jasna musiałyśmy jechać z nią. Nie przeszkadzało mi to, bo nienawidziłam miejsca, w którym mieszkałam. Nienawidziłam ludzi, z którymi musiałam dzielić codzienność. W ogólnie nie mogłam się z nimi dogadać. Więc wyjechałyśmy zostawiając to wszystko za sobą. Wprowadziłyśmy się do Andreasa i jego syna Maxa. I następnego dnia, tuż po przyjeździe, kiedy się obudziłam i zeszłam do salonu zobaczyłam tam Gregora... Jakoś na początku nie mogliśmy się dogadać- uśmiechnęłam się- denerwowało mnie jego zachowanie i to, że był... jest taki zadufany w sobie... A potem przyszedł z Morgim i pojechałam z nimi na trening... A kolejnym razem zabrał mnie do Innsbrucka, ubrał w swój stary kombinezon i kazał skakać z Bergisel- zaśmiałam się na widok zdziwionej miny Maćka- On zawsze był taki zazdrosny, nawet o Thomasa, bo z nim zawsze lepiej się rozumiałam... Ale w końcu zostaliśmy parą. A Morgi związał się z moją przyjaciółką, zresztą sama ich ze sobą poznałam. I tak sobie żyliśmy, wiadomo- bywało raz lepiej raz gorzej. Potem okazało się, że Cristina, moja przyjaciółka, jest w ciąży. Wszyscy się bardzo cieszyliśmy, chłopaki się nam oświadczyli... Wiesz, śmieszne, bo tego samego wieczora, kiedy Cris zdecydowała się powiedzieć Thomasowi o ciąży, on się jej oświadczył. I wtedy byliśmy w czwórkę i ja się tak strasznie cieszyłam ich szczęściem i Gregor to dobrze widział... I też mi się oświadczył tylko, że nie miał pierścionka, więc wygrzebał jakiś drucik- zachichotałam- A następnego dnia pojechaliśmy do Wiednia po pierścionek... Gdzie zresztą zostaliśmy napadnięci u jubilera...- westchnęłam, patrząc na zdziwioną minę Maćka- W między czasie wydawało nam się też, że wpadliśmy, ale jednak okazało się to nie prawdą. I w sumie dobrze, bo dla mnie była to tragedia, szczególnie, że prawie kończyłam medycynę... I Gregor przerwał sezon żeby przygotować dobrze ślub i w ogóle... A później okazało się, że tego wieczora, kiedy piliście razem w Wiśle przespał się z jakąś dziewczyną. Wybaczyłam mu to, ale po miesiącu ona się zjawiła i powiedziała, że jest w ciąży...- łzy napłynęły mi do oczu- I przyszedł Thomas...- podsunęłam nogi pod brodę i zacięłam się. Pomyślałam, że jeśli to w końcu z siebie wyrzucę to będzie mi łatwiej- I całowaliśmy się... Byliśmy pijani...
-O kurr...- wyrwało się Maćkowi- Przepraszam, mów dalej...
-Nie ma już o czym... To wszystko. Po prostu teraz między mną, a Morgim jest taka niezdrowa sytuacja... On mówi, że to coś dla niego znaczyło, ale ja nie wiem, kim on dla mnie jest, rozumiesz?- Kot pokiwał głową- Jestem świeżo po zerwaniu z Gregorem, a Thomas zaraz będzie ojcem i nie możemy tak po prostu wszystkiego uciąć przez jeden pocałunek...
-Rozumiem...- mruknął, a ja czułam, że nie są to tylko puste słowa.
TAKA MINI RETROSPEKCJA :))))
ENJOY.
-Cześć- usłyszałam męski głos, a coś zakuło mnie w okolicy serca- Cris się martwi. Pyta czy dotarłaś.
-Przekaż jej, że wszystko w porządku. Jestem w Wiśle z chłopakami- mruknęłam opierając się o bagażnik auta Maćka.
-W Wiśle? Omijają mnie jakieś zawody?- zachichotał, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Nie, przyjechałam z chłopakami na trening- westchnęłam zamykając oczy. Nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z nim. W słuchawce usłyszałam trzeszczenie i dźwięk zamykanych drzwi.
-Teraz będziemy udawać, że nic się nie stało?- zapytał.
-A czego ty oczekujesz? Że zostawię wszystko i przyjadę żeby rzucić ci się w ramiona?- syknęłam.
-Domi, ja wtedy mówiłem serio...
-Thomas, czy ty sobie ze mnie kpisz?- warknęłam- Za miesiąc zostaniesz ojcem. Nie rób z siebie pośmiewiska, ani pożywki dla brukowców, błagam. Cris tego nie zniesie.
-Mam gdzieś co ona zniesie, a co nie, okej?- powiedział spokojnie.
-Jesteś gnojem- rzuciłam, wybuchając śmiechem. Chyba każdy czasem ma tak, że kiedy jest mu już tak źle, że nie wie co ma z tym zrobić, to po prostu się śmieje.
-Bo mi na tobie zależy?
-Bo jesteś gotów zostawić swoją narzeczoną i dziecko. Kurcze, przecież byłeś zapatrzony w nią jak w obrazek...- jęknęłam- Co się zmieniło?
-Sam nie wiem, to chyba przez ten wieczór... Wtedy u ciebie...- szepnął.
-Morgi, to nie jest rozmowa na telefon- przyłożyłam rękę do czoła.
-Kiedy wracasz?- zapytał szybko.
-Nie wiem. Chyba nie za szybko- westchnęłam- Dasz mi Cristinę?
-Jasne...- po raz kolejny usłyszałam szczęk zamka i szelest.
-Halo?- zapytałam, by upewnić się, czy ktoś jest po drugiej stronie.
-Cześć!- usłyszałam wesoły głos przyjaciółki.
-Hej... Jak się czujesz?- rzuciłam od niechcenia.
-Dobrze. Bardzo dobrze- usłyszałam dźwięk, który sygnalizował, że właśnie kogoś pocałowała- A jak u ciebie?
- W porządku...- powiedziałam cicho- Gregor nadal u was mieszka?
-Tak. A co? Zmieniłaś zdanie? Jednak chcesz do niego wrócić?- ożywiła się.
-Co? Nie! Absolutnie!- niemal krzyknęłam- Słuchaj, muszę kończyć, kolega odwiezie mnie do domu.
-Domi, co ty wykombinowałaś? Poznałaś kogoś?- jej głos stał się nieprzyjemnie ostry.
-Owszem. Sporo osób dziś poznałam. I o ile mi wiadomo mam takie prawo- syknęłam, nie zastanawiając się, czy ją tym urażę.
-Nie denerwuj się...
-To przestańcie do cholery ingerować w moje życie!- warknęłam- Przekaż Gregorowi, że póki mnie nie ma w Austrii ma wrócić do domu i zabrać stamtąd wszystkie swoje rzeczy.
-Ale przemyśl to...
-Zrobisz to, czy mam do niego zadzwonić?- przerwałam jej.
-Zrobię...- szepnęła.
-Dziękuję- powiedziałam sucho- Do usłyszenia- zerwałam połączenie.Odchyliłam głowę do tyłu i oparta o bagażnik srebrnego samochodu Maćka uniosłam głowę do góry, by spojrzeć w niebo. Czułam jak po moich policzkach spływają łzy, nad którymi nie potrafiłam zapanować.
To było okropne, zupełnie nie wiedziałam co mam zrobić. Nic nie czułam do Thomasa i wiedziałam, że on do mnie też nie żywi niczego głębszego niż przyjaźń. Po prostu ten wieczór sporo zamieszał. Zmienił wszystko i przedstawił Morgiemu swoisty miraż. Nawet nie chcę myśleć, co pomyśli Gregor jeśli kiedykolwiek się o tym dowie... Przecież wcale nie byłam lepsza od Sandry. Co do Schlieriego- już sama nie wiedziałam co do niego czuję. Z jednej strony wypełniał mnie żal i nienawiść, ale z drugiej poświęcając mu siedem lat zdążyłam przyzwyczaić się do jego różnych dziwactw i anormalnych zachowań. Wypośrodkowując moje uczucia, mogłam więc dojść do wniosku, że w tej chwili był mi zupełnie obojętny.
-W porządku?- usłyszałam z boku głos Maćka, który podszedł bliżej i oparł rękę o bagażnik.
-Nic nie jest w porządku- zapłakałam zakrywając twarz dłońmi. Milczał. Słyszałam jak miarowo oddycha, a potem staje jeszcze bliżej. Poczułam jego ramiona oplatające moją sylwetkę i trudno powiedzieć czy bardziej wystraszyłam się jego bliskością, czy ucieszyłam tym, że ktoś interesuje się moimi problemami. Wtuliłam się w jego klatkę i pozwoliłam łzom cieknąć po policzkach.
-Co się stało?- zapytał po dłuższej chwili, kiedy moje ciało przestało być już targane atakami płaczu.
-Ciężko powiedzieć...- szepnęłam w jego bluzę.
-Chodź- odsunął mnie delikatnie od siebie, a następnie poprowadził w stronę drzwi pasażera. Usiadłam i czekałam na to, co miało nastąpić. Wsiadł obok i włączył silnik. Jechaliśmy w milczeniu, a ja nie miałam siły nawet na zadanie pytania, gdzie właściwie się udajemy. Po około dwudziestu minutach zatrzymaliśmy się na Krupówkach.
-Tak szybko?- zdziwiona rozglądałam się.
-Ano- uśmiechnął się lekko- Jesteś głodna?
-Zjadłabym coś słodkiego- zamyśliłam się- Ptysia na przykład...
-Ptysia? Bardzo proszę, idziemy na ptysia- jego uśmiech się poszerzył- Załóż- podał mi swoje okulary- Masz zapuchnięte oczy...
-Bardzo źle?- potarłam twarz.
-Średnio dobrze, że tak powiem- zachichotał, po czym wysiadł z samochodu- Znam fajne miejsce, raczej nie oblegane- mruknął, gdy wchodziliśmy do cukierni.
-Tak?- zdziwiłam się. Myślałam, że każdy Polak przynajmniej raz przeszedł Krupówki wzdłuż i wszerz.
-Tak- ponownie się uśmiechnął, a ja poczułam, że zaczynam darzyć go coraz większą sympatią. Pod ostrzałem zdziwionego spojrzenia ekspedientki z pudełkiem ptysi wyszliśmy z cukierni.
-To gdzie?- zapytałam, rozglądając się w poszukiwaniu tego tajemniczego miejsca. Maciek milczał i po prostu szedł przed siebie, a ja zmierzałam tuż za nim. Ten chłopak był jedną wielką tajemnicą.
-Tu- nagle złapał mnie za rękę i skręcił do wysokiego budynku, przy którym znajdował się kolejny stragan.
-Ale przecież to jakiś dom- zdziwiłam się.
-Nie, to jakieś biuro, chyba się nie obrażą- zachichotał, kiedy przemykaliśmy obok recepcji udając się w stronę schodów. Wbiegliśmy na najwyższe piętro, by w końcu dostać się na ogromny dach.
-Woooooooooooooooooooooow- tylko tyle byłam w stanie wydusić. Zbliżyłam się do barierki i nieco wychyliłam- z dachu było widać Krupówki i piękną zakopiańską panoramę.
-Pięknie, prawda?- zapytał Maciek, podchodząc do mnie- Zawsze tu przyjeżdżam, kiedy muszę pobyć sam.
-Dzisiaj nie jesteś sam- uśmiechnęłam się delikatnie.
-Prawda. Ale to miejsce pozwala odetchnąć od tego wszystkiego, co jest na dole. Niewiele osób je zna, wiec prawdopodobieństwo, że kogoś tu spotkasz jest znikome- odwzajemnił uśmiech.
-Dziękuję, że mnie tu zabrałeś- mruknęłam siadając na betonie. Kocur nic nie odpowiedział; usiadł obok mnie i otworzył pudełko z ptysiami, podsuwając mi je pod nos.
-Chcesz się wygadać, czy będziemy milczeć?- zapytał, kiedy wyjęłam jedno ciastko.
-Nie wiem za bardzo co powinnam powiedzieć- westchnęłam, podnosząc okulary na włosy.
-Możesz wszystko. Nawet bez ładu i składu jeśli tylko ci to pomoże- patrzyłam jak zdejmuje ptysiową czapeczkę, a następnie wsuwa ją do ust.
-Moja mama poznała w internecie Austriaka. Zakochała się i postanowiła z nim zamieszkać, oczywiście w Austrii, a my- ja i moja siostra- rzecz jasna musiałyśmy jechać z nią. Nie przeszkadzało mi to, bo nienawidziłam miejsca, w którym mieszkałam. Nienawidziłam ludzi, z którymi musiałam dzielić codzienność. W ogólnie nie mogłam się z nimi dogadać. Więc wyjechałyśmy zostawiając to wszystko za sobą. Wprowadziłyśmy się do Andreasa i jego syna Maxa. I następnego dnia, tuż po przyjeździe, kiedy się obudziłam i zeszłam do salonu zobaczyłam tam Gregora... Jakoś na początku nie mogliśmy się dogadać- uśmiechnęłam się- denerwowało mnie jego zachowanie i to, że był... jest taki zadufany w sobie... A potem przyszedł z Morgim i pojechałam z nimi na trening... A kolejnym razem zabrał mnie do Innsbrucka, ubrał w swój stary kombinezon i kazał skakać z Bergisel- zaśmiałam się na widok zdziwionej miny Maćka- On zawsze był taki zazdrosny, nawet o Thomasa, bo z nim zawsze lepiej się rozumiałam... Ale w końcu zostaliśmy parą. A Morgi związał się z moją przyjaciółką, zresztą sama ich ze sobą poznałam. I tak sobie żyliśmy, wiadomo- bywało raz lepiej raz gorzej. Potem okazało się, że Cristina, moja przyjaciółka, jest w ciąży. Wszyscy się bardzo cieszyliśmy, chłopaki się nam oświadczyli... Wiesz, śmieszne, bo tego samego wieczora, kiedy Cris zdecydowała się powiedzieć Thomasowi o ciąży, on się jej oświadczył. I wtedy byliśmy w czwórkę i ja się tak strasznie cieszyłam ich szczęściem i Gregor to dobrze widział... I też mi się oświadczył tylko, że nie miał pierścionka, więc wygrzebał jakiś drucik- zachichotałam- A następnego dnia pojechaliśmy do Wiednia po pierścionek... Gdzie zresztą zostaliśmy napadnięci u jubilera...- westchnęłam, patrząc na zdziwioną minę Maćka- W między czasie wydawało nam się też, że wpadliśmy, ale jednak okazało się to nie prawdą. I w sumie dobrze, bo dla mnie była to tragedia, szczególnie, że prawie kończyłam medycynę... I Gregor przerwał sezon żeby przygotować dobrze ślub i w ogóle... A później okazało się, że tego wieczora, kiedy piliście razem w Wiśle przespał się z jakąś dziewczyną. Wybaczyłam mu to, ale po miesiącu ona się zjawiła i powiedziała, że jest w ciąży...- łzy napłynęły mi do oczu- I przyszedł Thomas...- podsunęłam nogi pod brodę i zacięłam się. Pomyślałam, że jeśli to w końcu z siebie wyrzucę to będzie mi łatwiej- I całowaliśmy się... Byliśmy pijani...
-O kurr...- wyrwało się Maćkowi- Przepraszam, mów dalej...
-Nie ma już o czym... To wszystko. Po prostu teraz między mną, a Morgim jest taka niezdrowa sytuacja... On mówi, że to coś dla niego znaczyło, ale ja nie wiem, kim on dla mnie jest, rozumiesz?- Kot pokiwał głową- Jestem świeżo po zerwaniu z Gregorem, a Thomas zaraz będzie ojcem i nie możemy tak po prostu wszystkiego uciąć przez jeden pocałunek...
-Rozumiem...- mruknął, a ja czułam, że nie są to tylko puste słowa.
TAKA MINI RETROSPEKCJA :))))
ENJOY.
Podoba mi się rozdział :) Zdziwiłam się troszkę jak Morgi powiedział że chce być z Domi, jakoś zrobiło mi się żal Cristiny :( Ciekawi mnie co będzie dalej i czy Dominika będzie z Gregorem czy to już definitywny koniec Pozdrawiam :P
OdpowiedzUsuńFajowy rozdział , weny życzę :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! :D Czekam na kolejny i dużo weny życzę. :)
OdpowiedzUsuń