Wakacje w Dubaju niestety szybko się skończyły. Co do wypadu do klubu z chłopakami z Green Daya- wieczór był na prawdę niesamowity; to były najlepsze urodziny w moim życiu! Bawiliśmy się całą noc, a nad ranem ledwo trzymając się na nogach wróciliśmy do hotelu po drodze wyśpiewując austriackie pioseneczki (darliśmy się na całą ulicę, a jakaś pani rzuciła w nas z balkonu doniczką, która roztrzaskała się tuż obok mnie :c).
Rano obudziłam się na dywanie w apartamencie Thomasa i Cristiny, a na mnie leżał Schlieri. Miałam wrażenie, że jestem cała połamana, bo nie mogłam się ruszyć przygnieciona ciężarem mojego chłopaka. Przez cały dzień chodziłam w ciemnych okularach bo zamiast oczu miałam dwie zapuchnięte śliwy i myślałam, że odpadnie mi głowa. Po śniadaniu zdecydowaliśmy się jednak wybrać na plażę, gdzie Gregor zasnął, przez co kilka godzin później nie mógł nawet wstać bez pomocy Morgiego. Biedaczek spiekł się na raka, a ja oczywiście musiałam później smarować mu plecki balsamami i kremami łagodzącymi popatrzenia słoneczne (miałam wrażenie, że wykupiłam połowę apteki).
Gdy w końcu szczęśliwie znaleźliśmy się na lotnisku w Austrii pojawił się kolejny kłopot, bo napadły na nas dzikie fanki chłopaków i zaczęły ich ściskać. Thomas śmiał się i podpisywał wszystko, co tylko mu podłożyły (nie dałabym sobie ręki uciąć gdyby ktoś się zapytał czy jedna z nich przypadkiem nie podstawiła mu też czegoś w rodzaju aktu ślubu). Co do Gregora- miał minę jakby chciało mu się płakać i to nie dlatego, że został osaczony, ale dlatego, że dziewczyny ściskały go mocno jednocześnie dotykając jego spieczonych pleców. Ja z Cris stałyśmy z boku i kompletnie nie wiedziałyśmy co robić.
-Eee, dziewczyny?- zapytałam nieśmiało pukając jedną w plecy. Zero reakcji, nawet się nie odwróciła!- Dziewczyny?- zapytałam nieco głośniej, ale to również nie miało sensu- Do cholery, zostawcie go!- wrzasnęłam zdenerwowana, co miało natychmiastowy efekt- wszystkie jak jeden mąż odwróciły się w moją stronę. Poczułam się nieco zdenerwowana pod ostrzałem ich zaciekawionych spojrzeń na tyle, że stopy praktycznie przykleiły mi się do ziemi.
-Eee, Gregor ma spieczone plecy... uważajcie...- mruknęłam cicho.
-Właśnie, musimy już lecieć- powiedział szybko Schlieri chwytając swoją walizkę i ciągnąc mnie za rękę w stronę taksówki, która właśnie podjechała. Przez całą drogę narzekał jaki to on jest strasznie obolały na co ja za każdym razem odpowiadałam 'Bo pić to trzeba umieć'.
Reszta wakacji była cudowna. Musiałam kupić wszystkie książki na studia, a kiedy dostałam za nie rachunek musiałam oprzeć się o księgarnianą ladę, bo myślałam, że zemdleję. A studia podobno są darmowe...
W każdym bądź razie dużo czasu spędzałam z Thomasem, Cristiną i Gregorem. Kilka razy byłam nawet u niego w domu, oglądałam filmy z jego mamą, a później piłyśmy mrożoną kawę na huśtawce na tarasie. Co jak co, ale Angela jest najlepsza; nie miałabym nic przeciwko gdyby kiedyś została moją teściową. Bo w końcu wszyscy tak narzekają jakie te 'drugie mamusie' są straszne, okropne, a moja by była wprost cudowna! O dziwo rozmawiałam też z Paulem, który chyba lubi mnie coraz bardziej (albo coraz mniej nie lubi). Nieważne; ważne, że przynajmniej nie skaczemy sobie do gardeł.
Później pojechałam z rodzinką na dwa tygodnie do Polski. Gregor bardzo chciał jechać ze mną, ale niestety jego rodzice zaplanowali w tym samym czasie rodzinny wyjazd do Grecji, więc niestety nie mógł się zabrać. Poza tym nawet nie mieliśmy już miejsca w samochodzie. Chociaż gdybyśmy bardzo chcieli to ja i on moglibyśmy pojechać jego autem za Andreasem, ale cóż, rodzinne plany niestety pokrzyżowały nasze.
Więc tak minęły mi wakacje. Były na prawdę wyjątkowe, bo przecież nie każdy ma tyle szczęścia żeby spędzić okrągłe trzy miesiące z najlepszymi z austriackich skoczków na imprezowaniu i gadaniu o głupotach. W każdym bądź razie każda cudowna chwila ma swój kres i tak było również z naszą błogą sielanką. W październiku zaczęłam studia. Byłam drugą osobą najlepszą na roku (bo oczywiście zawsze musi znaleźć się nadgorliwy kujon podlizujący się wszystkim wykładowcom)! Nie spędzałam już tak dużo czasu z przyjaciółmi, ale zawsze starałam się poświęcić im weekend. Gregor często mnie odwiedzał i pomagał w nauce. Medycyna w ogóle go nie interesowała, ale po prostu chciał spędzić ze mną trochę czasu, miło z jego strony. Tak sobie żyliśmy.
ROOOOOOOOOOOOOOOOOZDZIAŁ.
NIE PODOBA MI SIĘ :C ALE CÓŻ, RAZ NA WOZIE, RAZ POD WOZEM.
JUTRO SKOKI, A CAŁY DZIEŃ WCZEŚNIEJ MAM ZAWALONY, WIĘC RACZEJ NIE UDA MI SIĘ NAPISAĆ NIC NOWEGO, ALE POSTARAM SIĘ.
WYBACZCIE MI TEN ROZDZIAŁ, BO NA PRAWDĘ JEST BEZNADZIEJNY I KRÓTKI :/
Rano obudziłam się na dywanie w apartamencie Thomasa i Cristiny, a na mnie leżał Schlieri. Miałam wrażenie, że jestem cała połamana, bo nie mogłam się ruszyć przygnieciona ciężarem mojego chłopaka. Przez cały dzień chodziłam w ciemnych okularach bo zamiast oczu miałam dwie zapuchnięte śliwy i myślałam, że odpadnie mi głowa. Po śniadaniu zdecydowaliśmy się jednak wybrać na plażę, gdzie Gregor zasnął, przez co kilka godzin później nie mógł nawet wstać bez pomocy Morgiego. Biedaczek spiekł się na raka, a ja oczywiście musiałam później smarować mu plecki balsamami i kremami łagodzącymi popatrzenia słoneczne (miałam wrażenie, że wykupiłam połowę apteki).
Gdy w końcu szczęśliwie znaleźliśmy się na lotnisku w Austrii pojawił się kolejny kłopot, bo napadły na nas dzikie fanki chłopaków i zaczęły ich ściskać. Thomas śmiał się i podpisywał wszystko, co tylko mu podłożyły (nie dałabym sobie ręki uciąć gdyby ktoś się zapytał czy jedna z nich przypadkiem nie podstawiła mu też czegoś w rodzaju aktu ślubu). Co do Gregora- miał minę jakby chciało mu się płakać i to nie dlatego, że został osaczony, ale dlatego, że dziewczyny ściskały go mocno jednocześnie dotykając jego spieczonych pleców. Ja z Cris stałyśmy z boku i kompletnie nie wiedziałyśmy co robić.
-Eee, dziewczyny?- zapytałam nieśmiało pukając jedną w plecy. Zero reakcji, nawet się nie odwróciła!- Dziewczyny?- zapytałam nieco głośniej, ale to również nie miało sensu- Do cholery, zostawcie go!- wrzasnęłam zdenerwowana, co miało natychmiastowy efekt- wszystkie jak jeden mąż odwróciły się w moją stronę. Poczułam się nieco zdenerwowana pod ostrzałem ich zaciekawionych spojrzeń na tyle, że stopy praktycznie przykleiły mi się do ziemi.
-Eee, Gregor ma spieczone plecy... uważajcie...- mruknęłam cicho.
-Właśnie, musimy już lecieć- powiedział szybko Schlieri chwytając swoją walizkę i ciągnąc mnie za rękę w stronę taksówki, która właśnie podjechała. Przez całą drogę narzekał jaki to on jest strasznie obolały na co ja za każdym razem odpowiadałam 'Bo pić to trzeba umieć'.
Reszta wakacji była cudowna. Musiałam kupić wszystkie książki na studia, a kiedy dostałam za nie rachunek musiałam oprzeć się o księgarnianą ladę, bo myślałam, że zemdleję. A studia podobno są darmowe...
W każdym bądź razie dużo czasu spędzałam z Thomasem, Cristiną i Gregorem. Kilka razy byłam nawet u niego w domu, oglądałam filmy z jego mamą, a później piłyśmy mrożoną kawę na huśtawce na tarasie. Co jak co, ale Angela jest najlepsza; nie miałabym nic przeciwko gdyby kiedyś została moją teściową. Bo w końcu wszyscy tak narzekają jakie te 'drugie mamusie' są straszne, okropne, a moja by była wprost cudowna! O dziwo rozmawiałam też z Paulem, który chyba lubi mnie coraz bardziej (albo coraz mniej nie lubi). Nieważne; ważne, że przynajmniej nie skaczemy sobie do gardeł.
Później pojechałam z rodzinką na dwa tygodnie do Polski. Gregor bardzo chciał jechać ze mną, ale niestety jego rodzice zaplanowali w tym samym czasie rodzinny wyjazd do Grecji, więc niestety nie mógł się zabrać. Poza tym nawet nie mieliśmy już miejsca w samochodzie. Chociaż gdybyśmy bardzo chcieli to ja i on moglibyśmy pojechać jego autem za Andreasem, ale cóż, rodzinne plany niestety pokrzyżowały nasze.
Więc tak minęły mi wakacje. Były na prawdę wyjątkowe, bo przecież nie każdy ma tyle szczęścia żeby spędzić okrągłe trzy miesiące z najlepszymi z austriackich skoczków na imprezowaniu i gadaniu o głupotach. W każdym bądź razie każda cudowna chwila ma swój kres i tak było również z naszą błogą sielanką. W październiku zaczęłam studia. Byłam drugą osobą najlepszą na roku (bo oczywiście zawsze musi znaleźć się nadgorliwy kujon podlizujący się wszystkim wykładowcom)! Nie spędzałam już tak dużo czasu z przyjaciółmi, ale zawsze starałam się poświęcić im weekend. Gregor często mnie odwiedzał i pomagał w nauce. Medycyna w ogóle go nie interesowała, ale po prostu chciał spędzić ze mną trochę czasu, miło z jego strony. Tak sobie żyliśmy.
ROOOOOOOOOOOOOOOOOZDZIAŁ.
NIE PODOBA MI SIĘ :C ALE CÓŻ, RAZ NA WOZIE, RAZ POD WOZEM.
JUTRO SKOKI, A CAŁY DZIEŃ WCZEŚNIEJ MAM ZAWALONY, WIĘC RACZEJ NIE UDA MI SIĘ NAPISAĆ NIC NOWEGO, ALE POSTARAM SIĘ.
WYBACZCIE MI TEN ROZDZIAŁ, BO NA PRAWDĘ JEST BEZNADZIEJNY I KRÓTKI :/
Jest naprawdę fajny, tylko trochę krotki, ale następny będzie lepszy od wszystkich dotychczasowych. Wierzę w to:-*/najwierniejsza fanka
OdpowiedzUsuńW sumie lepiej żeby były krótsze ale częściej :)
OdpowiedzUsuń